1/72 Flakpanzer IV “Wirbelwind” (2cm Flak 38)
Revell – 03267
Istniała sobie taka firma Maco, która produkowała modele pancerki w skali 1:72 we współpracy z niemieckim Revellem. Oprócz zupełnie autorskich projektów takich jak Luchs, 3,7 cm Flak 38 czy sWS wydawała zestawy kombinowane. Maco produkowało elementy nadbudówek, wież, nowych wersji kabin, bud, dział i innej drobnicy, a Revell dokładał do tego elementy ze swoich dobrze znanych modeli. Tak powstały dwie serie modeli: Sd.Kfz.7 oraz samobieżnych dział przeciwlotniczych na podwoziach Pz.Kpfw.III i IV. Przedstawicielem tej ostatniej rodziny jest prezentowany Flakpanzer IV Wirbelwind.
Model konfekcjonowany teraz w standardowym pudełku Revella jest identyczny z tym, co wcześniej można było znaleźć w zestawie Maco. A więc wypraski plastikowe, kalkomanie i instrukcję. Wszystko upakowane ciasno w nie największym pudełku otwieranym z boku. Boxart całkiem udany, a nowa szata graficzna pudełek niemieckiego producenta też może się podobać. Tylko upakowanie tego wszystkiego w tak małym kartonie budzi moje zastrzeżenia, bo pudełko jest już z jednej strony lekko wybrzuszone, co znając możliwości kurierów i pocztowców może się skończyć źle. Jak to gdzieś przeczytałem: pudełka Revella nawet jak są nowe, to wyglądają już na stare i używane.
W zestawie znajdziemy sześć ramek z szarego tworzywa (zmiana na plus, bo beżowo-budyniowy kolor wyprasek Revella był mało przyjazny w budowie, gdyż utrudniał kontrolowanie obróbki polistyrenu). Ramki A, B i C to te znane z modelu Pz.Kpfw.IV Ausf.H Revella, czyli mające na karku już prawie dwie dekady. Na szczęście zupełnie tego po nich nie widać:
Gdy rzucimy okiem na spis wyprasek zawarty w instrukcji, zauważymy, że ogrom elementów z trzech powyższych trafi do naszego magazynku części zamiennych.
Ramki D, E i F zawierają detale dedykowane Wirbelwindowi, wcześniej produkowane przez Maco. Co ciekawe, tutaj również nie wykorzystamy wszystkich elementów, bo część z nich to konstrukcja lawety.
Skoro przemknęła instrukcja to dwa słowa o niej. Revell w końcu doszlusował do innych mejnstrimowych producentów i odświeżył swoje instrukcje. Pojawił się kolor i czytelne oznaczenia, chociaż same diagramy nie zmieniły się od tych w czarno-białych broszurkach. Na pewno na plus jest powiększenie formatu i wydanie instrukcji w postaci zszytej książeczki. Koniec z luźnymi kartkami, które trzeba było co chwilę składać, rozkładać i tasować.
No i wreszcie są porządne profile ze schematami malowania i opisem pojazdów.
Tylko szkoda, że Revell kolory farb oznacza gorzej niż niejedna firma tłocząca szortrany. Bo wprawdzie opisuje każdy z kolorów w, uwaga! 21 językach, ale nigdzie nie podaje w jasny sposób, którego producenta dotyczą oznaczenia. Humbrol? Revell? A jak Revell, to emalie czy akryle? Zagadka. Jak się okazuje, Revell posiada dwie linie farb, w których fragmenty numerów kodowych wskazujące na dany kolor są wspólne.
Co do oznaczeń to są one nad wyraz skromne: krzyże oraz literka F. Nie podano producenta kalkomanii, ale napis “Printed in Italy” nakierowuje na jeden trop.
Wracając do plastiku. O ramkach A, B i C w zasadzie ciężko coś napisać. To wtryski znane od lat. Od lat też niezmiennie zadziwiają doskonałą jakością i ostrością detali. To naprawdę zaskakujące jak mało zestarzały się te zestawy Revella. Gdyby wydać je dzisiaj jako zupełnie nowe, trudno byłoby się przyczepić.
Natomiast w tym miejscu były połówki wieży czołgu:
I tak naprawdę to brak tylko tych dwóch elementów przeszkadza w zbudowaniu z tego zestawu regularnego Pz.Kpfw.IV Ausf.H.
Elementy od Maco niczym nie ustępują. Tak samo ostre detale, tak samo filigranowe drobne elementy działek…
… za wyjątkiem luf. Znaczy nie to, żeby były szczególnie złe, ale czeka nas ich mozolne odcięcie, obrobienie oraz nawiercenie wylotów. Można się pomęczyć, a można wymienić na toczone zamienniki, które oferują Aber i RB Models. Warto.
Należy zwrócić uwagę na to, jaką wersję pojazdu wykonujemy – są dwa warianty wieży i po wyborze malowania trzeba zastosować odpowiedni.
Swoją drogą, wieża to majstersztyk. Składa się z dwóch elementów – góry i dołu.
Miałem okazję już składać taką konstrukcję, bo sklejałem siostrzanego Ostwinda z Maco i muszę przyznać, że pomysł na takie rozwiązanie dość skomplikowanej konstrukcji wieży jest genialny w swojej prostocie. No nie da się tego spartaczyć przy montażu. Chociaż na rynku dostępne są fototrawione zamienniki z firmy Part, to uważam, że ścianki wież są na tyle filigranowe, że spokojnie można sobie odpuścić gięcie i lutowanie tych blaszanych fyfdziestokątów. Plastik spokojnie się obroni.
Podsumowując: z jednej strony niby odgrzewany kotlet, ale z drugiej pewnego rodzaju zmartwychwstanie. Cieszy mnie to bardzo, bo modele Maco były naprawdę ciekawe i dobrej jakości, i szkoda by było, żeby zniknęły. Mam nadzieję, że Revell wyda wszystkie zestawy spod tego szyldu, a jego dotychczasowe ruchy dają taką nadzieję. No i widać, że w tym przypadku Niemcy nie odpuszczają na jakości.
Radek “Panzer” Rzeszotarski
Bardzo fajna recenzja i ciekawy model (choć nie moja skala).
Co do farb, to revell oczywiście podaje swoje. Co oczywiście ma sens, bo po co mieliby podawać konkurencję, skoro sami klepią chemię? A czy akryle, czy oleje, to… wydaje mi się, że numeracja kolorów jest identyczna w obu paletach (jak u Tamiy).
Numeracja farb Revella jest częściowo wspólna – dwie pierwsze cyfry oznaczają typ farby, trzy ostanie odcień i są wspólne dla wszystkich rodzajów farb Revella.