1/72 Bf 109F-4
Eduard – 70155
Budowa
Jakość tego opracowania nie stanowiła wielkiego zaskoczenia – w końcu model ten jest dość podobny do wydanej już jakiś czas temu Avii. Zresztą, nawet rzeczoną czeską konstrukcję chciałem robić. Ale ostatecznie wybrałem bardziej zachowawczy, menjstrimowy temat. Między innymi dlatego, że miałem z lekka przewrotny pomysł na tę budowę. A ściślej na malowanie. Bez użycia aerografu [!]. Ktoś mógłby uznać to za jakieśtam wyzwanie, ale dla mnie była to jednak wyłącznie zabawa. Choć przyznaję – wyznaczonych sobie reguł trzymałem się konsekwentnie. Prócz modelu zaopatrzyłem się więc w winylowe akryle AK 3G, podkład Tamiya i bezbarwny lakier TopCoat
I tak, jak koniec wieńczy dzieło, tak owe dzieło rozpoczyna PIERWSZE CIĘCIE
Skoro o cięciu mowa – bardzo wiele kanałów wlewowych w tym modelu styka się z więcej niż jedną powierzchnią – i do ich wstępnego odcięcia bardzo przydają sie jednostronne cążki
Wracając jednak do kabiny – ponieważ pracowałem z zestawem Profipack, do zamontowania miałem kilka blaszek, które w niektórych sytuacjach wyglądają znacznie lepiej niż detale plastikowe. Jak na przykład pedały orczyka. Uformowałem je jeszcze przed całkowitym wycięciem z płytki – co ułatwiało operowanie tymi delikatnymi elementami
Odcinając oryginalne, wtryskowe elementy pozostawiłem nieco wiecej plastiku niż sugeruje to producent – czego i tak nie miało być widać, a dzięki temu miałem bardziej solidną podstawę dla zamienników
Zamontowałem też wybrane detale fototrawione w rejonie trymera – pozostałe pominąłem, bo zupełnie nie pasowały do całej konstrukcji (a i były, przy okazji, kontrowersyjne z merytorycznej perspektywy). A te widoczne na zdjęciach, wymagały wielokrotnego dopasowywania i przesuwania, nim mogłem bezpiecznie poskładać wszystkie elementy kabiny
Przygotowałem też pozostałe fragmenty kabiny – przykleiłem niezbędne detale na burty..
..oraz poskładałem przednią ścianę
Fragmenty, które miały pozostać przeźroczyste, po odpowiedniej obróbce, zamaskowałem płynem maskującym
Dalej zabrałem się za konstrukcję kadłuba. Nieco więcej uwagi wymagały rynienki wylotów karabinów maszynowych. Co istotne, po odpowiednim wyszlifowaniu drobnych nadlewek w otworach montażowych, rynienki siadają na swoim miejscu właściwie idealnie (a już zupełnie perfekcyjnie po ingerencji cienkim klejem)
Co prawda instrukcje montażu nie zawsze podpowiadają najbardziej wygodną sekwencję prac, to w przypadku statecznika pionowego należy bezwzględnie dostosować się do wskazanej kolejności
Wszystko dlatego, że pióro montażowe ma klinowaty przekrój, i w sklejone połówki kadłuba nie dałoby się go wcisnąć
Dość szybko dotarłem do etapu, na którym musiałem zabrać się za malowanie
Ponieważ miałem użyć podkładu w sprayu, przesłoniłem większość powierzchni, które nie musiały być malowane
Na to poszedł w ruch Super Surfacer Tamiya 87026
Na tym etapie zabrałem się za dopasowanie wybranych elementów fototrawionych – jak choćby pasy biodrowe
..czy przyklejenie róznych kolorowych drobiazgów
Malowaniu wnętrza kabiny poświęciłem znacznie więcej czasu, niż by to wymagał fakt, jak w gotowym modelu mało widoczne są jej powierzchnie
Tym bardziej, uznałem to za dobre miejsce na rozgrzewkę i próby różnych efektów. Ale po kolei. Kolor wnętrza to RLM 66, zatem AK 3G 11819. Do rozjaśnień wybrałem Silvergrey AK 11006. I na wszelki wypadek czystą biel AK 11001. Do cieni zaś czarny mat AK 11029
