1/72 PZL P.11c
WIWISEKCJA
Arma Hobby – 70016
Junior
Przygotowując się do recenzji zestawu podstawowych narzędzi z AK-Interactive uznałem, że do oceny ich przydatności niezbędne jest rozpoznanie bojem. Przyjmując założenie, że taki komplet to oferta dla początkujących modelarzy, chciałem znaleźć taki model, po który śmiało mogliby sięgać właśnie oni – ze względu na łatwość montażu czy atrakcyjność samego tematu. Jako spełniająca te kryteria często wskazywana jest miniatura P.11c z Arma Hobby. W edycji Junior, będącej odpowiednikiem Eduardowego Weekenda. Choć z drobnym wyjątkiem, bo w tych ‘juniorskich’ zestawach niejednokrotnie znaleźć można niewielką blaszkę fototrawioną z najbardziej niezbędnymi elementami. Tak jest i tutaj
Mamy właściwie jednoramkowy model, który choćby ze względu na ilość części nie jest bardzo skomplikowany. Dodatkowo kilka sprytnych rozwiązań zmniejsza stanowczo pulę potencjalnych kłopotów z poprawnym montażem, zachowaniem geometrii itd.
Blaszka fototrawiona też jest skromna, zawiera tylko najbardziej potrzebne detale. A przy tym nie powinna nastręczać trudności z użyciem. Przy okazji znajduje dodatkowe zastosowania – o czym nieco dalej
Model zatem skomplikowany nie jest, ale już od samego początku wymaga starannej obróbki, czujności i ostrożności. Ot, choćby za sprawą specyficznych wlewów, które czasem mocno wdzierają się w powierzchnię elementów. W takiej sytuacji lepiej jest odciąć je od ramki z niewielkim marginesem…
…a dopiero wygodnie operując elementem zabrać się za bardziej skrupulatne odcinanie wlewu. I tutaj duży plus dla cążek z zestawu AK, którymi można całkiem precyzyjnie odciąć większość zbędnego plastiku, bez ryzyka uszkodzenia elementu modelu
Mimo wszystko samymi cążkami sprawy się nie załatwi. Szczególnie w tak usytuowanych i ukształtowanych wlewach, jak te, które znaleźć można na połówkach płata. Tu niezbędna jest ostrożna ingerencja nożyka modelarskiego. W zależności od kształtu i usytuowania wlewów ciąć trzeba na różne sposoby – czy do delikatnie odcinając nadmiar plastiku niczym dłutem…
…czy też prowadząc ostrze jak gilotynę, opierając je o powierzchnię elementu
Po tym zabiegu i tak niezbędna jest obróbka powierzchni drobnym pilnikiem
Przy obróbce krawędzi górnej połówki płata dobrze jest opierać pilnik na obydwu skrajach skrzydła, aby uniknąć nierównomiernego ścierania plastiku
Pamiętać trzeba także o delikatnym wyrównaniu i powiększeniu otworów montażowych w środkowej części płata – w zupełności wystarczy parę delikatnych obrotów końcówką ostrza
Po STARANNEJ obróbce elementy pasują do siebie w zasadzie perfekcyjnie
Większe powierzchnie styku wewnątrz płata posmarowałem wolnoschnącym klejem do plastiku – Roket Glue
Trochę z rozpędu, bo zapomniałem, że pryncypium tej budowy było ograniczenie użytych utensyliów do bezwzględnego minimum. Zatem podobny efekt można by również uzyskać smarując parokrotnie te powierzchnie bardzo płynnym Tamiya Extra Thin. I tegoż kleju konsekwentnie używałem już w dalszej części prac. I tylko tego. Zatem po złożeniu połówek płata, jego krawędzie delikatnie podlałem cienkim klejem…
…po czym dałem spoinie się utwardzić
Właściwie to za obróbkę najlepiej zabrać się nie wcześniej niż po parunastu godzinach. Bo jak dobrze by elementy spasowane nie były, krawędź natarcia wyrównania pilnikiem wymaga właściwie zawsze
A takie pilnikowanie owocuje również zatarciem linii podziału. Trzeba je zatem odtworzyć. Najprościej piłką żyletkową. Ale skoro miały być narzędzia bardzo podstawowe, to najpierw trzeba je ostrożnie naciąć nożykiem
Takie nacięcie jest jednak zbyt wąskie. I tutaj w sukurs przychodzi blaszka z zestawu, którą niczym skrobakiem można wytrasować równą, jednostajnej szerokości linię
Gotowy płat mogłem odłożyć na bok i zająć się kadłubem. Tu po kolei – najpierw trzeba wkleić w połówki karabiny maszynowe. Konstrukcja sprawia, że same ustawiają się we właściwym położeniu (choć mogą wydawać się nieco krzywe w stosunku do linii wewnętrznej kratownicy)
Kratownica klatki kabiny wymaga ostrożnego i starannego wyszlifowania krawędzi…
…niemniej jednak – odpowiednio przygotowana – siada perfekcyjnie w zagłębieniach montażowych. Wystarczy podlać miejsca styku z bokami kadłuba niewielką ilością kleju
