54mm Ubbe ‘The Great Pagan’
Abteilung 502 – ABT1031
Zapraszam do lektury relacji z malowania recenzowanego ostatnio na stronie wikinga dłuta (czy też raczej risika tabletu, bo rzeźba to cyfrowa) legendarnego rzeźbiarza Raula Garcii Latorre. Specjalną uwagę zwracam tym razem na niesztampowe podejście do kolorystyki inspirowane pracami jednych z moich ulubionych malarzy oraz próbę uzyskania spójnej kompozycji kolorystycznej i globalnego oświetlenia dzięki używaniu tych samych kolorów do malowania cieni i rozjaśnień na różnych elementach.
Praktycznie od początku mojej przygody z malowaniem figurek z zainteresowaniem śledzę prace Marko i Aleksandry z Craftworld Studio. Ich styl określiłbym jako kombinację pastelowych kolorów i nasyconych cieni, tworzącą uderzający kontrast i dość mocno odznaczającą się na tle twórczości większości malarzy figurkowych. Co ważne, ich prace zawsze cechuje duża spójność, mimo zatrważającej czasami ilości kolorów, które znajdują się na modelu, i kontrastów między nimi. Malując figurkę, którą prezentuję poniżej, starałem się “wejść” trochę w styl Craftworldów i dodać jego elementy do mojego własnego procesu.
Na początku zająłem się pomalowaniem największego, dominującego elementu, czyli koszuli naszego wikinga. Prosto na czerń nałożyłem dwie warstwy dość gęstego laserunku AK11108 Hull Red, czyli koloru, którego raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Mocno nasycony, a jednocześnie dość ciemny kolor dobrze spisał się jako pierwszy z naszych nietypowych cieni. Nakładałem go bez żadnej dbałości o jednolitość warstwy, miejscami niemalże chlapiąc na figurkę. Niedokładność jest tu mile wskazana i spowoduje stworzenie nierównomiernej, interesującej podstawy do budowania dalszego koloru.
Następnie rozrobiłem AK1167 Anthracite Grey, kolor szarozielononiebieski, do konsystencji gęstszego glejza i zacząłem nanosić go na koszulę, pozostawiając Hull Red w zagłębieniach i powierzchniach zwróconych ku dołowi. Dzięki bardziej laserunkowej konsystencji farby warstwy już na tym etapie ładnie się połączyły. Po nałożeniu Anthracite Grey powróciłem do Hull Reda w cienkim laserunku, by „zazębić” ze sobą te dwa kolory jeszcze bardziej. Potem znów Anthracite Grey, aż byłem zadowolony z uzyskanej na tym etapie płynności przejść.
Jak opisywał w recenzji owej figurki Kamil, ma ona bardzo wydatne fałdy na koszuli, których malowanie jest przyjemnie intuicyjne – na powierzchni fałda skierowanej ku dołowi kładziemy cień, a na stronie skierowanej ku źródle światła rozjaśnienie. Gdy popatrzeć na figurkę pomalowaną do tej pory z góry i dołu, widzimy odpowiednio praktycznie sam kolor rozjaśnienia i cienia.
Kolejnym etapem było dodanie trochę AK11053 Radiant Flesh do antracytu, co przechyliło szalę tego koloru bardziej w zieleń. Światło słoneczne jest zwykle żółtawe, więc dodanie żółtego koloru do praktycznie jakiejkolwiek barwy jest bardzo naturalną metodą rozjaśnienia jej (oczywiście tylko w przypadku jeśli malujemy postać oświetloną światłem słonecznym). Radiant Flesh to jeden z moich ulubionych kolorów do tego rodzaju rozjaśniania, jest bardzo uniwersalny.
W następnej warstwie znalazło się jeszcze trochę Radiant Flesha, co stworzyło coś w rodzaju brudnego, szarawego seledynu. Kontynuowałem rozjaśnianie. Należy pamiętać, że wraz ze zmniejszaniem ilości koloru kładzionego na poszczególne powierzchnie (tu np. fałdy czy bardziej płaskie elementy koszuli), zmniejszamy również globalnie obszar iluminacji, idąc w kierunku źródła światła (tu słońca gdzieś nad głową Ubbego)
Do następnych mieszanek nie dodawałem już Radiant Flesh, by nie przedobrzyć z ilością żółci, a przerzuciłem się na Scale75 Artist Vanilla White – bardzo blady żółty, przypominający Ice Yellow z palety m.in. VMC czy AK. Im bardziej jest coś oświetlone, tym bardziej zdesaturowany będzie tego kolor, co starałem się odzwierciedlić używając farby o mniejszym nasyceniu. Malowałem również już tylko stronę koszuli wystawioną bezpośrednio na słońce.
