1/72 Heinkel He 59B
Special Hobby – SH72428
W swojej serii wznowień, Special Hobby sięga coraz głębiej do worka ze swoimi produktami (lub produktami swoich marek-satelitów jak MPM, czy Azur-Fromm). Kamil niedawno opisał jedno z takich retro-wznowień, a mianowicie, również wodnosamolot, Latecoere. Co ciekawe tam Special Hobby wyraźnie zaznaczyło, że to “vintage treasure”. W tym wypadku pudełko milczy na temat wieku modelu. Wieku sędziwego, bo premiera tego modelu miała miejsce w roku 2002.
Nie do końca jestem pewien dlaczego Heinkel nie jest wintydżowym skarbem, bo przecież w zawartości jest bardzo podobny do Latecoere. Podobny, ale nie identyczny. Może to tutaj leży powód różnicy w czeskiej nomenklaturze.
Heinkel He 59 to samolot rozmiarów sporych i wymagał zastosowania niestandardowego pudełka. Jest wydłużone w stosunku do tych, w które Special Hobby zwyczajowo pakuje swoje samoloty. Jest także solidnie wypełnione zawartością, czyli tak jak wintydżowy brat w skali 1/48.
Dostajemy więc ramki z elementami wtryskowymi, w ilości sztuk czterech.
Woreczek z elementami odlanymi w szarej żywicy.
Blaszkę fototrawioną.
Arkusz kalkomanii.
Instrukcję montażu ze schematami malowania.
Ramkę z elementami przezroczystymi.
Woreczek z częściami w technologii druku 3D z żywicy szarej.
Oraz woreczek z częściami w technologii druku 3D w żywicy cielistej.
I to być może obecność tych trzech ostatnich pozycji zdecydowała, że na pudełku nie ma już słowa o “wintydżowym skarbie”. W pierwszych wydaniach oszklenie było wykonane w technologii vacu, a ze względów oczywistych, elementów drukowanych w żywicy światłoutwardzalnej nie było wcale.
Zaczynając może od makulatury to muszę przeprosić, ale rozmiar instrukcji montażu niestety nie pozwolił mi na zrobienie sensownych zdjęć. Zresztą nie tylko ja uważam, że drukowanie instrukcji montażu w formacie około A4 nie jest ani konieczne, ani tym bardziej wygodne podczas sklejania. Dlatego jeżeli ktoś chce się zapoznać z instrukcją krok po kroku to pozostaje mi polecić linka do pliku pdf na stronie Special Hobby. Instrukcja została odnowiona. Dodano przede wszystkich informacje o kolorowaniu wnętrza samolotu i uaktualniono schemat montażu pod kątem nowych części.
Natomiast chciałbym, mimo wszystko, polecić uwadze kilka detali w tejże instrukcji. Po pierwsze już spis elementów pokazuje, że proporcje ilości części wtryskowych do części żywicznych jest tutaj dość niezwykła.
Polecajka farb, jak zwykle u Special Hobby, ogranicza się niestety w zasadzie tylko do propozycji od Gunze.
Natomiast na stronie ósmej instrukcji znajdziemy dopisek, który może zaniepokoić nawet doświadczonych modelarzy.
Jeżeli przyjrzymy się częściom w ramkach wtryskowych to odkryjemy, że mamy tu do czynienia ze starszym short-runem pełną gębą. Short-run being short-run. Tak naprawdę w plastiku dostajemy tylko płaty, stateczniki, skorupę kadłuba, pływaki zastrzały oraz kilka innych detali, jak śmigła, czy gondole silników. Wszystkie drobniejsze elementy, i w zasadzie całe wnętrze, składa się z elementów żywicznych, blaszek oraz wydruków 3D. Ale jak wygląda sam plastik. Okazuje się, że całkiem nie najgorzej. W sensie widać, że model ma swoje lata, ale nie aż tak bardzo. Głównie dlatego, że He59 to wielki szmatopłat z kilkoma sekcjami wykonanymi z blachy czy sklejki.
