1/72 Tiger I Initial
Sd.Kfz. 181 Pz.Kpfw. VI Ausf. E Initial Production
s.Pz.Abt 502, No. 100 (Eared Tiger)
Border Model – TK 7205
To drugi model Bordera w skali 1/72 na naszych łamach. Pierwszym była miniatura współczesnego Leoparda. Tym razem jest to niby kolejny nudny Tygrys, ale trzeba przyznać, że wbrew pozorom, model to nietuzinkowy. I to z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, że model powstał we współpracy z firmą Transform Paint, co mówi nam opakowanie. Firma ta to producent przede wszystkim farb modelarskich, ale w ofercie ma również model chińskiego czołgu w skali 1/72.
Po drugie próżno szukać informacji o tym modelu na Facebooku Bordera, czy Transform Paint. Jakby wstydzili się swojego produktu, lub był on przeznaczony jedynie na rynek wewnętrzny lub azjatycki (co może sugerować układ instrukcji). Taki model-widmo.
Po trzecie model ten, to miniatura tylko jednego pojazdu w trzech okresach jego życia.
Po czwarte wydawnictwo to jest niezwykle rozbuchane. Żeby nie być gołosłownym, to poniższe zdjęcie pokazuje albo fakt, że Chińczycy do perfekcji opanowali optymalizację opakowania, albo mieli dużo szczęścia, bo ramki wypełniają kartonowe pudełko po sam wierzch.
A jak na model pancerny w skali 1/72 to tych ramek jest całkiem sporo z całkiem dużą ilością części. Po kolei wygląda to tak:
ranka A z elementami podwozia.
Ramka B również z elementami podwozia.
Ramka C z elementami podwozia.
Ramka D z elementami podwozia.
Ramka E z, tak zgadliście, elementami podwozia.
Na ramce F dostajemy elementy nadwozia, w tym płyty kadłuba i mnóstwo drobiazgów.
Na ramce J jedną z wersji ścian wieży i jej wyposażenie.
Na ramce N drugą wersję wieży i kolejne detale.
Osobnym elementem wtryskowym jest wanna kadłuba, która jest efektem wykorzystania form suwakowych.
W kolejności dostajemy arkusik kalkomanii. Bardzo mały, co zrozumiałe, gdyż zawiera oznaczenia dla jednej tylko maszyny.
Stalową plecionkę, która ma imitować liny holownicze.
Miniaturową blaszkę fototrawioną.
Toczoną lufę z hamulcem wylotowym drukowanym z żywicy światłoutwardzalnej.
Instrukcję montażu z profilami kolorystycznymi.
Ze względu na specyfikę opracowania, zacznę od tej ostatniej. Instrukcja skąpi jakiegokolwiek opisu oryginału. Brak także palety farb od wiodących producentów, a kolory w dość enigmatyczny sposób oznaczone są jedynie kodami od w/w firmy Transform Paints. Co ciekawe, diagram z zawartością pudełka pomija zupełnie dodatek toczonej lufy z hamulcem wylotowym 3D.
Instrukcja zaczyna się tym, czym zazwyczaj się kończy, czyli planszami barwnymi. Wszystkie trzy pokazują ten sam pojazd, ale nie taki sam. Opis poszczególnych malowań wskazuje na trzy różne okresy życia tej maszyny. Pierwszy to jesień 1942 roku, drugi to zima przełomu lat 1942-1943, a trzeci to maszyna po zdobyciu przez czerwonoarmistów i udostępniona do oglądu przez cywili, podczas wystawy trofiejnego sprzętu.
Niby wszystkie jako bazowy mają kolor ciemnoszary, ale na profilach producent sugeruje już ścieżkę, jaką można iść w temacie śladów eksploatacji. Tak więc opcja “zimowa” ma oczywiście zmywalny, biały kamuflaż (ale już dość mocno wyeksploatowany), a wersja zdobyczna solidnie wypłowiały kolor podstawowy.
Natomiast instrukcja montażu jest… hmmm, specyficzna. Ponieważ na przestrzeni służby pojazd, co jest naturalne, zmieniał się nie tylko pod kątem koloru, ale także wyposażenia i konfiguracji, diagramy z kolejnymi krokami są poszatkowane na charakterystyczne dla danego malowania: S1, S2 lub S3. Dlatego przed budową trzeba wybrać opcję, którą zbudujemy.
Myślę, że instrukcja montażu przed przystąpieniem do pracy może wyglądać podobnie do mojej podczas montażu Mustanga z Arma Hobby:
Wyboru wymagają również inne opcje np. otwarcie lub zamknięcie włazów, czy pokryw wizjerów lub obecności zasobników na wieży, a co za tym idzie wykorzystanie części plastikowych lub fototrawionych.
Niby wszystko jest usystematyzowane i pogrupowane z odpowiednimi adnotacjami co do wersji malowania, ale ilość opcji, kolorów, strzałek i opisów strasznie to gmatwa.
Ciekawym rozwiązaniem jest wykorzystanie płaskich fragmentów ramek wtryskowych jako dystansów podczas sklejania gąsienic.
Stalowa linka zawsze lepsza jest niż kawałek sznurka, ale jednak gorsza od plecionki miedzianej. Niestety, stal jest sprężysta, co znacząco utrudnia prace podczas układania linki. Dlatego najlepiej wymienić ją od razu na miedzianą np. od Eureka XXL.
Nawet gdy tę stalową linkę prawie złamałem to i tak wróciła do swej niemal początkowej postaci.
