28mm Heresy Hunter Dominator Medic
Grim Skull
Stało się tak, że ruski pancerniak wpłynął na nieznane dotąd wody. Przyczyną tego jest żywiczna figurka od Grim Skull. Jest to z pewnością nowość na moim biurku, jeżeli chodzi o tematykę modelarską – no może z wyjątkiem Predatora, którego jakiś czas temu popełniłem. Będzie to więc spojrzenie laika w tym zagadnieniu, na zasadzie podoba się lub nie. Do rzeczy – kierownik naszej ekipy już nie raz, nie dwa przedstawiał wyroby tego ukraińskiego wytwórcy filigranowych figurek – jak chociażby takie tudzież jeszcze inne. Dominator Medic jest uzupełnieniem całej tej serii, która z pewnością jeszcze nie raz pojawi się na łamach portalu. Całość składa się z podstawki i ośmiu elementów głównej bohaterki – tak właśnie, to jest pani. Opakowanie zapewnia należytą ochronę żywicznych odlewów; jest typowe dla tego producenta i jest… smaczne, przynajmniej mi się podoba. Po wypakowaniu wygląda to tak.
Jakość wyrobu jest świetna, nie ma mowy tu o jakichkolwiek niedoskonałościach. Nie uświadczymy tutaj żadnych pęcherzyków powietrza ani też nadlewek, a obróbka ograniczy się do kosmetycznych zabiegów. Głównym elementem całości jest tułów odlany wraz z głową i jedną nogą, do którego należy dokleić resztę kończyn.
Na powyższym zdjęciu bardzo dobrze widać dlaczego napisałem, że mamy do czynienia z istotą reprezentującą płeć piękną.
Brakująca noga…
…i ręce…
…z czego prawa wyposażona jest dodatkowo w jakieś ustrojstwa przeznaczone z pewnością do jakiś cielesnych pieszczot.
Na plecach montujemy swoisty przybornik bólu i cierpienia…
…do którego dołączamy kolejne narzędzia, można mniemać tnąco, paląco, a być może i strzelające…
…których zdetalowanie, jak na taką malutką figurkę, jest pierwsza klasa.
Jak już nasza waleczna kobietka będzie gotowa, nie musimy się martwić na czym ją umiejscowić, bowiem w zestawie otrzymujemy również świetną podstawkę. Przedstawia ona jakiegoś nieszczęśnika z wyrwanym sercem, które dumie dzierży w lewej dłoni nasza bohaterka, a jedną nogę trzyma na leżącym truchle. Mnie zaskoczyła ilość szczegółów na samej podstawce, której to pomalowanie będzie wymagało już sporo czasu.
A pod spodem logo wytwórcy.
Całość poskładałem do kupy na czas sesji fotograficznej przy pomocy Patafixa – wszak grzechem byłoby sklejenie elementów na stałe przed malowaniem. Instrukcji co-do-czego nie ma, ale całość składa się intuicyjnie. Poza tym to tylko osiem składowych. Podział, jaki zastosowali tutaj Ukraińcy, bardzo ułatwi poprawne i dokładne pomalowanie całości. Ja z pewnością będę musiał się zaopatrzyć przed tym procesem w jakieś przyrządy wspomagające oczy. Jednym słowem mi Dominator Medic przypadł do gustu. Czy raczej – przypadła.
Rafał Buber Kubić