Rysunek płótna opiętego na kratownicy wygląda na kadłubie całkiem nieźle. Linie oddzielające płótno od sklejki i blachy są dość płytkie, ale za to równe i nie znikają na obłościach. Brak natomiast jakichkolwiek innych szczegółów, jak zapinki, śruby mocujące czy nity. Brak również otworów do mocowania dolnych płatów.
Dostajemy za to alternatywny dziób.
Stwierdzenie, że w modelu dostajemy skorupę kadłuba, nie było z mojej strony metaforą. Wnętrze jest absolutnie puste, jeżeli nie liczyć śladów po wypychaczach. Brak nawet punktów pozycjonujących żywiczny kokpit.
Faktura płótna na skrzydłach i statecznikach również nie odstrasza. Ponownie straszy jednak brak jakichkolwiek kołków pozycjonujących połówki płatów. No i raczej nie obędzie się bez konieczności pocienienia krawędzi spływu, zarówno płatów jak i stateczników.
Gondole silników również są proste, również wymagać będą wyraźnego zaznaczenia linii podziału, nitów i innych detali, a także oklejenia żywicznymi dodatkami.
Śmigła nie wyglądają pięknie. Wprawdzie w oryginale nie były specjalnie finezyjne, ale jednak ich mocowania wymagają poprawek, bo te w częściach zestawowych są zbyt uproszczone.
Na pływakach znajdziemy cienkie ślady po łączeniu form, ale nie będą one trudne do usunięcia. Tym bardziej, że i tak po raz kolejny poprawy będą wymagać linie podziału paneli. Zresztą przy pracy z tym modelem dokumentację trzeba będzie mieć zawsze pod ręką.
Na wyprasce z pływakami znajdziemy festiwal zastrzałów. Wszystkie wymagające oczyszczenia, wszystkie pozbawione bolców mocujących i wszystkie pozbawione jakichkolwiek oznaczeń identyfikacyjnych.
Tutaj dochodzimy do tego przerażającego zdania z instrukcji montażu, o konieczności wykonania samodzielnie bolców z drutu do mocowania zastrzałów do płatów, pływaków i kadłuba. A to dlatego, że najważniejszą cechą tego modelu jest całkowity brak punktów mocujących zastrzały. Ba! Brak jest nawet oznaczenia miejsc, gdzie mamy sobie zrobić otwory pod te zastrzały właśnie. W instrukcji brak jest nawet jakichś ogólnych pomiarów gdzie, który zastrzał ma się znaleźć (np. 7mm od krawędzi natarcia i 5mm od klapy – a takie rozwiązania już widziałem np. w modelu Vickers Vincent od Azur-Fromm). Tak więc oprócz pracy, mamy tutaj zadanie koncepcyjne oraz łamigłówkę z geometrii przestrzennej.
Woreczek z szarymi, odlewanymi elementami żywicznymi zawiera niemal wszystkie detale do kokpitu oraz do dekoracji kadłuba i płatów. Nie są to kopie oryginalnych części żywicznych, a nowy projekt przygotowany specjalnie dla tego wznowienia.
I tak: pierwsze dwie kostki zawierają ściany kabiny pilota, jej podłogę oraz gródź.
Kolejna kostka to tablica przyrządów, pedały i inne detale do kabiny pilota właśnie. Przy okazji dowiadujemy się po raz pierwszy dlaczego niezbyt dobrym pomysłem jest wrzucanie kilkunastu kostek z częściami żywicznymi do jednej niczym nie zabezpieczonej strunówki.
Części są całkiem ładne i finezyjne, tylko dlaczego do takiej fajnej tablicy nie mamy żadnej kalkomani?
Kolejne trzy kostki, to drobnica do wnętrza samolotu: podpórki, siedzenia, zapasowe magazynki itp.
Na następnej żywicznej kostce bardzo ładny i efektowny fotel pilota i oprawę otworu kabiny tegoż. Tylko ponownie: dlaczego postarano się tak bardzo z fotelem, a całkowicie zapomniano o pasach???