Na mokrej palecie ułożyłem krople farby tak, by obok kolorów do rozjaśnień i cieni znajdowały się krople koloru bazowego. To daje możliwość mieszania na bieżąco odpowiednich tonów. Wszystkie farby bardzo mocno zmieszałem z wodą
Zacząłem od pomalowania wszystkich ścian mocno transparentną farbą bazową RLM 66
Następnie poszczególne kolory naniosłem na wybrane powierzchnie, tapujac po niej końcem pędzla, bardzo delikatnie zwilżonego farbą. Zacząłem od stworzenia silnych kontrastów
Następnie powstałe przebarwienia stonowałem, aplikowanym punktowo kolorem bazowym
Do pokolorowania detali użyłem farb z zestawu kolorów podstawowych AK 11612 Intense. Detale kryte skórą pomalowałem brązową 11110 Leather Brown, rozjaśnianą AK11078 Medium Orange (z zestawu AK111316 Skin and Leather)
Do podkreślenia zagłębień, ale zarazem kolejnego filtru ciemnych powierzchni, użyłem emalii olejnej AK12020 Black Paneliner – to produkt identyczny z podobnymi produktami znanymi z oferty Tamiya
Na wybrane przyrządy nałożyłem też kalkomanie z modelu
Imitacje obić wybranych powierzchni musiałem namalować. A ściślej – narysować. Użyłem srebrnej kredki akwarelowej – posłużyć się można produktem AK10033 Aluminum
Na tym etapie mogłem przykleić na stałe pasy fotela pilota
Mocno rozcieńczoną White spirytem pastą do łederingu Mr.Hobby WP05 Mud Red, nałożyłem symboliczne ilości brudu w okolicach podłogi
Na tym etapie mogłem wreszcie skleić połówki kadłuba. Okazały się niemal perfekcyjnie do siebie dopasowane. Nauczony różnymi doświadczeniami, zadbałem o to, aby cienki klej dobrze spenetrował łączenie nie tylko od zewnątrz, ale i od środka. Wewnątrz kadłuba musiałem już posiłkować sie pędzlem znacznie dłuższym, niż ten z buteleczki z klejem
Niezwłocznie upewniłem się, czy kabina wchodzi na swoje miejsce bez przeszkód (choć, prawdę mówiąc, sprawdzałem to już wcześniej, to jednak przezorności nigdy za wiele)
Nie wklejałem jej jednak, bo utrudniałaby choćby montaż końcówek karabinów maszynowych. Te musiałem najpierw nawiercić. Tu bezkonkurencyjna i niezawodna jest igła iniekcyjna
Następnie zająłem się chłodnicą. Fototrawione siatki zamocowałem z pomocą rozpuszczalnikowego kleju do polistyrenu. Roztopiony plastik stanowi w takich okolicznościach wystarczająco solidne spoiwo. Choć oczywiście łączenie elementów można wzmocnić niewielka ilością cyjanoakrylu
Gdy cała sekcja była gotowa, upewniłem się, że dobrze pasuje do kadłuba
Na tym, nie koniec. Postanowiłem uzupełnić chłodnice o imitację brakującego (najpewniej ze względów technologicznych – to zbyt drobny detal) niewielkiego drenu w jej wlocie. Zacząłem od nawiercenia we właściwym miejscu otworu 0.4mm
W otwór ten wkleiłem kawałek rozciągniętej nad ogniem polistyrenowej ramki (nie miałem bowiem odpowiednio cienkiego profilu polistyrenowego)
Po przycięciu elementu na odpowiednią długość, chłodnica była gotowa
Wróciłem zatem do prac nad kadłubem. Usunięcia wymagał jeden z kroplowych wlotów powietrza, umieszczony w okolicy otworu na korbę rozrusznika
Gdy spoiny nabrały już mocy urzędowej, mogłem wygładzić finalnie łączenia połówek. Oraz poprawić linie podziału, które ze względów technologicznych, przy krawędziach są stosunkowo płytkie. W tej roli idealnie sprawdza sie piłka żyletkowa
Po tym zabiegu należy pamiętać o wygładzeniu rowków – choćby wełną stalową
