1/700 USS Des Moines CA-134
(Deluxe Edition)
Very Fire – 700907DX
Krążowniki typu Des Moines były ostatnimi amerykańskimi krążownikami wyposażonymi tylko w artylerię lufową. Zbudowano trzy i wszystkie weszły do służby już po II wojnie światowej.
Very Fire wydał również drugi okręt tego typu – USS Salem, tylko w większej skali. Ten model zrecenzowany i zbudowany przez Piotra możecie zobaczyć tutaj. Pomimo, iż były to siostrzane okręty, to nie są identyczne. Producent wykonał w konfiguracji, w której opuszczały stocznię, a to oznacza, że wcześniejszy Des Moines ma jeszcze elementy zdemontowane w późniejszym okresie. Główne zmiany to podwójne oerlikony, których Salem już nie miał, i śmigłowiec zamiast samolotu i katapulty.
Zestaw, który opisuję, należy do serii DX, czyli posiada komplet dodatków waloryzacyjnych. Zawartość wypełnia pudło pod dach
Kadłub z dwóch części i większa część pokładu
Nadbudówka w jednym kawałku
Ramka E – pokłady nadbudówki, stanowiska trzycalowych armat
Ramka F – komin, katapulta, radary, wały napędowe
Ramka I – 3 sztuki – armaty trzycalowe, wieże głównej artylerii, katapulty i drobiazgi
Ramka G – Drugi element pokładu, osłony stanowisk oerlikonów, elementy masztu
Ramka PA – 4 sztuki – artyleria 127 mm, szalupy, drobiazgi
Ramka PC – 3 sztuki – pojedyncze oerlikony i skrzynki amunicyjne. Wykorzystujemy tylko skrzynki.
Ramka PD – 4 sztuki – wentylatory
Ramka PF – 4 sztuki – wyposażenie pokładowe
Ramka PG – 4 sztuki – reflektory, lornetki
Ramka PI – 2 sztuki – samolot
Blaszka Z, kalkomania, łańcuszek
I to wszystko, co dostaniecie w zestawie podstawowym. Całość ogarnia kilkustronicowa instrukcja, której nie będę tu wklejał. Zainteresowanych zapraszam do kliknięcia w link do sklepu Moje Hobby, który dajemy zawsze na początku recenzji, tam gdzie jest numer zestawu.
A teraz zestaw dodatkowy, czyli co zyskujemy kupując wydanie DX
Trzy spore blaszki i jedna malutka
Lufy i maszty
Elementy odlane z żywicy
Pontony – nie załapały się na zdjęcie zbiorcze – 6 ramek. Wiem, na zdjęciu jest 8, ale ja w pudle tyle znalazłem, a zdjęcie powstało, zanim ilość skonsultowałem z instrukcją.
Drewniany pokład
Szczegółowy przegląd zacznę może od niego. 3M
Mnie zapaliła się od razu lampka. Firma znana z dość dobrej jakości kleju, a to w przypadku pokładu do modelu okrętu nie jest wcale dobrze. Dlaczego tak uważam możecie przeczytać tutaj
Żywice.
Fartuchy przeciwpodmuchowe dział artylerii głównej
Części katapult
Podstawy i elementy radarów
Dobrze odlane. Bez skaz czy dziur po powietrzu. Wzorem był oczywiście wydruk 3D, ale artefakty są widoczne dopiero na ogromnych powiększeniach.
Blaszki
Na najmniejszej mamy okna głównej nadbudówki. W dwóch wersjach. Nadbudówka ma oszklone dwa piętra. Możemy wykorzystać 1 i 2 (dwójka ma okna zasłonięte żaluzjami) lub 4, gdzie oba piętra są połączone w całość. Nie łapię idei takiego rozwiązania. Zdecydowanie łatwiej jest zamocować okna od razu na oba piętra niż na każde osobno. Nie trzeba wtedy idealnie ich dopasowywać, bo każde przesunięcie oznacza szpachlowanie i szlifowanie. Jeśli producent chciał dać wybór – okna zasłonięte/odsłonięte, to mógł dać dwie wersje podwójnych. Jakiś cel może to ma, ale jaki – jeszcze nie wiem. Być może okaże się to w czasie budowy.
