1/72 Westland Lysander Mk III (SD)
Dora Wings
Wiwisekcja
Produkty Dora Wings zdążyły już zdobyć opinię ładnie wyglądających w pudełku i przysparzających nieoczekiwanych kłopotów podczas budowy. Model Lysandera doczekał się nawet surowszej oceny i zbiera opinię niemal nieskładalnego – postanowiłem więc sprawdzić dlaczego tak jest. Ponieważ zestaw jest “short-runem nowoczesnym” (o czym poniżej), to dobrym pomysłem jest sprawdzenie instrukcji i zaproponowanego sposobu składania części. Już po pierwszym spojrzeniu okazuje się, że pomimo przyzwoitego wyglądu ramek instrukcja dobre wrażenie…rujnuje. Można pomyśleć, że miniaturę zaprojektowała inna osoba niż autor instrukcji, przy czym ten drugi ani nie skonsultował swego dzieła z projektantem plastiku, ani nie spróbował złożyć modelu według swoich pomysłów. Jeśli zatem modelarz uwierzy, że instrukcję przygotował fachowiec i postąpi zgodnie z jej wskazówkami, to zwyczajnie nie złoży prawidłowo tego modelu. Bo mimo wszystko, złożyć się go da.
Pierwsze kroki w instrukcji przedstawiają montaż osłony silnika… której nie wolno składać zgodnie z rysunkami! Po sklejeniu jej w całość, o ile uda się utrzymać jej geometrię, na późniejszych etapach niemożliwe będzie zamontowanie silnika wraz z częścią pierścienia kolektora wydechowego. W instrukcji ten etap znalazł się niemal na końcu budowy, a polega na wsunięciu silnika sklejonego z kolektorem w gotową osłonę. Jest niemożliwe, bo tak model został zaprojektowany – żeby nie było. Część z rurami wydechowymi została wykonana nie tylko jako odlew żywiczny, ale też jako integralna część osłony i jest niezbędna do jej poprawnego sklejenia. Należy zapomnieć o etapach 4 i 15, i postąpić zgodnie z rozsądkiem – pierścień z żywicy ma wejść w rowki przygotowane w częściach plastikowych:
…i pomóc utrzymać ich geometrię…
…ale trzeba też pamiętać o plastikowym talerzu imitującym silnik gwiazdowy. Bez wklejenia tych dwóch elementów zamknięcie osłony silnika spowoduje katastrofę i konieczność jej rozcinania na samym końcu.
Aby było trudniej, instrukcja w żaden sposób nie uwzględnia – mądrze przygotowanych przez projektanta – elementów ustalających geometrię całości. Rury wydechowe mają wejść w dołki w wewnętrznej powierzchni elementów osłony. Podobnie jest z pół-silnikiem – należy zadbać o jego pozycję względem osłony tak, aby elementy do niego doklejane były w zgodzie z prawdziwym obiektem oraz aby po drugiej stronie wypust ustalający silnik na kadłubie znalazł się we właściwym miejscu (na górze).
Przy takim podejściu “nieskładalna osłona z nie pasującym silnikiem” okazuje się zaskakująco dobrze spasowanym segmentem modelu. To instrukcja grzebie ten zestaw na samym wstępie, ale same części się bronią. Na tym etapie niekorzystne opinie okazują się niesłuszne, choć producent sam do takich wniosków skłania. Instrukcja niestety nadaje się do sporej korekty. Konia z rzędem temu, kto poprawnie będzie umiał złożyć drobne detale przed gwiazdą silnika bez podpierania się zdjęciami prawdziwej maszyny. To kolejny krok, w którym schemat montażu nie pomaga w żaden sposób – a im dalej, tym gorzej. Na szczęście, niezbędnych zdjęć w publikacjach i w sieci jest wystarczająca ilość. Klejąc wsporniki osłony silnika trzeba pamiętać o posługiwaniu się ilustracjami detali właściwej wersji, ponieważ wariant Mk II miał inne rozwiązania niż Mk III. Wsporniki w zestawie są przewidziane jako patyczki plastikowe i elementy fototrawione:
Ja od razu zamieniłem je na odpowiednie odcinki wyciągniętej nad płomieniem ramki. Części z pudełka nie są warte zachodu z dwóch powodów – doczyszczenie ich trwa dłużej niż przygotowanie pręcików, a dodatkowo te w modelu mają zły przekrój – kwadratowy w przypadku części plastikowych albo zupełnie płaski w przypadku blaszki. Tymczasem w prawdziwej maszynie wsporniki były rurkami. Wybór jest więc oczywisty, a dodatkową zaletą jest łatwiejsze sklejenie całości.
