1/72 Chemical Fire Pumper Truck
Osaka Municipal Fire Department C6
Aoshima – 05971
Jakiś czas temu bezczelnie chwaliłem się wojskowym wozem bojowym lotniskowej straży pożarnej, który znalazłem pod choinką. Za to nie pochwaliłem się, że nie był on jedynym wozem strażackim pod ową choinką właśnie. Bom znalazł jeszcze takiego cudaka z Aoshimy. Swoją drogą to pierwszy model tej firmy, jaki trzymałem w łapach. No i pierwszy model motopompy (przynajmniej wydaje mi się, że to motopompa. Opis po japońsku jest dla mnie niezrozumiały 😊). Modelik jest co prawda, tak jak Unimog, w nikczemnej skali, niemniej jego części szczelnie wypełniają dość duże wszakże pudełko.
Zawartość to w dużej mierze stos ramek popakowanych w osobne worki.
Stos, bo można doliczyć się aż siedmiu wyprasek z czerwonego…
I dwóch z przeźroczystego plastiku.
Oraz cztery elastyczne tulejki.
I worek z sporym arkuszem kalkomanii i maskami do maskowania szyb.
Pobieżny rzut oka na ramki pokazuje, że mamy do czynienia z porządnym japońskim rzemiosłem. Jest schludnie, estetycznie ale bez potwornych wodotrysków. Model reprezentuje sobą jakość plastikowych zabawek z początku wieku. Mam na myśli to, ze jest bardzo nierówny. Z jednej strony, niektóre elementy są całkiem finezyjnie zrobione.
Jak gąsienice do gaśniczego robota,
Czy też elementy układu napędowego,
No i fenomenalnie przygotowane części oszklenia. Zero skaz, nierówności, rys! W porównaniu, te z Unimoga nadają się na śmietnik.
A z drugiej strony po oczach biją liczne uproszczenia. Jak mnogość elementów odlanych na ścianach i stropie zabudowy ciężarówki. To moim zdaniem najdziwniejsze elementy. Producent wysilił się by oddać na nich bardzo ładne faktury ryflowanej blachy i drobnych elementów.
Część tych detali mogłaby być z powodzeniem odlana osobno. Z korzyścią dla detalizacji modelu i komfortu malowania.
Mocno uproszczone są koła, które wyglądają od czoła bardzo ładnie. Lecz są pozbawione jakiejkolwiek sugestii bieżnika.
Ponadto, dziwi mnie troszkę niekonsekwencja w samym projekcie. Bo tak – mamy uchylną tylną rampę.
Uchylną kabinę, żeby móc podejrzeć sobie silnik.
A drzwi szoferki się nie dość że nie otwierają, do samo wnętrze tejże jest pozbawione jakichkolwiek detali. No, poza numerkiem, którego tam w oryginale chyba raczej nie ma.
Podrzuciłem wyżej kilka ujęć instrukcji, więc parę słów i o niej. Do bólu poprawna i klasyczna. Czarno-biała, w formie rozkładanej harmonijki.
Pierwsza strona to parę porad dotyczących montażu.
Dalej, tabela z kolorami (podano tylko numery farb Mr. Color) i schemat malowania. Jeden, czerwony.
Następnie, jedna strona poświęcona na inwentaryzację ramek. Ilość elementów których nie wykorzystamy sugeruje, że w serii wydano więcej niż jedną ciężarówkę (sprawdziłem – w ofercie jest jeszcze wersja z drabiną). Całe szczęście, i tak zostaje całkiem sporo części którymi się pobawimy.
Sam proces budowy zobrazowano za pomocą rysunków w rzucie izometrycznym. Są one wyraźne, aczkolwiek troszkę za małe i miejscami nieco zbyt skomplikowane. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia się.
Arkusz kalkomanii jest całkiem spory i bogaty w znaki.
Wydrukowany w do bólu japoński sposób. Znaki są wyraźne, kolorowe.
I wydrukowane na grubaśnej folii.
Kompletu zaś dopełniają maski, schludnie i ładnie przygotowane w samoprzylepnym papierze kredowym, dość grubym. W najgorszym razie posłużą za wzór.
I to chyba tyle. Od siebie dodam, że modelik mi się podoba bardzo. Mimo całej swojej zabawkowości. Fanom niszowych tematów gorąco polecam.
Ogniomistrz Michał „Krocionorzec” Błachuta
PS. Jeśli czytanie moich wypocin sprawia Ci choćby połowę tej przyjemności co mi ich pisanie i odczuwasz nieodpartą chęć wsparcia ich powstawania – rozważ zrzutkę na wiadro kawy z Extra Thinem w serwisie buycoffe.to