1/72 H-75N Hawk
CP72022 – Clear Prop Models
Clear Prop to ukraiński producent modeli w technologii short-run, który gościł już na naszych łamach. Opisywaliśmy modele A5Mb Claude i Ki-51 Sonia. Obydwa zasłużyły na słowa pochwały, bo pomimo, że CP to producent modeli krótkoseryjnych, to jakością opracowań bije na głowę wielu z producentów z mainstreamu. Z tego też powodu z ogromną niecierpliwością czekałem na zapowiedzi najnowszych modeli: Curtissa Hawka, iszaka oraz DH9. Tego pierwszego udało mi się dorwać podczas tegorocznej edycji Festiwalu Modelarskiego w Bytomiu.
Model sygnowany jest opisem “starter”. To wydanie będące odpowiednikiem eduardowskich “weekendów”, czy też armowskich “model kitów” zwanych dawniej “junior”. Oznacza to, że w pudełku znajdziemy wyłącznie części wtryskowe i kalkomanie. Pozostałe dodatki – blachy, maski, czy żywice – musimy kupić sobie osobno. Pudełko, w porównaniu do konkurencji, jest naprawdę małe, ale w zupełności wystarczające by pomieścić wszystkie wypraski bez ryzyka ich uszkodzenia od byle puknięcia.
Na bocznej ściance znajdziemy propozycje malowań, ale rysunki są tak małe, że kompletnie nieczytelne. Dlatego najlepiej sięgnąć od razu po broszurkę ze schematami, którą znajdziemy w pudełku. Broszurkę, a nie instrukcję, bo wydrukowana jest na osobnym arkuszu. I cóż – profile samolotu są tutaj niewiele większe. Myślę, że można było tę wkładkę wydrukować na arkuszu co najmniej o raz większym i zgiąć w pół.
Niemniej wybór malowań z jednaj strony jest monotematyczny – wszystkie egzemplarze to samoloty tajskie, ale każdy inny, bo różniący się zarówno wzorem kamuflażu, jak i oznaczeń. Mnie najbardziej rozczuliły białe słonie. Na arkuszu znajdziemy też opis potrzebnych farb, z podanymi numerami kolorów z palety Mr. Color i Ammo Mig.
A skoro wspomniałem oznaczenia to przyjrzyjmy się kalkomanii przygotowanej dla Clear Prop Models przez Decograph. Drukowi nie można nic zarzucić – wszystko jest ostre, kolory wyraźne i nasycone, bez przebarwień i przesunięć. Drobne oznaczenia i napisy również wyglądają bardzo dobrze. Nie są rozmyte i postrzępione, a przy użyciu wrogiego makro można je bez problemu odczytać.
Tablica i pasy w tym zestawie dostępne są właśnie tylko w formie kalkomanii. Bardzo dobrej jakości. Niemniej ciągle i jedno i drugie warto wymienić na aftermarkety…
Słoniki są doprawdy przesłodkie.
Zawartość papierową uzupełnia instrukcja montażu, również nie największego formatu. Niemniej poszczególne kroki są tutaj bardzo czytelnie zilustrowane. Producent sugeruje również kolory do malowania detali wewnątrz jak i na zewnątrz samolotu. Ogólnie rzecz ujmując, instrukcji nie można nic zarzucić.
Inwentaryzacja części pokazuje, których użyć nie mamy, co sugeruje kolejne wersje tego modelu.
Producent jasno też pokazuje jak zamocować dodatki własne tam, gdzie to konieczne.
A teraz przechodzimy do meritum czyli części wtryskowych. Zestaw składa się z sześciu ramek koloru “gunmetal”…
… oraz jednej z elementami przezroczystymi.
Zaczynając od tych ostatnich to ciężko im coś zarzucić. Cienkie, przejrzyste, pozbawione zniekształceń. Oczywiście polerka zawsze się przyda.
Jeżeli chodzi o części płatowca to trzeba od razu powiedzieć, że Clear Prop nie spuszcza z tonu. Powierzchnia kadłuba oraz płata ozdobiona jest równymi i ostrymi, ale delikatnymi liniami podziału oraz przebogatą siatką nitów, imitacjami śrub i zapinek.
Te pojawiają się dosłownie wszędzie bo i na osłonach kół, okapotowaniu silnika i nawet obudowach podwieszonych działek.
Naprawdę imponujące. Tylko jak tu odciąć te elementy i je obrobić bez zniszczenia tego wszystkiego?
