1/72 Heinkel He 162 Spatz
Special Hobby – SH72341
Budowa
Spatz ze Special Hobby to jeden z tych bardzo nowoczesnych szortranów. Podobnej klasy, co miniatury Wingsy Kits, czy ClearProp. Zresztą, wiele cech szczególnych wskazuje, że został wyprodukowany w tej samej narzędziowni. W praktyce oznacza to naprawdę wysokiej klasy, szczegółowy model. Model, który jednak nie wybacza najdrobniejszych nawet błędów w montażu. Dlatego na każdym etapie i po wielokroć sprawdzać trzeba spasowanie ze sobą poszczególnych elementów i sekcji. Mając to jednak na uwadze, przygotować się można na wcale niemałą przyjemność z prac nad tym zestaem.
Do budowy zgromadziłem trochę dodatków – niektóre oferowane przez SH akurat pominąłem, bo nie lubię robić pootwieranych modeli. Planowałem za to użyć blach i masek Eduarda, oraz toczonych drobiazgów opracowanych przez MASTER, jeszcze do wcześniejszych miniatur Spatza
Mając do czynienia nawet z szortranem tak wysokiej klasy, trzeba pamiętać o złotej regule – trzy razy przymierz, potem sklejaj. Dlatego zacząłem od sprawdzenia spasowania połówek kadłuba
..a ponieważ okazało się nienaganne, zabrałem się za sklejanie. Najpierw dopasowałem pokrywy komór uzbrojenia. Zadbałem o to, by pasowały na swoje miejsce na sucho, tak by do sklejenia móc użyć naprawdę niewielkich ilości cienkiego kleju thin type – tutaj akurat AK
Drobne różnice w profilu kadłuba i komory wymagały ingerencji pilnika – to jednak dopiero po utwardzeniu się spoiny
Prace nad wnętrzem zacząłem od komory podwozia głównego
Wybrane blaszki z zestawu Eduarda zamocowałem najpierw tymczasowo z pomocą cienkiego kleju. Rozmiękczony plastik stanowi wystarczającą spoinę do właściwego spozycjonowania płaskich elementów metalowych
Dopiero później, na krawędzie blachy i plastiku można zaaplikować nieznaczne ilości kleju cyjanoakrylowego (choć nie zawsze jest to konieczne)
Po sklejeniu ścian wnęki, całą sekcję zamontowałem na sucho w kadłubie, tak by podczas schnięcia utrzymywały właściwy kształt
Przy okazji, upewniłem się, czy wszystko nadal do siebie pasuje. Kolejne próby były konieczne po zamontowaniu fototrawionych blaszek na burtach
Gdy miałem pewność, że główna konstrukcja jest odpowiednio przygotowana, mogłem zabrać się za detale. Na podstawie dokumentacji zdjęciowej, dorobiłem różne drobne elementy i instalacje – użyłem różnych skrawków profili polistyrenowych, a do przewodów kawałka ramki rozciągniętego nad ogniem
Z tego samego materiału zrobiłem również imitacje instalacji hamulcowej na goleniach
Prace przy kabinie pilota ponownie zacząłem od sprawdzenia dopasowania głównej wręgi. Okazało się, że wymaga nieco szlifowania na krawędziach
Zdecydowałem się również otworzyć otwory po bokach mocowania fotela
Kolejne detale montowałem stopniowo, każdorazowo sprawdzając, czy nie kolidują z pozostałymi segmentami wnętrza. Zacząłem od naklejenia blaszek na krawędzi kabiny
Potem przygotowałem sobie jeden z bocznych paneli do oklejenia blaszkami z zestawu Eduarda, zamocowałem go w kabinie
..co nie było do końca dobrym pomysłem, bo jak się okazało, montaż luf działek wymagał ingerencji w ściany wnętrza
Wyszło przy tym, że niestety lufy z MASTER są zbyt krótkie, by pasować do tego modelu (ale pamiętać trzeba, że były opracowane do wcześniejszych miniatur He 162, o innej konstrukcji). W ich miejsce użyłem odpowiedniej średnicy rurki mosiężnej
