1/72 Nakajima Ki-43-II Ko/Otsu Hayabusa
Special Hobby – SH72479
Special Hobby w ostatnim czasie wypuściło cały zestaw wznowień starszych modeli, zarówno spod swojego logo, jak i marek powiązanych – jak MPM czy Azur-Fromm. Tym razem padło na japońskiego myśliwca, który swoją premierę miał w roku 2009. Po drodze pojawił się w kilku wersjach i wariantach również w katalogu Rising Models, w pudełkach opatrzonych hasłem limited edition.
Tym razem dostajemy model w dwóch podtypach, oznaczanych w japońskim kodzie Ko i Otsu. Oba były już na rynku, ale jako osobne modele. Tutaj mamy dwa, co wymusił temat przewodni tej edycji: “Japan’s allies”. Bo tak naprawdę, najistotniejszym elementem tego zestawu są malowania Hayabusy.
Ale po kolei. W pudełku, z bardzo ładnym i inspirującym pod względem śladów eksploatacji box-artem, znajdziemy:
Pięć ramek z szarego plastiku.
Jedną z tworzywa bezbarwnego.
Arkusz kalkomanii.
Oraz instrukcję montażu.
Ponieważ to reedycja dość już wiekowego modelu krótkoseryjnego, cudów nie należy się spodziewać. Chociaż, jak pokazał wznowiony niedawno Havoc, można się przyjemnie zaskoczyć. Tutaj jednak ewidentnie dostajemy zestaw typu short-run being short-run.
Ponieważ mamy tutaj dwa podtypy samolotu, już na początku musimy zdecydować się na konkretne malowanie, a co za tym idzie na wersję Ko lub Otsu. Największa ramka jest wspólna dla obu typów i zawiera elementy płata oraz całą drobnicę wspólną dla obu wersji. No a ponieważ jest to ramka, która wchodzi w skład modelu od jego premiery, dość wyraźnie to po niej widać.
Powierzchnia skrzydeł wygląda całkiem nieźle, ale jednak ich brzegi wskazują na zużycie form. Mamy tutaj małe nadlewki, na imitacjach płóciennych lotek widać wady wtrysku, w postaci jakichś ubytków i rys. Linie podziału blach zanikają przy krawędzi natarcia. Nic co nie jest nie do naprawienia, ale na pewno generować to będzie sporo pracy przy wykończeniu powierzchni. Szczególnie jeżeli zdecydujemy się na model w wariancie NFM.
Na innych elementach głównym utrapieniem będą mini nadlewki i pozostałości szwów po łączeniu form. Dosłownie każda część będzie musiała przejść proces szlifowania i czyszczenia. A szkoda, bo większość jest naprawdę całkiem w porządku pod względem dopasowania do skali. Tylko najpierw trzeba je wydłubać. Na przykład takie golenie podwozia są całkiem ładne jak pominie się kwestię szwów.
Koła w oryginale były bardzo proste i mało efektowne. I takie są też w modelu. Co ciekawe mają nawet imitację bieżnika, ale co z tego skoro zapewne ulegnie ona zatarciu przy usuwaniu śladu po łączeniu form biegnącego przez środek koła.
Elementy kokpitu również będą wymagały pracy, i pewnie kilku dodatków własnych. Fotel trzeba pocienić, drążek oczyścić, tablicę… najlepiej wymienić. Wprawdzie ta plastikowa mogłaby nawet ujść w połączeniu z kalkomanią, ale problem polega na tym, że imitacji zegarów na arkuszu nie znajdziemy. Nie znajdziemy również żadnych imitacji pasów pilota.
Silnik nie jest najgorszy, ale też nie najlepszy. Na szczęście spoza kołpaka śmigła, i dość wąskiego wlotu na przedzie osłony, będzie słabo widoczny.
Osłony goleni podwozia mają nawet zaznaczone wewnętrzne wzmocnienia, ale wymagają bardzo mocnego pocienienia.
Mocowania zbiorników paliwa oraz same zbiorniki są dosyć toporne. Jeżeli ktoś schomikował takowe z Hayate od Arma Hobby, to ma teraz doskonały pretekst do ich użycia.
Kolejne ramki to połówki kadłuba oraz osłony silnika dla każdej z dwóch wersji samolotu. Różnią się tylko szczegółami, ale ogólne wykonanie jest zbieżne z jakością pozostałych części modelu.
Mam jednak wrażenie, że ramka D, dedykowana dla wersji Otsu, jest zdecydowanie mniej zużyta. Oto porównanie elementów na ramce D z ramką F (wersja Ko).