I dobrze jest pracować w tej kolejności, bo dzięki temu można łatwo sprawdzić czy kąt mocowania oparcia fotela do podłogi kabiny jest właściwy
Elementy kabiny na czas schnięcia spoin można umieścić w złożonych na sucho połówkach kadłuba
Mając spozycjonowane i solidnie utrwalone oparcie i podłogę, mogłem przykleić pozostałe detale kabiny, w tym fototrawione pasy. Najwygodniej jest zabrudzić powierzchnię ich końcówki w cyjanoakrylu i przytknąć pas we właściwym miejscu
Dopiero gdy klej zwiąże, można śmiało wygiąć pas w naturalny kształt. A najlepiej zrobić to po malowaniu – które w tej relacji jednak pomijam. Niemniej jednak to jest właśnie ten moment, w którym wnętrze kabiny trzeba pokolorować. A dopiero potem wkleić podłogę i tablicę przyrządów w jeden z boków…
…po czym zamknąć kadłub
Kadłub, podobnie jak płat, wymaga wykończenia miejsca klejenia. Najpierw wygładzenia pilnikiem…
…a następnie poprawienia zatartych linii podziału
Do nawiercenia niezbędnych otworów użyłem igły iniekcyjnej
Podczas inspekcji spoin odkryłem też niewielką jamkę skurczową. Na szczęście w miejscu, które nie przysparza problemów w jej zniwelowaniu
Prosta i sprawdzona metoda to zalanie zagłębienia kilkoma warstwami cyjanoakrylu
Delikatne szlifowanie powierzchni diamentowym pilnikiem z zestawu AK pozwoliło na uzyskanie bez mała idealnego wykończenia
Nieco uwagi wymaga montaż fragmentu spodu kadłuba połączonego z goleniami podwozia. To genialne w swej prostocie i wygodzie rozwiązanie gwarantuje prawidłowe i solidne ustawienie goleni. Arma nie uniknęła tu jednak drobnego niedociągnięcia utrudniającego montaż – o czym zresztą informuje errata do instrukcji budowy modelu
Zbędne naddatki najbezpieczniej odciąć używając krawędzi elementu jako prowadnicy dla ostrza, którym niczym gilotyną nacina się delikatnie plastik; bez użycia siły
Dla pewności można również przetrzeć pilnikiem właściwe miejsca w kadłubie
Tak czy inaczej, element należy dopasować na sucho…
…i dopiero wtedy na miejsce łączenia nanieść nieco kleju – najlepiej od wewnątrz
Mając kadłub ustabilizowany przez golenie, można zabrać się za drobniejsze elementy. Na przykład wkleić zagłówek. A dopiero potem zamontować w nim pasy. W podobny sposób jak te biodrowe, przyklejane do siedziska
Drobne elementy, takie jak choćby lufy, wygodniej jest obrabiać trzymając je na kawałku ramki
Co prawda nie jest to przesadnie eksponowany element, ale końcówki luf karabinów warto jednak nawiercić. Ponownie użyłem igły iniekcyjnej. I mimo posiadania niezliczonych zasobów wierteł i tak zrobiłbym to igłą, bo nią łatwiej jest wycelować w środek cienkiej lufy, a następnie wywiercić stożkowaty otwór
Chłodnicę zdobi okazała jamka skurczowa. I o ile z tą na kadłubie można było się łatwo rozprawić, to tutaj sprawa jest na dobrą sprawę beznadziejna – zamontować i zapomnieć. Żywicy skoro nie ma, to już raczej nie będzie, a montaż fototrawionego zamiennika z jakiegoś zestawu to sprawa dla doświadczonych i wytrwałych. Znacznie łatwiej zamontować gotowy wydruk z oferty MASTER
Mając kadłub oklejony najważniejszymi detalami (acz wciąż nie wszystkimi, bo łatwo mogłyby ulec uszkodzeniu), można zamontować płat. Znowu – pasowanie na sucho, a potem niewielka ilość kleju – najlepiej od wewnętrznej strony
Podobnie postępujemy ze statecznikiem poziomym
Zastrzały to kolejne drobne elementy, które wygodniej wstępnie obrobić nie odcinając od wlewu
Są tak zaprojektowane, że je również można zamocować bez kleju, a dopiero potem punkty styku z kadłubem i statecznikiem musnąć pędzelkiem z cienkim klejem. Szczególnie ostrożnie robiąc to w rejonie imitacji falistej blachy
Nieco więcej pracy jest przy zastrzałach płata. Nie dlatego, że nie pasują, bo pasują świetnie, ale wszystkie cztery okraszone są jamką skurczową, która wymaga zaszpachlowania
Pracując nad silnikiem i śmigłem trzeba pilnować kolejności zalecanej w instrukcji. Zbyt pospieszne wklejenie śmigła uniemożliwi montaż osłony. By jednak bez problemu osadzić śmigło, a przy tym napawać się najważniejszym ficzerem tej miniatury, czyli kręcącym się śmigiełkiem, koniecznych jest kilka drobnych zabiegów. Przede wszystkim należy powiększyć nieco otwór montażowy, przytkany z lekka nadlewką. Korzystając z podstawowych narzędzi można śmiało użyć tutaj ostrej pęsety
W otwór wetknąć można oś podstawy kołpaka…
…a następnie spęcznić jej koniec gorącym gwoździem!