Przy okazji budowy silnika trzeba też oczyścić wlot powietrza do gaźnika:
Na koniec warto rozważyć rozwiercenie otworów we wlotach do chłodnicy oleju:
Klapki regulujące przepływ powietrza chłodzącego silnik są wykonane z blaszki. Jest ona wystarczająco miękka i doskonale się formuje, a na osłodę pasuje idealnie do części plastikowej.
I osłona gotowa:
Kolejne kroki w instrukcji nie wróżą niczego dobrego, a i opinie składających ten model zdają się to potwierdzać. Kabina na pierwszy rzut oka napawa optymizmem, jest bogato i można odnieść wrażenie, że nie będzie trudno. Gdy już weźmiemy części w ręce, dociera do nas, że ponownie instrukcja nie pomaga za wiele. Nie jest czytelna i nie wiadomo, jak te elementy względem siebie poskładać. A ma to niebagatelne znaczenie, bo chcemy przecież zmieścić kokpit w kadłubie. Dodatkowym minusem jest niepełne przygotowanie producenta do tematu. Ten konkretny wariant Lysandera różnił się znacząco od wersji seryjnych – nie tylko dodatkowym zbiornikiem pod kadłubem, ale również baniakiem w kabinie, za plecami pilota, którego to elementu brak. Ponieważ samolot służył do przewozu agentów, tylna kabina została oskubana z całego zbędnego wyposażenia, za wyjątkiem radia. Instrukcja nie dość, że tego faktu nie uwzględnia, każąc wkleić część uzbrojenia strzelca, to dodatkowo jest tak nieprecyzyjna, iż nie sposób domyślić się z niej, jak te elementy wkleić. Wiedza o tym, że powinniśmy czegoś nie wklejać, wcale nie pomaga… Tu dochodzimy do stwierdzenia o nowoczesności w modelu. Pomimo zastosowanej technologii produkcji, okazuje się, że większość części ma kołki ustalające. Są one bardzo blisko kołków wlewowych z ramki i można je łatwo usunąć przez nieuwagę.
Producent najwyraźniej założył, że wśród budujących ich model nie znajdą się ludzie mniej spostrzegawczy. Możliwe jest, że nie każdy modelarz zacznie wycinanie od połówki, gdzie umieszczono dziurki na te kołki – co pozwala przynajmniej w teorii ostrzec przed niebezpieczeństwem.
Zostaliście więc ostrzeżeni tutaj: przy tym modelu obowiązuje stara dobra modelarska zasada – trzy razy przymierzyć przed sklejeniem. Tym bardziej, że niektóre kołki są za wysokie i nie pozwalają złożyć części na styk jak na przykład w podkadłubowym zbiorniku paliwa. Kontynuując początkowe etapy, należy przypomnieć, że obowiązkowe będzie zeszlifowanie nadlewek i wewnętrznych powierzchni styku stateczników poziomych. Bez tego nie da się ich poskładać, na szczęście nie jest to zabieg uciążliwy. Oczywiście przy tego typu pracach klamry spinające są wysoce wskazane.
Wyposażenie kabiny jest całkiem bogate i akurat tutaj nie jest złym pomysłem zacząć je składać zgodnie z instrukcją. Przed sklejeniem w całość wystarczy dwa razy przymierzyć, oraz…sprawdzić numerację części. Przykładowo, busolę w instrukcji oznaczono symbolem E22, podczas gdy jest to element E40. Trzeba stale sprawdzać i uważać co się wycina. Kratownicę tylnej kabiny łatwo jest przykleić w złym położeniu – instrukcja jest niezbyt oczywista i dopiero po bliższym zapoznaniu widać, że każda klatka-rama kabiny (przedniej i tylnej) trzyma się na czterech, a nie dwóch kołkach. Na szczęście suche przymiarki szybko pozwalają to zrozumieć.