Dalej mamy elementy konstrukcyjne do wnętrza samolotu. Tutaj dostajemy też drugie ostrzeżenie w kwestii pakowania żywic w woreczki.
Kolejne części to chłodnice silników i ich wydechy. O ile te drugie to dodatek pożądany i fajnie wykonany, to chłodnice z miejscem mocowania piasty śmigła w postaci płaskiego kółka, mocno odstają od reszty żywicznych dodatków.
I na koniec czerwona karta za niewłaściwe pakowanie części żywicznych, czyli obrotnice do uzbrojenia pokładowego. A właściwie to, co z nich zostało. Dobrze, że pozostałe elementy mocowań działka i karabinów znajdują się gdzie indziej.
A to gdzie indziej, to porządnie zabezpieczone grubą ramką, części wydrukowane w pomarańczowej żywicy. Wśród nich znajdziemy, przede wszystkich, przedniej urody uzbrojenie, anteny, kolejne detale do kokpitu i inne drobiazgi. Wszystko wygląda na naprawdę solidnie wydrukowane. I choć elementy są naprawdę ciasno naćkane, to ilość podpór nie przysparza bólu głowy. Z wycięciem nie powinno być problemu.
Producent modelu podaje, że głównym powodem dodania części drukowanych jest chęć poprawy błędu oryginalnego modelu, gdzie jednym z elementów żywicznych była miniatura działka MG FF. Tymczasem hiszpański He59 wyposażony był w bardzo rzadką odmianę działka Solothurn typ ST-11. I to właśnie jego miniatura zabiera najwięcej miejsca w kostce.
Osobnymi elementami, w osobnym woreczku, który również nie zabezpieczył zawartości, są małe wloty powietrza, do przyklejenia na gondole silników.
Do blaszki fototrawionej mam bardzo ambiwalentny stosunek. Fajnie że jest, ale: po pierwsze brak pasów załogi jest niewybaczalny. Po drugie, część z zawartych w niej elementów to drabinki i uchwyty o przekroju okrągłym. Moim zdaniem, skoro już postarano się o tak dobre wydruki 3D, to takie elementy jak wspomniane drabinki, czy wolant powinny być wykonane właśnie w tej technologii. A tak, części z blaszki posłużą głównie jako szablon do wykonania tych elementów samemu.
Natomiast nic nie można zarzucić nowemu oszkleniu. Zastąpienie vacuformy ramką wtryskową wyszło modelowi na dobre. Szybki są cienkie, przejrzyste i kompletnie nie zniekształcają obrazu. Położone na instrukcji wręcz znikają.
Kalkomania zawiera malowania dla dwóch samolotów: jednego w barwach hiszpańskich nacjonalistów i drugiego w kolorach Luftwaffe.
Wybór jest chyba oczywisty, bo malowanie niemieckie jest nudne jak flaki z olejem. Na arkuszu nie znajdziemy loga producenta, ale domyślać się można, że to produkt Eduarda. Jeżeli tak jest to zaskakuje całkiem dobre nasycenie kolorów. No może nie kolorów, a czerni, bo to ona dominuje na arkuszu. Brak jest jakichkolwiek małych napisów eksploatacyjnych, czy oznaczeń, więc wydruk jednak nie był wielkim wyzwaniem technicznym. Kalkomania jest jednak atutem zestawu.
Podsumowując: to jest short-run pełną gębą, w dodatku z czasów już zamierzchłych. Narzekanie na jakość jest więc w tym przypadku zupełnie nieuzasadnione. Co więcej, po dodaniu części drukowanych w 3D oraz wtryskowego oszklenia, jakość zestawu i tak wzrosła względem oryginału. Oczywiście, specyfika konstrukcji części wtryskowych gwarantuje nam godziny doskonałej “zabawy” z pozycjonowaniem zastrzałów. Bez gwarancji sukcesu. Model to ultra ciekawy, bardzo ciekawego i niszowego samolotu, ale jednak wyłącznie dla weteranów, o mocnych nerwach.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
P.S. Jeżeli podoba Ci się to co robię na KFS-miniatures możesz kupić mi kawę na buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez Special Hobby