1/72 – Vomag 8LR WWII German Heavy Truck
Roden – 738
Vomag 8LR był w swoim czasie cudem techniki. I to go zgubiło. Stworzony do wożenia ciężkich ładunków po niemieckich autobanach na wojnie poradził sobie bardzo średnio. No ale nigdy nie był budowany z przeznaczeniem dla armii, a dla cywilnych odbiorców, takich jak firmy meblarskie, budowlane, czy browary. Zaawansowana technologicznie maszyna na froncie psuła się od pierwszego kontaktu z nawierzchnią tylko trochę gorszą niż niemiecki beton. Z wyprodukowanych ok. 100 pojazdów ostatnie wyginęły gdzieś w okolicach 1942 roku. Trochę jak brontozaury.
Sam model to kolejny przykład dzisiejszego Rodena. Wypraski robią naprawdę bardzo dobre wrażenie i po raz kolejny widać, że ukraiński producent, podobnie jak rodzima Arma Hobby, systematycznie podnosi sobie poprzeczkę. W pudełku znajdziemy co następuje:
Sześć ramek z szarego tworzywa (w tym jedna podwójna – ta z kołami).
Klisza z obrysem oszklenia szoferki.
Arkusz kalkomanii z dwoma kompletami oznaczeń.
Instrukcję montażu.
Zaczynając od końca trzeba po raz kolejny pochwalić Rodena za instrukcję. Mamy tutaj ogromny rys historyczny, spis wyprasek, propozycję farb (niestety tylko z palety Vallejo) i dwa warianty malowań. Czarno-białe, ale czytelne. Zresztą cała instrukcja może służyć za wzór czytelności. Nie ma tu wodotrysków, kolorowych oznaczeń, ale trzeba być kompletnym melepetą, żeby się pogubić w opisie montażu tego, bądź co bądź, dość skomplikowanego modelu.
Oprócz schematów malowania w instrukcji, dostajemy je jeszcze na boku pudełka, tym razem w technikolorze.
Na pewno zwraca uwagę fakt, że po dobrnięciu do ósmego etapu budowy nadal zajmujemy się tylko podwoziem i silnikiem…
Kalkomania nie jest zbyt wyszukana. Jakość określiłbym jako przeciętną i jeżeli ktoś dysponuje w magazynku zapasowymi palemkami DAK, lub niemieckimi “blachami” to sugerowałbym podmiankę. To chyba najsłabszy element zestawu, a na dodatek mam wrażenie, że malowanie DAK to wymysł wydawcy modelu, a nie fakt historyczny.
Klisza to taka modelarska lukrecja: albo ją się lubi, albo przywołuje odruch wymiotny. Natomiast samo przygotowanie przez Rodena jest bardzo dobre – linie są ostre i na pewno pomogą w wycięciu okienek. Co ciekawe w spisie części w instrukcji wydrukowano kopię kliszy w skali 1:1 (czyli jest fakt w skali!), więc jeżeli coś nam nie pójdzie z tą dostarczoną od producenta, to zawsze można sobie dociąć nowy element z przeźroczystego tworzywa.
No i na koniec plastik. O tym, że Roden ciągle poprawia jakość swoich produktów pisałem już w recenzjach karetki i autobusu. Czy i tym razem chce przeskoczyć sam siebie?
W pierwszej kolejności kilka zbliżeń na koła, które w każdym modelu wtryskowym w skali 1/72 są wyznacznikiem jakości całego przedsięwzięcia. I tutaj jest dość dobrze… ale tylko z profilu, bo niestety bieżnika na powierzchni jezdnej kół nie znajdziemy. Istnieją na rynku zamienniki z OKB i Armory, ale elementy wtryskowe nie zrujnują modelu dokumentnie.
Paka ma bardzo ładne detale, ale nie ma faktury drewna, co ja akurat lubię.
Na uwagę zasługuje na pewno podwozie z silnikiem. Tutaj detali jest naprawdę dużo i są one bardzo dobrej jakości. Myślę, że jako osobny podzespół, rama z silnikiem, przekładniami i kołami będzie swoistym modelem w modelu. A na pewno jest jeszcze pole do wkładu własnego.
Fajnym detalem jest grill chłodnicy z wielkim logiem VOMAG. Dostajemy też dwie chłodnice z innymi logotypami. Chociaż nie ma co ukrywać, że jeszcze lepiej by to wyglądała wykonane jako blaszka fototrawiona.
Całkiem ładnie prezentuje się maska z otworami wentylacyjnymi.
Wnętrze szoferki nie jest przesadnie bogate – rozczarowuje kanapa i podłoga. Niestety nie znajdziemy też imitacji zegarów. Za to kierownica i inne detale do szoferki są już całkiem zgrabne.
Klosze lamp niestety będziemy musieli sobie sami wydłubać. Szkoda, że Roden nie poszedł drogą z modelu autobusu, gdzie w ramce mieliśmy już wklęsłe imitacje reflektorów.
Nie przepadam za plastikowymi plandekami, ale ta jest całkiem całkiem. Szczególnie podobają mi się imitacje naciągnięcia materiału na pałąkach.
Podsumowując: Roden idzie dalej ścieżką wyciskania z tradycyjnych form maksimum jakości. Pewnie nigdy nie będzie Flyhawkiem, ale na pewno do ich ostatnich produkcji siada się z przyjemnością, a nie z perspektywą katorżniczej pracy, jak kiedyś miało to miejsce.
Radek “Panzer” Rzeszotarski