Wykonałem cztery kroki rozjaśniania, progresywnie dodając coraz więcej Vanilla White (ostatnim krokiem był czysty Vanilla White). Na tych etapach zacząłem malować techniką stipplingu, stawiając nierównomierne, małe kropki odpowiednio rozcieńczoną farbą, by ułatwić sobie blendowanie farby zawierającej coraz więcej białego pigmentu, oraz nadać powierzchni koszuli faktury.
Następnie, antycypując następny etap, zwiększyłem saturację cieni, używając bardzo cienkiego laserunku z Scale75 Artist Primary Red, by jeszcze bardziej podbić efekt odwróconych cieni.
Do inku Liquitex Phtalo Blue green shade dodałem mikroskopijną ilość inku Liquitex Yellow Orange Azo, wszystko rozrabiając w dużej ilości medium akrylowego (użyłem mojego ulubionego Ammo by MiG Transparator Matt). Tym delikatnie przeglejzowałem całą powierzchnię koszuli, starając się prowadzić pędzel od rozjaśnień do cieni. Taki zabieg podbił saturację midtonów, i uczynił przejścia delikatniejszymi.
Niestety jak to bywa przy tym zabiegu, straciłem najjaśniejsze rozjaśnienia i najciemniejsze cienie (w tym przypadku zielononiebieski wyzerował się z czerwonym, tworząc ciemny brąz). Musiałem więc wrócić do highlightów z Vanilla White i cieni z Primary Red. Na szczęście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, i pozwoliło mi to jeszcze bardziej podbić kontrast między cieniami i rozjaśnieniami.
Bardzo spodobał mi się efekt który uzyskałem w cieniach dzięki Hull Red, i postanowiłem pomalować w ten sposób jeszcze dwa elementy, do których uznałem, że będzie on pasował: podkoszulek wraz ze spodniami, jak i onuce na rękach i nogach. Zacząłem od pierwszego.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego elementu, na Hull Red naniosłem kolor bazowy, tym razem AK11166 French Blue. To niebieskawy szary – wybrałem go z uwagi na to, że dzięki zawartości właśnie błękitu powinien dobrze pasować do morskiego koloru koszuli. Niestety farba ta bardzo kiepsko znosi większe rozcieńczenia, bardzo mocno separując, przez co niezbyt nadaje się do laserunków – przekonałem się o tym na własnej skórze, ale jakoś przebrnąłem, bo dużo do malowania nie miałem. Po serii naprzemiennych glejzów French Blue i Hull Red miałem położoną bazę…
…którą to zacząłem rozjaśniać, dodając tych samych kolorów co w przypadku Anthracite Grey z poprzedniego elementu – Radiant Flesh i Vanilla White. Dzięki temu uzyskałem spójność kolorystyczną (w prawie identycznej progresji niebieski – seledynowy – żółty) i wiarygodny efekt oświetlenia światłem o tym samym kolorze i natężeniu. Tak naprawdę do pełni rozjaśnienia, czyli czystego Vanilla White, doszedłem jedynie na fragmencie podkoszulka na lewej ręce – reszta jest albo skryta w cieniu, albo znajduje się w dolnej części modelu, którą z premedytacją zostawiłem niedoświetloną, by skierować uwagę ku górze.
Kolejnym elementem ubioru Wielkiego Poganina, który wziąłem na warsztat były owijki na nogach i rękach. Tutaj, w przeciwieństwie do koszuli i podkoszulka, rzeźba nie była już tak wspaniale przystosowana do malowania, toteż musiałem przyjąć odpowiednio inną metodologię. Zacząłem od zapodkładowania elementów AK11017 Reddish Grey, natomiast nie starałem się już zostawiać Hull Reda w zakamarkach, ponieważ te były zbyt delikatne, ale również nie dążyłem do stuprocentowego pokrycia, używając mocnego glejza.