Byle nie za bardzo, bo nie będzie się chciało kręcić. Gotową sekcję bez problemu można połączyć z kadłubem…
…by zając się osłoną silnika i kolektorem.
A szczególnie osłoną, bo ona wymaga trochę uwagi. Po sklejeniu połówek trzeba wyszlifować miejsce styku elementów. Tuż obok znajduje się wgłębna imitacja łączenia elementów osłony, którą wypada nieco pogłębić
Należy też wyrównać brzegi pierścienia osłony
Po tych wszystkich zabiegach obydwa elementy pasują do siebie bez zarzutu…
…a co nie mniej ważne, idealnie siadają na silniku
Tu nadal dobrze jest powstrzymać się przed wklejeniem łopat śmigła – choć można je założyć, by sprawdzić, czy się kręci
Najpierw bowiem dobrze jest dopasować końcówkę kołpaka
Ma ona dość mało fajnie umiejscowione wlewy, zatem wymaga ostrożności w obróbce. Po tymże procesie warto jednocześnie upewnić się, że dobrze pasuje na swoje miejsce. Korzystając z braku łopat, dokonać można niezbędnych szlifów powierzchni całego kołpaka
Ja łopaty wkleiłem właściwie na samym końcu prac nad modelem. Wcześniej bowiem zająłem się kołami. Ponieważ siadają dość luźno na ośkach, dobrze jest kleić je na raty. To znaczy najpierw zamocować jedno, dać mu wyschnąć, a potem dopiero zamocować drugie, upewniając się, że jest w identycznej pozycji i pod takim samym kątem, co pierwsze. Pilnowanie tego przy obydwu kołach jednocześnie jest odrobinę bardziej kłopotliwe
Opcjonalnymi detalami są rynienki wyrzutnika łusek. Planując ich montaż warto zadbać o delikatne nawiercenie ich końców
Nawiercić wypada również pitota – tutaj ponownie niezastąpiona jest igła iniekcyjna
Drążenie dyszy Venturiego też dobrze zacząć igłą, ale borowanie dokończyć lepiej już ostrzem nożyka modelarskiego
Fototrawione panele mocowane na spodzie skrzydeł śmiało można zamocować klejem do plastiku
Tak, rozpuszczalnikowy klej w żaden sposób nie chwyta metalowej powierzchni. Ale rozpuszczony nim plastik już owszem. Powierzchnia i kształt blaszki sprawiają, że taka spoina powinna być wystarczająco mocna. Szczególnie wzmocniona dodatkowo podkładem i farbą. Ale jeśli ktoś ma obawy o solidność takiej metody, może bardzo, ale to bardzo ostrożnie przykleić te blaszki cyjanoakrylem
Dwie ostatnie blaszki to filigranowy celownik. Podstawy wygodniej jest wygiąć przed odcięciem elementów od reszty płytki
Tutaj do montażu cyjanoakryl jest już niezbędny. Najwygodniej jest chwycić blaszkę pęsetą, jej (blaszki, nie pęsety) koniec ostrożnie zanurzyć w kropli kleju, a następnie uplasować element we właściwym miejscu
Na koniec zostawiłem sobie oszklenie. Co prawda w zestawie klasy Junior nie ma ciętych, gotowych masek, ale producent w swej roztropności opublikował ich szablon w instrukcji montażu.
To zupełnie nieskomplikowane kształty, w dodatku do naklejenia na całkowicie płaskie powierzchnie. Dlatego doskonałym materiałem na maski będzie Scotch Magic Tape. Tę transparentną taśmę należy nakleić na kredowy papier instrukcji i delikatnie wyciąć odpowiednie kształty po obrysie szablonu
Magic Tape ma to do siebie, że można tę taśmę bez problemu odkleić od śliskiego papieru…
…a gotowe maski nałożyć na oszklenie. Najlepiej obustronnie
Po wklejeniu oszklenia model był gotowy…
…i co najważniejsze, śmigiełko wciąż się kręciło!
Na koniec, dla przypomnienia i podsumowania – model wraz ze WSZYSTKIMI narzędziami i specyfikami wykorzystanymi do jego budowy
W skrócie – da się. To znaczy da się zestawem narzędzi AK. I podstawowymi klejami. A sam model P.11c z Arma Hobby bez wątpienia również śmiało polecać można początkującym adeptom lepienia plastikowych zabawek. Jak każdy, wymaga staranności, ale rewanżuje się miłą miniaturą. Niepozbawioną wad, ale wciąż wartą uwagi.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Szkoda, że po czterdziestu latach przerwy od modelarstwa jako drugi model zepia ia wybrałem właśnie P.11c nie czytając pańskiego artykułu wcześniej. Ma pan wrodzony talent chęci podzielenia się wiedzą. Oglądałem pana warsztaty na Poland Model Show i jak dla mnie wybornie. Przepraszam za błędy ale ja starszej trzęsącej się daty i
trudno mi trafić w tak mała klawiaturę smartfona.