1/35 Model T 1917 Ambulance (early)
ICM – 35665
ICM jest jedną z kilku prężnie rozwijających się marek modelarskich zza naszej wschodniej granicy. Firma produkuje ostatnio całkiem udane figurki, i pojazdy chociaż ja kojarzyłem ich wyroby raczej z samolotami. Do całkiem sporej oferty ICM dołączył w tym roku drugi już ambulans na podwoziu legendarnego Forda T, który to zestaw mam przyjemność opisać. Na wstępie zaznaczę że pomny recenzji jednego z wcześniejszych modeli tegoż samochodu nie oczekiwałem fajerwerków, więc gdy okazało że ich nie ma, nie poczułem się zdradzony i pohańbiony. Ale do rzeczy i po kolei.
Zestaw upchnięty jest w lakierowane, charakterystyczne dla producenta pudełko okraszone umiarkowanie ładnym (tak, jestem leśnym dziadem i dla mnie jak coś jest namalowane pyndzlem, to jest z definicji ładniejsze), komputerowym box artem. Pudełko jest wiotkie, ale to nic, bo w środku kryje się modne i pancerne pudło z białej tektury – to jest przyznam bardzo dobry pomysł, mam nadzieję że się szerzej rozpropaguje.
Owe pudło kryje wszystko to, co oczekujemy po modelach z plastiku. Więc (nie zaczyna się zdania od więc) kolorową instrukcję, arkusz kalkomanii, dwie ramki z przezroczystego i trzy z jasnoszarego plastiku.
Dwie szare ramki są wspólne z pierwszym modelem Forda sanitarki z oferty ICMu. Zawierają elementy podwozia, części wykorzystane nadwozia do wykorzystania w tym zestawie oraz elementy paki, które zostaną nam na pamiątkę.
Trzecia ramka to elementy nowej budy i koła zapasowe.
Do tego wspomniane dwie przejrzyste ramki. Całkiem pancernie zapakowane, tu znów duży plus dla producenta.
Ramka wspólna ze wszystkimi Fordami zawiera szyby nadwozia oraz szkła reflektorów.
Oraz nowa, malutka rameczka z dwoma kwadratowymi okienkami. Słodziutkie.
Przezroczyste elementy są odlane bardzo ładnie. Nie ma wklęśnięć ani zmętnień tworzywa. Są płaskie i przeźroczyste – takie jak mają być.
Całości dopełnia instrukcja, taka jak lubię. Zamiast niewyraźnych renderów, klasyczne rysunki w rzucie aksonometrycznym. Bardzo czytelne.
W temacie schematów malowania mamy do wyboru trzy wozy w kolorze szarym, różniące się emblematami na boku skrzyni ładunkowej (jeśli można tak to nazwać w przypadku ambulansu…).
Temat malowania nieuchronnie prowadzi nas do arkusza kalkomanii.
Znaki są wyraźne i czytelne, bez widocznego rastra, wydrukowane na cieniutkim filmie, który na modelu powinien być niewidoczny.
I wracamy do detali, bo to najistotniejsza część recenzji. Sprawa przedstawia się nierówno, ale ogólnie zestaw prezentuje się solidnie. Nie ma przesadnej finezji, aczkolwiek zdarzają się elementy naprawdę ładne, jak na ten przykład chłodnica.
Albo ryfle przeciwpoślizgowe na błotnikach. Chociaż te wydają mi się nieco zbyt delikatne.
Całkiem nieźle przedstawiają się koła. Chociaż… Na oponach nie ma bieżnika. Aczkolwiek nie jestem do końca pewny czy jakiś mocno wyraźny powinien być.
Skoro przy kołach, to dwa na dachu stanowią zapas. W zamyśle mają stanowić pakiet połączony taśmami. Owe taśmy są za to zaprojektowanie mocno niefortunnie. Usunięcie tych kloców i zastąpienie ich paskami będzie dużym wyzwaniem!
Z nieładnych rzeczy są jeszcze potwornie toporne kłódki, bardzo dziwna tylna ściana budy z czymś mającym udawać płócienne sakwy i prze wszystkim tylne błotniki (ze staromodni pocienionymi krawędziami – koniecznie do wymiany na coś innego). No i nosze, które są w zasadzie konturem rzeczywistego obiektu, niż miniaturą pełną gębą.
Rzeczą o której warto wspomnieć są też wszechobecne ślady wypychaczy. Całe szczęście płytkie, ale czasem umiejscowione w nieprzyjemnych miejscach. Dodatkowa robota, i to wredna.
Poprawne są skrzydła maski – mają ładnie zaznaczone szczeliny, ale nie są one rzecz jasna otwarte. Tu dobrą robotę zrobiłaby blaszka fototrawiona.
Całkiem sympatycznie przedstawiają się elementy składające się na skrzynię ładunkową (znów to określenie!). Są dość szczegółowe, z ostrymi detalami. Mankamentem jest brak faktury drewnianych desek, ale chyba lepszy brak, niż drewno zrobione źle. Szczególnie że rozmiarem cały pojazd nie grzeszy i gładkie, najwyraźniej papierkiem pięćsetkom wyszlifowane na szkło deski nie przynoszą modelowi ujmy.
Reasumując – w pudełku mamy model mocnośrednioporządny – nie powoduje opadania majtów i nie generuje efektu „WOW” swoją inżynieryjną finezją, ale też i nie odrzuca. Przy czym jest dość nietuzinkowy z racji tematyki. No i sama konstrukcja jest tak urzekająco pokraczna, że nie sposób nie zastanawiać się nad jej zbudowaniem. Czego sobie i Wam życzę.
Michał Błachuta
P.S. O tym, czy budowa przebiegła gładko, czy też nie, przeczytać można tutaj: