1/72 F-84F Thunderstreak
“US Swept-wing Thunder”
Special Hobby – SH72395
Jakby odrobinę niezauważenie przeszła w ostatnich tygodniach premiera zupełnie nowego modelu amerykańskiego myśliwca F-84F Thunderstreak, od czeskiego Special Hobby. A zestaw to dość ciekawy, bo nie dość że na rynku nie ma raczej lepszej miniatury tej konkretnej maszyny w 1/72, to jeszcze Czesi pokusili się o zupełnie nowe formy, więc jest to pełnoprawny „new tool”. Skoro więc mamy w sprzedaży taką nowość, należy się jej nieco przyjrzeć.
Zestaw zapakowany jest w całkiem niemałe pudło z efektowną grafiką, która wiele obiecuje, co do zawartości. Także z boku pokrywy dostajemy małe schematy malowań jakie oferuje producent. Nie ma tutaj raczej dużego wyboru, bo wszystkie 3 wersje to maszyny w tzw. natural metal finish różniące się jedynie kolorowymi malunkami na stateczniku i kadłubie myśliwca. No i trzy malowania to całkiem przyzwoity wybór.
Sam zestaw jakoś przesadnie bogaty jednak nie jest. Dostajemy całe 4 wypraski z szarego plastiku, plus jedną z przezroczystego. Przy czym z jednej ramki wykorzystać można ledwie kilka części. Do tego spory arkusz kalkomanii i dwunastostronicowa instrukcja montażu oraz malowania. Zabrakło, tak często widzianych w zestawach tego producenta, dodatków żywicznych. Zestaw więc, na tle dzisiejszych standardów, jest dość ubogi.
Sam model amerykańskiej maszyny, można rzec, wpisuje w się standardy wypracowane przez Czechów. Dostajemy więc wypraski z klasycznie podzielonym korpusem maszyny. Kadłub, do sklejenia z dwóch polówek, nie porywa na pierwszy rzut oka. Sporo na nim detali, ale jednocześnie rzucają się w oczy szerokie i nieco „mydlane” linie podziału. Do tego nitowanie pojawia się w aptekarskich ilościach i praktycznie tylko na kilku wybranych panelach. A warto podkreślić że nitowania modeli maszyn w kolorze naturalnego metalu bardzo się przydaje. Tak więc wygląda to na dzień dobry dość średnio, no ale w końcu to short run, czyż nie? Tak więc niestety, trzeba tutaj samemu sporo ponitować, co wielu może do modelu zniechęcić.
Nie inaczej jest także ze skrzydłami, które zaprojektowano boleśnie klasycznie, czyli jako dwuczęściowe konstrukcje montowane w korpusie maszyny w specjalnych gniazdach.
Na nich też nie uświadczymy nitów, nawet jednego. Zestaw zapowiada się więc jako dobra miniatura, na której można sobie poćwiczyć nitowanie. Uczciwie trzeba też dodać, że wewnątrz tychże skrzydeł producent zaprojektował dość uproszczone wnęki podwozia, więc jakieś tam detale są. Aczkolwiek jakiegoś przepychu w tym temacie tu nie doświadczymy.
Bo zestaw jest po prostu ubogi, szczególnie gdy porówna się go z najnowszymi wypustami co lepszych producentów, naturalnie w tej samej skali. A nawet bardzo ubogi, bo brak nitów i dość siermiężne linie podziału to nie wszystko. Model Thundersreaka nie rozpieszcza potencjalnymi opcjami. Mamy tu bowiem możliwość otwarcia lub zamknięcia kabiny i… to prawie wszystko. Serio.
No, żeby być zupełnie uczciwym to mamy tu jeszcze dwie wersje stateczników pionowych, montowanych zależnie od wybranej wersji malowania, a także otwierany lub zamykany mały panel na lewym skrzydle. Szczerze mówiąc nie wiem do czego to służy (chyba wlew do tankowania w powietrzu). W każdym razie to w zasadzie wszystkie możliwe opcje. Nie ma mowy o pozycjonowaniu powierzchni sterowych, czy choćby zróżnicowanych podwieszeniach. Bo z tych ostatnich dostaliśmy jedynie jeden zbiornik paliwa.
Cóż, może taki kubeł zimnej wody dla modelarzy rozpuszczonych ostatnimi wypustami chińskich producentów też ma swoje zalety…
A co do rozpusty i feerii detali. Tutaj nie ma ich zbyt wiele, jak podkreślałem, ale są i wyjątki. Kabina – stosunkowo ładna i odtworzona przyzwoicie. Jest nieźle zdetalowany fotel, tablica ma wgłębienia imitujące zegary, jest też i kalkomania z tymiż -więc nie jest najgorzej.
Nieco bardziej ubogie są boczne panele, zawierające po 2 przyciski na krzyż, ale na tle całego zestawu nie wypada to źle. Dość ciekawa jest wspomniana tablica przyrządów, odlana w całości razem z pedałami orczyka. Dość to nietypowe, prawda? Tak różowo nie jest niestety z podwoziem. O ile przednie jest jeszcze dość misternie odtworzone, tak już główne golenie są proste i do tego odlane w jednej części razem z pokrywami. Prościej się chyba nie da. Za to koła… no koła są dość dziwne. Mam na myśli te główne, nienaturalnie płaskie i trochę kanciarskie. I o ile koło przedniej goleni jest już ok., ma nawet odtworzony bieżnik, tak w tych większych tego ostatniego zabrakło. Przydałyby się żywiczne zamienniki. Podobnie zresztą jak i do fotela, bardzo uproszczonego i pozbawionego szczegółów, choć składanego z kilku części.