Potem rozjaśniałem farbę Radiant Fleshem (a jakże) i malowałem, traktując owijki jako jedną bryłę – walec, nie rozdrabniając się jeszcze na tym etapie na poszczególne zwoje. Pierwsze rozjaśnienie było wykonane mieszanką z Radiant Fleshem, ale już do drugiego dodałem jedynie AK1114 Deck Tan, ponieważ więcej Radiant Flesha uczyniłoby miks zbyt żółtym, a deck tan ładnie go zdesaturował, imitując zwiększające się natężenie światła
Następnie sporządziłem washa z Hull Red i Scale75 Artist Dark Brown Ochre rozcieńczonych mieszanką Citadel Contrast Medium i zwykłej wody z flow improverem. DBO dodałem, ponieważ czysty Hull Red nałożony na jasne kolory owijek byłby zbyt jasny.
Gdy wash wysechł, wziąłem najostrzejszy pędzel w swoim arsenale, nowiutki Da Vinci Miniature Maestro 70…
… i pogłębiłem zagłębienia, nadając kontrastu i oddzielając poszczególne zwoje bandaży od siebie.
Wróciłem do ostatniej mieszanki (Reddish Grey + Radiant Flesh + Deck Tan) i poprawiłem wystające załoszowane elementy. Ostatnim rozjaśnieniem był (a jakże x2) czysty Vanilla White. Znów użyłem go tylko na lewej ręce, by wszystko zgadzało się z ogólnym schematem iluminacji. Tym razem nie kropkowałem, po części, bo nie było tam po prostu na to miejsca (oczywiście, że jest miejsce, ale ja po prostu takich małych jeszcze nie umiem), ale również dlatego, że chciałem pokazać, że owijki wykonane są z innego materiału, którego tekstura byłaby zbyt drobną, by pokazać się w tej skali (w wersji tej figurki w 75mm teksturowałbym wszystko).
W końcu zabrałem się za element, który w zamyśle miał być kompozycyjnym coup de grace tej figurki – obszernego kołnierza koszuli, który zaplanowałem pomalować na coś w rodzaju wypłowiałej żółci czy okry, by stworzyć jaskrawy kontrast z zielononiebieskim otoczeniem i element, który od pierwszego spojrzenia przyciągać będzie wzrok ku twarzy. Najpierw namalowałem miejsca głównego światła AK11040 Sahara Yellow (wcześniej cały kołnierz dość dokładnie spodkładowałem Hull Red)
Po czym zabrałem się za mozolne wygładzanie przejść między cieniem a rozjaśnieniem za pomocą naprzemiennych laserunków z Sahara Yellow i Hull Red. Zdecydowanie nie była to najprzyjemniejsza część tego przedsięwzięcia, ale w końcu doszedłem do czegoś w moim mniemaniu akceptowalnego.
Następnie progresywnie rozjaśniałem kołnierz: najpierw mieszanką Sahara Yellow i Radiant Flesh, potem AK11035 Sand Yellow, a na końcu Vanilla White.
Uprzątnąłem trochę powstały bałagan dzięki ostatnim, najjaśniejszym rozjaśnieniom z AK11004 Ivory i blackliningowi z Hull Red z odrobiną czarnego.
Następnie przeglejzowałem całość AK11101 Orange Brown, by stonować całość i dodać trochę pomarańczu.
Ostatnim krokiem było odzyskanie rozjaśnień (Ivory) i cieni (glaze z Hull Red)
Z efektu byłem średnio zadowolony. Niewątpliwie robił to, co miał w zamyśle, czyli kierował wzrok na twarz, natomiast sam jego wygląd był kontrowersyjny – dla mnie przypominał dość nieudolnie namalowany złoty NMM.
Dlatego też w akcie desperacji zdecydowałem się na przeglejzowanie całości paroma bardzo cienkimi warstwami Sand Yellow. O dziwo podziałało… Pomalowałem również obecne na kołnierzu i reszcie figurki sznureczki (używając Reddish Grey – Deck Tan – Vanilla White). Pro tip: malując tak małe elementy, warto używać farby o bardzo małym stopniu rozcieńczenia – będziemy mieli nad nią większą kontrolę, a śladów i tak nie będzie widać.
Idąc dalej, postanowiłem zmierzyć się z elementami skórzanymi: pasem i butami. Wszystko zapodkładowałem farbą o iście poetyckiej nazwie AK11384 S.C.C. No.1A Very Dark Brown przyciemnioną odrobiną czerni. Następnie potraktowałem bezceremonialnie washem GW Nuln Oil prosto ze słoiczka i pogłębiłem jeszcze cienie laserunkiem z Scale 75 Artist Black (obecnie mój ulubiony czarny do glejzów i mieszania).
