1/72 Z-37A Cmelak – dodatki i waloryzacje
Model tego pięknego samolotu, jakim jest rolniczy Cmelak, udało mi się zrecenzować TUTAJ. To bardzo udana miniatura, napchana, rzekłbym – do granic możliwości – detalami, mającymi na celu uplastycznić nam jego śliczną kanciastą bryłę. Nawet prosto z pudła, bez żadnych dodatków, wygląda na tle wydawnictw innych producentów ponadprzeciętnie. Mimo wszystko, Eduard to kombinat o wielu talentach i oprócz twórczości wtryskowej zajmuje się również wycinaniem masek, drukiem kalkomanii (w tym 3D), trawieniem blaszek (w tym kolorowych), odlewaniem w żywicy (w tym z kolorowym nadrukiem) czy też drukiem 3D (w tym… no jeszcze nie ma innych opcji, ale poczekajmy). Czy projektując swoje modele z góry zakłada, ile dodatków będzie mógł stworzyć do danego wydania? Nie wiem. Wiem jednak, że do małego urokliwego trzmiela wypuścił ich chyba z tuzin. Dziś omówię tylko kilka z nich.
Z-37A Weekend 1/72 – Maski
Eduard – CX596
Maski dedykowane do wersji weekend, ponieważ w pozostałych edycjach otrzymujemy je w pudełku z modelem. Nie są one jednak tożsame, o czym świadczy inny numer katalogowy, choć dostajemy dokładnie te same elementy, ale przewrotnie rozmieszczone w innej kolejności.
Wycięte w ulubionym przez większość modelarzy papierze kabuki, dzięki czemu przylgną dokładnie do wszystkich obłości osłony kabiny. W tym przypadku takich obłości prawie nie ma, ale mimo wszystko dobrze mieć pewność, że raz nałożone pozostaną na swoim miejscu do końca.
Z ich wykorzystaniem nie zasłonimy niestety kół podwozia, mimo że różni przecież producenci przyzwyczaili nas do przygotowywania i tego elementu w żółtych arkusikach, ale przy rozczłonkowaniu na kilka części konstrukcji felg i opon, jak już pisałem maski nie będą wcale obligatoryjnie nam potrzebne.
Jedyny dodatkowy kawałek taśmy posłuży do zamaskowania pierścienia za kabiną przy zasypie chemikaliów.
Elementem, którego tak naprawdę mi jednak brakuje, skoro omawiany arkusz jest dedykowany zestawowi Weekend 7456, to maskowanie czerwonego paska na okapotowaniu silnika dla malowania nr 4 (tego z Benderem). Co prawda wspomniany pas dostajemy w bladym arkuszu kalkomanii i nie sprawi też żadnego kłopotu wyklejenie go z taśmy maskującej, ale skoro już się wykosztowaliśmy się na maski, to możemy chyba wymagać.
Z-37A Weekend 1/72 – Blaszki
Eduard 73737
Kolejny produkt dedykowany do edycji weekendowej to kolorowe blaszki. Tu też mamy inny wyrób niż ten wrzucany do Profipacków, jednak wydrukowany w tej samej jakości, z lekko widocznym rastrem.
Ten olśniewający w kształtach samolot, jakim jest Cmelak, oprócz jednej cechy wspólnej, mianowicie koloru karoserii, w szoferce różnił się barwami diametralnie. Dlatego dostajemy do wyboru aż cztery tablice, każdą dedykowaną do innego z dostępnych malowań. Pozostałe składowe paneli wewnętrznych są w trzech barwnych wersjach. Trzeba mieć na względzie, że naklejając blaszkę stracimy przestrzenność plastikowych obłości, dlatego w uzasadnionych przypadkach zastanowiłbym się jednak nad wybiórczym użyciem zestawowych kalkomanii.
Oczekiwany dodatek w tego typu zestawach to oczywiście pasy. Tu są.
Do środka dokleimy też blaszane gałki i system klimatyzacji w postaci wiatraczka oraz mapnik, pedały steru kierunku i klamki.
Zewnętrzne detale to podesty chroniące klapy, znacząco zresztą podnoszące ich walory estetyczne w porównaniu do plastiku; elementy koła ogonowego, których Eduard nie odważył się oddać w plastiku oraz wycieraczka – na szczęście nie mamy jej odlanej na owiewce (według mnie nie ma nic bardziej upierdliwego niż zdrapywanie tego fragmentu z tworzywa, brrrr.) Wystarczy więc przykleić blaszkę.
