1/72 CH-37C
‘Deuce USMC’
Special Hobby – SH72172
Projekty pioniera konstrukcji śmigłowców Igora Sikorskiego – nie bójmy się tego przyznać – były dość ekstrawaganckie w swojej aparycji – możecie się więc domyślać dlaczego tak zwracają na siebie moją uwagę :D. CH37 Mojave nie jest tu wyjątkiem. Będąc skrzyżowaniem dwóch wielgaśnych silników gwiazdowych z cysterną na paliwo, spokojnie mógłby klaskać u Rubika, a na polu bitwy budził pewnie jedynie obrzydzenie i powodował odruch wymiotny. Zresztą przydomek którym SH sygnuje to wydanie „DEUCE” mówi samo za siebie. Trzeba mu jednak oddać, że był największym śmigłowcem na świecie, po zachodniej stronie żelaznej kurtyny, w swojej co prawda niezbyt długiej, bo ledwo około dziesięcioletniej służbie.
Źródło: history.navy.mil
Wydanie tego modelu to tak naprawdę odgrzewany kotlet z 2007 (czy raczej poprawionej wersji z 2009) roku. Kotlet – dodajmy – okraszony całkiem sporą ilością żywicznych i blaszanych skwarek. Mimo wszystko, aby nas nakłonić do jego zakupu, producent jawnie stosuje wybiegi marketingowe, zapewniając, że nie jest to zwykła re-edycja a bardziej lokata kapitału XD.
Dobra, żarty żartami, ale jak się ten model zestarzał? W dość sporym pudle, formatu – podejrzewam – bardziej pasującym do skali 48, znajdziemy pięć ramek z tworzywa, woreczek strunowy z żywicami, sporą fototrawioną blaszkę, małą kliszę z zegarami, arkusz kalkomanii oraz broszurkę z instrukcją.
Jak zapewnia SH, ramka ze zbiornikami paliwa jest poprawiona względem wydania pierwowzoru z 2007 roku. Nie będzie nam jednak dane sprawdzenie tego samemu, bo wadliwe części zostały już z ramek usunięte.
Elementy przezroczyste soczewkują nieznacznie, pojawia się też na nich lekka kaszka i zniekształcenia, zwłaszcza na drzwiach przedziału transportowego. Zdecydowanie będzie tu potrzebna dość poważna praca polerska.
Oszklenia jest całkiem sporo, dlatego producent wypuścił dodatkowy zestaw z maskami, do dokupienia osobno. Wycięty w papierze kabuki, co gwarantuje świetne przyleganie do obłych kształtów kabiny. Choć instrukcja o tym nie wspomina (bo wolała być na odwrocie ulotką reklamową), to możemy też pomalować przy ich pomocy żywiczne koła.
Linie na modelu są wklęsłe, a nity niestety nie zostały odwzorowane – szkoda, bo powierzchnia przez swoje rozmiary wygląda dość biednie. Jako że to twór shortrun-owy o równość i gładkość powierzchni będziemy musieli zadbać sami; forma chyba jest już w końcowym etapie swojego żywota.
W tworzywie praktycznie wszystkie elementy posiadają wypływki, i jak to przy wczesnych produktach krótkoseryjnych bywa, martwię się trochę o dobre spasowanie części.
Silniki z charakterystycznymi siatkami zostały rozczłonkowane w sposób, który sugeruje użycie do nich w łatwy sposób waloryzacji. Jednak jeżeli się nie mylę, przez te wszystkie lata żadne nie pojawiły się na rynku. Dlatego bez pracy własnej, zmuszeni będziemy zastosować uproszczone imitacje oddane jako całość. Na dodatek wtryśnięte w większości z wadami.
Nie wiem czym jest to spowodowane; przy takiej ilości elementów z żywicy, dwie kolejne nie powinny robić projektantom ze SH różnicy. Zresztą osiatkowanie mogli przecież równie dobrze oddać choćby w formie fototrawionej. Miniaturka na pewno na tym traci, bo aby zrobić to w sposób właściwy, będziemy musieli włożymy sporo wysiłku i czasu.
Jak pewnie zauważyliście, w ramkach nie uświadczymy zbyt wielu części. Wydaje się więc, że moglibyśmy złożyć naszego maszkarona w góra dwa wieczory. Ale wstrzymajcie konie, bo w zestawie mamy kilkanaście części żywicznych i blaszanych, które nie mają odpowiedników w tworzywie. Jak to zazwyczaj bywa, dobry towar dostajemy zapakowany w niewielką deelerówkę.
Uczciwie trzeba powiedzieć, że niektóre odlewy wyglądają lepiej niż inne. I choć wydaje się, że mogło by być ich więcej (jak np. przednie koło), to całościowo uważam, że są na przyzwoitym poziomie jeżeli chodzi o szczegółowość elementów które reprezentują. Zdecydowanie mocny punkt zestawu.
Blaszki w głównej mierze waloryzują kabinę pilotów, i trzeba przyznać, że wraz z elementami żywicznymi, raczej wyczerpują temat jej uszczegółowienia – nie ma się tu do czego przyczepić. Szkoda, że z takim pietyzmem projektanci nie podeszli do przedziału desantowego – tam znów będziemy musieli radzić sobie sami.
Instrukcja prowadzi nas przez 25 kroków budowy. Jednak w przeciwieństwie do innych wznowień, z którymi miałem do czynienia, tym razem Special Hobby poskąpiło pokolorowania jej poszczególnych części na zbliżone odcienie, w które będziemy musieli się uzbroić przy budowie. Pozostaje nam jedynie co raz zerkać na legendę z rozpiską proponowanych farb z palety Gunze. Cały tusz poszedł pewnie w materiały marketingowe, których mamy w broszurce moim zdaniem aż nadto. Wszystko jest jednak opisane w sposób bardzo przejrzysty, z licznymi ilustracjami dodatkowymi. Dostępne malowania mamy trzy, choć nie są jakoś specjalnie zróżnicowane.
Za kalkomanie odpowiada AVIPRINT, i trzeba przyznać, że nawet najmniejsze napisy choć może nie do końca czytelne to wyglądają całkiem naturalnie. Nasycenie kolorów jest jak najbardziej odpowiednie, a brak rastra czy przesunięć kolorów cieszy oko.
Przezroczysta klisza jest bardzo cienka i okala wydruki bez zbędnej rozrzutności.
Trochę szkoda że zabrakło tu naklejki z zegarami, bo choć mamy dołączoną kliszę z cyferblatami, może to nie do końca wyglądać tak, jak by mogło z zastosowaniem kalkomanii.
CH 37 Mojave jest prawdziwie niszowym tematem, który raczej nie doczeka się lepszej miniatury. Dlatego, jeżeli jest w kręgu waszych zainteresowań, radzę poczynić inwestycję w lokatę kapitału, bo nie wiadomo jak szybko i czy w ogóle wróci do oferty sklepów. Ostrzegam jednak, że budowa modelu prosto z pudła, mimo wielu żywicznych i blaszanych elementów, przez brak sensownej imitacji elementów widocznych przez ażurowe osłony silników, bardzo straci na efekcie końcowym, dlatego uważam ten model raczej za bazę do dalszych żmudnych waloryzacji, przez bardziej zaawansowanych modelarzy. Bez tych dodatkowych zabiegów szkoda czasu na – jak podejrzewam – i tak niełatwą budowę tego zestawu.
Łukasz Kulfan
Zestaw przekazany do recenzji przez Special Hobby
