1/35 Char 2C
Meng Model – TS-009
Miniatura czołgu ciężkiego Char 2C trafiła na rynek obok modeli pojazdów z Wielkiej Wojny już kilka lat temu. Słowo „miniatura” nie do końca jednak pasuje do opisywanej tu repliki, która przy swoich bez mała 30 cm długości bardziej przypomina monitor rzeczny niż czołg. Skojarzenie jest o tyle trafne, iż w oryginale pojazd budowano w jednej z francuskich stoczni. Chociaż wóz ten powstał jeszcze w schyłkowym okresie Wielkiej Wojny, to na front nie trafił, a swoje pięć minut miał dopiero w służbie propagandy u progu II wojny światowej. W istocie wszystkie malowania proponowane przez producenta pochodzą z końcówki lat trzydziestych
Pierwsze wrażenia
Imponujących rozmiarów pudełko po otwarciu natychmiast budzi zachwyt swoją zawartością. Duża ilość wyprasek z piaskowego polistyrenu zawiera większe i mniejsze elementy miniatury, a wszystkie je łączy godna uwagi finezja. Ładnie zarysowane nitowanie i ostre szczegóły to cechy, do których Meng już przyzwyczaił. Takie drobiazgi jak choćby delikatne instalacje zachwycają swoją precyzją. Ciężko też doszukać się jamek skurczowych czy ostentacyjnych śladów po wypychaczach w eksponowanych miejscach
Nadbudówka i wieże powstały przy użyciu form suwakowych. Pozwala to uniknąć dodatkowej roboty ze składaniem całych zespołów, ale owocuje również koniecznością usunięcia szwów ze styków elementów formy odlewniczej na owalnych ścianach. Na szczęście są one bardzo delikatne i wystarczy delikatnie przetrzeć je drobnym papierem ściernym
Na pierwszy rzut oka dość skromna pod względem zawartości zdaje się być załączona do modelu blaszka fototrawiona – prawdę jednak mówiąc zawiera wszystko, co jest potrzebne i niezbędne do odtworzenia w tej technologii
Gąsienice w modelu otrzymujemy w formie pojedynczych ogniwek, które łączy się ze sobą bez konieczności użycia kleju. Zaprojektowano je w taki sposób, że po zmontowaniu „pracują”, choć pewnie i tak w gotowej replice lepiej skleić je w solidne nieruchome paski
BUDOWA
Po przestudiowaniu instrukcji uznałem, że proponowana w niej kolejność montażu nie budzi żadnych zastrzeżeń. Dlatego prace nad miniaturą zacząłem od przygotowania kół jezdnych. Bez mała 80 rolek, z których każda składa się z dwóch części, budziło respekt. Aby usprawnić proces ich składania, przyjąłem następującą kolejność: najpierw wycinałem hurtowo wszystkie elementy tego samego typu, a gdy miałem już gotowe podzespoły, ponownie detal za detalem sklejałem kolejne rolki
Tym sposobem, nim zdążyłem się znużyć mozolnym składaniem, miałem gotowe wszystkie kółka jezdne
Gdy zacząłem przymierzać koła do spodu kadłuba, odkryłem pierwszy problem ze spasowaniem. Okazało się bowiem, że postument, do którego mocuje się rolki, w przedniej części jest zbyt szeroki
Początkowo próbowałem zeszlifować go na odpowiedni rozmiar papierem ściernym
To jednak nie przynosiło wystarczających rezultatów. Dlatego trzy przednie komplety rolek zeszlifowałem od wewnętrznej strony drobnym pilnikiem
Gdy miałem już pewność, że wszystkie koła pasują bez problemów, mogłem zająć się ich mocowaniem do kadłuba. Wbrew pozorom był to dość szybki proces. Wystarczyło ułożyć w odpowiednim miejscu kilka kolejnych kół, a następnie przykleić specjalne listwy mocujące
Nieco uwagi wymagały koła napędowe. Po wewnętrznej stronie widoczne w nich były wyraźne przesunięcia spowodowane przez specyficzną konstrukcję formy odlewniczej. Nie były specjalnie eksponowane, ale mimo to postanowiłem je zeszlifować