W tylnej kabinie należy pominąć element E29, który jest pokazany, ale pozbawiony numeru na rysunku. Jest to obrotowy stolik dla magazynków karabinu maszynowego tylnego strzelca, a w wersji SD całe uzbrojenie było zdemontowane. Główny zbiornik paliwa jest narysowany… byle jak. Jest to element niesymetryczny i z instrukcji nie wynika, którą stroną należy go zamontować. Wymaga też podpiłowania tak, aby na szerokość zmieścił się w gniazdach w kadłubie i nie rozpierał go podczas zamykania razem z wewnętrznymi kratownicami.
Ponownie dobrym pomysłem jest tu posiłkować się zdjęciami. Niestety, nie pomogą one w pozycjonowaniu drobnych detali, jak choćby podstawy siedziska pilota – tu trzeba by już wiedzieć jak model został zaprojektowany albo… przymierzyć. Samo siedzisko jest stelażem z rurek i wymaga solidnego wyczyszczenia – czy raczej wypiłowania – z nadlewek. Warto je na koniec pociągnąć rzadkim klejem, który zaokrągli krawędzie po wydobyciu z otaczającego plastiku.
To nie koniec błędów w instrukcji: uważać należy przy wklejeniu siedziska obserwatora/strzelca – stelaż E33 wraz z zespołem składanego siedzenia jest pokazany w niewłaściwym miejscu. Należy go wkleić ZA zbiornikiem paliwa, czyli o jedną sekcję w przód.
Ostatecznie, zamknięty kadłub prezentuje się całkiem dobrze, choć wymagających modelarzy zachęci do dalszej waloryzacji.
Po uporaniu się z wnętrzem czas na resztę kadłuba. Instrukcja ponownie pokazuje zły sposób złożenia garbu za osłoną kabiny strzelca. Składając go według rysunków, mamy gwarancję, że nie będzie on pasować, a szpary będą wymagać szpachlowania. Tymczasem wytrymowanie i pocienienie krawędzi styku:
…a następnie włożenie najpierw jednej:
…a potem drugiej połówki umożliwi nam wklejenie tych elementów bez szpar i konieczności szpachlowania. Ponownie, pasowanie przed klejeniem jest tu niezbędne.
Sama półka w tylnej części za strzelcem w wersji SD ulegała często skróceniu, ale nawet jeśli zdecydujemy się skorzystać z tej dołączonej do zestawu, to wklejenie jej na etapie przedstawionym w instrukcji wygeneruje tylko kłopoty przy montażu elementów kadłuba. Najlepiej wsunąć tą półkę w już gotowy garb za kabiną – pasuje zupełnie dobrze i nie sprawia kłopotu.
Po uporaniu się z garbem można przykleić resztę elementów wyposażenia – fotel pilota, tablicę zegarów i piramidkę utrzymującą skrzydła. Trzeba pamiętać, że piramidka, tak jak w prawdziwym samolocie, tak i w naszym modelu spełnia funkcję konstrukcyjną. Musimy więc zadbać, aby jej połączenie z kratownicą było solidne i unikać klejenia jej do pomalowanych elementów – farba skutecznie osłabi połączenie, które jest potrzebne do utrzymania modelu w jednym kawałku.
Jeżeli ułożyliśmy busolę we właściwym miejscu, to instalując stelaż celownika, który znajduje się nad tablicą przyrządów pilota, należy pominąć przyklejenie do niego czegokolwiek – w pozbawionej uzbrojenia wersji SD celownik był zdemontowany.