Wróciłem do czystego S.C.C. No.1A Very Dark Brown (umówmy się, że dalej będzie znany po prostu jako Very Dark Brown…) i w mocno rozcieńczonej konsystencji przywróciłem kolor na wystających elementach, pozostawiając cienie tam, gdzie ich miejsce.
Następnie zmieszałem Very Dark Brown z odrobiną Scale 75 Artist Off White (kolor podobny do Vanilla White, ale ciemniejszy, z nutą szarości przykrywającą żółć) i rozjaśniałem dalej, zaczynając delikatne teksturowanie (kropki na brzegach pasa i wystających elementach butów, które naturalnie będą się giąć a skóra na nich pękać, oraz delikatne kreski imitujące zarysowania). Warto robić to odpowiednim pędzlem – ja lubię te od Winsor&Newton, z serii Series 7 miniatures.
Następne w kolejności były już praktycznie czysty Off White (z zaledwie odrobinką Very Dark Brown) i czysty Vanilla White. Wraz z rozjaśnianiem kolorów, kropki nimi stawiałem coraz to bardziej sporadycznie.
Wracając do górnych rejonów modelu, zacząłem prace nad głową. Procesu malowania twarzy nie będę tu opisywał, bo zrobiłem to już w osobnym artykule, od czasów którego moja metoda nie zmieniła się jakoś diametralnie (z wyjątkiem zamiany niektórych farb AK na farby Scale 75 Artist, które uważam za po prostu lepsze do tego zadania – konkretnie Brown Rose na Pink Flesh, Radiant Flesh na Golden Flesh i Ivory na Vanilla White). Zainteresowanych odsyłam więc tam, coby nie popełniać autoplagiatu.
Po twarzy zająłem się włosami i zarostem. Najpierw zapodkładowałem wszystko Hull Redem, podobnie jak w przypadku wielu poprzednich etapów. Moja rada odnośnie malowania włosów brzmi następująco: rozjaśniając, należy traktować włosy (czy tutaj obfitą brodę) jako jedną bryłę, i unikać wyciągania pojedynczych włosków, co wygląda nienaturalnie (szczególnie w tej skali). Na tym modelu pojedynczo rozjaśniałem tylko włosy na głowie, które upięte są w charakterystyczne, grube rzędy.
Następnie rozjaśniałem Hull Reda Radiant Fleshem, w dwóch etapach.
Potem zaaplikowałem już czysty Radiant Flesh, natomiast w konsystencji bardziej bliskiej gęstemu laserunkowi.
Ostatnim rozjaśnieniem był oczywiście czysty Vanilla White.
Przeglejzowałem wszystko bardzo cienką mieszanką Orange Leather i Medium Rust (2:1), by wygładzić przejścia i nadać włosom złotawy odcień rudawego blondu. Przy okazji taka broda stanowi naturalne wizualne przedłużenie kołnierza o podobnym kolorze.
Uważni czytelnicy już pewnie wiedzą, co musiałem zrobić następnie: oczywiście poprawić rozjaśnienia Vanilla White i cienie Dark Brown Ochre.
Pokusiłem się również o mały tatuaż: na wygolonej skórze głowy spróbowałem napisać imię naszego bohatera, Ubbi (bo tak poprawnie brzmi ono w języku staronordyjskim) alfabetem runicznym – ᚢᛒᛒᛁ. Niestety w tej skali i przy moich umiejętnościach wygląda to raczej na parę pionowych kresek, ale umówmy się, że tatuaż jest.
W końcu przyszedł czas na ostatnie starcie, Walhallę albo Hel. Czekał mnie bowiem miecz, który zamarzyłem sobie pomalować w NMM. O malowaniu tego elementu opowiem jednak w osobnym artykule. Również na później zostawiłem sobie wykonanie podstawki z prawdziwego zdarzenia, na którą Ubbi zasłużył o wiele bardziej, niż ten kawałek skały na którym osadził go producent (który z resztą pomalowałem w 5 minut tylko po to, by biedak nie straszył niepomalowanym, czarnym elementem u stóp).
Tymczasem chciałem podziękować prawdziwym bohaterom tego malowania:
I zaprosić Was do galerii skończonej figurki.
Piotr Pieścik