28mm Battle Sisters Squad
Adepta Sororitas
Games Workshop – 52-20
Sister Superior Amalia Novena zwiastowała nową odsłonę armii sióstr. I ta nadeszła, w listopadzie ubiegłego roku. I się rozeszła, w dwadzieścia minut. To znaczy pula zestawów startowych z tą armią przeznaczona do przedsprzedaży w oficjalnym sklepie internetowym Games Workshop została rozdrapana w niecałe pół godziny. W ogóle ktoś to paradnie wyknuł, bo światowa premiera nie odbyła się w tym samym czasie, a nominalnie o tej samej godzinie. Najwcześniej zatem na antypodach. A nim doszło do wyznaczonej godziny premiery w europie, było już posprzątane. Zamówienia zbierały jednak wszystkie sklepy, a nie tylko ten oficjalny, oraz autoryzowani partnerzy. Koniec końców, choć zapowiadało się, że to prawie białe pudełko stanie się prawie białym krukiem, to dzisiaj jest bez problemu dostępne w sprzedaży, w niemal każdym sklepie z asortymentem GW. Pudełko mocno okazałe, co warto dodać
I z nie mniej okazałą zawartością – mrowiem ludzików, kartami, kośćmi, kodeksem..
No i właśnie – jest tego tyle, że myśl o obfotografowaniu całej zawartości do recenzji nieco mnie odrzuca. Ale że nowym Siostrom warto się przyjrzeć, to bez wahania sięgnąłem po kolejne, mniejsze już wydanie samych figurek, ze stycznia tego roku.
To również niemały komplet, bo zawiera aż jedenaście modeli. Ale tylko modeli, zatem dużo jest tylko plastiku. Trzy ramki, plus garść podstawek
Podstawek w rozmiarze 32mm i liczbie sztuk dziesięciu, oraz jednej małej 25mm
Blisko 180 części potrzebnych do zbudowania tych jedenastu figurek uplasowano bardzo chaotycznie w trzech ramkach z typowego dla GW ciemnoszarego plastiku. Poniżej obustronne fotogramy każdej z nich
Trzeba przyznać – robi to wrażenie (pozytywne – dla ścisłości). Lustracja zawartości instrukcji montażu szybko wyjaśnia skąd takie bogactwo. Nie chodzi tu bowiem wyłącznie o podział technologiczny pozwalający uniknąć widocznych uproszczeń konstrukcji. Przede wszystkim niemal każda figurka może być zbudowana w kilku wariantach, które często nie sprowadzają się do alternatywnych głów czy zwykłej podmiany broni
Zatem już na wstępie trzeba wybrać wiele elementów.. decyzje.. decyzje.. Dla graczy tym bardziej skomplikowane, że wpływają na parametry oddziału
To nie koniec dylematów, przed którymi staje posiadać tego zestawu. Bo jeszcze malowanie. To, jak zwykle opisane jest mocno lakonicznie, ale już na odwrocie pudełka zasygnalizowane jest, że figurki można pokolorować w różne schematy barwne, odpowiadające różnym zakonom
..które prócz barw różnią się również emblematami. Te ostatnie znaleźć można w całkiem niemałym arkuszu kalkomanii. Komplet to uniwersalny dla Sororitek, zatem umieszczono tu trochę więcej – przydatnych niekoniecznie w tym modelu – nalepek
Wróćmy jednak do bogactwa plastiku. Z bliska, jak zresztą wszystkie nowe miniatury Citadel, wygląda to rewelacyjnie. Pod względem szczegółowości i jakości detali. Uwagę zwraca dodatkowo, wspomniany wcześniej nietuzinkowy podział postaci, warunkowany skomplikowanymi jednak kształtami i pozami. Czasem elementy są rozczłonkowane w sposób zupełnie nieoczywisty, a czasem ich fragmenty połączone są w zaskakujący sposób z innymi partiami ciała, ubrania, czy elementami podstawki
Bogactwo wariantów broni wymagało poszatkowania ramion i dłoni. Te ostatnie bowiem zazwyczaj połączone są z uzbrojeniem. Bardzo różnorodnym zresztą, bo mamy tutaj pełen wachlarz pistoletów, karabinów, sprzętów bardziej okazałych ale też nieco klasyki, jak miecze czy kusza
Jeżeli o szeroko rozumianym wyposażeniu mowa, to uwagę zwracają dwa warianty budek na piku z imperialnymi relikwiami
Przy okazji mignął jeden z dwóch słodkich cherubinków. Jest też drugi, i niemu właśnie przeznaczona jest ta mniejsza – 25mm podstawka
Kwestia wreszcie ostatnia, czyli głowy. A ściślej – twarze, które jak wiadomo, w przypadku postaci kobiecych nie zawsze są najmocniejszą stroną miniatur z Games Workshop. Czy raczej bywają mocną, ale niekoniecznie w najbardziej pożądany sposób. Jeśli ktoś woli nie ryzykować, to może wybrać głowy zasłonięte kaskami, ponownie w dwóch wariantach
Jeśli zaś chodzi o twarze – tutaj jest różnie. Ale przede wszystkim – różnorodnie (i znowu te wybory..)
Różnie, i różnorodnie, bo jedne lica wyglądają istotnie kobieco, inne mają rysy wilkołaków ze skwerku przy monopolowym. No ale cóż – w końcu to waleczne baby. Ponadto część z nich ma jakieś maski, czy gogle. Z kolei wśród tych pozbawionych akcesoriów dostrzec można różnorodność rysów twarzy – wynikająca nie tylko z ilości testosteronu, ale również rasy – bo są lica indoeuropejskie, ale również afrykańskie czy z dalekiej Azji. Kwestię nakryć głowy, czy wreszcie fryzur pomijam
..jak również grymasów, bo czasem wyglądają tak, jak by miały sprawić, by twarz była po prostu brzydka, a czasem są uwarunkowane aranżacją postaci
Na koniec wreszcie, – tu już muszę opierać się na materiałach producenta – pozy. Wspomniane parokrotnie bogactwo opcji sprawiło, że nie poskładałem jeszcze żadnej z powyższych figurek (dlatego też nie będzie na razie zdjęcia pokazującego gabaryty postaci). Nic nie wskazuje jednak, by montaż stanowił jakiś większy problem – przy zachowaniu należytej staranności i po uważnym zapoznaniu się z instrukcją. Pozy natomiast zdają się być dynamiczne i pełne ekspresji
Nic, tylko sklejać i kolorować!
#będęmalował
KFS
P.S. Wspominałem we wstępie, że nie dojrzałem jeszcze do przygotowania inspekcji zawartości pudełka z zestawem startowym, ale jednak jedną małą ramkę z niego zdecydowałem się wyciągnąć, bo figurka w niej zawarta jest warta uwagi
Kanonierka jak kanonierka, ogólnie rzecz biorąc typowa fajna figurka z Games Workshop – w dynamicznej pozie, atrakcyjnymi detalami
Co jednak zasługuje na podkreślenie, to poszerzenie różnorodności twarzy. Bo na wskroś modom na młodość i sterydy, mamy tutaj fizis starszej pani z sąsiedztwa!
P.S.2 – Tak, wiem, Kanoniczka