Blaszka A
Relingi, oblaszkowanie dział artylerii głównej wraz z koszami na łuski, schodki i drabinki.
Blaszka B
Dźwig, katapulta, żurawiki, środki i mocowanie pontonów
Blaszka C
Różne drobiazgi np. radary i platformy do masztów
Pontony
A właściwie same obrzeża, bo środki wklejamy z elementów fototrawionych. I tak, dobrze rozumiecie – skoro opisuję je w części poświęconej dodatkom DX, to oznacza, że występują one tylko tam. Pontonów NIE MA w zestawie podstawowym. Ani jednego. Przyznam, że to dość kuriozalna sytuacja. Okręt, na którym pontony wiszą na każdej wieży 203 i 127, w sumie (według instrukcji) trzeba ich zrobić 22 sztuki i nie ma ich w zestawie podstawowym?! No dobrze, nie wisiały w całym okresie służby, ale to równie dobrze można nie dawać samolotu i katapult, bo przecież też je w późniejszym okresie zdjęli. I jeszcze słówko o ilości. Mamy 6 ramek po 8 pontonów czyli – 48. A fototrawionych środków tylko 22. Pontonów jest więcej, bo mamy ich dwa rodzaje. Na każdej ramce są cztery owalne i cztery prostokątne. Na Desie były prostokątne. Wykorzystujemy więc tylko połowę elementów znajdujących się na każdej ramce.
I na tym bym zakończył opisywanie dodatków DX. Wróćmy do zestawu podstawowego.
Kadłub
W skali 1/700 muszą występować przeskalowane detale, inaczej model byłby strasznie goły. Wszystkie kable, okapniki, zawiasy drzwi, większość drobnych elementów nie miałaby prawa być odwzorowane. A są. Dzięki temu miniatura nabiera życia, ale nie jest w szczegółach idealna w skali. To jest akceptowalne. Ale takie przeskalowanie szczegółów ma też swoje granice.
Pasy burtowe…
…w rzeczywistości wyglądały tak:
Nie podoba mi się. Należałoby to zedrzeć i wykleić nowe z hipsu 0.13 mm albo zamaskować i psiknąć grubo surfacerem.
Ja będę budował ten model, ale to jednak odpuszczę. Po prostu za dużo modeli i za mało czasu…
Na marginesie – kluzy w dzisiejszych czasach to można zrobić z dziurą w środku…
Ale tego tak nie zostawię. To już poważna wada, jaką ma dla mnie ten model.
Już wyjaśniam. Na pokładach okrętów stosowano różne materiały antypoślizgowe. No bo pokład z reguły mokry i śliski był. Amerykanie na ciągach komunikacyjnych kładli gumowe (kauczukowe?) chodniki, z jakąś domieszką ‘piasku’. W każdym razie ponoć przypominało to papier ścierny. Wyglądało to tak:
Grubość tych chodników w skali 1/700 jest ZEROWA.
To, co daje nam Very Fire, jest dla mnie nieakceptowalne. Nie jestem ortodoksem, jeśli chodzi o wierność modelu z oryginałem, ale to już przesada. Gdyby faktycznie te paski miały taką wielkość, to pół okrętu należałoby przekształcić w oddział ortopedyczny. Rozumiem producenta, który chciał uatrakcyjnić model odtwarzając te detale, ale moim zdaniem nie był to dobry sposób. No bo co z tym teraz zrobić? Początkujący pomaluje cały pokład na jeden kolor, to i te paski mu niepotrzebne, bo zleją się z resztą. Ambitniejszy będzie próbował malować każdy z pędzla lub ciągnąc pędzlem całe paski i wpuszczając pomiędzy nie washa w kolorze pokładu. W obu przypadkach życzę powodzenia. I tak to nie zmieni ich wielkości, a ta jest aż nadto widoczna.