Z małych plusów należy zaliczyć prosty, ale za to pozbawiony śladów po wypychaczach wlot powietrza. Co prawda zbudowany z dwóch połówek, więc trzeba będzie w środku szpachlować i szlifować.
Jest też prosta i uboga imitacja turbiny silnika i dyszy wylotowej. No są, tyle dobrego można o nich powiedzieć. Na szczęście i tak tego prawie nie widać w gotowym modelu.
Na koniec szkło, czyli wiatrochron i owiewki. Owiewki, bo te są dwie. Jedna w wersji do zamkniętej kabiny, a druga do otwartej. Plastik jest stosunkowo cienki i przejrzysty, nie deformujący światła. Powierzchnia elementów jest bardzo błyszcząca i zdecydowanie nie potrzebuje dodatkowego polerowania, co jest sporym plusem. Z drobnych elementów znajdziemy tu jeszcze szybkę wyświetlacza przyziernego HUD, kilka mniejszych szybek do kokpitu jak i kadłuba oraz światełko przedniej goleni. Czyli jest w miarę dobrze.
Jak wspominałem, zestaw umożliwia wybór jednego z trzech malowań jakie maszyny te posiadały w połowie lat ’50. Jest kolorowo i na pewno nie nudno. A skoro malowania to i kalkomanie.
Arkusz jest spory ale dość pośledniej jakości. Wydrukowany w Czechach i sprawia wrażanie że to produkt Eduarda. Na co wskazują nieco rozlane i zbyt duże warstwy filmu. Który zdaje się można zdejmować po położeniu i zaschnięciu, o ile ktoś ma na to czas i cierpliwość. Jest tu dość dużo drobnych oznaczeń i napisów eksploatacyjnych, których jakość pozostawia jednak wiele do życzenia. Drobne napisy są kompletnie nieczytelne i zlewają się w całość, choć przy tej skali to nie robi jakiegoś dużego problemu. Ale umówmy się: te czeskie kalkomanie nie porywają, nie tylko zresztą w tym zestawie. Trochę gorzej wypadają duże naklejki, głównie z malowaniami stateczników pionowych i kadłubów. Producent nie dał szansy co ambitniejszym modelarzom, którzy wolą sami pomalować np. statecznik i na to nałożyć kalkomanię z numerem maszyny. Nie, tutaj mamy wszystko wydrukowane jako całość. Do tego duże powierzchnie kalkomanii, szczególnie niebieskie, mają nie do końca dobre nasycenie i sprawiają wrażenie wyblakniętych. Podobnie wygląda sprawa z amerykańskimi rondlami. Ale ogólnie arkusz należy ocenić jako dość przyzwoity i nadający się do użytku. Same kolory nie są poprzesuwane, duże napisy i numery są ostre i wyraźne, czarne nadruki są intensywne i nie ma na nich przebarwień.
Na koniec instrukcja. Prościutka, bo i model skomplikowany nie jest. Kilka kartek z cienkiego, nie do końca chyba kredowego papieru. Ale wszystko jest tu jasne i klarowne, dość dokładnie pokazane są także kolory jakimi trzeba malować poszczególne elementy miniatury.
Zestaw Special Hobby nie dorobił się jeszcze dodatków, co nie może dziwić, jest na rynku ledwie od kilku tygodni. W moje ręce trafił jedynie arkusik masek, sprzedawany oddzielnie. Maski, cięte w dość nietypowym, jakby woskowanym papierze, są proste. Maskują jedynie oszklenie i koła, producent nie pokusił się nawet o dodatkowe do zabezpieczenia owiewki od wewnątrz.
Do tego ich krawędzie sprawiają wrażenie lekko postrzępionych, więc nie jestem przekonany czy ich użycie na pewno jest dobrym pomysłem. Z drugiej strony skoro na rynku nie ma w tej chwili innych masek, to lepszy rydz niż nic. Co także tyczy się samego modelu, bodaj najlepszej miniatury tej maszyny w skali 1/72, mimo że samej w sobie bardzo dalekiej od doskonałości.
Dariusz Żak
Model przekazany do recenzji przez Special Hobby
Ciekawi mnie porównanie do starszego o parę mięsięcy F-84F ze Sworda. https://www.scalemates.com/pl/kits/sword-sw-72146-f-84f-thunderstreak–1458935
Bracia Czesi nie koordynują swoich wysiłków i mamy dwa nowe Thunderstreaki, oba z różnymi pewnie dolegliwościami.
Powiem tak.
Do Jan IV Sword swój model wydał w 2018 lub 2019 teraz to tylko wznowienie.
Co do recenzji ; Lubiłem tu zaglądać, ale ostatnio (np Bf 109 F z Eduarda i teraz ten f-84) to prowadzący trochę przesadza. Dostajemy poprawny model z niezłym detalem w PRZYZWOITEJ cenie. A tu takie narzekania. Porównaj proszę z tym co oferuje stare italeri i w ogóle pustynia jeśli chodzi o F-84 (F oczywiscie). teraz pojawia się model który ma wszystko ( ci którzy kochają nitować ponitują, ci którzy jak ja uważają ze nity w tej skali nie maja racji bytu chwalą Specjal Hobby za takie podejście. Model jest naprawdę bardzo dobry (a tak w ogóle najlepszy). Dobrze wiem Ze np Arma robi lepsze i mam dużo ich modeli ale teraz długo nic od Army nie kupie bo przeginają z ceną i troszkę ich pobojkotuję.
Powodzenia w prowadzeniu KFS więcej wyrozumiałości