1/48 – SPAD XIII Late Version
Budowa
EDUARD 8196
Postanowiłem w końcu pokleić coś, co lubię zdecydowanie najbardziej, czyli jakiegoś pierwszowojennego szmaciaka. Wybór padł na SPADA XIII, którego recenzowałem jakiś czas temu tutaj. Jako że presja #zdążyćnabytom i inne takie sytuacje spowodowały chęć sklejenia czegoś bez spiny, doktoryzacji, alienacji, zdecydowałem się SPAD`a skleić spudła.
O tym, że nieodłącznym elementem lepienia plastikowych zabawek jest odcinanie części z wyprasek a potem, szlifowanie z irytujących nierówności i separacja części od jeszcze bardziej irytujących cypli – wrogów modelarzy pisał nie będę… Wszelkie nieinwazyjne i nierzucające się w oko tego typu ustrojstwa pozostawiłem na miejscu. W ten oto sposób doszedłem do etapu malowania i doklejania detali do połówek kadłuba. Elementy metalowe po warstwie podkładu psiknąłem ALUMINIUM z Extreme Metal od AK, natomiast płótno oraz drewno XF 57 jako bazą. Jak widać fototrawiony mapnik nie powala finezją, ale niewiele z tego jest widoczne w gotowej miniaturze. Maźnąłem więc potem całość washem Dark Brown od AK, natomiast elementy drewniane malowałem w opisywany już wcześniej przeze mnie sposób.
Kolejnym etapem było sklejenie pozostałych elementów kabiny. Montaż był całkiem przyjemny i bezproblemowy – trudno narzekać na złe spasowanie. Ilość detali również jest całkiem przyzwoita. Jeżeli chodzi o kolorystykę, to zdecydowałem się bardziej polegać na źródłach zewnętrznych niż instrukcji Eduarda. Elementy metalowe pokryłem farbą XF 18.
Dalej obyło się również bez przykrych niespodzianek. Do elementu dolnego płata oraz jego dźwigarów dokleiłem podłogę kabiny. Skleiłem również połówki kadłuba.
Przy pomocy elastycznej nitki konfekcjonowanej przez Uschi Van der Rosten zrobiłem imitację naciągów wewnątrz kadłuba.
Oba podzespoły skleiłem razem. Widać tutaj, że szoferka nie wionie nudą i nawet bez dużej dawki skreczowania prezentuje się całkiem przyzwoicie.
Po zamontowaniu góry wnętrza kabiny pilota, jej duża część zostaje dość mocno zakryta. Przy okazji dokleiłem pozostałe detale.
Przyszedł zatem czas na sklejenie głównych elementów płatowca w całość oraz etap, którego szczerze nie lubię czyli szpachlowanie i szlifowanie. Muszę przyznać, że pomimo dość nietypowego podziału technologicznego, łatania dziur nie było aż tak dużo. Wykorzystałem do tego celu klasyka czyli białą szpachlówkę Tamiya.
Na tym etapie wywierciłem również otwory, które później pomogły mi w montażu naciągów.
Dokleiłem również golenie podwozia.
Przy okazji przygotowałem sobie również karabiny nawiercając otworki w ich lufach. Kaemy nie rozpieszczają finezją i myślę, że budując tę miniaturę bardziej na poważnie, zdecydował bym się na ich wymianę.
Zapewne dla większości z czytających będzie to truizm, ale jako że nie posiadam profesjonalnych cążek dających +10 do prestiżu, a jedynie ich chińskie podróbki, wszelkie bardziej kruche detale wolę odcinać przy pomocy czeskiej żyletki.
Klejąc je już zdecydowanie bardziej prestiżowym spoiwem, czyli Tamiya Extra Thin.
Przy pomocy wymienionej wyżej czeskiej żyletki i narzędzia do trasowania linii, naciąłem nieco szczelinę dzielącą lotki od reszty górnego płata. Uważam, że taki zabieg poprawia wygląd tego elementu.
Przygotowałem również dość okazałe wydechy. Jeśli ktoś nie korzystał jeszcze z gąbek ściernych firmy 3M, to mogę je polecić równie mocno jak Zygmunt Chajzer płyny do naczyń.
Jak widać, moja relacja z budowy jest nudna i pozbawiona punktów kulminacyjnych niczym film o twarzach Greja. Cóż mogę napisać – to Edek – owszem nieco starszy, ale to nadal bardzo przyzwoity model i trudno tutaj znaleźć większe zdrady. W sumie, to musiałem szpachlować jamki skurczowe na śmigle… Z drugiej strony nawet sam Eduard udowodnia, że można jeszcze lepiej. No i jest jeszcze Wingnut Wings…
Galeria też w sumie spektakularna nie jest, z tej prostej przyczyny, że nie zdecydowałem się poskładać samolociku do kupy. Uważam, po prostu, że bardziej sensowne jest malowanie dwupłata mając górne skrzydła jako osobny element. Biorąc również pod uwagę fakt, że słupki w komorze płatów były drewniane – i te elementy wolałem pomalować osobno. Tak, zatem, prezentuje się niekompletny model przygotowany do malowania:
Filip “Xmald” Rząsa