Ja to muszę zedrzeć, a zrobić to w tej skali bez uszkodzeń powierzchni to już nie jest proste. Dlatego jest to dla mnie spory problem. Głównie czasochłonny, bo oczywiście zrobić się da, ale czy będzie to ścinane skalpelem (tylko na łatwo dostępnych powierzchniach), czy też frezem (tam gdzie inaczej nie dojdę) z pewnością powierzchnia ulegnie uszkodzeniu. Na pokładach nadbudówki, tam gdzie powierzchnia ograniczona jest bocznymi ściankami, często nie będzie jak włożyć narzędzia, by wyszlifować szpachlowanie. To jest 1/700, tam odległości będą 1-2mm. Nie wiem czy nie lepiej odciąć boczne elementy, naprawić powierzchnię po ścinaniu pasków i odtworzyć poręcze z blaszki. Ale to jeszcze więcej roboty. No nic, coś z tym zrobić trzeba. Mam kilka pomysłów, a to czy mi się udało (lub nie) zobaczycie w wątku z budową. Same chodniki będą z kalkomanii, bo to jedyne akceptowalne w tej skali rozwiązanie.
Czepiając się dalej…
Wieże artylerii głównej. Dwie sprawy. Wierzę, że były posypane czymś takim. Szkoda, że bom jest razem z wieżą, bo jego ewentualne odcięcie w celu wymiany, wiąże się ze zniszczeniem popiaskowanej powierzchni wieży. Drabinki. No dobra, te trzy na upartego mogą być, ale ta ostatnia…
Czepiam się, bo te różnice widać tylko na zdjęciach. Spokojnie można to zostawić i nikt nie zwróci na to uwagi. Szczegóły i tak dużo lepsze niż np. u Trumpetera. Ja zedrę i wymienię wszystkie. Ale jak to powinienem opisać? Że są dobre czy do wymiany? Takie dylematy mam z większością drobnicy. Standardowo z modelu wywalało się wszystkie małe elementy zamieniając na żywiczne. Flyhawk to zmienił. To, co zwykle szło do kosza – szalupy, plotki, bomy czy żurawiki, nagle stało się równie dobre w plastiku. Do czego mam więc porównywać model Very Fire? Flyhawk to na pewno jeszcze nie jest, ale też, pomimo wad, do Flyhawka mu chyba najbliżej.
Ostania rzecz na NIE
Podwójne oerlikony
Bez komentarza…
Choć nie, skomentuję – plus, że lufy są oddzielnie. Ja z pewnością czegoś takiego do modelu nie wsadzę. Des Moines miał je zdemontowane po próbach morskich, można więc z nich zrezygnować. Ale…na drewnianym pokładzie są chyba miejsca na ich osłony i ich niewykorzystanie będzie się rzucać w oczy. Na wszelki wypadek prowadzę negocjacje z shelfoddity w sprawie wydruków 3D
To chyba wszystkie elementy, do których mam jakieś zastrzeżenia, zobaczmy więc resztę.
Końcówka pokładu. Very Fire ma w tej skali (będzie miał – zapowiedzi) dwa modele klasy Des Moines – wspomniany i USS Salem – stąd osobna część rufowa pokładu. Osobna, bo ten element różnił się w tych okrętach. Des miał katapulty i samoloty, a Salem lądowisko śmigłowca.
Na pozostałej części pokładu mamy deskowanie, ładnie odwzorowane
Fajne detale na dziobie
Szczegóły na ściankach nadbudówki są przyzwoite – drzwi bardzo fajne, zwinięte węże chyba zbyt wyeksponowane.
Łódka – może być, choć oczywiście żywiczne będą lepsze.
To fajne, nie wiem jeszcze do czego, ale mi się podoba 🙂
Radary – jak na plastik to jedne z ładniejszych, jakie widziałem, ale żadne nie będą się nawet zbliżały do wyglądu zrobionych z elementów fototrawionych.
