Masters of The Universe: Battleground
Zestaw Startowy
Polska wersja językowa
Archon Studio – MOTU006
Zacząc tu trzeba od wyjaśnienia pewnego drobnego zamieszania, jakie wokół planszówek z himenem narosło. Wielkim skrócie i uproszczeniu – w drugiej połowie 21 roku (czego trudno nie wiązać z pojawieniem się wówczas serialu animowanego, firmowanego przez Kevina Smitha) światło dzienne ujrzały dwie zbiórki na grę planszową, osadzoną w świecie Masters of the Universe. Jedna na Kickstarterze, druga zaś na Gamefound. Tę pierwszą utworzył amerykański CMON, drugą, z kolei, europejskie – a ściślej – polskie Archon Studio. I tu pierwsza istotna sprawa – obydwa przedsięwzięcia były zupełnie od siebie niezależne – pomijajac kwestię wydawców, to po prostu zupełnie różne gry, z zupełnie różnymi figurkami, stanowiącymi pionki. A przy tym, skierowane na różne rynki, bo każda z nich miała od Mattel licencję ograniczającą sprzedaż do wybranych regionów świata. To zresztą wywołało pewien incydent kałowy, a także szereg negatywnych opinii o obydwu produkcjach – jeszcze zanim powstały. Z drugiej strony, jeśli ktoś rynek gier planszowych śledzi mniej uważnie (jak – choćby – ja), to obydwie produkcje mogły mu się zlać w jeden byt. A powtórzę raz jeszcze – są to byty osobne. W kwestie samej mechaniki gry nie wnikam, bo to zupełnie nie moja bajka, ale choćby pod wzgledem pionków mamy do czynienia z ogromną różnicą. W grze z CMON figurek bohaterów jest całe mnóstwo. Przy czym, powiedzmy sobie szczerze – ich jakośc nie nadąża za ilością. Z kolei w planszówce z Archon Studio postaci jest zdecydowanie mniej, choć – moim zdaniem – mają zdecydowanie lepsza rzeźbę. Tu pojawia się jednak kolejny plot twist. Bo będąca przedmiotem niniejszej recenzji gra to jeszcze coś zupełnie innego
Przede wszystkim to nie jest fabularna planszówka. Rozgrywka sprowadza się tutaj potyczki dwóch drużyn, czyli jak rozumiem jest to coś w stylu warhammerowego Kill Team. Kolejna, jednak istotna różnica, to pionki. Czyli figurki. W finansowanych społecznościowo planszówkach znaleźć można gotowe, choć niepomalowane miniatury. W pudełku z grą Masters of The Universe: Battleground są modele do samodzielnego montażu. Mimo to, pudełko jest naprawdę słusznych rozmiarów
..a przy tym po sam rant wypełnione zawartością
Przede wszystkim jest to góra plastiku. I choć same figurki to zaledwie dwie kolorowe ramki
..to, dość nietypowo, producent uzupełnił zestaw o niebagatelną ilość elementów terenu
Oprócz modeli, dostajemy całkiem sporo akcesoriów potrzebnych do rozgrywki
Oraz niezbędne instrukcje i poradniki
Na początek szybkie spojrzenie na owe akcesoria. Ponieważ na grach nie znam się zupełnie, nie będę się wygłupiał ze szczegółową analizą kart, żetonów czy innych drobiazgów. Ale z kronikarskiego obowiązku wspomnę o solidnej, rozkładanej do słusznych rozmiarów planszy, wydrukowanej na grubym kartonie
Z równie solidnego materiału zrobione są wszelkie żetony i znaczniki – oczywiście wstępnie wycięte z całego arkusza
W komplecie jest kilka talii kart – ze statystykami bohaterów, z aktywnymi przedmiotami, oraz inne, urozmaicające rozgrywkę
Do gry potrzebne są także sześcienne kości. A wszystko to jest opisane w dość przejrzysty sposób w podręczniku
W kolejnym zeszycie, szumnie nazwanym “Księgą Bitew”, znajdziemy przykładowe aranżacje rozgrywki oraz miejsce na notatki związane z potyczkami
Ponieważ nie znajduję legitymacji do wypowiadania się na temat gry, jedyne czym mogę skwitować tę sekcję, to że wygląda to wszystko schludnie i solidnie. Wolę jednak skupić się na tym, o czym mam jednak pojęcie, czyli modele plastikowe. Przewrotnie zacznę od tła, czyli elementów scenerii
Zarówno ich ilość, jak i zróżnicowanie kształtów, pozwala na wcale dużąa swobodę w budowaniu planszy. Nie tylko umiejscowienie, ale również kształt poszczególnych elementów ma znaczenie dla rozgrywki
Jak już wspominałem, pozytywnie zaskakuje ilość wszystkich tych elementów. To w sumie sześć dużych ramek, w trzech odmiennych wzorach
Oczywiście, ich wykończenie jest spójne, dlatego nie można się spodziewać olbrzymiej różnorodności wykończenia ścian czy detali. Niemniej jednak, jest tu zaskakująco mało powtarzających sie motywów. Detale nie są wybitnie finezyjne, niemniej jednak, mają naprawde duży potencjał w temacie ich kolorowania