Nie zapomniałem też o poprawieniu charakterystycznej linii wzdłuż łączenia połówek kadłuba. Tu już musiałem posiłkować się winylową taśmą samoprzylepną, która służyła za prowadnicę piłki żyletkowej
Resztki pyłu po obróbce można usunąć ‘malując’ delikatnie linie klejem Thin QUICK type. Przy okazji, zabieg ten wygładza krawędzie rytej linii
Poprawiłem też, czy właściwie zrobiłem od nowa – bo miały homeopatyczną wyrazistość – linie nitów wzdłuż łączenia połówek kadłuba
Skoro o borowaniu w plastiku mowa, to stalową igłą wytrasowałem kształt panelu dostępowego do niewielkiego zasobnika na flary
Do wstępnego przyklejenia wzmocnień łączenia ogona, celem ich właściwego spozycjonowania, ponownie użyłem kleju do plastiku
Tu jednak dodatkowo podlałem granice metalowych elementów rzadkim klejem cyjanoakrylowym
..a następnie jego nadmiar zmyłem debonderem
Eduard niemal zawsze montaż elementów przeźroczystych sugeruje na końcu prac nad modelem. Ja wolę zając sie tym na wcześniejszym etapie, gdy miniatura jest jeszcze bez skrzydeł, i łatwiej jest operować samym kadłubem. W tylnej części oszklenia nawierciłem otwór pomocny w solidniejszym osadzeniu masztu anteny. Zrobiłem to jeszcze przed wycięciem tego elementu z ramki, dzieki czemu wygodniej było mi go trzymać
Także przed wycięciem elementu z ramki, w środkowej części oszklenia zamocowaniem przygotowany zawczasu pancerny zagłówek
Potem wkleiłem kabinę, a następnie sprawdziłem czy szybki dobrze pasują. A ponieważ nie odnotowałem żadnych aberracji, przykleiłem część tylną oraz wiatrochron. Otwieraną część zamocowałem jedynie na niewielka ilość płynu maskującego, by w razie potrzeby mieć dostęp do wnętrza kabiny.
Następnie okleiłem to wszystko maskami z zestawu (tu uwaga – ja bezrefleksyjnie użyłem tego, co dał producent, choć w środkowej części maski są nie do końca prawidłowe – nie powinno byc tam żadnych szprosów. Ponieważ rzecz skonstatowałem już po położeniu podkładu na model, postanowiłem sprawą zając się na samym końcu prac)
Na koniec tego etapu prac, zająłem sie filtrem i wlotem powietrza do sprężarki
Dopiero po zamocowaniu głównej konstrukcji, zabrałem się za jej podpory. Ponownie, drobne blaszki poskładałem przed całkowitym odcięciem ich od całej płytki
..i dopiero kompletne detale zamocowałem na swoim miejscu
Kadłub odłożyłem na bok i sięgnąłem po płat. Zaczałem od drobnych korekt, które #nikogo. Konieczne okazało sie bowiem zaszpachlowanie dwóch niewielkich otworów w centropłacie, oraz zrobienie równie niepozornej, okrągłej rewizji
Tę ostatnią odgniotłem końcem odpowiedniej średnicy wybijaka. A dziurki zalałem, po prostu, cyjanoakrylem
Kolejnym drobiazgiem, na który postanowiłem zmarnować nieco czasu, a nie jest ani widoczny, ani mało kogo interesuje (cirka promil promila współmodelarzy) były fartuchy wnęk podwozia. Wbrew projektowi Eduarda, bez względu na to, czy otwór wnęki był okrągły, czy ‘kanciasty, górna część tego materiału przypięta była do jednej z wręg. Czyli układała się tak, jak we wspomnianej ‘kanciastej’ wersji
Po analizie kształtu i dopasowania elementów, stwierdziłem, że najmniej kłopotliwe będzie wydrążenie zagłębienia, tak by zmieściła sie na nim wnęka teoretycznie w tym modelu niepotrzebna
Wybrać trzeba było stosunkowo dużo materiału. Dodatkowo lekko przypiłowałem same wnęki
Gdy miałem pewność, że połówki skrzydła mieszczą wnękę bez problemu..