Pojedyncze oerlikony i skrzynki amunicyjne. Wykorzystujemy tylko skrzynki. I dobrze, bo działka to takie se.
Dalmierz Mk.37
Ładny. Nawet bardzo ładny – ilość szczegółów zdecydowanie ponadprzeciętna. To bardzo duże powiększenie. W rzeczywistości nie widać tej kaszki. Dobre wrażenie psują tylko zapadliska na bocznej ściance.
Na głównej nadbudówce jest odwzorowana siatka wentylacji – REWELACJA! Fototrawiona nie byłaby lepsza.
Wieże 127 mm – też bardzo ładne, nie wiem czy nie najładniejsze, jakie widziałem, nawet uwzględniając te żywiczne. Oczywiście nie tak dobre jak wydruk 3D z Shelf Oddity (pozdrawiam 😉 )
Uchwyty drabinek też jak na plastik bardzo OK.
Armatki 37 mm – i znów element, który jest świetnie odwzorowany. Daję głowę, że z pół metra nikt nie odróżni tego od dobrego wydruku 3D. To już jest jakość Flyhawka.
Kolejna ramka z drobnicą.
I znów – jakość jak Flyhawk. Świetne bębny i wyciągarki.
Wentylatory – jak wyżej – ochy i achy.
Samolocik – ładny. Na plus cienkie krawędzie spływu skrzydeł i stateczników. Na minus – brak fototrawionej osłony kabiny. Tym bardziej, że nie jest on zrobiony z przezroczystego plastiku. Jakoś nie widzi mi się malowanie okien na niebiesko czy czarno. Zdecydowanie wolę osłonę zamienić na blaszkową.
Lornetki i reflektory – trochę słabsze niż opisywane wyżej drobiazgi. Nie są złe, więc nie wszyscy będę odczuwać potrzebę ich zamiany na żywiczne czy wydruki 3D.
Osłony stanowisk oerlikonów
To zawsze jest za grube. Tak jak boki/poręcze wszystkich pięter nadbudówek. Firmy robią to tak – u podstawy element jest szerszy i zwęża się ku górze. Dzięki grubej podstawie nie jest wiotki/łamliwy, a zwężona góra daje optyczne wrażenie cienkości. Oczywiście im cieniej tym lepiej. U Very Fire tragedii nie ma, ale i chwalić też nie ma za co – ot, taki standard. A może można by było chwalić, bo na zdjęciu powyżej, elementy 7-8 mają cieńszy (i już naprawdę przyzwoity) rant niż pozostałe. Czyli co, można? No chyba, że ja źle widzę, co też nie jest wykluczone.
Mk.56 (niekompletny)
Mk.51 – ło panie, jak na tę skalę… Trzeba tylko ostrożnie odcinać, bo wlewka jest akurat na jednym z ramion
Pelorus
Skrzynka na flaglinki
W tej skali robotę robią szczegóły. To one sprawiają, że oglądającym oczy latają na wszystkie strony. A w tym modelu te szczegóły są wykonane (w większości) na bardzo dobrym poziomie. Zdecydowanie lepsze niż w Trumpeterze, w większości również lepsze niż w Fujimi. Porównałbym z Flyhawkiem, ale (oczywiście subiektywnie) chyba Flyhawk ma jednak te szczegóły ostrzejsze. Czyli tak jak wspomniałem wcześniej – jeszcze nie Flyhawk, ale ze wszystkich producentów plastikowych modeli okrętów chyba mu do niego najbliżej.
Podsumowując – bardzo ładnie wykonany model, z masą świetnie odwzorowanej drobnicy. Gdyby tylko nie te przeskalowane chodniki…
P.S. W międzyczasie udało się zedrzeć chodniki bez specjalnych uszkodzeń powierzchni. Jest dobrze! 🙂
Janusz Bogusz – Rhayader
Zestaw przekazany do recenzji przez Very Fire