1/72 Meteor T Mk.7
British Jet Trainer
Special Hobby – SH72468
Opisywałem tutaj już kilka Meteorów ze Special Hobby (i MPM – wszak, to jedno i to samo opracowanie), ale pierwszy raz pomyślałem sobie o danym zestawie – ‘”robiłbym!”. I to już na widok przyciągającego wzrok obrazka na pudełku
Wiadomo – czerwony, to szybszy (choć akurat Gloster Meteor ledwo zbliżał się osiągami do prędkości dźwięku). Ale dodatkowo jednak wyraźnie zgrabniejszy od wszystkich, które miałem w rękach dotychczas. Większość z nich jest zresztą stręczona w książeczce z instrukcją..
..i opatrzona dość przewrotnym, w kontekście ich walorów estetycznych, opisem
Jeżeli jednak wyabstrahujemy to stwierdzenie od urody samolotów, to same ich miniatury są w sumie faktycznie atrakcyjne. Oczywiscie jest to klasyczny pod wieloma względami szortran. Ale nie powinno to budzić strachu, a jedynie czujność. Szczegóły na powierzchniach modelu to jednak ręczna robota – co widać po nie zawsze jedlanych liniach i nie zawsze super starannych detalach. Mimo wszystko, bliżej temu modelowi do jednak nowoczesnego Miraża III, niż do – dajmy na to – Vatoura. Różne detale mogą wymagać więcej uwagi, a być może i waloryzacji, ale ogólnie rzecz ujmując, wygląda to całkiem porządnie
Na pewno poszukać trzeba jakichś pasów foteli załogi, bo niestety w komplecie nie ma żadnej fototrawionej blaszki
Nie ma równiez masek. I co prawda w instrukcji jest o nich mowa..
..to w formie anonsu zestawu dostępnego osobno:
1/72 Meteor T Mk.7 – Maski
Special Hobby – M72042
Bogate oszklenie sprawia, że naprawdę warto je rozważyć. A skoro o szybkach mowa, to są one dobrej jakości (jak zwykle – nie zaszkodzi im delikatna polerka)
Niestety – daje tu o sobie znać niezbyt roztropne połączenie elementu z ramką – nie dość, że kanał jest pojedynczy – a więc element nie jest zamocowany zbyt solidnie – to jeszcze wlew uplasowano tuż przy wiatrochronie, zamiast w tylnej części całości. Bardziej o kłopoty trudno się prosić..
Producent do woreczka z ramką przeźroczystą powinien przynajmniej wkładać kawałek sztywnego kartonu, który utrudniałby oszkleniu oderwanie się od ramki. To paskudne uszkodzenie powinno dać się bez większego problemu dać naprawić cyjanoakryklem, ale lepiej byłoby nie musieć niczego naprawiać. Na koniec wróćmy jeszcze do tego, od czego zacząłem, czyli do malowania. To czerwone, to oczywiście nie jest jedyna propozycja
Pozostałe dwie też są w sumie ciekawe, choć już nie tak widowiskowe, bo w kolorze naturalnego metalu
Mniej atrakcyjne także dlatego, że w przygotowanej do tego modelu kalkomanii mamy do czynienia ze znanym z wielu produkcji Eduarda (a to ten producent jest odpowiedzialny za nalepki do opisywanego tu zestawu) efektem nazbyt wyraźnie widocznego rastra, oraz wypłowiałym kolorami
Na szczęście oznaczenia do wariantu boxartowego, oraz wszelkie napisy eksploatacyjne są już zupełnie przyzwoitej jakości
Podsumowując – robiłbym. A robiłbym bardziej, gdyby pojawiły się do tego modelu jakieś ciekawe zestawy waloryzacyjne.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Model przekazany do recenzji przez Special Hobby
“To paskudne uszkodzenie powinno dać się bez większego problemu dać naprawić cyjanoakryklem” 😯 Można poprosić o rozwinięcie tematu. Zawsze myślałem, że cyjanoakryl i części przezroczyste to idealny przepis na katastrofę.
Pozdrawiam
Dołączam się do prośby o instruktaż!
Czemu katastrofę? Cyjanoakryl jest przeźroczysty, więc nadaje się idealnie do szpachlowania przeźroczystych elementów
A nie jest tak, że zaraz zmatowi taki element?
A nie jest tak, że zaraz zmatowi taki element?
A czemu ma zmatowić?
Cóż, jak byłem młodszy, zdarzyło mi się przykleić szybkę, która zaraz pokrywała się mlecznym nalotem. Na którymś forum i na YT również przestrzegają aby z tym uważać. Ja się nie znam. Czasem coś zlepię. Stąd moje pytanie.
Po pierwsze rozmawiamy o szpachlowaniu, a nie sklejaniu. Po drugie, nalot powstaje przy zbyt dużych ilościach kleju zaaplikowanych przy dużej wilgotności powietrza, na niezbyt czyste powierzchnie, w miejscach, gdzie opary nie bardzo mają jak się rozproszyć. A po trzecie – nawet gdyby powstał nalot, to abstrachując od tego, że można go usunąć choćby debonderem, to jak wspomniałem na wstępie – mowa o szpachlowaniu, a naturalną sekwencją jest to, że po wypełnieniu ubytków powierzchnie wymagają splanowania, a zatem wyszlifowania.
No i wszystko jasne.
Dzięki za objaśnienia.
Pozdrawiam.