1/700 German Light Cruiser Konigsberg 1940
Deluxe Edition
FlyHawk Model – FH1125S
Budowa cz. 1
Recenzja tutaj
Zaczynamy od wyboru czy chcemy model zrobić z pełnym kadłubem czy do linii wodnej. Ja swój model chcę zatopić w wodzie, ale że dla wybranej podstawki potrzebuję ok. 2cm pod modelem to zdecydowałem się na element pełnego kadłuba. Spasowanie boków z częścią podwodną więcej niż przyzwoite. Owszem, było trochę szlifowania, ale to zwykłe wyrównanie powierzchni, a nie niwelowanie milimetrowych uskoków co często spotyka się w produktach innych firm.
Wcześniej do elementu burt przykleiłem dolny pokład. Dobrze jest to robić ‘od środka’, unikamy wtedy ewentualnego zabrudzenia klejem widocznych elementów pokładu.
Po przyklejeniu górnego pokładu nie będzie łatwo dojść wszędzie z farbą, stąd malowanie i montaż elementów znajdujących się pomiędzy pokładami należy zrobić wcześniej.
Zanim jednak przykleimy górny pokład, dobrze jest zdecydować co mamy zamiar wymienić w nim na elementy fototrawione. Raczej oczywiste są bębny linowe, które ścinamy z pokładu
ale producent proponuje nam również fototrawione podesty czy stelaże pod łodzie.
Zazwyczaj blaszki wyglądają zdecydowanie lepiej niż zamieniane elementy plastikowe, ale Flyhawk wykonał te ostatnie na tyle przyzwoicie, iż konieczność ich wymiany na fototrawione nie jest tak oczywista. O ile stelaże to łatwe w montażu elementy, to przy pozostałych trzeba zastanowić się co zyskamy i ile pracy w to włożymy. I tu wybór nie jest już tak ewidentny. Jednym słowem często szkoda pałeru na coś co będzie wyglądało niewiele lepiej (jeśli już) od tego co poprawiamy.
Najczęściej wykorzystuję wszystkie blaszki i choć w tym przypadku nie byłem przekonany co do celowości ich użycia, to na potrzeby tej recenzji zdecydowałem się na wymianę.
Cośtamcośtam na środku. Instrukcja nakazuje złożenie i wklejenie do środka czterech rozpórek. Tak też zrobiłem.
To błąd. Ten element należy przykleić do pokładu, a następnie to połączenie zaszpachlować. Nie da się tego zrobić z wklejonymi podpórkami. A miejsce jest na tyle widoczne, że nie da się tego olać. Sklejamy więc zewnętrze ścianki, przyklejamy do pokładu, szpachlujemy/szlifujemy i dopiero wklejamy wnętrze.
Przy klejeniu perforowanych podestów należy uważać by jak najmniej otworów zalać klejem
Blaszki fototrawione pokrywam metal primerem gunze.
I po 15-30 minutach maluję farbą. Primer daje kleistą powierzchnię, dlatego nie należy zostawiać pomalowanych nim blaszek dostępnych dla kurzu. Albo malujemy od razu farbą, albo chowamy szczelnie zamknięte. Farbę z primera da się zdrapać – kłaków kurzu nigdy.
Kominy. Przykrywamy fototrawioną kratownicą. Jak widać na zdjęciu nie zasłania ona całkowicie grubości plastiku.
Dobrze jest więc ścianki komina pocienić od góry (z lewej oryginalny, z prawej pocieniony)
Jak wszystkie posiadają poręcze, pomocne dla obsługi przy wykonywaniu różnych prac eksploatacyjnych. W plastiku nie da się tego wykonać inaczej jak zaznaczoną wypukłą linią na obwodzie komina. W rzeczywistości była to metalowa poręcz mocowana do komina w pewnej odległości. Elementy fototrawione mają odzwierciedlić stan faktyczny. Montaż takich poręczy to jedna z najbardziej upierdliwych rzeczy przy sklejaniu okrętów. Wstępnie kominy trzeba ogolić z plastikowych imitacji. Nie zacieram do końca śladów po poręczach, bo ułatwi to później ustalanie/pozycjonowanie fototrawionych. Oczywiście zaczynamy od dołu. O ile najniższa poręcz (większa od pozostałych ) wchodzi bez problemu, to już następne nie. Przeszkadza rant na samej górze. Oczywiście da się go pokonać, ale trzeba zachować ostrożność by jak najmniej pogiąć przy tym blaszki.
Przy wewnętrznych rurkach ograniczyłem się do ich rozwiercenia pocieniając i pogłębiając plastikowy otwór.
Maszt.
Połączenie pomieszczenia na maszcie trzeba wyszpachlować, a wtedy będziemy zmuszeni zniszczyć imitację drabinek. Trzeba je będzie później odtworzyć.
Elementy masztów wymieniłem na fototrawione – w/g instrukcji
Dołożyłem oczka ułatwiające mocowanie olinowania i symulujące bloczki lin. Używam dwóch zestawów, nie dlatego, że któryś jest lepszy czy gorszy, a z powodu różnic w rozstawie oczek. Wybieram ten, który daje mi odpowiednią ilość oczek na potrzebnej długości. Często wycinam co drugie oczko, bo na blaszkach są one dość gęsto.