Dość sporym problemem w tym modelu mogą być wloty powietrza. Niestety, niemal wszystkie będą wymagały rozwiercenia, pocienienia ścianek i dodania jakichś imitacji siatek. Szczególnie wlot powietrza dla wersji Ko, który wygląda tak:
Po wewnętrznej części kadłuba zaznaczono kilka detali kokpitu, ale na pewno warto będzie sięgnąć po dokumentację, pręciki plastikowe, drut i blaszki. Tym bardziej, że podłoga kokpitu też bogata w detale nie jest.
Na tym tle, całkiem dobrze wypada oszklenie kabiny. Przejrzyste, bez wad, nie zniekształca. Po lekkiej polerce, na pewno będzie dobrze wyglądać.
Zanim przejdę do kalkomanii, zajmę się instrukcją. Po raz kolejny Special Hobby do starego modelu dodaje nową, ulepszoną broszurę, z wszystkimi pomocnymi dodatkami.
Elementy wnętrza i detale kolorowane są na barwę zbliżoną do rekomendowanej w tabelce (niestety tylko dla palety Gunze).
Elementy specyficzne dla danej wersji samolotu są odpowiednio oznaczone literami zgodnymi z oznaczeniem danego malowania.
Jeżeli trzeba coś zrobić samodzielnie jest to jasno pokazane lub opisane.
Dodatkowo Special Hobby sugeruje możliwość rozwiązania kilku problemów tego modelu za pomocą dedykowanych zestawów waloryzacyjnych.
No i tutaj przechodzimy do najważniejszego chyba elementu tego opracowania, a mianowicie malowań. Dostajemy je niby tylko trzy, ale za to spektakularne. Jedno NFM z tęczowymi znakami Mandżukuo i ogromną inskrypcją. Dwa kolejne, to oznakowania samolotów tajskich na bardzo ładnych kamuflażach. Przy czym jestem ogromnie ciekaw, kto porwie się na malowanie schematu B.
Kalkomanie, które dostajemy do powyższych malowań nie noszą znaku firmowego drukarni, ale pewne poszlaki wskazują jednak na Eduarda. Bo czerwony jest tym razem nasycony, a ciemnoniebieski jest naprawdę ciemnoniebieski, ale jednak pod pewnym kątem widać, że film lub druk nie jest jednorodny, co często ma miejsce w przypadku kalkomanii od czeskiego potentata.
Poza tym jednak trudno się przyczepić. Drobne napisy są wyraźne, nie zauważyłem jakichś rozmyć kolorów, czy rozjechanego druku.
Podsumowując: to jest wznowienie dość wiekowego short-runa. Należy się więc spodziewać dość dużego nakładu pracy przy obróbce elementów, ale jednak nie wykracza to poza standardową modelarską robotę. Model na pewno dla bardziej doświadczonych i lubiących dłubaninę. Dość sporą osłodą są jednak świetnie dobrane, rzucające się w oczy malowania.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez Special Hobby
Niestety rondle Mandżukuo są do wyrzucenia: pasy powinny być równoległe.
Poprawny schemat malowania: https://www.hyperscale.com/2011/reviews/books/p7hg_img_37/fullsize/Sample_image_04_fs.jpg
Masz rację co do zasady, ale chyba nie co do Oscarów. W opisie egzemplarza w instrukcji Special Hobby podało, że te samoloty były właśnie wyjątkiem i linie na rondlach były nie równoległe, a zbieżne z liniami nitów na płacie.
https://i.imgur.com/iIEiSN1.png
Jak dla mnie linie są równoległe, czy są na obu skrzydłach w jednej linii a nie nachylone już tak pewny nie jestem, choć zamieszczony przeze mnie schemat pochodzi z książki “The Eagles of Manchukuo”.
Oczywiście ani kolorowanka, ani opis w instrukcji żadnej pewności nie dają. To da tylko wyraźne zdjęcie. Niemniej ja ufam opisom Special Hobby, bo widać że się przykładają często podając bardzo szczegółowe dane co do malowania danego egzemplarza. Liczę więc na to, że mają kwity, a nie tylko bujną wyobraźnię.
Jestem pewien, że ich kwity to “Japanese Aircraft in Foreign Service vol. I” pióra naszych rodaków, które zawiera propozycję nierównoległych pasów na “Hayabusie”. Poza schematem malowania jest tam kilka fotek mocno różnej jakości, w tym w locie od dołu – tu już każdy musi sam ocenić zgodność zdjęć z obrazkiem. Dla mnie rozsądniej wygląda propozycja Fine Moldsów i Hasegawy.