Na koniec warto dodać pasy załogi, które są uwzględnione na blaszce, ale nie w instrukcji. Bez spojrzenia na zdjęcia nie będziemy wiedzieli, gdzie je przykleić…
W kolejnym etapie trzeba już przykleić elementy przeźroczyste i je zamaskować. Jest to bardzo ważny etap, bo szkło również stanowi element konstrukcyjny modelu – na bocznych panelach trzymają się skrzydła. Należy więc te szyby złożyć za pomocą kleju do plastiku, zadbać, aby spoina była mocna i jednocześnie starać się ich nie pobrudzić. Bez znaczenia jest, od której strony zacznie się budowę – szyba i tak pasować nie będzie. Nie jest żadnym zdziwieniem, że praktycznie każdy element wymaga cierpliwego przymierzania i szlifowania tak, aby pasował do kadłuba oraz konstrukcji wewnętrznej – boczne szkła muszą być doklejone do piramidki pomiędzy kabiną pilota i tylną. Jak już się uda tą szybę poskładać, to kolejny zawód czeka nas podczas maskowania. Niektóre maski nie pasują do poszczególnych paneli: górna maska na część odsuwaną kabiny tylnej jest wycięta nieprawidłowo, a na prawej stronie brakuje jednego podłużnego panelu, bo projektant zapomniał, że te okienka nie były symetryczne.
Nietrafionym pomysłem jest propozycja montażu (fototrawionej) drabinki dla agentów na wczesnym etapie przed montażem skrzydeł, stateczników i podwozia. Nie ma szans, żeby dotrwała do końca budowy. Zresztą, ta drabinka i tak nam się nie przyda. Nie jest w skali i niestety jest źle zaprojektowana, więc nie pasuje do miejsc przygotowanych na kadłubie. Nie ma wielkiej straty, bo oryginalnie była wykonana z rurek – płaska blaszka i tak źle by wyglądała.
Jak już się uporamy z poskładaniem kadłuba i ogona, reszta budowy przebiega zaskakująco bezstresowo. Trzeba jedynie pamiętać o wcześniejszym sklejeniu skrzydeł wraz z klapami i lotkami – tak, aby składając model, na finalnym etapie były już dobrze związane. Przy okazji warto uzupełnić brakujące linie na sterach wysokości…
…których producent najwyraźniej zapomniał dorobić.
Zaczynając od podwozia, należy wybrać wariant, w jakim nasz model będzie reprezentował… koła. Mogły występować bez pokryw, z pokrywami wewnętrznymi albo z obiema. Zależy to od konkretnego wybranego malowania i tu też warto poszukać zdjęć maszyny, którą chcemy zbudować. Części pasują do siebie całkiem dobrze, jedynie reflektory zostały zaprojektowane… odwrotnie niż powinny. Części przeźroczyste mają z jednej strony dziurkę, która nie jest przypadkowa – po pomalowaniu ma imitować żarówkę reflektora (i zgrabnie ją udaje)…
…lecz zrobiono ją od strony mniejszej krzywizny części, a strona mająca udawać zewnętrzne szkło jest wysklepiona o wiele za dużo – jak odbłyśnik. Ten błahy błąd powoduje, że jesteśmy zmuszeni wklejać reflektory “tył na przód”, a w efekcie wystają one z obrysu obudowy podwozia.
Będzie to wymagało wyszlifowania do odpowiedniego kształtu. Nie jest to w żaden sposób trudne, raczej irytujące – jeśli ma się świadomość, że właściwie wyprofilowane szkło jest w środku gniazda reflektora.
Po doklejeniu goleni podwozia i porządnym ich wyschnięciu…
…można skończyć składanie modelu – dołożenie skrzydeł i ustalenie ich zastrzałami jest bardzo łatwe, nie ma żadnych problemów z geometrią, a jedyny zabieg ułatwiający montaż to ścięcie płaskiego elementu ustalającego zastrzał w goleni:
…który ma pasować do takiego gniazda:
…więc uda się go zamontować jedynie gdy będzie miał taki kształt:
Dzięki temu zabiegowi montaż skrzydeł przebiega bezproblemowo:
Doklejenie wcześniej przygotowanego zbiornika paliwa, słupków anteny, fototrawionych osłon statecznika poziomego, założenie śmigła i ewentualnie nieszczęsnej blaszanej drabinki wieńczy dzieło. W efekcie otrzymujemy całkiem udaną i niebanalną miniaturę samolotu, który zapisał ważne karty w historii. Pozostaje mieć nadzieję, że producent wyda inne jego wersje i przy okazji poprawi koszmarną instrukcję, żeby dało się według niej złożyć ładny model. Model – trzeba to podkreślić – jest przeznaczony dla doświadczonych modelarzy, ze względu na niezbędne wręcz pasowania i korekty na niemal każdym etapie budowy, choć wynagradza trud efektem końcowym.