Pomimo jednokolorowego kamuflażu, okręt w malowaniu wcale nie będzie łatwy. Choć może inaczej – będzie łatwy ale pracochłonny. Poziome powierzchnie są innego koloru niż pionowe, a to oznacza, że na wszystkich nadbudówkach, pomostach, pokładzie, konieczne będzie maskowanie.
Dźwigi – oba posiadają boczne podesty na reflektory. Podłoga na ciemno, jak wszystkie elementy poziome, relingi na jasno. Pomysł był taki, by psiknąć to jeszcze na blaszce, odpada wtedy późniejsze maskowanie. Elementy fototrawione dobrze jest odcinać na czymś twardym; ja wykorzystuję do tego kawałek szyby.
Po odcięciu należy doprowadzić relingi do pożądanego kształtu. Wykorzystuję do tego robione przez Czechów przyrządy do rolowania. Po wybraniu rowka z odpowiednią średnicą i takiegoż pręta nadajemy relingom odpowiedni wygląd. Prosta i dość skuteczna metoda.
Podesty na podstawach dźwigów rozmieszczone są niesymetrycznie. W elemencie plastikowym mamy wcięcia w odpowiednich miejscach. Na toczonym jest rowek na całym obwodzie, co powoduje, że podesty umieszczamy metodą ‘na oko’. Kłopotliwym momentem może okazać się konieczność przyklejenia do fototrawionego dźwigu kratownicowego elementów odciętych z części plastikowej.
Niby nic takiego, tylko że to trochę jakby małe…
Po pierwsze – nie zgubić. Nie za bardzo jest jak to złapać, a posmarowanie klejem to pewne sklejenie z pęsetą. Jakiś cienki drucik/igłę/szpilkę delikatnie maczam w PVA (naprawdę delikatnie) i tak posmarowanym końcem chwytam element. Połączenie jest słabe, ale wystarczające by można było przenieść część w odpowiednie miejsce.
Dalej już standardowo – delikatnie smaruję/moczę spód w cyjanoakrylu i przyklejam gdzie trzeba. Czekam 10-15 sekund i delikatnie staram się oderwać szpilkę. Nie ciągnę jej ‘na chama’, a obracam lewo/prawo by delikatnie zerwać połączenie.
Pierwotny pomysł z wcześniejszym pomalowaniem podestów i elementów toczonych sprawdził się tak sobie. Pomalowanie spowodowało, że klejenie odbywało się na farbę, co nie dawało mocnego połączenia. Ciągłe manipulacje czy to przy przyklejaniu podpór podestów, czy samych ramion dźwigów też nie pomagały. Podesty odpadały kilkukrotnie. Odpadały wraz z farbą, do której były przyklejone… a szlifowanie tak delikatnych i niedużych elementów by wyrównać powierzchnię nie jest łatwe i przyjemne. Następnym razem skleiłbym wszystko niepomalowane, a podłogi podestów pociągnął z pędzla. Daję pod rozwagę.
Kamuflaż determinuje sposób montażu. Stąd też najpierw sklejam poszczególne elementy, które łatwiej mi malować osobno, a dopiero w drugim etapie wszystko trafi na pokład.
Wszystkie okna/dziury zapuszczam czarnym Tensocromem Smoke z Lifecolora. Po wyschnięciu daje on lekką transparentność i wygląda bardziej naturalnie, a nie gdyby robić to zwykłą czarną farbą – ‘czarną dziurę’.
Katapulta. Wszystko Ok. jeśli robimy plastikową. Jeśli wymieniamy na fototrawioną tracimy wykonane w plastiku punkty pozycjonowania łączonych części. Instrukcja pokazuje by skleić w całość kilka elementów. Nie precyzuje kolejności, która może okazać się jednak kluczowa.
Katapulta wchodzi na styk pomiędzy kominami
Jeśli najpierw skleimy te elementy próbując mniej więcej trafić tam gdzie jest na blaszce znacznik.
To jest duża szansa, że wylądujecie z katapultą tak jak ja.
Dlatego sugeruję najpierw zamocować butle do szyny katapulty
a dopiero później całość do obrotnicy, kiedy można już kontrolować ustawienie.
Główna nadbudówka, a właściwie mała nadbudówka na głównej nadbudówce, a konkretnie reling na niej mocowany. Mamy na niej dwa okręgi, w które wklejamy pojedyncze stanowiska karabinów plot. Sęk w tym, że te okręgi dochodzą aż do brzegów nadbudówki nie zostawiając miejsca na reling.
Dobrze jest ściąć/spiłować te ćwierć milimetra okręgów by zrobić na ten reling miejsce. Inaczej widać (szczególnie z boków), że w tym miejscu odstaje on od ściany nadbudówki.
Po przygotowaniu głównych podzespołów możemy przejść do etapu drugiego.
Janusz Bogusz – Rhayader