1/72 LFG Roland D VIa
MAC Distribution – 72033
Drugim anonsowanym przez Kamila w recenzji dziwnej niemieckiej ciężarówki samolotem od MAC Distribution jest, również niemiecki, LFG Roland D.VIa. Samolot to w sumie mało znany i z pewnością nie tak udany jak Albatrosy i Fokkery “siódemki”, dlatego popularności w mainstreamie raczej nie zdobył. Jest to jednak konstrukcja nad wyraz ciekawa, bo mamy tutaj do czynienia z latającą boazerią. Wszystkich, których interesuje historia tego dość niezwykłego aparatu zapraszam na Wikipedię, a my teraz przyjrzymy się jego miniaturze.
Jednak najpierw opakowanie. W formie takie samo jak w opisywanym przeze mnie Bristolu Scoucie, ale jednak boxart to już nie klinicznie czysty profil samolotu na białym tle, a pełnoprawna ilustracja. A w środku… ponownie dużo powietrza i troszkę makulatury oraz jedna ramka w kolorze budyniowym.
Tak więc po kolei: najpierw wspomniana ramka, która jednak w moim egzemplarzu straciła dwie połówki kadłuba i płat. Wszystko przez standardowy rozmiar pudełka.
O ile płat w tym zestawie nie dziwi to dziwią te dwie gratisowe połówki kadłuba bo zgodnie z instrukcją:
Należą one do innej wersji tego aparatu. Wychodzi na to, że z tego zestawu można zbudować też inną wersję Rolanda.
Dalej mamy małą fototrawioną blaszkę.
Arkusz kalkomanii.
Kliszę.
Instrukcję montażu i malowania.
Zaczynając od końca to muszę stwierdzić, że w temacie instrukcji jest jeszcze gorzej niż w Bristolu. Tutaj schemat montażu jest jeszcze bardziej enigmatyczny i niejasny. Naprawdę, jeżeli już wznawia się modele to warto zadbać o to, żeby chociaż instrukcja spełniała współczesne standardy.
Nie lepiej jest w kwestii malowania. W zasadzie nie ma tutaj schematu malowania per se. Mamy tylko schemat rozmieszczenia krzyży oraz napisów eksploatacyjnych. Jedyną podpowiedzią jest boxart, a i tak nie jest ona do końca wystarczająca, bo na kalkomanii znajdziemy kody cyfrowe, których na ilustracji nie widać.
Zamiast czytelnych schematów mamy ścianę tekstu o tym jak malowane były Rolandy “out of the factory” co jest naprawdę mało pomocne, biorąc pod uwagę jak indywidualne były malowania samolotów w jednostkach.
Tutaj nie obędzie się bez solidnej kwerendy publikacji i zdjęć. No i jak już się wybierze jakieś malowanie to i tak trzeba sobie dorobić kalkomanie. Bo te w zestawie są i są nawet całkiem dobrej jakości.
Co z tego skoro dotyczą tylko (chyba) jednego malowania z okładki pudełka. Co więcej brakuje tutaj kalkomanii z lozengą, którą producent reklamuje w instrukcji.
Co do samego modelu to sprawa jest podobna jak w opisywanym Bristolu. Jest to oldskulowy short-run jednak jakości już znacznie lepszej niż to, co można było jeszcze kupić w czasach jego wydania. I podobnie jak Bristol, Roland wytrzymał próbę czasu.
Części nie wyglądają na zużyte, nie ma tu nadmiernych wylewek tworzywa, przesunięć form, czy zapadlisk w elementach. Czeka nas więc standardowa obróbka modelarska, bez konieczności wykrawania części z plastiku. Powierzchnia płatów jest bardzo fajnie odwzorowana, choć żebra są solidnie zaznaczone. Biorąc jednak pod uwagę, że zostaną one zakryte płatami lozengi nie jest to wada. Ba, może to być nawet zaleta ułatwiająca później cieniowanie tych elementów. No i mamy tutaj osobno wklejane lotki.
Ładna jest również imitacja chłodnicy na górnym płacie.
Charakterystyczne deskowanie kadłuba również jest wyraźnie zaznaczone. Linie podziału desek nie są przesadzone. Choć brakuje imitacji ich łączenia na “ząb”.
Zastrzały i elementy podwozia są ok. Ich obróbka nie powinna zabrać dużo czasu.
Inne, mniejsze części wyglądają dobrze, chociaż uzbrojenie warto wymienić na żywiczny lub drukowany zamiennik (na szczęście wybór na rynku jest bardzo duży).
Fotel pilota należy jednak albo mocno pocienić i dodać mu kilka detali, albo wymienić.
Wnętrze kadłuba jest równie puste jak w Bristolu (jeżeli nie weźmiemy pod uwagę śladów po wypychaczach), więc niezbędnym jest dorobienie chociaż podstawowych elementów jak kratownica, czy kilka przewodów i cięgien.
Silnik razem z wydechem wymaga trochę pracy, ale nie jest źle (ale nie jest też dobrze o czym poniżej).
Koła również wyglądają całkiem przyzwoicie.
Problematyczne są niektóre detale… a w zasadzie ich brak. I tutaj dochodzimy do najbardziej kuriozalnego elementu zestawu, a mianowicie blaszki fototrawionej.
Gdybyście nie zauważyli to znajdują się na niej tak dziwaczne elementy jak kolektory silnika, drążek sterowy i przewody do chłodnicy. Tak, wszystko to wykonane z płaskiej blaszki bez alternatywy z plastiku. Mamy też tutaj tablicę z zegarami, ale nie mamy pasów fotela. To naprawdę najdziwniejszy dobór detali jaki widziałem na blaszce fototrawionej. O ile przewody czy drążek można dorobić wykorzystując blaszkę jako szablon, to z imitacją kolektora już tak łatwo nie będzie.
Mamy jeszcze kliszę, na której znajdziemy dwa typy wiatrochronu, ale nie ma już tutaj imitacji zegarów jak w Bristolu. Nie ma jej też na kalkomanii.
Podsumowując: wznowiony Roland nie zmienił się ani odrobinę względem wydania z roku 1999, a szkoda. Bo o ile sam plastik całkiem dobrze zniósł te ponad 20 lat, to pozostała zawartość pudełka mocno odstaje. Moim zdaniem jest to propozycja ciekawa, ale bez zakupu dodatków trudno będzie zrobić bardzo dobry model. Nie obejdzie się bez wymiany fotela (i dodania pasów), silnika i uzbrojenia. No i obowiązkowym jest zakup kalkomanii z lozengą, którą obecnie oferuje, na szczęście, kilku producentów.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
PS: zweryfikowałem w internecie zawartość pudełka z Rolandem D. VIb (nr katalogowy 72034) i rzeczywiście ramka jest identyczna. Tak więc z zawartości pudełka z numerem 72033 możemy również zbudować późniejszy typ tego samolotu.
P.S. 2 Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez MAC Distribution