Tak samo doskonałe wrażenie robi imitacja pokrycia płóciennego.
Mniejsze detale są równie dobre, szczególnie te do wnętrza kokpitu. Szkoda tylko, że nawet w tym wydaniu “startowym” brak jednak imitacji pasów pilota.
Niektóre elementy naprawdę robią wrażenie finezją wykonania.
Siedzenie nie jest złe, ale jak to bywa – warto pocienić jego ścianki.
Lufy działek niestety nie są nawiercone, ale ich specyficzny kształt został bardzo dobrze odwzorowany. No i plus za brak mocowania do ramki na lufie co znacząco ułatwi obróbkę.
Silnik na pewno pozostawia pole do waloryzacji ewentualnymi dodatkami lub własnym sumptem, ale baza jest naprawdę solidna.
Tablica wygląda całkiem nieźle i w połączeniu z kalkomanią powinna dać niezły efekt, ale jednak wszyscy i tak będą czekać na Yahu.
Bardzo ciekawie rozwiązano mocowanie kół podwozia głównego. Mocowanie w kształcie łuku na jednej ze stron koła uniemożliwia pomylenie stron kół. Jednocześnie utrudnia nieco życie producentom aftermarketów.
Podsumowując: jestem pod ogromnym wrażeniem tego modelu. Po pierwsze temat jest ultra ciekawy i niszowy. Po drugie wykonanie jest fantastyczne. To jest short-run na miarę trzeciej dekady XXI wieku!
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Świetna recenzja. Model bardzo ładnie odwzorowany. Robi wrażenie pieczołowitość. Niemniej jednak jak wielu modelarzy zapewne zadaję sobie to pytanie, czy cenowo warto się zdecydować? Model jest drogi jak na tą skale no i w tej cenie już będzie wiele innych równie świetnych modeli ale taniej lub w bogatszych wersjach. Trochę martwi mnie ta tendencja cenowa nowych zestawów.
Dodam tylko, że miałem podobne rozterki z Mustangiem od Army. Wtedy jednak dołożyłem dwie dyszki i miałem porządny model ale w skali 1/32 🙂 (też Mustang).
Ale cena tych zestawów wynika po pierwsze z małoseryjnego nakładu (bo to, świetnej jakości, ale ciągle short-run), a po drugie generalnie, tanio już było. Nowoprojektowane modele to nie tylko zwyżka kosztów po stronie materiału, ale także po stronie projektowania, opakowania, logistyki, transportu… Nie należy się spodziewać, żeby mniejsze firmy oferowały swoje produkcje w cenach do jakich przywykliśmy. I porównanie cen nowego, porządnego modelu wypuszczonego w roku 2022 do modelu w skali 1:32 z roku powiedzmy 2016 nie ma sensu.
No nie nazywałbym revlowego Mustanga w 1/32 porządnym. Jest, w najlepszym razie, przyzwoitą bazą do montażu całego, wcale licznego grona waloryzacji, bo sam w sobie jest opracowaniem biedniejszym niż wspomniana Arma w 1/72
Z tym, że Arma nie wydała jak dotąd Mustanga D. A zatem nie chodziło mi o Revellowskiego a Trumpeterskiego B (malowanie zobowiązuje!) 😛 (oczywiście pomijam Revellowego Mustanga B- pradziadka z lat ’70).
Do kolegi Radka: oczywiście pełna zgoda. Rozumiem powody ale z drugiej strony jak to ma się przełożyć na sprzedaż i popularyzację owego modelu, kiedy tak jak miałem to na myśli w poprzedniej wypowiedzi, modelarz stoi przed wyborem, czy wybrać profipacka albo nawet jakiegoś Limited Edition od Edka czy wybrać “short runa”. Liczy się na koniec to co nas bardziej cieszy. Mnie osobiście (i przypuszczam, że większość modelarzy) będą to dobrze wydane pieniądze. Tutaj na prawdę uważam że nie warto płacić 115 pln. I nie żebym miał coś przeciwko drogim modelom, wszak za Fw190 od IBG chętnie płaciłem te 70 złociszy ale aby było to widocznie warte swojej ceny. Możliwe też, że po prostu nie rozumiem polityki sprzedażowej niszowych modeli 🙂 Dziękuję za wymianę poglądów 🙂
Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam.
Na marginesie – polecam uwadze tendencje cenowe wspomnianych zestawów eduarda, bo tu – jak i wszedzie indziej – tendencja jest podobna..