Uporawszy się z lufami, powróciłem do oklejania burt detalami. Nie montowałem jedynie najdrobniejszych blaszek, takich jak manetki, które planowałem przykleić po malowaniu
Pedały nie są eksponowane, ale jednak te z plastiku mocno uproszczone. Paski uformowałem odpowiednio jeszcze przed wycięciem z ramki
Wymieniając plastik na fototrawione elementy, musiałem zrobić odpowiednią podstawę
Tu konieczna była kolejna przymiarka i sprawdzenie czy obudowa wnęki przedniego koła nie będzie kolidowała z nowymi elementami
Wspomniana obudowa wymagała drobnej waloryzacji. W plastiku okienka nie ma wcale; zestaw Eduarda oferuje jedynie imitację ramki mieszczącej się tam szybki. Posłużyła mi ona jako szablon do nakreślenia rozmiarów okna
W nawiercony w tym miejscu otwór wkleiłem odpowiednio przycięty kawałek przeźroczystej ramki
Po odcięciu nadmiaru, powierzchnie musiałem wyszlifować i wypolerować. W wykończeniu doskonale spisały się Double sized sponge files z AK
Na koniec wystarczyło przykleić fotorawione okucie otworu
Tym samym mogłem zabrać się za dokończenie detalowania ścian kabiny. Ponownie, do zrobienia instalacji użyłem rozciągniętej nad ogniem ramki
Polistyrenem i blaszkami z zestawu Eduarda zwaloryzowałem tylną ścianę kabiny oraz katapultowany fotel
Nieco uwagi wymagał również silnik. Zacząłem od wycięcia i starannej obróbki wszystkich jego elementów
Podczas pasowania na sucho okazało się, że tylna turbina ma zbyt duża średnicę
A właściwie, jak wyszło podczas przymiarek, nie tyle sama turbina, co znajdujące się za nią brzechwy
Po dopasowaniu tego elementu mogłem skleić połówki silnika
Fragment wlotu powietrza chciałem mieć osobno na czas malowania – miał on zupełnie inne wykończenie niż reszta. On również wymagał dopasowania do korpusu silnika
Następnie złożyłem silnik w całość i wygładziłem jego powierzchnie
Po tym zabiegu konieczne było odtworzenie detali, które uległy zatarciu (choć i tak pierwotnie były zbyt delikatne i celowo je usunąłem)
Jak również odtworzenie linii podziału
Prace nad silnikiem wymagały jeszcze zajęcia się anteną. Mogłem wymienić ją na fototrawiony pasek. Wolałem jednak odpowiednio wyszlifować detal plastikowy – to dało bardziej trwałą konstrukcję tego delikatnego elementu
Ostatnią rzeczą wymagającą dopasowania, były pokrywy wnęki podwozia. Zamontowana uprzednio blaszka powodowała konieczność odpowiedniej modyfikacji imitacji zawiasów, które są jednocześnie bolcami montażowymi
Tok prac zmusił mnie wreszcie do sięgnięcia po aerograf. Zacząłem od pokrycia elementów wnętrza podkładem ze srebrnej Mr.Color C8
Komorę podwozia głównego, oraz wewnętrzne powierzchnie pokryw pomalowałem RLM02 AKRC266
Mieszanką koloru bazowego i Deck Tan namalowałem rozjaśnienia wybranych powierzchni i detali
Na nieco więcej urozmaiceń zdecydowałem się w kabinie. Samolot był przecież składany z różnych prefabrykatów, zatem niewykluczone, że mogły mieć one odmienne wykończenie. I tak ściany kabiny pomalowałem zielonkawą odmianą RLM66 AKRC273
..tymczasem na fotel i różne panele instrumentów nałożyłem bardziej klasyczną wersję RLM66 czyli AKRC339
Po dodaniu delikatnych rozjaśnień kolorami bazowymi zmieszanymi z Deck Tan, sięgnąłem po pędzel, i przeznaczone do niego winylowe farby wodorozcieńczalne różnych marek. Pomalowałem nimi detale kabiny oraz wnęki podwozia
