1/72 Bristol Scout Royal
Naval Air Service
MAC Distribution – 72123
Jakiś czas temu Kamil recenzował ciężarówkę od tego czeskiego producenta modeli krótkoseryjnych i zaanonsował w nim moje artykuły na temat samolotów od MAC Distribution. Tak więc oto pierwszy z nich – brytyjski zwiadowca morski.
Rzeczony model nie jest nowością, a wznowieniem, gdyż premierę miał w roku 2010. Przyjrzyjmy się więc jak wytrzymał próbę czasu.
Pudełko nie zmieniło się ani odrobinę. Zdobi je estetyczny profil samolotu, a na jego bokach dostajemy anons zawartości oraz innych modeli producenta. W środku zaś dość dużo powietrza. Jednak nie jest to rzadkością w przypadku szmatopłatów w skali 1/72. To po prostu były bardzo małe samoloty.
Oprócz powietrza dostajemy również dwie ramki z szarego tworzywa,…
(tak, dwie, ponieważ jedna została brutalnie przecięta na pół)
małą blaszkę fototrawioną,…
elementy żywiczne,…
kliszę,…
arkusz kalkomanii
oraz instrukcję montażu ze schematami malowania.
Obecność blaszki i żywic sprawia, że model może sobie przypisać miano multimedialnego, ale tak po prawdzie w czasach gdy miał on premierę, ze względu na ograniczenia technologii, niemal wszystkie modele short-run nie mogły się bez fotorawionek i żywic obyć. I tak też jest w tym wypadku, bo na blaszce mamy części, które są nieodzowne do wykonania modelu. To przede wszystkim boczne panele inspekcyjne w okolicach silnika i uzbrojenia, ale także tablica z zegarami. Do tego mamy kilka przydatnych detali takich jak wewnętrzną kratownicę, pasy i odboje na dolnym płacie oraz jeden kuriozalny w postaci drążka, który w oryginale na pewno płaski nie był.
Elementy żywiczne to uzbrojenie oraz zapasowe magazynki do kokpitu. Wykonanie elementów również jest adekwatne do wieku miniatury – ręczna rzeźba powielona jako odlew. A może producent mógłby pokusić się o dodanie wydruków 3D tych elementów?
Arkusz kalkomanii jest sygnowany jedynie logiem MAC. Nie ma tutaj zbyt wybujałych wzorów i kolorów – kokardy i Union Jack oraz pasy na statecznik. Ja jestem jednak zwolennikiem malowania tychże pasów od masek. Jakość wydruku jest przeciętna. Kolory są żywe, ale jednak kontury nie są idealnie ostre, co najbardziej rzuca się w oczy przy napisach eksploatacyjnych. Brak jest zegarów dlatego niestety jesteśmy skazani na zastosowanie kliszy.
Instrukcja montażu niestety również jest z “epoki”, a szkoda, bo to akurat rzecz, którą można byłoby ulepszyć. Umiejscowienie poszczególnych elementów nie jest zbyt czytelne.
Dodatkowo producent stosuje piktogramy, których nigdzie nie wyjaśnia i dopiero studiowanie zdjęć oryginału pozwala stwierdzić, że akurat tutaj miał na myśli trasownaie linii lotek na dolnym płacie. Brak też jakiejkolwiek podpowiedzi w temacie kolorów wnętrza, czy rozmieszczenia naciągów i linek sterujących.
Schematy malowań są małe, czarno-białe i również niezbyt pomocne przy malowaniu detali. Brak tutaj również podpowiedzi co do farb od jakiegokolwiek producenta i muszą nam wystarczyć opisy typu: płótno, drewno, aluminium. Tymczasem już sam kolor płótna może stanowić wyzwanie, bo w samolotach brytyjskich jego barwa nie była taka oczywista. Instrukcja to stanowczo najsłabsza część zestawu.
A jak wygląda sam plastik? Otóż jak na technologię małoseryjną i upływ czasu nadspodziewanie dobrze. Można by się spodziewać wyraźnych znamion zużycia form, a tymczasem nie widać tutaj nadmiernych wylewek, przesunięć, zapadnięć tworzywa, czy rozmydlonych detali. Wręcz przeciwnie – wszystko wygląda bardzo przyzwoicie. Oczywiście niektóre elementy aż krzyczą, że wyszły z “miękkiej” formy, ale to nikogo nie powinno dziwić.
Imitacja ugięć napiętego płótna na płatach i elementach sterujących jest całkiem fajna – wyraźna ale nie przesadzona. Natomiast zdecydowanie powierzchnie te trzeba będzie wygładzić.
Wewnętrzna strona kadłuba nie zawiera absolutnie nic. To dlatego fototrawiona kratownica jest nieodzowna.
Dwie wypraski zawierają całkiem sporo części, ale po ich analizie wynika, że jest to skutek zebrania w nich chyba wszystkich wersji tego samolotu. Dostajemy więc trzy typy śmigła, aż cztery stateczniki pionowe, dwa silniki, i trzy jego osłony. Tak więc jeżeli nie spodoba nam się żadne z malowań pudełkowych, to możemy zbudować sobie dowolną mutację Bristola Scouta jeżeli tylko mamy odpowiednie kalkomanie.
W wielu modelach samolotów wielopłatowych wykonanych jako short-run zastrzały i podpory często są nie do użycia, albo co najmniej trzeba je wyskrobać z nadlewek i szwów po formach. Tutaj jest całkiem nieźle.
Podobnie ma się sprawa z elementami podwozia i innymi drobiazgami.
Nad silnikiem (silnikami) na pewno warto popracować, albo zastanowić się na wymianą, bo jednak jest dość eksponowany.
Podobnie ma się sprawa z siedziskiem pilota. Tutaj z pomocą przychodzi na przykład firma Barracuda ze swoimi żywicznymi fotelami. Podobną ofertę ma również Gaspatch, a wersję fotorawioną można nabyć od rodzimego Parta.
Podsumowując: jest to short-run jak za dawnych lat, ale jednak o jakości znacząco lepszej niż np. ówczesne propozycje od A-modelu, czy AZ. Dodatkowo wyszedł raczej obronną ręką z próby czasu i poza fatalną instrukcją, na pewno nie zniechęca. Bez wątpienia jest to pozycja dla co najmniej średnio zaawansowanych, bo zdecydowanie wymaga sięgnięcia do materiałów o tej maszynie oraz trochę pracy własnej.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Zestawy przekazane do recenzji przez MAC Distribution