1/72 Tatiana’s VANSHIP & Fam’s VESPA
LASTEXILE – Fam The Silver Wing
Hasegawa – CW07
Najpierw postanowiłem to mieć, a dopiero później sprawdziłem co to. A jest to aerodyna z japońskiego serialu animowanego Last Exile. Nie wiem, nie znam się, wiem tyle, co na wiki wyczytałem.. Tak czy inaczej, sylwetka tego samolotu urzekła mnie od razu swoim steampunkowym czy w zasadzie raczej dieselpunkowym sznytem. A przy okazji kolorystyką. Tą główną z okładki, bo jak widać na podstawie miniatur – wybór jest większy. Ale boxartowe wygrywa
Hasegawa, miniatura w skali 1/72 – w sumie wiedziałem, czego można się spodziewać. Zważywszy na niemilitarną tematykę, na przykład różnokolorowego plastiku użytego do produkcji ramek z elementami
Jest ich w sumie pięć (lub licząc po literkach – siedem) – czerwona, dwie w różnych odcieniach szarości, oraz dwie – całkiem okazałe – przeźroczyste
Te ostatnie tak duże, bo kryją w sobie okazałe elementy podstawek pod modele – machin latających – więc umożliwiające uplasowanie modeli w takiej pozycji (‘modele’, bo jak wskazuje nazwa zestawu, znajdziemy w nim dwie miniatury – przy czym ten drugi to naprawdę miniaturka)
Instrukcja montażu jest bardzo typowa dla modeli ze stajni Hasegawy
Mniej typowa jest prezentacja malowań – jak widać kilku różnych wariantów kolorystycznych. O ile Hase w modelach redukcyjnych przyzwyczaiła do drukowanych w skali szarości rzutów, to tutaj mamy to w kolorze…
..aczkolwiek, jak zwykle, w nieporęcznym formacie. W pudełku znajdziemy jeszcze jedną broszurkę – ze szczegółami technicznymi pojazdu (niestety opisanymi wyłącznie po japońsku) oraz, na odwrocie, ilustracjami przedstawiającymi bohaterki kreskówki
No i skoro przy poligrafii jesteśmy, to jeszcze arkusz kalkomanii. Całkiem okazały i ponownie nie do końca typowy dla Hasegawy. Nietypowy za sprawą drobnych grafik i oznaczeń, które nie są tak toporne jak zwykle u tego producenta. Ale próba zrobienia ich bardziej finezyjnymi też nie do końca się udała – a przynajmniej nie tam, gdzie kolory miały mieć płynne przejścia. Bez retuszy się nie obejdzie
Pora wreszcie zerknąć z bliska na sam model. Pod względem jakości wykonania mamy do czynienia z dość typowym jak na tę skalę modelem Hasegawy. Są ostre, delikatne detale, ale są również uproszczenia. Czasem dość dziwne, jak ślepe okienka w burtach pojazdu. Ale nie problem je rozwiercić. Trochę mało wyraziste krawędzie mają też przetłoczenia żaluzji (bo że nie ma w nich otworów to dość oczywiste). Niezbyt rozbudowane jest wnętrze kabiny, ale tutaj można przymknąć oko – jest niewielkie, a w dodatku dość skrupulatnie zasłonięte figurkami. Jak na tę skalę i specyficzny ałtfit, nawet niezłymi
Postacie w mniej workowatych kostiumach są jeszcze bardziej szczegółowe, choć bardziej również dają o sobie znać pewne ograniczenia technologiczne skali (choć może przeceniane, gdy spojrzy się na to, co w skali 1/72 potrafi zrobić Zvezda)
Ogólnie jednak drobniejsze elementy zachowują z grubsza należytą finezję. O ile są eksponowane, bo na przykład skryte w owiewkach koła specjalnie szczegółowe nie są
Uwagę zwraca odpowiednie użycie kolorów plastiku, teoretycznie pozwalające na ograniczenie malowania. Bo jednak całemu projektowi daleko do rozwiązań znanych z modeli Bandai, gdzie na dobrą sprawę malowanie można uznać za zbędne – choć zawsze warte rozważenia. W każdym razie, gdy tylko wybiję sobie z głowy pomysł na robienie z tego zestawu dzieła życia, to pewnie #będęsklejał
KFS