1/35 Railway Covered Goods Wagon
18t ”NTV” Type
Wiwisekcja
MiniArt – 35288
Ostatnim czasy przedstawiłem recenzje dwóch wagonów kolejowych oddanych w nasze ręce przez Miniart. Obydwa w skali najbardziej mi przyjaznej, czyli jedentrzypięć. Dla przypomnienia pierwszego zapraszam zajrzeć tutaj a drugiego tutaj. Podczas przeglądu zawartości wyszło na jaw, że mamy do czynienia z tą samą konstrukcją. Różnice polegają na paru detalach i innych malowaniach. W pudełkach obydwa wyglądają ładnie i zachęcająco, tak więc postanowiłem sprawdzić jak się przekłada to na sklejalność. Wagon bez ogrzewania trafił więc do wiwisekcji. Jako że pojazd kolejowy potrzebuje własnej drogi do poruszania się, na pierwszy ogień poszły tory – w tym przypadku o europejskim rozstawie szyn.
Odwzorowane zostały w sposób bardzo przyzwoity. Szyny są osobnymi elementami, które należy przytwierdzić do podkładów. Rozstaw tych ostatnich pozycjonują nam małe wypustki od spodu szyn. Następnie od wewnątrz wklejamy śruby mocujące. Radzę robić to ostrożnie, żeby żadna nie strzeliła z pęsety, bo jest ich tyle ile potrzeba i ani jednej w zapasie, a znalezienie tak drobnej części – szczególnie na dywanie – będzie graniczyć z cudem.
Nawet w makro wyglądają świetnie, a co dopiero na żywo. Nie mówiąc o tym, jak prezentować się będą po odpowiednim pokolorowaniu i łederingu.
Następnie przechodzimy do meritum, czyli samego wagonu. Nie jest to, po względem ilości części, taki T-55A przykładowo i bynajmniej nie wynika to z niechciejstwa producenta, tylko z samej konstrukcji. Jednak i w tym przypadku, wzorem swoich wszystkich kitów, Miniart rozdrobnił model tak jak przystało na…Miniarta. W skład rzeczonego wchodzą – rama podwozia wraz z kołami i drewniana buda. W przypadku tego zestawu starałem się składać go tak jak nakazywała to instrukcja. Zacząłem więc od ramy.
Jak wspominałem, wszystko co się dało rozczłonkowano. Podczas budowy często i gęsto przyszło mi również używać narzędzi ściernych. Na szczęście nie celu dopasowywania czegokolwiek, a raczej w celach kosmetycznych przy usuwaniu śladów po delikatnych przesunięciach form.
Detale na dobrym poziomie. Maźnice odtworzono razem z resorami.
Koła również wymagały kosmetyki papierościernej.
Widoczne na osi wypustki służą do osadzenia kół w dwóch rozstawach. Jeżeli robimy wagon na tory rosyjskie usuwamy te znajdujące się bliżej środka. Jeżeli natomiast – tak jak w naszym przypadku – na tory europejskie, to usuwamy te bliżej końców osi. Należy zwrócić na to uwagę, bo w zestawie mamy tory europejskie
I włala – koła wchodzą na delikatny wcisk. Rzekłbym, że nawet kleju nie potrzeba używać.
A tak wyglądają wszystkie komponenty ramy przed poskładaniem w całość.
Samo złożenie ramy przebiegło bez najmniejszych problemów i niespodzianek. Mało tego – części są tak spasowane, że symetria ustawiała się sama. Nic się nie zwichrowało.
Widoczne na belkach, biegnących po przekątnej, małe wypustki służą do prawidłowego przymocowania podłogi. Niestety coś poszło nie tak i tylko dwa z nich znajdują się tam, gdzie powinny.
Po doklejeniu wsporników podłogi, cała konstrukcja ramy była gotowa. Wspomniane wcześniej punkty mocowania podłogi zeszlifowałem, gdyż jak się okazało pozycja podłogi ustalona jest także na wspornikach.
Przymierzyłem do torów i stwierdziłem, że nawet mała podstawka pod całość nie będzie taka mała.
I podłoga – pasuje jakby stąd była.
Celowo nie szpachlowałem łączenia dwóch składowych, żeby było widoczne jedno z dwóch miejsc w tym modelu wymagających dopieszczenia.
Czas na nadbudowę, czyli same deski z okuciami, plus dwoje rozsuwanych na boki drzwi. Całość wycięta i gotowa do poskładania. Należy uważać, żeby nie pomylić części, jak i na sposób mocowania belek konstrukcyjnych do ścian.
Po przestudiowaniu konstrukcji, stwierdziłem, że niestety nie będzie możliwe poskładanie budy bez ramy. Dlatego warto ramę malować osobno, tak samo jak poszczególne elementy budy. Ja będę musiał się trochę nagimnastykować, żeby jednak pokazać poskładany niepomalowany model byłem niejako skazany iść tą drogą i skleić wszystko razem. Na szczęście nie trzeba przyklejać na stałe dachu, więc dostęp do wnętrza jakiś jest.
Nie pozostało mi nic innego jak zacząć doklejać poszczególne ściany do podwozia. Przypominam – trzy razy przymierz, raz przyklej. Żeby nie wiem jak spasowany był model warto stosować tą zasadę.
Wszystko pasuje idealnie.
Kolejnym krokiem jest doklejenie belek stanowiących stelaż dachu. Te elementy nadają całej konstrukcji również należytą sztywność.
Sam dach składa się z dwóch połówek i wewnętrznego żebrowania. Te elementy to drugie z tych, które na łączeniu trzeba będzie dopieścić.
I od środka.
Cała blacharka w tym modelu znalazła się na drzwiach i jako zamknięcia do czterech świetlików. Uchwyty służące do otwierania drzwi wymieniłem na wykonane z drutu i to była cała moja ingerencja w oryginalne części.
Sam montaż drzwi przebiegł szybko i sprawnie, a co cieszy możemy je wykonać jako ruchome.
Pozostało jeszcze przykleić górną prowadnicę. Ze względu na długość tego elementu konieczne będzie użycie zaginarki do fototrawionek.
Po doklejeniu sprzęgów śrubowych, model był gotowy. Prawdę powiedziawszy, jego złożenie to żadna filozofia, i nawet mniej zaawansowany wielbiciel plastikowych zabawek powinien sobie z nim poradzić. Nie ma tutaj miliona drobnych elementów, a samo złożenie to jakieś dwa długie wieczory. Mi zajęło to około ośmiu godzin. Upierdliwe jest tutaj niwelowanie wspomnianych śladów po przesunięciach form. Generalnie tak – model jest sklejalny i godny polecenia.
Rafał Buber Kubić