1/48 A5M2b Claude
Winsy Kits – D5-01
Budowa
Debiut Wingsy Kits tych parę lat temu był niemałą niespodzianką. Nie tyle z powodu samego pojawienia się modelu, bo Claude, którym Ukraińcy weszli na rynek był naprawdę intensywnie zapowiadany w mediach społecznościowych. Zaskakująca jednak była jakość modelu, który trafił na rynek. Bo na renderach to nie jeden potrafi wyglądać ładnie, a zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Tu jednak mieliśmy do czynienia z małym arcydziełem. Wyraz swojemu zachwytowi dałem w recenzji tego modelu
Wiadomym jest jednak, że nawet najlepiej wyglądający w ramkach model prawdziwą weryfikację przechodzi podczas budowy. Ja tę weryfikację przeprowadziłem dość szybko. I prawdę mówiąc mój entuzjazm nawet nie tyle, że osłabł, ale jeszcze się ugruntował. A wyglądało to tak:
BUDOWA
Prace nad modelem rozpocząłem od zlutowania pasów fotela. Ponieważ składają się one z kilku elementów, mogłyby się porozklejać podczas formowania i wyginania ostatecznego kształtu. Lutowanie daje zdecydowanie bardziej solidną a przy tym elastyczną/pracującą spoinę.
Sam fotel wymagał nieco uwagi. W oryginale to element tłoczony z blachy. W miniaturze niezbyt udało się to odtworzyć.
Z pomocą różnych frezów pocieniłem ściany siedziska, w tym szczególnie same krawędzie. By wygładzić powierzchnię, na koniec ‘pomalowałem’ ją Tamiya Extra Thin.
Do tak przygotowanego fotela przykleiłem pasy. Nie formowałem ich jednak jeszcze, gdyż utrudniałoby to malowanie.
Aby wygodnie zamontować imitację linki podtrzymującej fotel musiałem delikatnie naciąć rolki ją podtrzymujące.
Samą linkę zrobiłem z cienkiej żyłki, którą zawiesiłem na rolkach i przymocowałem w odpowiednich miejscach do stelaża fotela.
Do podłogi przykleiłem wszystkie detale plastikowe i fototrawione za wyjątkiem przeźroczystej szybki, którą planowałem zamontować po malowaniu.
Jedyny aftermarket, jaki uznałem za wart uwagi, to lufy do karabinów Type 97 z Master.
Co prawda w gotowej miniaturze są one w zasadzie niewidoczne, ale pozwalają uniknąć obróbki luf plastikowych. No i wyglądają po prostu ładnie.
Do przedniej ściany kabiny przykleiłem wszystkie detale, za wyjątkiem tablicy przyrządów.
Pomalowaną od tyłu kliszę z zegarami wkleiłem między plastikową podstawę a fototrawioną blaszkę. Na koniec musiałem nieco wyszpachlować cyjanoakrylem boczne powierzchnie by nie było widać, że całość składa się z warstw.
Przyjmując taką kolejność montażu musiałem zamaskować szkła zegarów na czas malowania. Pasek taśmy Tamiya nakleiłem na kawałek polistyrenu 0.25. Używając Punch-an-die set z RP-toolz mogłem wyciąć małe kropki…
…które bez problemu przykleiłem w otwory tablicy zegarów.
Nim zabrałem się za malowanie elementów wnętrza kabiny, skleiłem też kadłub samolotu. Było to niezbędne, ponieważ pokolorować musiałem również okolice otworu kabiny.
Jak zwykle zacząłem od srebrnego podkładu z Mr. Color C8.
Jako koloru bazowego użyłem C126 Cockpit Color Mitsubishi. Tu i tam dodałem trochę rozjaśnień z pomocą Mr. Color C308 Gray
Wszystkie detale pomalowałem pędzlem różnymi wodorozcieńczalnymi winylowymi akrylami – AK, AMMO oraz Vallejo.
Do łosza przygotowałem sobie mieszankę farby olejnej ABT040 Faded green i ABT113 Fast dry thinner – obydwu z 502 Abteilung.
Tak przygotowaną miksturę naniosłem w zakamarki i zagłębienia.
Do złoszowania pasów i elementów metalicznych użyłem mikstury rozcieńczalnika i ABT005 Smoke.
Olejna Tamiya XF-57 Buff zaaplikowana techniką suchego pędzla podkreśliła krawędzie detali wnętrza.
