1/35 Focke-Wulf Triebflügel
Interceptor
MiniArt – 40002
Na pierwszy rzut oka wybór skali dla tego modelu wydaje się dość kontrowersyjny. W końcu w tej okolicy typową dla samolotów podziałką jest 1/32. No ale jednocześnie, z różnych względów, typową dla helikopterów jest 1/35. A ten Focke-Wulf, to w sumie taki wiertalot. No i ostatnia wreszcie kwestia – odnoszę wrażenie, że takimi dziwactwami, które w rzeczywistości karierę zaczynały i kończyły w okolicach stołu kreślarskiego, to ostatnimi czasy interesują się głównie modelarze skupieni wokół tematyki lądowej. Jak by nie było, mamy kolejny sprzęt w katalogu MiniArtu w serii What If..? Teutońskie fruwadło. W dużym pudełko z widowiskowym boxartem
pudłem – dodajmy – wypełnionym właściwie po brzegi plastikiem
..no i tego plastiku jest całkiem niemało
Mamy zatem dwanaście różnej wielkości ramek z szarego plastiku (w tym niektóre powtarzajcie się)
A & Ab
B
Ba
Cd x2
C x3
Ca/Cb x2
Db
Oraz ramkę z elementami przeźroczystymi
..prześwietnymi zresztą – szybki są cienkie, klarowne i nie soczewkują
Całość uzupełnia maleńka blaszka fototrawiona, zawierająca przede wszystkim pasy fotela pilota
Na pierwszy rzut oka typowy samolot podobny modelom z Hasegawy. Albo trzydwójkowego Revla. Trochę detali wnętrza, trochę szczegółów, opcjonalne pozycje zamykanych osłon podwozia. Z bliska jest już jednak odrobinę słabiej. Linie podziału mało subtelne, wszelkie inspekcje zaznaczone dość prymitywnie, a nitowanie takie ‘chińskie’ – dziury są jednak odrobinę zbyt ordynarne. To znaczy nie byłby, gdyby miały ostre krawędzie. Ale nie mają. Jest lepiej niż we Flettnerze, ale z niepojętych dla mnie przyczyn, MiniArtowe samoloty są wciąż mooocno w tyle w stosunku do modeli sprzętu pancernego tego producenta. Nawet tych z serii What-if. A ten tutaj, gdyby pantografowo pomniejszyć do 1/48 to byłaby rewelacja. A tak – jest jak jest. Czyli raczej dobrze, ale bez szału.
Kalkomania w zestawie – tu bez zaskoczeń – wydrukowana na bardzo wysokim poziomie
..no może poza szczątkowymi napisami eksploatacyjnymi – coś czuję, że projektantom nie za bardzo chciało się knuć nad ich treścią, wiec postanowili zrobić cośtamcośtam, nieczytelnego, ale aby było. I wygląda jak cośtamcośtam, zapisane w alfabecie hebrajskim i starte z lekka
Producent proponuje sześć wariantów malowania – całkiem różnorodnych i nawet dość ciekawych
..przy okazji rozwiewa wszelkie wątpliwości:
..przy czym po drace z Revlowskim Haunebu wcale nie dziwię się takim dupochronom.
Nawiasem mówiąc, ten samolot jest naprawdę zupełnie niemały
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
P.S. – Jeszcze taka ciekawostka – nowe wzornictwo instrukcji montażu – coś w rodzaju renderów, ale jednak czytelne
Kurrr…znowu pójdę w koszty bo to moje klimaty…