Wtryskowa lufa nie jest zła, a nawet całkiem ładna. Jednak toczony element z drukowanym hamulcem ma dwie zasadnicze przewagi: brak konieczności obróbki i łatwość montażu. To bardzo fajny dodatek, tylko ciekawe czy będzie dostępny cały czas, czy tylko w pierwszej partii jako “limited edition bonus”. Niestety producent o tym milczy.
Blaszka fototrawiona nie jest zbyt wielka, ale zawiera to co powinna. Siatki na wloty powietrza do silnika oraz mocowania zasobników. I tak naprawdę tyle wystarczy.
Kalkomania zawiera cztery oznaczenia i to wszystko. Na papierze wygląda całkiem nieźle, ale jak się będzie kłaść to nie wiadomo. Niestety nie podano kto jest producentem tego arkusika.
Ale przejdźmy do meritum, czyli części wtryskowych. Nie będę tutaj tworzył sztucznego napięcia: model w ramkach sprawia doskonałe wrażenie. Zacznijmy od chyba najbardziej skomplikowanego elementu, czyli podwozia. Na pierwszy rzut idzie wanna, która wyszła z form wielodzielnych. Dzięki temu mamy tutaj wszystkie niezbędne detale na wszystkich powierzchniach. Wahacze odlane są razem ze ścianami bocznymi, więc to podstawkę trzeba dopasować do modelu a nie odwrotnie.
Warstwy kół Tygrysa są wykonane z kół połączonych ze sobą wstawkami. Dotyczy to również tej warstwy zewnętrznej. Tutaj producent sugeruje by najpierw przykleić wszystkie koła a dopiero później odciąć łączniki. Sprytne. Koła napinające i napędowe mają, w przeciwieństwie np. do Dragona, prześwity. Zęby, imitacje śrub, żebra kół są niezwykle filigranowe.
Gąsienice nie dość, że bardzo ładnie zdetalowane od zewnątrz, to jeszcze od wewnętrznej strony ślady po wypychaczach są tak małe, że ujawniają się dopiero po dokładnej inspekcji części. Wystarczy wyciąć, podszlifować brzegi i sklejać. I teraz uwaga: podwozie, tak jak w oryginale, jest prawe i lewe – tak jak buty. Więc bardzo, bardzo, bardzo niewskazane jest pomieszanie części z lewej i prawej strony modelu.
Wrażenie robią części, które w założeniu odwzorowywać miały elementy bardzo cienki: ranty błotników, osłony wydechów itd. Np. elementy bocznych błotników są tak cienkie, że już w ramce całkiem naturalnie się trochę zdeformowały. Osłony wydechów w innych modelach w zasadzie muszą być wymienione na blaszki – tutaj niekoniecznie.
Detale na powierzchniach są wręcz fenomenalne: imitacja odlewu na dolnych osłonach wydechów, imitacja drewna na klocku pod lewar, spawy, imitacja blachy ryflowanej, zapinki, śruby, nity, zawiasy… Wszystko delikatne, filigranowe a przy tym ostre jak brzytwa.
Spawy dookoła nawet najmniejszych detali.
Na jarzmie mamy świetną fakturę – nie przesadzoną, a na pewno widoczną po malowaniu.
Włazy mają doskonałe detale po obu stronach. Mamy również opcję otwartego i zamkniętego wizjera kierowcy.
Tutaj wystarczy wymienić uchwyt na drucik.
Całe wyposażenie i narzędzia to osobne elementy – ponownie w jakości doskonałej. Dostajemy nawet końcówki lin holowniczych z mocowaniami – wystarczy dokupić linkę.
Na przednim pancerzu odlano nawet imitację znaku szczęścia. I nie, nie chodzi tutaj o hindusko-góralski symbol słońca, tępiony ostatnio przez Facebooka z taką zajadłością.
Kolejna malutka pokrywa i znowu mamy fakturę odlewu.
Do trzeciej opcji malowania producent dołączył również dwa rodzaje pocisków.
Podsumowując: zestaw to bardzo ciekawy i oryginalny – nawet biorąc pod uwagę, że to Tygrys I. Wybór egzemplarza oraz podejście do jego prezentacji na trzech etapach życia maszyny, to chyba jednak nowość w podejściu do modelu pancerki. Przynajmniej w skali 1/72. Jakość części w wypraskach robi doskonałe wrażenie, a kilka ciekawych patentów może naprawdę ułatwić montaż. Niemniej, mimo tej doskonałej jakości, nie jest to moim zdaniem model dla początkujących. A, no i linkę od razu można zutylizować.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Można tylko dodać że jedynym zgrzytem w tym modelu jest brak otworów w zębach gąsienic, ale wynika to tylko i wyłącznie z ograniczeń technologii wtryskowej.
Chyba kolega nie te gąski oglądał, te mają ten specyficzny detal który znajdował się w orginale i częściowo zasłaniał wewnętrzny otwór na ząb koła ,ot taki Niemiecki duperel aby życie skomplikować Pozdrawiam OLO
Nadal się przyglądam i nie widzę otworów w zębach gąsienic. I w Initialu i w tym wcześniej wydanym
Zastanawiam się nad kupnem tego Tygrysa, lub z firmy Vespid. Nie wiem który bardziej poprawny.
A Vespid robi initiala?
Wszystko ładnie i pięknie, Panie KFS jest tyle modeli na rynku, a większość recenzji kreci sie wokół tych samych skal jak i typów modeli nie zawsze, ale w większości przypadków.
Wielka prośba o recenzję skali np.1:16, ktorej ostatnio jest wysyp i co gorsza, zazwyczaj jest to jeden rodzaj sprzętu w kilku odsłonach różnych producentów..🤔
Pokłony
To proszę pisać do producentów tychże, że przydałyby się ich recenzje..