Tej samej farby użyłem do namalowania delikatnych uszkodzeń powierzchni – tym razem jednak aplikowałem ją cienkim pędzelkiem.
Następnie niezbyt ostrym skalpelem tu i tam zdrapałem farbę, odsłaniając srebrny podkład.
Aby zrobić imitacje szkieł zegarów, zalałem je niewielką ilością lakieru A.MIG 094 Crystal Glass.
Pasy fotela uformowałem i pokolorowałem akrylami z zestawu AK3030 Leather and buckles.
Gotowe ściany kabiny skleiłem ze sobą, tak by całą wannę można było zamocować w kadłubie.
Po pomalowaniu okolic otworu kabiny mogłem umieścić jej wnętrze w kadłubie.
Co prawda kadłub spasowany jest bardzo dobrze, to jednak po sklejeniu trzeba łączenie delikatnie przeszlifować. W konsekwencji odtworzenia wymagają fragmenty linii podziału. Tu pomocna była piłka żyletkowa JLC.
Z kolei zatarte nity pogłębiłem grubą igłą krawiecką – uruchamianie nitowadła było zbędne, bo chodziło zaledwie o pojedyncze kropki.
W podobny sposób przygotowałem płat.
Po sklejeniu kadłuba z płatem niezwłocznie zamontowałem na sucho okrągłą ścianę ogniową, a całość tymczasowo owinąłem taśmą maskującą. Pozwoliło mi to uniknąć potencjalnych zniekształceń profilu.
Niewielką szparę na spodzie kadłuba wypełniłem polistyrenem 0.1mm.
Nieco uwagi wymagało też łączenie kadłuba ze skrzydłem na górze. Przy srebrnym finiszu wszelkie nierówności bardzo rzucałyby się w oczy. Dlatego linię łączenia wyrównałem MR. SCRIBER – Narrow.
Powstałą w ten sposób linię wypełniłem dwuskładnikową masą Magic Sculp.
Nieutwardzoną wciąż masę wypolerowałem mokrym patyczkiem higienicznym.
Po utwardzeniu całość dodatkowo przetarłem i wygładziłem z pomocą Mr.Grinding Cloth.
Teraz mogłem wytrasować nową linię podziału- równą i o jednakowej głębokości.
Konieczne było też poprawienie siatki nitów.
Nieco uwagi wymagał silnik. Przede wszystkim przyjąłem nieco inną kolejność montażu niż sugeruje to instrukcja. Zacząłem od nawiercenia otworów pod instalację elektryczną.
Same przewodu zrobiłem z drutu ołowianego 0.4mm. Gotowego segmentu nie sklejałem jednak z silnikiem.
Przygotowałem sobie też pozostałe elementy silnika. Nawiercenia wymagały rury wydechowe.
Zamontowałem też fototrawiony stelaż osłony silnika.
Samą osłonę postanowiłem przygotować tak, by móc ją pomalować osobno i dopiero na końcu wkleić w nią silnik. Zacząłem więc od sklejenia głównego pierścienia.
Następnie z jego wnętrza usunąłem bolce montażowe (poza tymi służącymi do stabilizacji silnika) i wygładziłem powierzchnie.
Wyrównać musiałem też krawędzie, ponieważ miały drobne nadlewki.
Następnie upewniłem się, że silnik dobrze pasuje do wnętrza…
…a także, że bez problemu uda się złożyć ze sobą wszystkie trzy fragmenty osłony silnika.
Tylny pierścień z imitacją żaluzji jest w modelu nieco zbyt gruby.
Różnej gradacji frezami pocieniłem jego krawędź.
Wszystkie segmenty silnika były gotowe do malowania.
W światłach pozycyjnych nawierciłem niewielkie otworki, które wypełniłem farbą. Uzyskałem tym samym imitacje kolorowych żarówek. Gotowe elementy przykleiłem do skrzydeł.
Zamaskowałem też wiatrochron samodzielnie wyciętymi maskami. Zabezpieczyłem szybki zarówno od zewnątrz jak i od środka.
Na koniec musiałem zadbać o powierzchnie – to kluczowe przy malowaniu NMF. Najpierw cały samolot przetarłem wełną stalową 000.
Następnie powierzchnie wypolerowałem Mr. Laplos 8000 polishing cloth.
Samolot był gotowy do malowania.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to