..mogłem zając się kolejnymi drobiazgami – minimalnie bardziej eksponowanymi. Na suficie wnęki brakuje bowiem niewielkich okuć, których imitacje zrobiłem z profili polistyrenowych
Pielęgnując prokrastynację, zrobiłem też uproszone imitacje popychaczy klapki we wlotach chłodnic pod skrzydłami
Tym samym mogłem skleić skrzydła
Uprzedzając fakty (bo i tak – prędzej czy później ‘sama by się odłamała’) odciąłem plastikową rurkę pitota
W jej miejscu nawierciłem otwór, w którym planowałem osadzić zamiennik, zrobiony z cienkich rurek mosiężnych
Delikatnie zmodyfikowałem też sloty – nie lubię, gdy są w opuszczonej pozycji. Tu jednak wystarczyło przyciąć bolce służące do ich mocowania
Lotki zamocowałem na stałe, ale klap nie wklejałem – upewniłem sie jedynie, że dobrze pasują we właściwe miejsce
Zazwyczaj krytyczny krok, czyli scalenie płata z kadłubem, w tym modelu okazał się całkowicie bezproblemowy. Prawdziwe Plug-and-Play. Play with Extra thin cement..
Minimalnej obróbki wymagało wyłącznie jedno miejsce
Gdy spoiny schły, zająłem się podwoziem. Zacząłem od sklejenia i obróbki goleni oraz ich osłon
W blaszce z zestawu znajdziemy imitacje instalacji hamulca – ale blaszka jest płaska i nienaturalna. Na jej wzór zrobiłem zatem plastikowe instalacje – z rozciągniętej nad ogniem ramki z modelu
Drobną zagwozdkę miałem w temacie opon. Eduard sugeruje użycie tych pozbawionych bieżnika. Dostępne zdjęcia archiwalne nie rozstrzygają tej kwestii jednoznacznie. Postawiłem zatem uzasadnioną niczym tezę, że bieżnika owszem, być moze nie ma, ale dlatego, że zdążył się prawie całkowicie zetrzeć. Choć głównie dlatego, że oponki w modelu, na których bieżnik był, prezentowały sie lepiej. Nawet po wygładzeniu powierzchni
Nad kółkiem ogonowym nie pochylałem się zbyt długo – poprzestałem na podkreśleniu granicy koła i jego widelca ostrą igłą
Zdecydowanie więcej frezowania wymagały rury wydechowe, które w modelu są pozbawione otworów
Gotowe elementy dopasowałem do gniazd, wraz z blaszkami kierującymi strugą spalin. Nie wklejałem jednak tych elementów na stałe – by mieć do nich lepszy dostęp na etapie malowania – szczególnie do samych wydechów
Na koniec zająłem się śmigłem. Pewne obiekcje może budzić kształt łopat – szczególnie ich końcówki. To jednak grząski i niepewny grunt, dlatego poprzestałem na delikatnym zaokrągleniu ich końcówek, oraz lekkim wyrównania krawędzi natarcia
Bezdyskusyjną i oczywistą kwestią jest zaś kształt otworów w kołpaku. Siłą ograniczeń technologicznych, w modelach maja one najczęściej symetryczny kształt – tymczasem w rzeczywistości jest on nieco bardziej wybujały
Gdyby korekty wymagały wstawiania klina z plastiku i wyprowadzania powierzchni, machnąłbym na to ręką. Po porównaniu ze zdjęciami archiwalnymi, okazało się jednak, że najbardziej właściwym (a zarazem najprostszym) rozwiązaniem problemu jest odpowiednie powiększenie otworu, i nadanie mu w ten sposób bardziej prawidłowej formy
Zresztą, to kolejny szczegół, który jest na dobra sprawę pomijalny
Po tych wszystkich pracach, powierzchnie modelu przetarłem wacikiem zwilżonym w izopropanolu – tak, by usunąć resztki pyłu z obróbki, i – przede wszystkim – tłuszcz z paluchów
Tym samym model był gotowy do kolorowania
Na koniec chciałbym jeszcze złożyć ogromne podziękowania dla Franciszka Strzelczyka, za nieocenione wsparcie w kwestiach merytorycznych!
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Uwadze polecam oczywiscie kontynuację prac, czyli malowanie oraz brzydzenie tej miniatury