1/72 Angel of Mercy
B-25J Mitchell with Glass Nose
Limited Edition
Eduard – 2140
Nie jest żadną tajemnicą, że bazą do tego zestawu jest blisko dwudziestoletni model Hasegawy. To znaczy tyle lat ma opracowanie, ale wypraski to już produkcja całkiem aktualna. Nawiasem mówiąc, produkcja na zamówienie Eduarda, a nie wygrzebane z magazynów zmurszałe zestawy
I gdyby ktoś się zastanawiał, czemu właściwie Hasegawa sama nie wypuszcza tych wszystkich modeli, które znaleźć można w pudełkach Eduarda, Revla czy Hobby 2000, to odpowiedź jest prosta. Za sam plastik Japończycy życzą sobie niewiele tylko mniej niż za gotowe zestawy, a nie muszą zawracać sobie głowy kalkomaniami, instrukcjami i całą resztą. Co wiec przygotował do Miczela z Hasegawy Eduard? Po pierwsze dość typowe dla wydań limitowanych pudełko – ze zgrzebnym wzornictwem, ale jednak atrakcyjnym obrazkiem…
…oraz dziesięć wariantów malowania, których anons znaleźć można już na bokach opakowania
A we wnętrzu przede wszystkim zamorski plastik…
…okraszony dobrami z Czech
A zatem – jak wspomniałem – Eduard zaoferował w tym zestawie dziesięć wariantów malowania – może niezbyt różnorodnych, ale za to z atrakcyjnymi nose-artami (i tail-artami)
Wszystkie niezbędne kalkomanie zmieszczone zostały na jednym, niemałych rozmiarów, arkuszu…
…a właściwie to na dwóch, bo do jednego z pinapów mamy erratę
Co ciekawe, na tej płachcie umieszczone są również napisy eksploatacyjne
Ciekawe dlatego, że taki sam komplet jest w ofercie Eduarda jako osobny zestaw, na osobnym arkusiku
Co więcej, numery poszczególnych nalepek są identyczne jak w tych z modelu
Wróćmy jednak do kalkomanii z zestawu Angel of Mercy. To typowa Edkowa produkcja – ‘pełne’ kolory nie są najbardziej jednolite, a dodatkowo gruba, usuwalna klisza transportowa zniekształca wygląd poszczególnych znaków
Z drugiej strony, wszelaka drobnica jest wcale czytelna i wyraźna
A kolorowe obrazki nawet udane. Choć bardziej pod względem technicznym, niż merytorycznym, bo co prawda dziewczyny wyglądają nawet niebrzydko, to nie do końca kłaniają się faktycznemu wyglądowi tych nose-artów. Szczególnie boli interpretacja indiańskiej księżniczki. Zresztą zaręczona dziewczyna również trąci fan-artem. Niemniej jednak przyznać trzeba, że zarówno dobór tych wszystkich grafik, jak i ich wykonanie są całkiem dobre
Oprócz kalkomanii w zestawie mamy oczywiście blaszki fototrawione
Dwie, w tym jedną kolorową – z tablicą przyrządów, pasami i innymi drobiazgami do wnętrza kabiny. Uwagę zwraca naprawdę niezły nadruk imitacji wskaźników, konkurencyjny dla załączonej kalkomanii, a z pozbawioną detali tablicą plastikową nieporównywalny
Druga, nieco większa płytka nie jest już niczym powlekana. Mamy tutaj kolejne mniejsze i większe elementy. I zamiast imitacji instalacji elektrycznej silników wolałbym widzieć w niej perforowane zamienniki osłon luf karabinów maszynowych – obecne w zestawach wydawanych do tego modelu wcześniej
Kolejnym uzupełnieniem produkcji czeskiej są brassinowe zamienniki kół
W ich ocenie mam jednak ambiwalentne odczucia – w porównaniu z plastikiem mamy zdecydowanie lepszy bieżnik i nawet majaczące imitacje napisów na bokach opony, ale felgi już nie sprawiają aż tak dobrego wrażenia
Na koniec wreszcie są maski – w modelu tak bogatym w oszklenie naprawdę istotne
Tyle od Eduarda. Ale warto zerknąć jeszcze na sam model, bo co prawda – jak pisałem we wstępie – jest on już zdecydowanie pełnoletni, to być może nie każdy miał z nim styczność. Tym bardziej, że to ogólnie całkiem porządne opracowanie
Elementy plastikowe uzupełnia zestaw winylowych tulejek, dzięki którym śmigła mogą się obracać – co ciekawe, mają one nietypowy dla podobnych elementów kolor – są szare, a nie, jak zazwyczaj, czarne
Poszycie płatowca jest typowe dla modeli Hasegawy z początków tego wieku – delikatne, acz wyraźne linie podziału, rysunek paneli czy różne detale. Co prawda są zaznaczane większe śruby, to nitowania jednak brak. Nieco kontrowersyjne jest wykończenie lotek czy powierzchni sterowych
Silniki nie są najmocniejszą stroną tej miniatury – osłony wymagają nieco pracy, i w sumie dobrze, że nie eksponują zbytnio samych silników, które mają umiarkowanie staranne i ostre wykończenie
Jeśli chodzi o wnętrze, to może nie jest ono przesadnie finezyjne, ale to, co jest widoczne, w modelu jest, a detale plastikowe okraszone załączonymi elementami fototrawionymi powinny prezentować się wcale udanie
Drzwi komory bombowej są osobnymi elementami, ale już pokrywy komór podwozia w modelu są pozamykane i niemal zupełnie scalone z poszyciem. Stąd i same wnęki w praktyce nie istnieją. Są za to golenie..
Tu jednak szkoda, że nie pojawił się metalowy ich zamiennik, bo w modelach wymagających balastu by stać na wszystkich trzech kołach, golenie podwozia stają się bardzo wrażliwymi i bardzo obciążonymi elementami. Do pewnego stopnia podatne na uszkodzenia są również wystające lufy karabinów. Jednak nie tylko z tego powodu warto wymienić je na metalowe
Na koniec wreszcie oszklenie. Dość standardowe dla miniatur tego japońskiego producenta – niezbyt grube, całkiem przejrzyste. Jedynie sam nos prosi się o delikatną polerkę powierzchni
Pakiet dodatków, które znajdziemy w tym pudełku, to niezbędne minimum. A w sumie i tak niepełne. Ale ponieważ model Hasegawy jest już na rynku od dawna, wybór zamienników i waloryzacji jest do tej miniatury przeogromny. Co nie znaczy, że budowany wprost z Eduardowego pudła nie ma szans być atrakcyjny, czy nawet widowiskowy.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez firmę Eduard
Hmm, całkiem atrakcyjny zestaw i jak w tej cenie, uważam, że sporo klamotów jest w nim. Właśnie czekam na informację od InPostu czy jest już w paczkomacie. Cieszę się, że są kalki z walk nad Pacyfikiem. Fajny foto un-boxing (jak to teraz gadają).
Wypraski Hasegawy plus blaszki, żywice, maski i kalki na 10 maszyn w cenie niższej, niż sama Hasa… Non plus ultra