Do ich złoszowania użyłem specyfików z Citadel – Nuln Oil do powierzchni szarych i Seraphim Sepia do tych malowanych RLM02. Obydwa mieszałem z Contrast medium, dla poprawy właściwosci, jako łosza
Imitacje Uszkodzeń farby zrobiłem zarówno drapiąc powierzchnie, do odsłonięcia srebrnego podkładu, jak i rysując je kredką akwarelową. Tej ostatniej używałem szczególnie w rejonie, gdzie zamontowane były elementy fototrawione. Z blachy łatwo nieopatrznie zdrapać całą farbę, z podkładem włącznie
Mając gotowe podzespoły, mogłem stopniowo wkleić je w kadłub
..by wreszcie skleić jego połówki
Pomimo bardzo dobrego spasowania, tu i ówdzie konieczne było szpachlowanie, dla wykończenia powierzchni. Jak zwykle użyłem w tym celu kleju cyjanoakrylowego – tutaj czarnego, dla pokazania procesu
Gdy tylko stwardnieje, najpierw szlifuję nadmiar płaskim pilnikiem metalowym (miękkie polerki nierównomiernie usuwają materiały różnej twardości)
Potem trzeba już tylko wygładzić powierzchnie, coraz drobniejszymi papierami ściernymi i polerkami
Po tych zabiegach niezbędne było odtworzenie, czy też pogłębienie niektórych linii podziału. Niezawodna w tym celu jest piłka żyletkowa JLC. Bardziej nieregularne kształty drapałem grubą igłą krawiecką
Zdecydowałem się również ponitować powierzchnie kryte blachą. Pomijajac kwestię atrakcyjności wizualnej miniatury, to choć w oryginale płatowiec był wcale skrupulatnie szpachlowany, na wielu zdjeciach archiwalnych, siatka tych szczegółów jest doskonale widoczna. Jedyny kłopot polegał na tym, że wzór musiałem opracować samodzielnie, na podstawie rysunków konstrukcyjnych oraz zdjęć oryginalnych maszyn. Po nitowaniu pamiętać trzeba o wygładzeniu powierzchni
Uporawszy się z poszyciem, mogłem zabrać się za detale. W rejonie komory podwozia zamontowałem metalową rurkę (której przeznaczenia nie udało mi się zidentyfikować).
Oszklenie, które miało lekko falującą powierzchnię, wymagało wygładzenia. Ponownie świetnie spisały się dwustronne gąbki ścierne z AK
Choć do wykończenia użyłem odpowiedniej pasty polerskiej Tamiya
Gotowy wiatrochron przykleiłem solidnie do kadłuba cienkim klejem
Otwieraną część kabiny przykleiłem jednak tymczasowo, płynem maskującym. Gdy tylko jest to możliwe, lubię mieć swobodny dostęp do wnętrza kabiny, aż do samego końca prac
Przykleiłem też ogon
Kolejnych ingerencji w model wymagało przygotowanie do montażu detali z zestawu Master. Po pierwsze musiałem zaślepić nazbyt duży otwór na pitota – plastikowy element jest znacznie grubszy od metalowego zamiennika. Z kolei przed kabiną musiałem nawiercić otwór na wskaźnik pozycji podwozia (swoją drogą, zastanawia mnie sens jego istnienia, skoro podwozie widać przez szybkę w kabinie)
Na koniec prac oszklenie zabezpieczyłem maskami Eduarda
Model nadal był podzielony na kilka sekcji, co miało ułatwić proces malowania
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
P.S. Szczegółowy opis malowania, oraz rezultat wszystkich prac znaleźć można w drugiej części artykułu
Ciężarek zapobiegający siadaniu na ogon jest dodany? Bo tego nie zauważyłem.
Swoją drogą budowałem ten zestaw prosto z pudła i większych problemów nie miałem.
Nie ma ciężarka, jest zbyteczny