Nożyce amortyzatorów i osłony błotników też znacznie lepiej odzwierciedlają fakty w skali.
Możemy wymienić na stalowe wszystkie uchwyty i stopnie na naszej miniaturze, ale będą wyglądały dość płasko. Lepszym pomysłem będzie dorobienie ich z drutu o odpowiedniej średnicy albo przynajmniej zaaplikowanie na blaszkę pędzelkiem grubszej warstwy farby, żeby nadać im choć trochę objętości.
Ostatnie podzespoły to siatki filtra, lusterko i brakujący w plastiku element rozrzutnika.
Z-37A wheels 1/72
Eduard 672247
Zestaw zawiera żywiczny komplet kół, maski wycięte w papierze kabuki, odlane elementy osłony podwozia głównego, błotniki oraz blaszkę. Całkiem sporo, trzeba przyznać, dobroci.
Koła podwozia głównego zostały wyposażone w imitację ugięcia oraz napisy na jego obwodzie.
W odróżnieniu od swojego odpowiednika w tworzywie, są odlane jako monolit, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Eduard lubi przecież również w żywicy szatkować ten element. Jakość i szczegółowość zamiennika w porównaniu do plastiku zdecydowanie zachęca do wymiany.
Moją uwagę przykuł jednak fakt, że opony zostały pozbawione bieżnika, który zresztą chwaliłem w recenzji, gdzie więc leży prawda, nie jestem w stanie powiedzieć. Osłony i błotniki w znacznym stopniu przypominają pod względem filigranowości to, co zostało wtryśnięte. Mamy tu jednak oddzielne elementy, więc ogólna bryła podwozia otrzyma więcej przestrzenności. Gdybyśmy byli rozczarowani efektem, na pomoc przychodzi nam blaszka. Nie oszukujmy się, wygiąć ją do odpowiedniego kształtu nie będzie tak wcale łatwo. Dodatkowy wysiłek z pewnością odwdzięczy się za to delikatniejszym dla oka efektem niż to co jest na ramkach, czy odlane na gotowo. Aby dopełnić całości podwozia dostajemy też osłony – w blaszce wyglądają zdecydowanie lepiej.
Koło ogonowe różni się nieznacznie od plastikowego pierwowzoru, na moje oko jest lepiej. Mocowanie zostało zespolone z felgą w przeciwieństwie do polistyrenowego odpowiednika. Dziwne, gdyż zazwyczaj jest odwrotnie.
Dla ułatwienia nam procesu malowania dostajemy dedykowane do elementów zestawu maski (być może tu się kryje tajemnica, czemu nie było ich w pierwszym z prezentowanych dziś dodatków).
Z-37A aerial applicator 1/72
Eduard 672248
Sól tego modelu – rozrzutnik nawozów. Jest to jeden z dwóch dostępnych u Eduarda żywicznych zamienników. Dbałość o wierność rzeczywistości jest więc tu godna pochwały. W celofanowym blistrze znajdziemy cztery elementy żywiczne oraz małą blaszkę.
Główną konstrukcję złożymy z dwóch części, zdecydowanie bardziej w szczegóły bogatych niż zestawowe wtryski. Trzeba będzie jednak wykonać pod nie niezły wykop (instrukcja sugeruje wiertło o średnicy 9mm!).
Efekt przepychu spotęgują równie misternie odlane króćce podające do talerza materiał, które będziemy musieli, jak podaje instrukcja, jeszcze uzupełnić o kawałek drutu. Blaszki fototrawione to już wisienka na torcie, przez co gotowy element śmiało będzie mógł być bez wstydu eksponowany na honorowym miejscu w naszej miniaturze.
Wspomniany drugi wariant aplikatora:
Z-37A aerial applicator
Eduard – 672248
…od pierwszego różni się jedynie kształtem łopatek na tarczy rozrzutnika.
Swoją drogą, ten wariant jest ekwiwalentem elementu, który znajdziemy w plastikowych ramkach.
Kolejny zestaw nie ma w plastikowych ramkach swojego odpowiednika.
Z-37A spraying booms PRINT 1/72
Eduard 672253
Rozpylacz, dzięki któremu nasz uroczy Dusty będzie mógł jeszcze skuteczniej podejmować nierówną walkę ze wszelakiej maści szkodnikami, tudzież wymierzać sprawiedliwość na opryskliwych białogłowach.
