1/72 – WWI B Type Bus “Ole Bill”
Roden – 732
Ukraiński producent podszedł do tematów rocznicowych związanych z Wielką Wojną znacznie poważniej niż czeski Eduard. Ten drugi, w skali 1/72 uraczył nas w sumie tylko jednym nowym modelem Fokkera. Tymczasem Roden od kilku lat systematycznie wzbogaca swoją ofertę pojazdów w tej skali o modele z I Wojny Światowej. Po ciężarówkach, armatach, samochodach pancernych, osobowych i ambulansie przyszedł czas na autobus, który dowoził mięso armatnie do okopów na Froncie Zachodnim.
Na wstępnie trzeba pochwalić pudełko. Nie żeby było w jakimś stopniu innowacyjne, czy super wytrzymałe. Po prostu boxarty ukraińskiej firmy są bardzo ładne i naprawdę mogą cieszyć oko.
Tradycyjnie dla tego producenta na rewersie znajdziemy schemat malowania (jeden z dwóch).
A w pudełku dość standardowo: 4 wypraski (w tym jedna podwojona) z szarego tworzywa, kalkomania, klisza z obrysem oszklenia, mała tekturka z nadrukiem oznaczeń i czarno-biała instrukcja montażu.
Już pobieżna inspekcja wyprasek pozwala śmiało stwierdzić, że to nie ten sam Roden co kiedyś, ponieważ całość robi bardzo dobre wrażenie. Nie ma tutaj jakichś wodotrysków w postaci form suwakowych, ale te tradycyjne zostały wykorzystane prawie do maksimum (chociaż do czołówki jeszcze trochę brakuje, bo na przykład kanały wtryskowe przy elementach mogłyby być trochę cieńsze). Tak więc rzućmy okiem na całość plastiku:
Po bliższym przyjrzeniu się, można zauważyć ogromny postęp jaki zrobił Roden od czasów pierwszych szwabskich ośmiokołowców w swojej ofercie. Drobne elementy są naprawdę filigranowe i nie widać na nich jakichś wielkich wad. Ot drobne nadlewki i delikatne szwy po łączeniu form, ale nic karkołomnego do usunięcia.
Zwracają uwagę skręcone schody oraz poręcz.
Koła również są niczego sobie, chociaż przy tylnych trzeba będzie już popracować pilnikiem.
Podwozie i silnik są mocno rozczłonkowane, ale z drugiej strony efekt finalny powinien być bardzo fajny (a w tym pojeździe nawet na podstawce sporo będzie widać pod budą).
Reflektory gotowe pod wykonanie imitacji szkiełek.
Błotniki niestety trzeba będzie sporo pocienkować, a i przyda się wymienić ich mocowania na kawałki blaszki.
W modelu jest całkiem sporo imitacji drewnianych elementów, ale na żadnym nie znajdziemy nawet próby oddania faktury drewna. Jak dla mnie to plus, bo mam swoją ulubioną metodę wykonania niby-słojów i rys na drewnianych elementach.
Po tym modelu doskonale widać co dają suwaki, a jakie są konsekwencje nieinwestowania w tę technologię. Kabina i buda składa się z kwadryliona elementów.
Na koniec łyżka dziegciu: chłodnica jest zupełnie płaska, bez żadnej imitacji lameli.
Kalkomania to zbiór oznaczeń oraz… gryzmołów. Wszystkie białe i wredne w fotografowaniu. Jakość na arkuszu wygląda całkiem fajnie, ale to Roden, który jednak nie do końca z kalkami sobie radzi, więc z tyłu głowy trzeba mieć, że mogą się na przykład rozpaść po zamoczeniu lub srebrzyć pomimo wszystkich znanych modelarzom zabiegów.
Film kalkomanii jest bardzo błyszczący. Co ciekawe napisy na burtach to nie pojedyncze naklejki, ale długie na całą burtę płachty. Chyba lepiej będzie podzielić je na mniejsze kawałki i odciąć jak najwięcej filmu.
Na kliszy wyrysowano obrysy wszystkich okien. Jedni taką formę oszklenia lubią inni wręcz przeciwnie.
Ciekawostką jest mikroskopijna tekturka z “plakietkami”, które trzeba zawiesić przy wyborze “pogryzmolonego” autobusu. Wzmianka o tym elemencie modelu jest dopiero na schemacie malowania i łatwo ją przegapić.
Instrukcja również jest bardzo standardowa jak dla Rodena, czyli czytelnie, ale bez rewelacji. Na uwagę zasługuje bardzo obszerny rys, który opisuje bardziej historię autobusów na Froncie Zachodnim niż sam pojazd z którym mamy do czynienia.
Sugerowane farby tylko z palety Vallejo. To na pewno na minus.
Plansze z etapami montażu są natomiast bardzo fajne i czytelne.
Z tyłu dwa schematy malowania w tym jeden powtórzony z frontu pudełka. Niestety jakość druku woła o pomstę do nieba.
Podsumowując: model na wypraskach robi dobre wrażenie. Nie jest rewolucją w dziedzinie miniatur wtryskowych, ale nie jest też rozczarowaniem. Widać, że Roden idzie drogą wyciskania z tradycyjnych form maksimum możliwości i chyba nie spieszy mu się do suwaków. Może to i dobrze, bo na tle konkurencji, ceny – tych coraz lepszych – ukraińskich modeli są wręcz śmiesznie niskie.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
Ciekawe, czy poczciwy Typ B przejdzie reinkarnację i objawi się też we wcieleniu cywilnym, w czerwonych barwach spółki General? Precedensy są, w postaci cywilnych autobusów marki Opel.
A i owszem. Jest w zapowiedziach wersja cywilna i to jeszcze na ten rok.
“W modelu jest całkiem sporo imitacji drewnianych elementów, ale na żadnym nie znajdziemy nawet próby oddania faktury drewna. Jak dla mnie to plus, bo mam swoją ulubioną metodę wykonania niby-słojów i rys na drewnianych elementach.” – możesz napisać coś więcej o tej technice?
Tutaj nie ale przygotowuję drugą część artykułu o malowaniu i weatheringu farbami olejnymi. Myßlę że napiszę tam dwa słowa na temat tego jak robię fakturę drewna.