1/700 HMS Kelly 1940
FlyHawk Model – Nr. FH 1119
HMS Kelly to przedstawiciel serii angielskich niszczycieli klasy J/K/N budowanej zaraz przed i na początku wojny. Chętni więcej dowiedzą się z wikipedii.
Model niewielki, to i pudełko nieduże. Zaczyna się typowo. Wzorem poprzednich modeli dostajemy dodatkową tekturkę z boxartem, gdyby ktoś chciał powiesić sobie nad łóżkiem i cieszyć oko przed zaśnięciem (ręce trzymamy na kołdrze!).
Dalej też standardowo, ramki, instrukcja, blaszki… a nie, wróć, gdzie są blaszki?! Rzut oka na pudełko – FH1119, czyli nie będzie blaszek, bo nie ma ‘S’ na końcu. Trzeba było czytać dokładnie.
Mamy więc uboższą wersję modelu, pozbawioną metalowych luf i blaszki fototrawionej.
Zacznijmy od ramek
Burty
dwa rodzaje części podwodnej, pełna i do linii wodnej
pokład
Największa ramka składająca się tak na prawdę z połączonych trzech, zawierająca drobnicę, działa i szalupy.
Kolejne trzy połączone ze sobą ramki, zawierające podstawy reflektora, aparat torpedowy i elementy bomb głębinowych
Pomost bojowy i podstawa pod pom-pomy
Nadbudówka dziobowa
Nadbudówka rufowa i komin
Kolejne cztery ramki to wyposażenie uniwersalne – reflektory, tratwy, parawany i wyciągarki, uzbrojenie p-lot
Pomysł na konstrukcję tych ramek jako żywo przypomina ten zastosowany przez Finemoldsa. Co prawda łączenie jest w pionie, a nie w poziomie, ale koncepcja podobna. Oznaczałoby to, że Flyhawk szykuje się do sprzedaży tych elementów w osobnych zestawach.
I ostatnie już elementy plastikowe – osłony dział
Pomimo, iż jest to zestaw uboższy, to jakaś blaszka jest
Jak na niewielki okręt mamy więc całkiem sporo elementów, zobaczmy więc jak wyglądają one w szczegółach.
Burty z ładnie odwzorowanymi pasami poszycia .
Pokład ze świetnymi szczegółami i fakturą semtexu! Pierwszy raz widzę by jakiś producent pokusił się na odwzorowanie chropowatości tej powierzchni.
Ta sama powierzchnia jest wykonana na nadbudówkach i innych miejscach okrętu, gdzie załoga potrzebowała jak najlepszej przyczepności.
Mamy dwa stanowiska reflektora. Wczesne, część R1 i późniejsze po dodaniu pomostów na oerlikony – część P1.
Oznacza to, że producent szykuje również jakąś wersję niszczyciela J/K/N na późniejszy okres wojny, a którego, to szybko wyjaśnia spojrzenie na kalkomanie
Znajdziemy tam numery taktyczne, banderę i kolorowe paski, zapewne na kominy. HMS Kelly nie miał w 1940 namalowanego numeru burtowego, co więc za numerki dołączył do modelu Flyhawk? Ano HMS Javelin i HMS Jupiter. A jeśli Jupiter, to krótka rufowa nadbudówka i może 102mm zamiast jednej wyrzutni torped, a wtedy…. kto zrobi kalki G65 dla ORP Piorun? 🙂
Komin i odwzorowane nity
Szczegóły pomostu bojowego
Mikroskopijne bębny
Inne drobiazgi
I mistrzostwo świata! – szalupy
To naprawdę są małe elementy, a szczegóły niesamowite przy tej skali
Ostatnie zdjęcie pokazuje poczwórne wkmy 12.7mm. Grubość luf w nich jak i w całej reszcie wyposażenia plot jest mocno przeskalowana. Tego nawet Flyhawk nie był w stanie przeskoczyć. O ile przy większych okrętach, pancernikach czy krążownikach, lufy większego uzbrojenia są grubsze i tak to nie razi, to na niszczycielu lufa działka 40mm grubsza niż 120mm głównej artylerii powoduje dysonans
No właśnie. Uzbrojenie plot jest na jednej z czterech ramek z uniwersalnym wyposażeniem angielskich okrętów. Mamy tam poczwórne pompomy, wspomniane poczwórne 12.7 wkmy, cośniewiemco, tratwy, parawany, dwa rodzaje wyciągarek, reflektory.
Producent dołożył do pudełka erratę, przepraszając w niej za brak części p-5
Hmmm… ja tę część w swoim znalazłem…
Nie jest to pierwszy model niszczyciela HMS Kelly w tej skali. W roku 1980 wydał go Matchbox. Został on wznowiony w 2013 przez Revella i do tego modelu blaszki i żywice wydał w 2015 właśnie Flyhawk 🙂
40 lat różnicy
I żywiczna osłona Flyhawka z 2015 roku
Widać progres 🙂
Nie wiem jaki jest sens kupowania tego zestawu (jak i innych okrętów Flyhawka) w wersji bez blachy i metalowych luf. Konieczne są relingi, wszelkie schody/trapy, rufowa zrzutnia bomb głębinowych. Przydałby się fototrawiony radar na maszt, jakieś bębny… Można dokupić osobno blaszkę i osobno lufy, ale wychodzi to drożej niż kupno w zestawie. Da się to ogarnąć uniwersalnymi zestawami do Royal Navy, ale trzeba by ich mieć kilka, a i tak nie będzie elementów charakterystycznych i dopasowanych do tego konkretnego modelu. Tu również ekonomia mówi – po co?
Moim zdaniem zawsze warto mieć dedykowany do danego modelu zestaw fototrawiony, nawet jeśli wykorzystamy go tylko w połowie.
Michał w niedawnej recenzji Garlanda z IBG sugerował zbliżanie się rodzimej firmy do Flyhawka. Ja jednak sądzę, że to zbliżanie spowodowane jest szykowaniem się Flyhawka do dublowania…
Janusz Bogusz – Rhayader