Zapakowane w strunowym woreczku w dość sporym jak na zawartość kartonowym opakowaniu dostajemy dwa odlane elementy oraz wydruk, wszystko z żywicy. W moim egzemplarzu niestety znoje podróży dały o sobie znać i trafił się ułamany kawałek konstrukcji, co może świadczyć o potrzebie bardziej unieruchamiającego detale sposobu pakowania.
Na wydruku mamy cztery ładnie odwzorowane elementy, nie wszystkie widoczne od razu, dlatego dobrze, że instrukcja pokazuje nam co jest, a co nie drzewkiem usztywniających podpór. Żywica, jak się zdążyliśmy już przekonać poprzez uszkodzony kawałek, jest dość krucha, dlatego zalecam szczególną ostrożność przy wycinaniu, aby nie nadłamać docelowych podzespołów.
W klasycznym już odlewie dostajemy imitację gumowego przewodu i zdaje się mały nypel, oraz misternie zdetalowany mechanizm spustowy.
Tak jak przy rozrzutniku, instrukcja sugeruje, aby uzupełnić ten detal jeszcze o kawałek własnego drutu.
Po przedstawione wyżej zestawy sięgać będą zapewne modelarze planujący budowę jednego modelu. A przynajmniej nie wiele więcej. Eduard w swojej ofercie ma jednak także zestawy dla kolekcjonerów całych serii. Choć bardzo proste, bo mowa o klasycznym niezbędniku, czyli pasach
Z-37A seatbelts STEEL
Eduard – SS737
Rzecz prosta i oczywista, jednak na wszelki wypadek w komplecie jest instrukcja montażu.
Pasy, jako dodatek tyleż oczywisty, co uniwersalny, przydać się mogą również w modelopodobnych miniaturach z AZ. Ale przede wszystkim w weekendowych wydaniach Eduarda. Ewentualnie – jeżeli ktoś robi zakupy bezpośrednio w edkowym sklepie – w Overtreesach. Wtedy też potrzebować będzie dodatkowych kalkomanii. One również są dostępne w formie dodatkowych zestawów.
Przede wszystkim, przy Overtreesach przydać się mogą napisy eksploatacyjne (bo kolorowe oznaczenia zostają po normalnych wydaniach).
Z-37 stencils, code letters & labels
Eduard – D72029
Już nazwa kompletu zwraca uwagę, że jest to zestaw bardziej rozbudowany od tych, które opracowane są choćby do Mustanga czy Fok
Istotnie, spora część arkusza z nalepkami zajmują litery, z których poskładać można dowolny kod. Prócz tego trochę logotypów i tytułowe napisy eksploatacyjne.
Jeżeli ktoś nie jest do końca zadowolony z selekcji dostępnej w pudełkowych wydaniach Cmelaka, albo chce mieć na półce Cmelaków jeszcze więcej, to w następnym zestawie dostaje do wyboru kolejnych pięć wariantów malowania.
Z-37A Čmelák – Kalkomanie
Eduard – D72031
Ponownie kolorem dominującym jest żółty, a zaraz za nim, czerwone akcenty. Ale jest też trochę drobiazgów, które mimo wszystko wyróżniają tę selekcję.
Nie tylko zresztą drobiazgów, bo graffiti z ostatniej propozycji zajmuje większą część boku kadłuba. Swoją drogą, jak na możliwości druku, imitacja charakterystycznej kreski farb w sprayu jest nawet w miarę udana. Choć powierzchnia zamalowana srebrem wydaje się zbyt jednolita. Tym lepiej, że to właśnie zostało wydrukowane jako osobna część.
Łukasz Kulfan
Zestawy przekazane do recenzji przez firmę Eduard
W recenzji modelu Ćmelak potworem :), tu uroczą maszyną. Może by tak to wyśrodkować? I tak wiadomo, że jak ktoś zobaczy Ćmelaka, to nie zapomni…
Po waszych komentarzach pod recenzją zmieniłem swój punkt postrzegania XD
Nic nie piszą – źle, Piszą, to zmiana punktu postrzegania 😉
Czekam na recenzję Gawrona, Wilgi i Biesa 🙂
Pewnie trochę to potrwa, ale człowiek żyje marzeniami…
A to już Answer i Gawrona zapowiedział? Cholerka, nie nadążam z ogarnianiem ich zapowiedzi, o sklejaniu ich kolejnych modeli nie wspominając. A nie, czekaj…