1/50 Piper Cub L-4
Směr – 122
Nowy Piper L-4 “Grasshopper” od Special Hobby, z uwagi na jego prostotę (i o ile okaże być też sklejalny) ma szansę być tym z modeli, po które w pierwszej kolejności sięgają modelarze początkujący. W latach 80-tych cieszył się właśnie z tego powodu dużą popularnością jego poprzednik – Piper Cub L-4 firmy Směr.
Przyjrzyjmy się zatem, czemu tak było i z czym musieli się zmagać modelarze ponad 30 lat temu.
Sztuka, którą kupiłem na czeskim portalu ogłoszeniowym, pochodzi z początku produkcji tego zestawu w Czechosłowacji, z 1989r., a więc w miarę krótko po przejęciu form od Francuzów. O dacie tej świadczy nie tylko pieczątka w pudełku, ale też oryginalny paragon, opiewający na zawrotną sumę 24 koron czechosłowackich.
Dzięki temu, że zestaw pochodzi z wcześniejszych wypustów, pozwoli nam to ocenić model taki, jaki trafiał w ręce młodych modelarzy w latach 80-tych, a nie teraz, kiedy jest na formach licznik przekręcony kilka razy jak w passacie tdi.
Pudełko, w którym model otrzymujemy, jest nieco dłuższe, ale też bardziej płaskie niż nowego wypustu z SH. Piękny boxart przedstawia L-4 ze zbiorów muzeum lotniczego (VHÚ) w Pradze.
Francuzi najwyraźniej nie musieli oszczędzać, więc o ile części jest mniej niż w Special Hobby, rozrzucono je po trzech ramkach z jasno szarego plastiku, jednej ramki z elementami przezroczystymi, znajdziemy tutaj też ikoniczny stojak, podłużną instrukcję w formacie A4 i mały arkusz kalkomanii.
Na pierwszy rzut oka rzuca się w oczy kilka ciekawych szczegółów – na starcie plastik jest fantastyczny. Kochacie ten z starej Hasegawy? Solidny, wydający charakterystyczny dźwięk sztywnego i twardego polistyrenu? No to właśnie z takiego jest ten model zrobiony. I nie dosyć, że jest dobry, to części są tak cienkie, że plastik jest prawie przezroczysty. Jeżeli miałbym wybierać model tylko na podstawie tego, Special Hobby jest bez szans.
Ale oczywiście tak nie jest. Kiedy bliżej przyjrzymy się elementom, wychodzi najbardziej poważny mankament tego opracowania – wszystkie powierzchnie imitujące płótno (czytaj cały model) są pokryte strukturą, która wygląda jakby ktoś model odcisnął w gazie opatrunkowej – kratka po prostu wszędzie.
Często spotykam się z opinią, że detale modeli są lepiej widoczny na ciemnym tle, więc dla porównania zrobiłem fotki na białym i czarnym. Jak dla mnie różnic brak, poza kontrastem na krawędziach.
Pewnie również nurtuje was też pytanie – czy 1/50 i 1/48 to duża różnica? Nie jest. Kiedy by modele nie stały obok siebie, trudno różnicę zauważyć. Szczególnie rozpiętość skrzydeł jest marginalna. Kadłub jest natomiast wyraźnie mniejszy. Niestety, ze względu na podział modelu Směra nie zrobię wam pomiarów, które byłyby wiarygodne, więc nie dowiecie się, czy leżą w planach. Zresztą, i tak żadnych nie mam…
Tak jak w przypadku zestawu ze Special Hobby, ważnym elementem modelu jest bogata szklarnia. Tutaj nie mogę mieć większych uwag – części są klarowne i bez skaz. Nie znajdziemy na nich też żadnych nadlewek. Których zresztą nie ma też na reszcie elementów. Model nie oferuje możliwość otwarcia kabiny. I może dobrze, bo wyposażenie jest bardzo spartańskie. I to w sumie dotyczy całego modelu – Special Hobby to prosty model, ale producent starał się odwzorować ile było możliwe. Směr jest totalnym golasem – silnik przykładowo to tylko jakieś cztery patyki.
Czym również Cub od Směr nie rozpieszcza, to kalkomanie – w części tekstowej można wyczytać sporo informacji na temat przeróżnych samolotów, są nawet opisy malowań, ale na arkuszu kalkomanii temat nie znajduje odzwierciedlenia. Być może ręka cenzora maczała w tym palce, ale że tekstów już nie tknęła? Nie wiadomo. W każdym razie, możemy wykonać model w malowaniu z boxartu, czyli Cub-a znajdującego się w muzeum VHÚ, w którym najprawdopodobniej nigdy nie latał, to jest też kompletnie fikcyjny. Ale czytelników z Polski może zainteresować, bo ten egzemplarz to pochodzący oryginalnie z Bielska-Białej Cub SP-AHB. Drugą propozycją oznaczeń jest OK-YFM.
Kalki jak to kalki, które mają na karku ponad 30 lat są już mocno pożółkłe. Nie grzeszą też jakością druku, choć jak na sito nadal biją te nowe na głowę, ale na pewno nie spasowaniem.
Niespodziankę ukrywa też tył arkusza, na którym znajdują się bardzo szczegółowe instrukcje jak kalkomanię nakładać. Gdyby każdy producent tak robił, nie byłoby trzeba produkować poradników.
Swoją drogą, nie tylko o poprawne nakładanie kalkomanii producent zadbał – instrukcja zawiera, poza tradycyjnymi obrazkami, również krok po kroku opisaną budowę modelu wraz z tym, jak zrobić w domu klej. Analogowy YouTube w pudełku. Jak tego nie kochać!
Piper Cub L-4 firmy Směr to wspaniała podróż sentymentalna. Model ma nawet – jak na dzisiejsze warunki – kilka bardzo mocnych stron. Być może nie jest to jakość opracowania miniatury, ale właśnie to, jak producent prowadził za rączkę początkującego modelarza, na starcie jego przygody z modelarstwem. Dziś modele są (w tym ten od Special Hobby) bardziej szczegółowe, bardziej dokładne, bardziej sklejalne. Ale tego czego ten malutki Směr oferuje, nie ma prawie żaden. Czasami warto wrócić do korzeni i zobaczyć, czy przypadkiem kiedyś nie robiliśmy czegoś lepiej. Można się zdziwić. 🙂
Marian “Atlis” Cihoň
Model nie oferuje możliwo__ść__ otwarcia kabiny