1/72 Rosenbauer Panther
6×6 Airport Crash Tender
Hasegawa – 54005
Kiedy w jednym z zamorskich sklepów w listopadzie 2018 roku zauważyłem zapowiedź tej miniatury na drugą połowę grudnia, to nie powiem – ucieszyłem się, bo bardzo podobają mi się lotniskowe wozy straży pożarnej. Jeszcze bardziej się ucieszyłem, kiedy wreszcie na początku marca roku kolejnego trafiła ona wreszcie do dystrybucji. Zatem mam, #będęrobił, tylko jeszcze parę drobiazgów muszę zgromadzić. Ale o tym za moment. Zacznijmy od ogółów – pudełko jest całkiem spore jak na model w skali 1/72. Owszem, niemałego pojazdu, ale jednak 1/72. I mało tego, że spore, to jednak wypełnione plastikiem
Zanim jednak dojdę do ramek, najpierw dwa słowa o ‘poligrafii’. W pudełku znajdziemy bowiem sztywną kartonową wkładkę z informacjami o pojeździe – tak wnoszę, bo większość teksty jest jednak w języku producenta. A wkładka to typowy dodatek do modeli z serii ‘Science World’, w ramach której Hasegawa prezentuje różne ikoniczne konstrukcje – wśród nich między innymi łódź podwodną czy też sondę Voyager. No i bez wątpienia ikoniczny jest lotniskowy wóz gaśniczy
Podstawowe dane o konstrukcji znajdziemy oczywiście również w samej instrukcji montażu
Sam schemat montażu typowy dla Hasegawy – czytelny i przejrzysty
Jest za to jedno nowum. Czujny czytelnik zapewne zauważył, że zdjęcie gotowej miniatury na pierwszej stronie instrukcji jest wydrukowane w kolorze. W kolorze są zatem wydrukowane także schematy malowania, czy ściślej rzecz biorąc – oznakowania
Jak widać, i co nie dziwi w sumie, do wyboru mamy wyłącznie maszyny służące w Japonii. Dwie. O tyle szkoda, że pojazdy te znajdziemy w służbie na kilku polskich lotniskach. A japońce, skoro już się jarają czopinem, to mogli przecież dać też nalepki na wozy z ojczyzny czopina (nie wspominając w tym o lotnisku imienia czopina), ale nie.. po co.. No więc kalkomanie z plusem za polskie malowanie, to pierwszy z dodatków, w które będę musiał się zaopatrzyć. I raczej nie spodziewam się gotowego produktu – temat chyba jednak zbyt niszowy. Drugi dodatek to maski do zabezpieczenia oszklenia. Bo Hase zaproponowała niby ciekawe rozwiązanie, ale jednak dla mnie niezbyt praktyczne. Wszystkie czarne obramowania szyb są bowiem w formie kalkomanii
No i skoro już przy kalkomanii jesteśmy, to trzeba przyznać, ze jest całkiem przyzwoita. Druk porządny, film dość cienki, i nie żółty, jak to drzewiej bywało.
Powoli zatem zbliżamy się do elementów plastikowych z zestawu. Ich inwentaryzacja wydrukowana jest na osobnym świstku. Uwagę zwracają elementy zbędne w tym modelu – co świadczyć by mogło, że producent przewiduje kolejne mutacje – może wersję czterokołową? Albo z armatką wodną na wysięgniku?
W temacie ramek mamy trochę oldskulu, bo są kolorowe – co teoretycznie pozwala na montaż modelu bez malowania i otrzymanie miniatury we właściwych barwach. Takie to maczboksowe..
Do tego mamy gumowe oponki – nie przepadam za takim rozwiązaniem, ale przyznaję, że te tutaj wyglądają akceptowalnie
Choć wielobarwne wypraski sugerować mogą igraszkę, jest to w sumie całkiem przyzwoita, pełnoprawna miniatura. Może nie tej klasy, co modele z Flyhawk czy IBG, ale jednak porządna. Dość szczegółowe podwozie, wnętrze szoferki (choć boczne ściany wymagać będą nieco uwagi). Dobrej jakości oszklenie, dość wyraźne detale. Pewne rozczarowanie budzić może brak wyposażenia i możliwości otwarcia szafek w burtach kadłuba, ale mnie akurat to nie martwi, a wielu współmodelarzy zapewne też ucieszy brak konieczności podjęcia decyzji – “otwierać czy zostawić zamknięte?”
No i na koniec wreszcie – figurki. Bo są, choć zaledwie dwie. I owiewa je magia czerwonego plastiku. Na pierwszy rzut oka wyglądają bowiem jak mysie noworodki. Pozory jednak mylą, bo z bliska okazują się być nawet w miarę udane. I bez wątpienia to pierwsze wrażenie byłoby lepsze, gdyby były odlane z czarnego lub najlepiej szarego plastiku. Mogło być jednak gorzej – nie zdziwiłyby mnie w formie perłowo srebrnego wtrysku – wszak jedną z postaci wedle instrukcji pomalować trzeba w imitację ognioodpornego srebrnego stroju
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Hallo,
nie wiem komu zawdzięczam (nie ma podpisu) tą recenzję i jak już stara jest (nie ma daty), ale nakłoniła mnie do tego, że ten model natychmiast zamówiłem w Japonii. Jest w drodze. Mam prośbę do autora: proszę o informację tak szybko jak to możliwe, jeżeli pojawią się na rynku kalkomanie do polskich pojazdów.
Dziękuję za ten artykół.
Pozdrawiam
Adam
Podpisany, podpisany.. Co zaś się tyczy kalkomanii, to proponuję śledzić fejsbukowy profil Mr. Decal – model jest w rękach Bogdana i on (niespiesznie) przygotowuje nalepki do polskich Panther