28mm Geiko
Titan Forge
Bezdyskusyjnie Titan Forge ma bardzo zdolnego rzeźbiarza. Od ogółu, czyli anatomii, póz, do szczegółu, czyli wszystkich detali, często bogatych – jest bardzo fajnie. Choć przy tych ostatnich nie bez znaczenia jest fakt, że są to rzeźby cyfrowe. Tak czy inaczej, zarówno opisywana jakiś czas temu rybka:
…jak i będące przedmiotem niniejszego opisu Geiko, czyli gejsze:
…są moim zdaniem bardzo fajne. Jak w sumie cała seria Dragon Empire inspirowana kulturą i mitami średniowiecznej Japonii. Problem jednak w tym, że te fajne rzeźby – czy raczej ich trójwymiarowe wydruki – trafiają w ręce wyjątkowego partacza. Bo trudno inaczej określić osobę odpowiedzialna za odlewy tych modeli. Ja rozumiem, że technologia wymaga pocięcia gumowej formy. Czasem na tych cięciach pojawiają się drobne przesunięcia. To nic nadzwyczajnego. Ale właśnie dlatego owe cięcia (czy inne podziały formy) prowadzi się tak, by usunięcie wszelkich ułomności odlewu było jak najmniej kłopotliwe i jak najmniej szkodziło drobnym elementom modelu. Nikt, kto zna się na tej robocie, nie potnie gumy na wskroś detali, w najbardziej widocznym miejscu, czy przez środek twarzy. Tak jak zrobił to ktoś odpowiedzialny za poniższe odlewy
Powiedzmy, że na fałdach ubrania da się to jeszcze w miarę łatwo ogarnąć. Przy okazji czyszcząc je z miejscami nazbyt wyraźnych artefaktów wydruku (bo w większości można je jednak uznać za imitację faktury materiału)
Ale wyraźne cięcie na twarzy, na wskroś oka, wsparte drobnym przesunięciem gumy, to już przykład wybitnego brakoróbstwa. Lub bezmyślności
I tylko figurki szkoda, bo jednak nie każdy sobie sprawnie poradzi z ratowaniem takiego bubla, a już sama konieczność takich ingerencji umniejsza jednak frajdę z pracy nad modelem. O tyle dobrze, że pula tej frajdy jest całkiem spora za sprawą ładnych wzorów. W omawianym tu zestawie są bowiem trzy różne wzory postaci. Oprócz powyższej jest jeszcze jedna uzbrojona w bojowe wachlarze…
…i kolejna, dzierżąca parasolkę
Te dwie ostatnie są w zestawie podwójne, bo cały komplet to pięć figurek (i pięć budżetowych podstawek 20x20mm)
Same postacie są delikatnie rozczłonkowane, choć tylko na tyle, na ile wymaga tego technologia odlewu
Pomijając te skandaliczne cięcia, same odlewy są przyzwoitej jakości – nieliczne bąble pojawiają się w niegroźnych miejscach. Nie ma też śladów uszkodzeń formy – a jak widać w recenzji Hori Mizu odlewacz lubi eksploatować gumę znacznie dłużej, niż powinno się to robić…
Postacie trzymają standard nominalnej wielkości, czyli 28mm (zwyczajowo mierzonych do poziomu oczu)…
…czyli przy Spejs marinsie to chucherko, ale jest jednak odrobinę bardziej masywna od drobnej postaci z Hasslefree
Cały zestaw spakowany jest w zgrabny plastikowy blister…
…który jakośtam zabezpiecza zawartość. No chyba, że ktoś wpadnie na pomysł wysyłania go jedynie w kopercie bąbelkowej, wtedy w zasadzie nie zaskakuje, że plastik nie wytrzymuje presji spedytora…
…a zawartość rozsypuje się po całej kopercie
Na szczęście nic się nie połamało, ani tym bardziej nie pogubiło. Ale niesmak pozostał. Choć figurki fajne.
KFS