MarCo
Ten model to gniot.Jak to sie moglo stac Anno Domini 2020? Tego nie rozumiem. Dwadziescia lat temu to bym zrozumial. Teraz juz nie. Skopana instrukcja to jedna sprawa. Masa innych upierdliwosci to druga.Podziwiam opanowanie i cierpliwosc Panie MarCo.
A co do recenzji to pierwsza klasa. Bardzo pomocna. Ja skonczylem na silniku.Moze wroce. Babrze sie teraz w PZL 1/32 dla uspokojenia nerwow.
Pozdrawiam
Ejże, gniotem jest instrukcja montażu, sam model, co pokazuje Marek, wcale taki zły nie jest, a większość problemów z montażem wynikać może z podążania za opisem przygotowanym przez producenta. Tym bardziej cenne jest opracowanie marka, bo pomaga uniknąć tych pułapek
OK, przesadzilem. Ponioslo mnie Gniotem nie jest ale ze upierdliwy to sie Pan chyba zgodzi. Dawnemi laty robilem modele z marka “Classic Airframes”. I od tego czasu jestem troche uczulony na short runy. Jakos mi przy tym Lysanderze wysypka wrocila. Ale przejdzie. A Panu Markowi sie duza wodka nalezy.
Pozdrawiam
Nowe technologie mocno przedefiniowały pojęcie short run, choć jak przejrzy się opisy modeli znajdujące się pod tym tagiem spostrzec można, że jedyne, co je łączy, to niewielkie nakłady. Bo w kwestii jakości rozstrzał jest ogromny – od miniatur o jakości topowej, po rzeczy, które powinny być zapomniane, dla dobra wszystkich
Może w ramach waloryzacji niech ktoś wypuści samą instrukcję? W wersji brasin z Nervosolem.
Można wydrukować powyższy materiał – tylko szkoda papieru :>
A i ja mam pytanie. Czy jest możliwość zamontowania tylnego oszklenia nad stanowiskiem tylnego strzelca, w pozycji otwarej….czy trzeba korzystać z zewnętrznych zestawów oszklenia …vacu?
Można, ale efekt oszałamiający nie będzie. Ze względu na zastosowaną technologię, szkło jest grube. Na tyle, że producent przewidział to w konstrukcji modelu i daje alternatywny grzbiet kadłuba, który jest odpowiednio pomniejszony i pozbawiony imitacji płótna. Na etapie budowy trzeba się zdecydować, czy otworzyć tylną kabinę, czy nie – i wybrać odpowiednią część. Odwrotu od tej decyzji nie ma, bo tylko na ten mniejszy grzbiet pasuje szklana, otwierana część. Tutaj sprawdziła by się część vacu, która wejdzie na normalny grzbiet “z płótnem” – ale trzeba pamiętać, że będzie bardzo kontrastować z pozostałą częścią oszklenia.
Kupiłem sobie kiedyś ten model ( obejrzałem i nie zamierzam kleić) i uważam, że model jest “przekombinowany” . Przejrzałem relację z budowy i nigdzie nie zauważyłem np. informacji, że potrzeba dokupić tubkę szpachlówki. Wszystkie łączenia skrzydeł, lotek, stateczników i kadłuba wymagają zaszpachlowania połączeń, inaczej zostaną nam dodatkowe linie podziałowe od spodu. Projektant doszedł zapewne do wniosku, że po sklejeniu dwóch równych połówek np. statecznika, krawędź spływu będzie za gruba, więc na górnej połówce zrobił dwustronną cienką krawędź spływu a część dolna jest krótsza i tą krawędź spływu. I w ten sposób od dołu mamy wklęsłą linię klejenia, 1 mm od krawędzi, którą trzeba zaszpachlować i oszlifować. Tak jest ze wszystkimi krawędziami spływu, z kadłubem itp. Dla mnie ten model ma tyle innych błędów, że nie warto było go kupować.