1/48 P-51D Mustang
Royal Class
Dual Combo
Eduard – R0020
Tak, wiem, ten komplet ma już status wyprzedanego. Jego specyfika sprawia jednak, że stanowi on dobre podsumowanie stajni Mustangów Eduarda. Mustangów wersji D. Bo tak zazwyczaj skonstruowane są edycje Royal Class – pakiet dostępnych ramek pozwalających na zbudowanie dwóch kompletnych modeli, waloryzacje typowe dla Profipacków, trochę brassinowych żywic i jakiś fajny dodatek. Oraz oczywiście multum malowań. Dość podobnie jest zatem i w przypadku królewskiego konia. Podobnie, ale nie tak samo. Pierwsza rzecz to drobiazg – wydaje mi się jednak, że dotychczas pudła z Royalami były ciemno bordowe. To jest granatowe
Podstawowe informacje o jego zawartości są zwyczajowo umieszczone na bokach wielkiego kartonu. A zatem sylwetki samolotów anonsujące wszystkie 14 malowań
W formie obrazka zaprezentowany jest z kolei wybór żywic dołączonych do zestawu – wyjątkowo skromny moim zdaniem
Obok, oczywiście, mamy wylistowaną zawartość zestawu
I tutaj pojawia się drobne rozczarowanko. Zazwyczaj w komplecie był przynajmniej plakat z serii eduaArt. Czasem jakieś dodatkowe gadżety, jak choćby szklanka do piwa. A tutaj? A tutaj Edek dorzucił płytkę z imitacją polowego lotniska wyściełanego perforowanymi blachami aluminiowymi
To oczywiście fajna nawet podstawka, gabarytowo pod JEDEN model. Wymaga jednak nieco więcej pracy niż po prostu pokolorowanie. Choćby ze względu na finezję detali
I jakość ta nie zaskakuje zbytnio, wziąwszy pod uwagę wiek opracowania
I tyle. Żadnych plakatów, żadnego innego suweniru… Pomówmy jednak o rzeczach bardziej przyjemnych, czyli o górze plastiku, którą zapakowano to wielkie pudło prawie po brzegi
W komplecie są oczywiście także blachy – po dwie sztuki każdej
Blachy kolorowane, z tych nowszych serii, już nawet zupełnie udanych
Jeśli chodzi o żywice – jak wspomniałem we wstępie – wybór jest raczej skromny
To wszystko są takie drobiazgi, że naprawdę mogli odżałować i dać wszystkiego po dwie sztuki. Tymczasem wydechów mamy owszem, dwa komplety, ale jeden z imitacją owiewki, a drugi bez. Szczególnie ten ostatni może być przydatny, o czym więcej znajdziecie w recenzji dodatków do eduardowych Mustangów
Kół także są dwa komplety, ale i one w dwóch różnych wariantach bieżnika (a w sumie tych wariantów w katalogu Brassin jest znacznie więcej)
Jak w każdym profipacku są też maski – dla obydwu modeli na jednym arkusiku
Cały komplet wygląda zatem w ten sposób:
…czyli dwa razy okrągła ramka z elementami przeźroczystymi
Dwie ramki z płatem
Również dwie z kadłubem z płetwą przy stateczniku…
…oraz pojedyncza już z kadłubem bez tegoż
Dalej mamy również zdublowane ramki z detalami i podwieszeniami
…i na koniec wreszcie, pojedynczą wypraskę z kolejnymi zbiornikami paliwa
Po szczegółowe omówienie i spojrzenie wrażym okiem MAKRO na elementy plastikowe odsyłam do opisu zestawu Chattanooga choo choo. Tutaj natomiast zajmijmy się w sumie największym atutem tego zestawu, czyli malowaniami. Mamy 14 wariantów, całkiem różnorodnych
Przy takiej obfitości nie zaskakuje rozmiar arkusza z kalkomaniami. Czy raczej arkuszy
Napisy eksploatacyjne należy uznać za udane – w sumie nawet te najdrobniejsze są całkiem czytelne. Jedyną ‘wadą’ jest tu ilość tego wszystkiego :>
Olbrzymi arkusz z godłami i innymi oznaczeniami to nic nowego w zestawach Eduarda. Nowe jest jednak to, że dotychczas podobne zestawy były drukowane w Cartografie. Tym razem Czesi sami zmierzyli się z tematem
Z jakim rezultatem? Nawet przyzwoitym, jeśli chodzi o różne napisy i drobne godła
Na marginesie, jak zwykle Niemiec będzie płakał jak będzie odcinał – nomen omen – margines z kompletnymi, nieposzatkowanymi hakenkrojcami
Ważniejsze jednak, jak Edek poradził sobie z pinupami. No jedne wyglądają jak wyglądają, bo w sumie równie urodziwe były w oryginale
Inne wyglądają już lepiej – choć prawdę mówiąc do poziomu włoskich nalepek jeszcze temu trochę brakuje
Szczególnie w przypadku czarodziejki trudno uniknąć mi porównania z kalkomaniami drukowanymi przez Włochów dla Kagero – sto lat temu robiłem konia z nimi właśnie, i nawet miejscowo zdarłem z niego warstwę kurzu, żeby zrobić zdjęcie – dla porównania
Różnicy trudno nie zauważyć, choć tak między nami, ta kagerowa wersja jest jednak odrobinę podpicowana w stosunku do tego, co w oryginale było wymalowane na burcie samolotu. Choć nieznacznie, i pod tym względem również wypada bardziej akuratnie niż czeski odpowiednik. Podsumowując – nad bardziej skomplikowanymi obrazkami to Eduard musi jeszcze popracować, ale te mniej wyrafinowane, choć drobne, wychodzą mu już zupełnie znośnie
KFS
P.S. Uwadze polecam również zestawienie dodatków do Edkowych mustangów
P.S. 2. Jeszcze tytułem uzupełnienia – przygotowane swego czasu przez producenta zestawienie wariantów i konfiguracji detali: