1/48 Douglas A-1H Skyraider
‘Paper Tiger II”
Tamiya – 61505
Budowa
Ten model powstał w 2010 roku. I nie ma się co oszukiwać – w niektórych aspektach czas nie był dla tej pracy łaskawy. Szczególnie w kwestii malowania, czy też pewnych technik wykończeniowych. Niemniej jednak, żywię nadzieję, że niektóre kwestie tego warsztatu nadal można uznać za inspirujące. Szczególnie jesli chodzi o podstawkę, czy ściślej – sposób, w jaki osadzony na niej został model
Model Skyraidera w 1/48 to tak zwana ‘typowa Tamiya’. Relatywnie nieźle zdetalowany, sporo części, ładne wypraski. Tamiya to jednak producent zabawek, więc nawet w przypadku dość zaawansowanego wypustu potrafi zgrabnie przypomnieć, że mimo wszystko jest to igraszka, a nie jakiś tam model redukcyjny. Silniczek napędzający śmigło jest dość pociesznym elementem konstrukcji, niemniej jednak zdecydowałem się go wykorzystać, próbując przy tym zbudować nietuzinkową podstawkę. Producent proponuje, bowiem poprowadzić przewód zasilania silniczka przez dziurę wywierconą w kadłubie. Moim celem było zrobić w bardziej naturalny sposób. Ale o tym później.
Zacznijmy od szybkiego rzutu okiem na zawartość zestawu. Wypraski z elementami płatowca w znaczącej części znane są z wcześniejszych edycji modelu Skyraidera. Odlewy są ładne i precyzyjne. Wyraźnie widać zróżnicowanie grubości linii podziału blach, miejscami zaznaczone jest nitowanie zarówno wklęsłe jak i wypukłe
Całkiem niezła jest figurka pilota – a to przecież niejednokrotnie słaby punkt miniatur lotniczych
Uwagę zwracają pewne uproszczenia, na przykład we wnętrzu kabiny..
..ale nie warto czynić z tego powodu poważnych zarzutów. Kokpit w gotowym modelu jest mało widoczny. Szczególnie, że oszklenie jest nienajlepszej jakości
Nowością zestawu jest podstawka, oraz silniczek wraz z elementami pozwalającymi na jego zamontowanie wewnątrz samolotu.
Całość uzupełnia bogata kalkomania do dwóch malowań. Moim zdaniem, jedyną jej wadą jest brak oznaczeń i żółtych pasów na bomby, które malować trzeba odręcznie
Inna sprawa, że ja w swoim modelu zdecydowałem się wykorzystać aftermarktowy zestaw od Aeromastera
Budowa
Prace nad miniaturą rozpocząłem od sprawdzenia spasowania głównych elementów konstrukcji. Było to o tyle istotne, że miało wpływ na kolejność dalszych prac. Jak już wspominałem, chciałem zmodyfikować sposób zasilania silniczka. Producent sugeruje poprowadzenie przewodów w dość ordynarny sposób, przez otwory wywiercone w kadłubie i podstawce
Takie rozwiązanie nie jest ani estetyczne, ani nawet praktyczne, dlatego musiałem poszukać innego sposobu na podłączenie zasilania. Pierwszym pomysłem było wiercenie goleni i poprowadzenie drutu przez podwozie. W podstawce zrobiłbym wtedy gniazda, spód opon był by z metalu. Uznałem to za zbyt pracochłonne. Pomysł drugi okazał się dużo mniej skomplikowany, a przy tym wcale oczywisty. Dość powszechnym ‘wspomagaczem’ startu samolotów z lotniskowca jest katapulta. Dwie liny mocowane do płata okazały się idealnym sposobem na zamaskowanie drutów zasilających silniczek samolotu. Majac plan mogłem zabrać się za budowę miniatury. Główne elementy modelu okazały się spasowane niemal doskonale
Budowę zacząłem od skompletowania wnętrza kabiny. Ze względu na jej klaustrofobiczny rozmiar, oraz słabą widoczność w gotowej miniaturze, zrezygnowałem z jakiejkolwiek waloryzacji. Elementy pomalowałem farbami Tamiya, natomiast figurkę jak zwykle pokolorowałem akrylami Vallejo
Aby na dalszych etapach nie musieć bawić się w kłopotliwe maskowanie, pomalowałem zarówno szarą przestrzeń za kabiną (w tym miejscu znajdować się miał mechanizm katapulty fotela pilota) jak i czarny pas przed nią. Wszystko, by po sklejeniu połówek kadłuba niezbędny był jedynie delikatny retusz
Przed złożeniem kadłuba musiałem zainstalować w nim silnik. Tu konieczna była pierwsza modyfikacja. Jakiś elektryczny diwajs , który wedle instrukcji powinien być schowany w podstawce, przeniosłem tuż obok silnika, by schować go w kadłubie samolotu
Mając sklejony kadłub, mogłem zając się płatem. Zacząłem od elementów zasilania. Zaczepy katapulty w modelu rozwierciłem i wstawiłem w nie kawałki mosiężnej rurki fi 1mm
Do ich końców przylutowałem kawałek drutu, który zakończyłem niewielkim odcinkiem rurki o tej samej średnicy.
Do końcówek przewodów wystających z kadłuba przylutowałem kawałki rurki mosiężnej, o wewnętrznej średnicy 1mm, by na późniejszy etapie móc łatwo połączyć przewody
Wnęki podwozia pomalowałem kolorem białym, kładąc uprzednio czarny podkład. Ten ostatni miał podkreślić cienie po naniesieniu łosza
Po sklejeniu połówek płata, ‘wtyczki’ połączyłem, zagniotłem i zaizolowałem.
Następnie skleiłem kadłub z płatem. Teraz mogłem zamontować kolejne detale
Uznałem, że przyda się drobna przeróbka, a w zasadzie apgrejd mechanizmu katapulty fotela. Tamiya zrobiła go z pominięciem dość charakterystycznego pokrowca (choć widzimy go nawet na boxarcie, w modelu nie ma). Ja wykonałem go z odrobiny Duro/Green Stuff
Atrapie silnika nie poświeciłem przesadnej uwagi, ponieważ po zamontowaniu osłony jest ona niemal niewidoczna. Pomalowałem ją metalizerami i podkreśliłem łoszem z farb akrylowych
Podwieszenia
Co prawda miniaturze Tamiya nie można zarzucić skromnego wyboru uzbrojenia, to jednak – ku mojemu zaskoczeniu – nic nie pasowało do zestawu ze zdjęć samolotu, którego miniaturę budowałem
Źródło: Wikimedia
Innymi słowy, choć myślałem, ze samodzielnie zrobić będę musiał jedynie ‘bombę specjalną’, to skracz był niezbędny przy wszystkich elementach. Musiałem improwizować. Mniejsze bomby wziąłem z modelu Avengera. Większe to kompilacja wyrzutni rakiet z modelu z bombami z trumpeterowskiego Mi-24 w 1/32.
Na jednym z fotogramów zauważyłem, że podkadłubowy zbiornik paliwa jest dość niestandardowo ucięty z tyłu. Uchlastałem więc tę końcówkę, a otwór zaślepiłem kawałkiem polistyrenu
Prace nad ‘bombą specjalną’ rozpocząłem od wydłubania z grubsza jej kształtu z Magic Sculpa
Gdy masa stężała, skalpelem i pilnikiem nadałem właściwą wielkość i fason.
Z profili polistyrenowych wystrugałem stelaż
Gotową bombę pomalowałem i naniosłem kalkomanie
Jednocześnie pokolorowałem pozostałe detale uzbrojenia
Malowanie
Ten etap prac zacząłem od klasycznego wówczas (czyli tych naście lat temu), czarnego preszejdingu
Na początek malowania naniosłem dwa odcienie szarości- Light grey i medium grey (przy czym moim zdaniem ten drugi jest jaśniejszy, choć nazwa na to nie wskazuje).
Bardzo mocno rozcieńczoną białą farbą, na niskim ciśnieniu, namalowałem rozjaśnienia poszczególnych paneli
Z pomocą plasteliny, taśmy maskującej i skrawków folii Oramask wyznaczyłem granice kolorów kamuflażu. Następnie naniosłem na spód i lotki Offwhite, który stanowić miał bazę barwy dolnych powierzchni
Białym połyskiem porozjaśniałem panele i rewizje i inne eksponowane elementy
Namalowałem też pas antyodblaskowy przed kabiną i zieloną końcówkę statecznika.
Do zakończenia prac aerografem został drobiazg, ale wymagający dość sumiennego i miejscami kłopotliwego maskowania. Musiałem bowiem wymalować srebrne krawędzie natarcia płata, stateczniki, lotki, oraz front osłony silnika
Cały model zabezpieczyłem bezbarwnym lakierem satynowym, dla wyrównania wykończenia. Przyszedł czas na kalkomanie. Same z nimi nieszczęscia były.. Tamiyowskie grube jak plastry wędliny w Tesco, a co gorsza poprzesuwane (musiałem retuszować obwódki gwiazd). Aeromastery, choć drukowane przez Cartograf, niby dobrze reagowały na płyny, ale miast ładnie siadać w liniach podziału, to podczas wysychania przecudnie się naprężały nad zagłębieniami..
Model ponopwnie zabezp;ieczyłem bezbarwną satyną, by móc zaaplikować łosza. Mieszankę olejnego brązu van dyke, rozcieńczonego lekko benzyną do zapalniczek, naniosłem płaskim pędzlem na wszystkie powierzchnie i detale, a następnie wytarłem papierowym ręcznikiem. Tym samym nie tylko zaciemniłem linie i podkreśliłem detale, ale miałem pierwszy etap brudzenia
Brudzenie rozpocząłem pracą olejami. Brąz van dyke nakładałem cienkim pędzelkiem i rozcierałem płaskimi szerokimi pędzlami, zarówno suchymi jak i delikatnie zwilżonymi White spiritem
Następny etap to już akryle Lifecolor Tensocrome. Smoke i Oil posłużyły mi do namalowania różnych zacieków i smug (i o ile wybór chemii był zły, to rezultaty można uznać za przykład ‘jak nie powinno się tego robić)
Na samym koncu zabawiłem się pigmentami. Ziemistymi wybrudziłem płat, natomiast Black smoke mieszanym z Vietnam earth zrobiłem okopcenia (i tym razem wybór specyfików był już mniej udany – choć Karol upiera się, że pigmenty wciąż są warte rozwagi)
Podstawka
Jak wspominałem wcześniej, aby w sposób w miarę naturalny doprowadzić zasilanie do silniczka, podstawkę postanowiłem zaaranżować na fragment pokładu lotniskowca, a elektrykę ukryć w mechanizmie katapulty
Prace zacząłem od przygotowania lin katapulty. Z przewodów usunąłem izolacje. Na ich końcach przylutowałem kawałki rurki, w których osadziłem krótkie metalowe pręciki
Nie mam pojęcia, czym pokrywane były pokłady lotniskowców, ale tak na oko, najbardziej przypominało mi to efekt, jaki można uzyskać za sprawą papieru ściernego. Arkusz tegoż, o gradacji 320, przyciąłem do rozmiaru podstawki, po czym wyciąłem z niego pas, w miejsce którego powstać miał mechanizm katapulty
W papierze ściernym wybijakami powycinałem różne otwory, po czym żywicą akrylową przykleiłem go do podstawki
Następnie z profili polistyrenowych oraz płytek 0.25 i 0.5 zrobiłem pokrywy katapulty i różne elementy typowe dla pokładu lotniskowca
Całość pomalowałem antracytowym Nato black. Następnie sięgnąłem po German grey i farbę czarną, by całość wycieniować.
Kolejnym krok to wymalowanie elementów metalowych. Tu ponownie użyłem farb Tamiya- katapultę wymalowałem aerografem, maskując pokład, natomiast wszelkie drobiazgi pokolorowałem już pędzlem, Gunmetalem Vallejo.
W podstawce wywierciłem dwa otwory, przez które przewlokłem druty, między nie, w prowadnicę katapulty wetknąłem wycięty z 1,5mm płytki polistyrenowej hak katapulty. Na koniec owiązałem to cienkim sznurkiem, który nasączyłem cyjanoakrylem, żeby zamaskować, że druty nie są zaczepione na haku katapulty, a wchodzą w podstawkę
Mając gotową konstrukcję, mogłem zabrać się za prace wykończeniowe. Najpierw całość zwilżyłem White spiritem, a następnie naniosłem mniej lub bardziej rozcieńczone różne odcienie olejnych farb artystycznych. Natryskiwane, nakładane pędzlem, rozmazywane dały, mam nadzieję, efekt niezbyt zadbanego pokładu, pełnego plam i smug pozostawionych przez opony. Na koniec, białą kredką delikatnie ponumerowałem panele przykrywające mechanizm katapulty, całość rozcierając, by było mniej wyraźne.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
No cóż, w tym wypadku trzeba jasno podkreślić: śmigiełko się kręci!
Bardzo ciekawa praca!
Nie zliczę ile razy przestudiowałem w Supermodelu artykuł o tej budowie. Bardzo się cieszę, że wrócił tutaj wzbogacony o wiele zdjęć. Zwłaszcza cieszy mnie dokładniejsze wyjaśnienie sposobu budowy podstawki .
Dziękuję!
Innym sposobem jest postawienie wózka z akumulatorem rozruchowym wpiętym do kadłuba. I to można zastosować też do złożonych skrzydeł