By był to zabieg bezbolesny, zrobiłem sobie coś w rodzaju pilnika. Do kawałka przyciętego na odpowiednią szerokość grubego plastiku przykleiłem papier ścierny i tak przygotowanym narzędziem wyszlifowałem wnętrze kół
Kolejnym miejscem, gdzie znaleźć można pozostałości podziałów formy suwakowej, są osłony przekładni kół napędowych
Kilka kolejnych etapów prac nad modelem przebiegło bez problemów. Wszystkie elementy boków kadłuba były spasowane doskonale. Bez problemów udało mi się je połączyć także z górną częścią kadłuba
Niestety, podłoga z kołami nie była idealnie dopasowana do reszty kadłuba. Gdy przykleiłem ją w przedniej części, z tyłu odstawała na kilka milimetrów
Na szczęście podłoga była na tyle elastyczna, że dało się ją docisnąć, by ułożyć we właściwej pozycji i skleić klejem cyjanoakrylowym. Nieco siły trzeba było użyć jedynie by dopasować jeden z fragmentów bocznej krawędzi
Ponieważ zdecydowałem się zbudować czołg bez osłon kół, musiałem zaszpachlować otwory montażowe. W tym celu użyłem odciętych kawałków wspomnianych osłon, które wkleiłem we właściwym miejscu
Zdecydowanie żmudnym zajęciem było usunięcie szwu po podziale formy biegnącego wzdłuż nitów na niektórych elementach nadbudówki. Najpierw ścinałem go ostrzem skalpela, a następnie malowałem Tamiya Extra Thin w celu wygładzenia powierzchni
Dzisiaj zapewne bym je po prostu usunął, powierzchnie wygładził, a nity odtworzył z pomocą wybijaków RP Toolz
Ściany nadbudówki silnika odlano jako jeden element dzięki zastosowaniu formy suwakowej. Uznałem, że nie ma sensu usuwać znajdującej się wewnątrz ramki, ponieważ nie przeszkadzała ona w montażu, a dodatkowo wzmacniała konstrukcję. Cała nadbudowa pasowała do reszty kadłuba na tyle dobrze, że mogłem pracować nad nią osobno
Obudowę silnika należy okleić delikatnymi instalacjami. Wycinanie imitacji dość cienkich rurek może być kłopotliwe ze względu na ryzyko połamania. Dlatego ja używam do ich wycinania żyletki. Spasowanie wszystkich elementów w tym segmencie było doskonałe
Na koniec zabrałem się za wieżę. Tu napotkałem kolejne, na szczęście drobne problemy. Pomijam konieczność usunięcia licznych delikatnych szwów po łączeniach fragmentów formy odlewniczej. Uwagę należy jednak zwrócić na mocowanie jarzma karabinu maszynowego. W detalu znajdziemy dziwne przesunięcia, które należy usunąć, tak by element wyglądał podobnie jak te, które były zamontowane w burtach kadłuba
Kolejna ingerencja pilnikiem okazała się nieodzowna w przypadku głównej wieży. Jarzmo armaty ocierało się i zapierało o dolną część prostokątnego otworu
W ramach drobnych waloryzacji poprawiłem wygląd zawiasów w kopułkach. Uproszczony detal usunąłem, a w jego miejsce wstawiłem plastikowy pręcik z kawałka rozciągniętej nad ogniem ramki
Lufę działa trzeba skleić z dwóch połówek. Jak zwykle w takich sytuacjach sam jej koniec wymaga dalszej obróbki. Musiałem go wyszlifować oraz delikatnie nawiercić
Gąsienice nie wymagają specjalnej obróbki. Jedynie z niektórych ogniw należało usunąć pozostałości po ramce wlewowej. Dość długie paski składałem na raty, sczepiając ze sobą po dziesięć ogniw
Gotowe gąsienice zamontowałem na modelu. Ponieważ zadbałem o to, by układ jezdny pozostał ruchomy, mogłem gotową miniaturą pojeździć po stole. Świetna zabawa, poważnie!
Na koniec wreszcie polecam opis prac malarskich i brzydzenia
oraz galerię gotowego modelu:
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to