SHERMAN: THE AMERICAN MIRACLE – AMMO by Mig Jimenez
Paręnaście lat temu w ręce dostał mi się zeszyt “Sherman in action” wydawnictwa Squadron & Signal Publications. Staroć straszny, starszy ode mnie, wystarczyło mi jednak przejrzeć raz, drugi a początkowe rozbawienie i politowanie (wszak czołg pokraczny, nie wyglądający nawet w ułamku aż tak groźnie jak Pantera czy inny Tygrys) zamieniło się w fascynację, która zresztą trwa do dziś. Zachwycająca wielość wersji, wariantów modyfikacji powoduje że niepozorny M4 jest bardzo wdzięcznym tematem modelarskim (drugim podobnym jest amerykańska aluminiowa miednica czyli M113).
Gdy większość ludzi interesujących się czołgami słyszy nazwę „Sherman” przed oczami jawi im się wizja zielonego czołgu z białym gwiazdami wymalowanymi tu i tam. Nic bardziej mylnego, albowiem mnogość malowań M4 przebija znacznie mnogość jego wersji. Co sprowadza nas do sedna, czyli tytułowej książki o urokliwym tytule, traktującej o malowaniu Shermana właśnie.
Za akceptowalną cenę otrzymujemy książkę w formacie A4, z lakierowaną okładką i 80 stronicami wewnątrz. Stronicami z kredowego papieru który fajnie wygląda, ale znakomicie utrudnia wykonanie zdjęcia…
Wydawca już na wstępie zaznacza że pozycja jest adresowana głównie do modelarzy (bo kogo innego interesowałoby kilkadziesiąt stron kolorowych obrazków z czołgami? Może tylko jakiegoś plastyka. Pozycję rozpoczyna krótki rys historyczny i parę diagramów ułatwiających rozpoznanie konkretnej wersji wozu.
Następnie parę słów o malowaniu, kolorach i ich postrzeganiu, z podaniem kolorów używanych farb w palecie Federal Standard, RAL oraz farb Ammo MIG (a jakże!). Reklama tychże farb umieszczona jest też na trzeciej stronie okładki.
Do opisania zostaje clou całej publikacji, czyli barwne tablice. Są pogrupowane w rozdziały odpowiadające odpowiednim miejscom i okresom wojny w której Shermany były używane. Czyli od kampanii w Afryce, poprzez Sycylię i Włochy; Normandię, kraje Beneluxu i Niemcy. Nie zabrakło oczywiście informacji o radzieckich Shermanach, zdobycznych Shermanach, rozbitych Shermanach (tutaj tylko jedna strona, ale temat ciekawy) no i last but not least pacyficznych Shermanach.
Co można powiedzieć o rysunkach? Przede wszystkim jest ich MNÓWSTWO, poza tym są całkiem ładne. Każda maszyna jest całkiem udatnie pokolorowana, z naniesionymi charakterystycznymi śladami eksploatacji (mam na myśli typowo Shermanowe zacieki po paliwie i mnóstwo kurzu czy innego błota na układzie jezdnym).
Niektóre rysunki są także opatrzone zdjęciem przedstawiającym oryginał. Poniżej przykładowo SHEIK z Sycylii (jedno z moich ulubionych malowań). Purysta po uważnym przyjrzeniu się zauważy że plamki na planszy nie są takie same i w tych samych miejscach co plamki na zdjęciu…
Nie brakuje także jakże miłych naszemu polskiemu współmodelarskiemu sercu przykładów POLSKICH Shermanów, dzięki którym możemy wykonać model z ogromnym plusem za malowanie
Przykładów sowieckich maszyn jest kilka, wszystkie w dodatku dość nudne – ot zielone, z jakimiś białymi napisami.
Nie brakuje też różnych przepięknych dziwolągów.
Książkę zamyka jak wspomniałem rozdział o pacyficznym teatrze wojny. Najbardziej efektowny i kolorowy moim zdaniem. Tematów na modele do końca życia!
W każdym peanie pochwalnym warto zawsze umieścić coś wrednego. W przypadku tej publikacji niestety też muszę. O ile autorzy ogólnie rzecz biorą porządnie odrobili lekcje (podana pod koniec publikacji bibliografia robi wrażenie!), nie ustrzegli się przed dość wrednym błędem. Otóż na planszach przedstawiających Shermany M4A3 uparcie rysują nieprawidłowe wózki jezdne z poziomym ramieniem rolki podtrzymującej gąsienicę (a powinno być rzecz jasna uniesione). O ile ktoś obeznany z tematem wyłapie to bez problemu, tak laik może się naciąć przy budowie swojego modelu (inna rzecz że laika to raczej nie obejdzie). Troszkę dziwne, bo wszak książka jest adresowana raczej do pasjonatów… Niby przeoczenie, ale lekki absmak pozostaje.
Zabawne jest też zdjęcie filmowego FURY, umieszczone tu chyba po prostu dla jajec 🙂 Reasumując – rzecz mimo kiksa warta polecenia każdemu shermanofilowi i każdemu miłośnikowi kolorowych obrazków.
Michał Błachuta
Problem w tym, że merytorycznie, duża część malowanek (dotyczy to malowań zarówno polskich sowieckich jak i brytyjskich z wczesnego okresu – Afryka) nie jest poparta dokumentacją fotograficzną. Błędne schematy kamuflażu, błędne kolory, nieprawidłowe (bo prawidłowe są nieznane) numery ewidencyjne…
Po znalezieniu ponad dziesięciu “baboli” przy pierwszym przeglądaniu książeczki, odłożyłem ją z powrotem na półkę w sklepie – a byłem na nią napalony jak szczerbaty na suchary (jako że kolekcjonuję literaturę wszelaką dotyczącą czołgu Sherman)
W rezultacie wyszła po prostu książeczka z obrazkami dla dzieci – dla modelarzy może być jedynie inspiracją do dalszych poszukiwań…