1/48 L-29 Delfin
Eduard – 8099
Trudno mówić o tym samolocie inaczej niż w kontekście zdrady i hańby – wszak to decyzją plugawych politruków z kremla Delfin wygryzł Srebrną Panią – Krulową samolotów – Iskrę z nieba Układu Warszawskiego. No szczęśliwie nie z całego, bo nad obszarem Panlechii latała dzielnie i po dziś dzień strzeże naszego nieba. Ale nie mówmy tu osprawach bolesnych – zajmijmy się modelem. BO bolesny nie jest. Ale po kolei. Przede wszystkim to wypust AMK. I to w sumie niemłody, bo ma już dobre pól dekady. Ale że AMK ma dystrybucję, jaką ma, to dobre sie stało, ze Edek wziął wypraski jak swoje i spakował w swoje pudełko. Co ciekawe, tak zupełnie jak swoje, bo zazwyczaj konfekcjonując modele innych producentów, dodając własne akcesoria robi specjalną edycję limitowaną. A tu zwykły profipak, zupełnie identyczny jak inne eduardowe profipaki z eduardowym plastikiem w środku. A tu nawet kolor polistyrenu taki jak u czechów, wiec na pierwszy rzut oka wygląda jak ichnie własne. Nowłasnie. Na pierwszy rzyt oka mamy pięc wyprasek z szarego plastiku (ostatnia, z parzystymi detalami zdublowana)
Do tego jest oczywiście ramka z elementami oszklenia, bardzo ładnymi zresztą – przejrzystymi, cieniutkimi. Zupełnie, jak by im to Eduard robił, bo w swoich modelach AMK miewa jednak kłopot z przeźroczystym plastikiem
Z kolei szary plastik bardzo przypomina starsze modele Eduarda. Albo nowsze, opracowywane cyfrowo miniatury ze Special Hobby. Powierzchnie nie są idealnie wypolerowane, ale dość gładkie (pod NMF już jednak trzeba by się przy nich trochę narobić). Linie podziału i panele umiarkowanie znośne. Niezbyt głębokie, niezbyt ostre, ale nie jest to taka kpina, jaką potrafi zaserwować Airfix. Siłą rzeczy w okolicach krawedzi połówek kadłuba wyrazistość owych linii jest mniejsza, ale to akurat można uratować zaopatrując się w uzupełniający zestaw blach, przygotowany przez Eduarda. Ładne są detale wnętrza szoferki, nico mniej finezyjne koła, ale model ogólnie sprawia miłe wrażenie. Aha, nie jest ponitowany (co z resztą widać na obrazkach)
Skoro to Profipack, to oczywistą jest obcesowość blaszek fototrawionych. Kolorowanych. Ale zupełnie niezłych – do Yahu startu nie mają, ale jak na standardy Edka są naprawdę ładnie przygotowane. W sumie mamy trzy płytki – większą z detalami przede wszystkim do wnętrza, oraz dwie mniejsze, jednakowe, bo stanowiące waloryzacje foteli pilotów
O tym, że są też maski do oszklenia i kół w zasadzie wspominać nie trzeba, bo to oczywizm
Eduard zaproponował cztery różne malowania – w gruncie rzeczy zupełnie ciekawy to wybór
Oznaczenia i godła dla nich niezbędne wydrukowane są na jednym arkuszu kalkomanii. Przygotowanym w czechach, i naprawdę udanym. Aczkolwiek jakość Cartografu to jednak nie jest
Osobnym tematem są napisy eksploatacyjne. Ich rozmieszczenie zaprezentowane jest aż na dwóch schematach – no prawie jak fantom ma ich naćkane wszędzie..
Natomiast same napisy to kolejne dwa arkusze kalkomanii. Przy czym nie jest tak, że wszystkie te maczki są do nałożenia – poszczególne kolory, czy napisy w poszczególnych językach są przygotowane dla wybranych wersji malowania
KFS