1/72 Ki 84 Hayate
Arma Hobby – 70052
Budowa
Mam taki kink, że raz do roku próbuje swoich sił w “królewskiej” skali. Głównie z powodu atrakcyjności kolejnych nowych opracowań w podziałce 1:72. Dodatkowym smaczkiem jest tutaj fakt, że wybieram zwykle miniatury polskiego producenta – Arma Hobby. W tym roku padło na ich absolutnie fantastyczne opracowanie Ki-84 Hayate. Pomijając to jak pięknie zaprojektowany jest to model moim celem było… nauczyć się wreszcie nitować!
Źródło: Wikimedia
Budowa wnętrza poszła mi tak szybko, że zanim do mojego umysłu dotarło, że trzeba by zrobić jakieś zdjecia dokumentujące ten etap prac, wszystko było już pokryte kolorem bazowym. A zatem, do pomalowania kokpitu użyłem odpowiedniej farby z palety AK interactive Real Colors. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że w kabinie zamontowałem blaszki Eduarda i wydruki 3D opisane w tej recenzji.
Następnie pomalowałem kilka widocznych detali w kabinie. Całość zabezpieczyłem lakierem i użyłem washa z farby olejnej.
Mając tak przygotowaną kabinę, jednak w dość ciemnej tonacji, kredką akwarelową dodałem rozjaśnienia.
Modelarski mit głosi, że samoloty nie brudzą się. Jednakże w rzeczywistości, samoloty są podatne na zabrudzenia z wielu różnych źródeł. I choć za kurz w kabinie to kula w łeb, to pozwoliłem sobie dodać ślady brudu wniesionego buciorami pilota. Do tego celu użyłem pasty do weatheringu z Mr. Hobby.
Po tych zabiegach mogłem wkleić kolorowe elementy z blaszki fototrawionej.
Dodałem silnik i skleiłem połówki kadłuba – wszystko zeszło się idealnie.
Na tym etapie mogłem przejść do głównej części tego przedsięwzięcia, czyli nitowania. Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. Tym przypadku były to dwa nitowadła Izzie (pojedyncze i podwójne kółko) taśma, ołówek, przeźroczysta linijka i wydrukowane w skali plany.
Wszystko zaczyna się od narysowania siatki nitów. Z arkusza planów zbierałem wymiar i ołówkiem przenosiłem go na model.
Kolejnym etapem było rysowanie w miarę prostych linii od elastycznej taśmy. Ktoś może spytać dlaczego rysowałem linie zamiast je od razu nanieść nitowadłem? Powód jest prosty, dużo łatwiej jest poprawić linie narysowaną ołówkiem niż szpachlować i poprawiać już gotowe nity.
I to był najtrudniejszy i najbardziej pracochłonny moment. Samo nanoszenie nitów było czystą mechaniczną czynnością – wbrew pozorom – nie trudną, a nawet relaksującą.
Mając gotowe linie nitów, należy je oczyścić i przeszlifować. Do tego celu wybrałem doskonałe narzędzia Creative Tools – papier ścierny na twardym i miękkim podkładzie o różnych gradacjach. Do ostatecznej polerki trójkąty AK interactive.
Gdy skrzydła były gotowe, przeszedłem płynnie do kadłuba. Tutaj pracy z rysowaniem jest więcej i jest ona trudniejsza, z uwagi na obłość kadłuba
Co nie zmienia faktu że cały proces zajął nie więcej niż 3 godziny. Na potrzeby nitowania musiałem jednak ściągnąć osłonę kabiny.
Potem już wystarczyło pojeździć nitowadłem wzdłuż linii – szast prast i gotowe!
No prawie, bo całość wymagała jeszcze splanowania i dokładniejszej polerki.
Wspominałem o osłonie kabiny – do jej maskowania użyłem rewelacyjnych masek od Dead Design Models.
Oszklenie przykleiłem klejem AK interactive do elementów przeźroczystych. Pozwala on, w razie potrzeby, odkleić oszklenie bez strat/problemów.
Mogłem zatem przejść do malowania. Jako podkładu użyłem farby Mr Hobby Silver C8.
Na tym namalowałem preshading: na powierzchniach górnych – kolorem RLM 66 z palety AK interactive Real Colors…
…kontynuując prace na powierzchniach dolnych, tym razem RC033 Khaki Green .
Przy użyciu masek namalowałem Hinomaru, kolorem Mr Hobby Red C86 z kropelką niebieskiego C374.
Żółty pas na kadłubie i skrzydłach pomalowałem miksem kolorów Yellow i Maize Yellow.
Przy użyciu masek, namalowałem detale poszycia na powierzchniach sterowych- cały proces prezentowałem w recenzji przeznaczonego temu zestawowi z Dead Design Models.
Przyszedł czas na malowanie koloru bazowego – ponownie sięgnąłem po przeznaczoną do tego celu farbę z AK RC.
Malowałem oczywiście cienkimi warstwami. I tu ciekawostka: choć przywykłem do modeli w 1/32 i 1/48, już po kilku minutach pracy nie odczuwałem już żadnej różnicy w malowaniu, wynikającej ze skali.
Ostatnim etapem przed brudzeniem było nałożenie kilku kalkomanii – na ogonie oraz skrzydłach.
Nalepki z japońskimi napisami kładły się dobrze, ale błona okalająca napis wymagała szlifowania. Ich okolice pokryłem warstwą bezbarwnego lakieru błyszczącego i po wyschnięciu delikatnie wygładzałem.
Po łoszu przyszedł czas na weathering. Proces rozpoczęły plamy zabrudzenia i rozjaśnienia wykonane farbami olejnymi.
Na powierzchnię, którą chciałem zróżnicować nałożyłem małe plamki.
Następnie blędowałem suchym pędzlem.
Uszkodzenia farby zrobiłem kredką AK interactive koloru piaskowego. Zaczynając od kadłuba.
Przechodząc płynnie na płat.
W dalszej kolejności wróciłem do farb olejnych. Powierzchnie łączenia kadłuba z płatem potraktowałem grubą warstwą koloru Egnine Grime z palety AK Abteilung502.
Po kilku minutach blendowałem plamę, rolując po niej patyczkiem bawełnianym.
Świeże ślady zabrudzeń (ziemi/piasku) w miejscach po których chodziła obsługa, wykonałem rozcieńczonym White spiritem pastami Mr Hobby, nakrapiając je pędzlem.
Nadmiar siuwaksu zebrałem patyczkiem bawełnianym.
Dodałem ślady okopceń, przy użyciu pigmentów – podobnie jak w tym materiale
Pozostało pomalować podwozie i śmigło, by model był gotowy do ostatecznego montażu.
I to by było na tyle. Podsumowując relacje, wypadałoby powiedzieć, że model Army jest naprawdę wart uwagi ze strony współmodelarzy. Mam szczerą nadzieję że ten producent odważy się i wyda go w skali dla dorosłych ( i PONITUJE GO!, skoro już odważył się to zrobić w Huraganie)
Karol Konwerski
P.S. Standardowo po więcej zapraszam na Facts in Scale
Na prawdę ładny model! Gratuluję wykonania choć owiewka troszkę zbyt ładna przy tych przybrudzeniach.
To jest skala “DLA DOROSŁYCH”!
Dzieci muszą mieć większe zabawki…
chyba ty!