1/48 Percival Proctor Mk.III
Dora Wings – DW48006
Kamil omawiał już Kingcobrę 1/48 z Dora Wings, a ja jej mniejszą siostrę 1/72, które są maszynami bojowymi, z natury atrakcyjnymi. Biorąc do ręki model Proctora, byłem ciekawy jak producent poradził sobie z modelem samolotu mało bitnego, za to popularnego i zasłużonego w lotnictwie cywilnym i szkolnym.
Dora Wings oferuje modele, które aspirują do bycia produktem kompletnym, nie wymagającym dodatków. I to się coraz bardziej chłopakom udaje, naturalnie im temat bardziej niszowy, tym jest im łatwiej – bo aftermarketu się do egzotyka i tak nie znajdzie.
Standardowo dla ukraińskiego wytwórcy części są opakowane w zgrabne, nieprzesadnie duże pudełko, a w nim znajdziemy kilka strunowych worków zawierających części. Tym razem ramek z szarego plastiku jest pięć, do tego dostajemy jedną – całkiem sporą – przezroczystą, i dalej już standardowo: blaszka, maski na szybę i kalki. Żywicy tu nie ma, bo i nie musi być:
Na ramkach znajdziemy części alternatywne wykorzystywane w różnych wersjach maszyny (wcześniejszych i późniejszych), więc po zbudowaniu miniatury trochę nam ich zostanie. Jednak gdyby ktoś chciał zrobić inną wersję z tego pudełka, to się nie uda. Co prawda skrzydło to samo, ale już długość kadłuba nie – producent w innych wariantach przewidział po prostu inną ramkę na kadłub – i za to szacun, bo to znaczy, że dobrze się do tematu przygotował.
Jakość części jest wyborna. Należy pamiętać, że to wciąż short run, za to z wysokiej półki. I nie tylko przez dodatki zasługuje na to miano – części są po prostu porządnie wykończone, powierzchnia gładka i równa, linie delikatne. Na skrzydłach są zaznaczone ugięcia płótna, nie tak finezyjnie jak w mniejszej 72-wej wersji modelu, ale nie są złe. Na pierwszy rzut oka wyglądają nieco plastelinowo, jednak po pomalowaniu wypadają zupełnie przyzwoicie.
Ramki z drobnicą to przede wszystkim wnętrze kabiny oraz miniatura silnika. To fajny dodatek dla modelarzy chcących otwierać co się da, chociaż trzeba mieć świadomość, że to nadal tylko podstawowa bryła i trzeba będzie coś dodać od siebie. Samo wnętrze kabiny jest wystarczające dla modelu w konfiguracji zamkniętej, ale przy otwartych drzwiach warto się postarać o dodanie drobnych detali. Skala 1/48 po prostu daje większe możliwości i też więcej pokazuje, wiec taka kabina z pudła wyda się pustawa. Ale to co oferuje producent z pudła to nadal bardzo dobre wnętrze, z blaszkową tablicą zegarów i fototrawionymi pasami.
Szyba jest krystaliczna, ale nieco gruba, frontowa na szczęście nie daje zniekształceń ale bocznym przyda się polerka. Drzwi kabiny są osobnymi elementami, więc nie ma problemu z zamontowaniem ich w pozycji otwartej.
Blaszka to elementy silnika, kabiny, tablica przyrządów i pasy załogi.
Maska z (niezbyt lubianej) folii oracal, ułatwi malowanie szyb.
Odmiennie niż w opisywanej małej Kingcobrze, kalka w Proctorze jest świetna. Zawiera komplet znaków i tablicę instrumentów. Są wydrukowane bardzo dobrze, zarówno kolor jak i rozdzielczość jest na wysokim poziomie. Niczego więcej tu nie trzeba.
Instrukcja składania jest czarno-biała, a malowania – kolorowa, wydrukowana na dobrej jakości papierze i czytelna. Widać, że producent słucha narzekań i poprawia, co się da – tu wyszło znakomicie.
Już tradycyjnie DW dobrało malowania na podstawie porządnych materiałów i zaoferowane schematy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości, więc dla dociekliwych nie powinno być problemu ze znalezieniem zdjęć konkretnej maszyny.
No i trzeba przyznać, że ten model udał się jako produkt kompletny. 48-kowcy dostają ładną miniaturę niebanalnego samolotu, który na półce nie będzie straszył paździerzem. Uwaga, ten samolot ma długie skrzydła i wymaga sporo miejsca na półce!
MarCo