1/72 Sd.Kfz.232 6-Rad
First to Fight – PL1939-068
W najnowszym numerze serii Wrzesień 1939 otrzymujemy kolejną miniaturę teutońskiego pojazdu marki First to Fight – tym razem jest to sześciokołowy Sd.Kfz.232. Dla mnie osobiście model budzący nie mały sentyment – jednym z pierwszych plastików, jakie w życiu lepiłem, nie licząc rodzimych ZTSów był właśnie ten esdek, wydany przez Matchboxa. Wbijający się w pamięć tym bardziej, że na niewielkiej podstawce załączonej do zestawu, a przedstawiającej ruiny sklepu, widniał szyld z dość kuriozalną nazwą własną – ‘Skwarczinski”. Szarżującą na tanki kawalerię namalowaną na boxarcie zmilczę (Andrzejowi Wajdzie dziękujemy za ugruntowanie w popkulturze niemieckiego przekazu propagandowego).. Tak więc ucieszył mnie widok pudełka FtF z tym pojazdem. Bo co prawda na rynku od dawna jest już nie tylko Matchbox, pakowany dodatkowo przez Revla, ale również Italerka. Ale bardziej taka rozczarowująca. Tymczasem FtF to zupełnie inna jakość. Choć jakość specyficzna. Pudełko jednak dość typowe
..choć już bez polskich ułanów w tle. Na rewersie znajdziemy rzuty boczne opisujące malowanie oraz miniaturowy schemat montażu
Nie jest to przesadnie czytelne, i marudziłem już na tę kwestię przy okazji poprzedniej recenzji pojazdu tego wydawnictwa. To prawda, w broszurce dołączonej do modelu instrukcja ta jest powtórzona, acz w niewiele większym formacie
Znaleźć tu również można zgrzebny poradnik tyczący się malowania miniatury
Elementy plastikowe wraz z kalkomanią spakowane są w słusznych rozmiarów worek strunowy
Mamy tu zatem całkiem okazały komplet, bo w sumie cztery ramki z ciemnoszarego plastiku
No i wspomniany arkusik kalkomanii – skromny – dwa komplety tablic rejestracyjnych i krucyfiksy
Jak wspomniałem we wstępie, miniatury z First to Fight mają jakość specyficzną. Oczywiście bardzo wysoką – to są zupełnie nowoczesne modele, przy projektowaniu i produkcji których śmiało i skutecznie stosowane są wszystkie nowoczesne rozwiązania i technologie. Jednocześnie pamiętać trzeba, że cała seria wydawnicza to tak na prawdę gra bitewna – zatem modele formalnie są pionkami. Z definicji zatem nie mogą być zbyt skomplikowanymi zestawami – tak by ich montaż był osiągalny nawet dla tych, którzy są zupełnie na bakier z modelarstwem. Z drugiej strony, skala 1/72 została wybrana nieprzypadkowo – jako atrakcyjna dla modelarzy redukcyjnych. Producent postawił się zatem przed koniecznością balansowania między potrzebami i ograniczeniami wynikającymi z oczekiwań dwóch jednak różnych gatunków klienta. I uczciwie przyznać trzeba, że doskonale się w tej sytuacji odnajduje. Choć nie bez drobnych potknięć i rozczarowań (acz mam poważne przypuszczenia, że owe rozczarowania to są wyłącznie z perspektywy modelarskiej).
Mamy zatem świetnie zdetalowany kadłub pojazdu. Szczegóły są ostre, wyraźne a jednocześnie finezyjne
I ogólnie rzecz biorąc jest świetnie, aż tu nagle obuchem w łeb – pokrowiec na koło zapasowe jako płaskorzeźba na tylnej ścianie
Rozumiem konwencję – ma być prosty montaż. Ale to uproszczenie jest wybitnie niefajne (a nawet w starym jak węgiel matchboxie był to osobny element). I nie dlatego, że jest uproszczeniem, tylko dlatego, że modelarz chcący ratować sytuację będzie zmuszony odtwarzać cała tylną ścianę, wraz z włazem i jego detalami. I nawet gdyby pojawił się jakiś aftermarketowy zamiennik, to jego montaż wymagałby sporo chirurgii. Wielka szkoda. Bo gdzie indziej owe uproszczenia konstrukcji zupełnie nie rzucają się w oczy. Bo owszem, zawieszenie jest nieco schematyczne
..tylko że w gotowej miniaturze to zupełnie nie powinno rzucać się w oczy, bo mało eksponowane a w dodatku w dużej mierze zasłonięte przez koła i błotniki
No właśnie – koła – bardzo ładne. Choć ponowię marudzenie – w ramkach znalazłoby się miejsce (choćby obok lufy, bo rozumiem, że niektóre puste w nich przestrzenie to miejsce na suwaki) na zapasowe w formie osobnej części
Rewelacyjnie prezentują się również błotniki – dzięki suwakom bogate w detale – są nawet śliczne małe kłódeczki, wesoło kpiące z grawitacji. Oczywiście odlanie ich w jednym kawałku wraz z montowanymi na ich skrzynkami owocuje otworami po wewnętrznej stronie – ale ich zaślepienie to żaden problem
Lufa – do wymiany. Nie, żeby była jakoś bardzo zła, ale lufa w siedemdwójce, jeszcze tak cienka, to koszmar na etapie obróbki i efekt w nikłym stopniu nakład pracy rekompensujący. Potrzeba metalowego zamiennika
Na koniec wreszcie antena – charakterystyczna i niełatwa konstrukcja. Wziąwszy jednak pod uwagę ograniczenia technologiczne wynikające ze skali oraz te będące założeniem serii trzeba przyznać, ze producentowi udało się zrobić ją całkiem ładną, lekką
..choć oczywiście wyłuskanie jej z ramki i obróbka będą wymagały dużej ostrożności i precyzji. A jednak będzie co obrabiać (i większość tej obróbki, by zapobiec połamaniu całości) lepiej będzie przeprowadzić przed wycięciem z ramek
KFS
Revell nie przepakował tego modelu. Od lat go nie ma dostępnego. Tylko z tzw. drugiej ręki.
Faktycznie. Zmyliło mnie, bo pamiętałem, że sklejałem ten model stosunkowo niedawno, czyli ~dekadę temu, kupiony normalnie w sklepie – toteż założyłem, że musiał to być revell, bo gdzie maczboks miałby sie uchować. Ale znaczy, że się uchował.