Dodatkowo, z perspektywy osoby niegrającej, stwierdzam, że wiele z tych elementów ma potencjał również jako podzespoły bazowe do wykorzystania w podstawkach pod figurki, albo elementy dioram niekoniecznie historycznych. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok jednej, ale za to istotnej zdrady. Do tej gry pojawiło sie już kilka rozszerzeń i dodatków. Każdy z nich przynosi nowe elementy rozgrywki, ale też nowe postacie i kolejne elementy terenu. Jest jednak skandalem, że wśród nich nadal nie pojawił się Zamek Grayskull!!. O Kocie Bojowym nie wspominając (choć tego akurat w sprzyjających okolicznościach da się zdobyć).. W każdym razie, pionki w tej grze to tylko piesze figurki
Zarówno powyższe ilustracje, jak i zdjęcia na pudełku, czy w pozostałych materiałach, pozwalają stwierdzić, że rzeźby są na naprawdę wysokim poziomie. Dynamiczne i niepozbawione ekspresji pozy robią wrażenie. Pod tymi względami wyraźnie górują nad figurkami z gry wydanej na rejon Pacyfiku. A co ciekawe, są też jednak odrobine lepsze od tych, które trafiły do planszówki wydanej przez Archon. I nie mam tu na myśli kluczowej różnicy, polegającej na tym, że w owej planszówce są to gotowe pionki, a w omawianym tutaj skirmishu modele do samodzielnego montażu. Choć całkiem niewykluczone, że właśnie większe poszatkowanie postaci pozwoliło na kosmetyczne poprawki poprawiające wygląd figurek. I właśnie, skoro o rozdrobnieniu mowa, to jest to rzecz, która od razu zwraca uwagę, gdy spojrzymy na ramki. Zresztą nie tylko rozdrobnienie, ale też porozrzucanie poszczególnych detali każdej z figurek po całej ramce. Dobrze, że chociaż mamy podział na wypraskę z ekipą Himena..
..i drugą, w całości zawierającą elementy do budowy kamandy Szkieletora
Nieoczywisty, a czesto wręcz dziwaczny podział figurek nie powinien zaskakiwać. Podobne rozwiązania są czesto spotykane w modelach, gdzie mimo korzystania z klasycznych dwudzielnych form, projektanci chcą uzyskać jak największa szczegółowość. Duże doświadczenie ma w tym zarówno Games Workshop, ale też inni producenci figurek do grania. A nawet żołnierzyków – jak choćby Tamiya. Czasem mamy więc wcale spore segmenty postaci, ale niektóre części mają wręcz abstrakcyjny wygląd
Całkiem przyzwoicie wyglądają twarze. Oraz głowy, bo przecież nie każdy z Władców Wszechświata, mimo humanoidalnych kształtów, ma humanoidalne fizis
Warto też zwrócić uwagę na podstawki. Po pierwsze, są one różnorodne, czasem przy tym składające się z więcej niż jednej części
Co jednak ważne, są one dopasowane do wybranych postaci. I nie chodzi wyłącznie o takie rzeczy, jak ‘odciski stóp’, czy też pik, na który nadziewa się figurkę Orko
..ale również o to, że czasem fragmenty postaci są scalone z podłożem
Przy takim podziale, figurkom towarzyszyć musi również szczegółowa instrukcja ich montażu. I trzeba przyznać, że spełnia ona swoje zadanie całkiem dobrze. Przy okazji, w swojej formule bardzo przypominają schematy z zestawów GW. Raczej nieprzypadkowo..
Oczywiście tyle w teorii. Ale weryfikacja w praktyce wypada pozytywnie. Rozrzucenie części każdego modelu po ramce sprawia jednak, że wyłuskanie wszystkich niezbędnych zabiera trochę czasu
Usunięcie wlewów, czy szwów po dzieleniu formy nie wymaga szczególnych zabiegów. Z powodzeniem poradzić sobie można operując skrobakiem Trumpetera i papierem ściernym
Poszczególne części, mimo wybujałych kształtów, pasują so siebie wyśmienicie. Po niezbędnej obróbce, wystarczy je ze sobą złożyć, a miejsca spoin potraktować Cienkim Klejem
..i może nie błyskawicznie, ale jednak bez ponadnormatywnych zabiegów, figurki są gotowe do malowania
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
..ale te polucje na podstawkach to ja nie wiem, czy to było dobre
Tak, wiem, że to znaczniki frontu modelu, ale kolor i forma dobrane niezbyt fortunnie
Zestaw przekazany przez WarFactory – dystrybutora polskiej wersji językowej
#nostalgia – grał bym
Polecam 😀 pamiętam jak dostawałem instrukcje od szefa ze słowami: nie musisz lubić tej gry, musisz umieć w nią grać 😀 .. no i … polubiłem. Polecam przekonać się na własnej skórze. Najbliższe pokazy na Kontraście, który startuje już 3 czerwca w stolicy. Zapraszam 😉