1/144 Yak-1
North Star Models – 144001
Od eonów mam drobną słabość do modeli samolotów z drugiej wojny światowej w skali 1/144. Może nie tak wielką, żeby brać wszystko, co znajdę (a nawet pozbyłem się z ulgą kolekcji miniatur Minicraft/Academy), ale jak znajdę coś atrakcyjnego w niewygórowanej cenie, to biorę. I wyobrażam sobie, jakie to dzieło życia zrobię. Nie muszę chyba dodawać, że na tych imaginacjach się kończy… Niemniej jednak, nadal, jak trafi się coś ciekawego, to nie przechodzę obojętnie. I tak właśnie w kręgu moich zainteresowań znalazł się wtryskowy model Jaka-1. Taką właśnie drobnostką debiutuje w plastiku Northstar Models – producent kojarzony dotychczas głównie z żywicznymi waloryzacjami i figurkami.
Ponieważ jakiś czas temu Ukrpost dostał potężnie po dupsku od NiePietii, na zamówienie musiałem poczekać nieco dłużej niż zwykle (a przy zakupach w NS i tak trzeba być uzbrojonym w cierpliwość po zęby). No i przyszło. Pudełko nawet ładne. Ale jak zwykle w przypadku tego producenta zawartość chroni dość umownie. Jest wiotkie i po podróży wymięte.
Na szczęście zawartość jest dobrze zabezpieczona odpowiednią ilością folii bąbelkowej.
Wszystkie elementy modeli oraz instrukcja montażu spakowane są w celofanową kopertę. Tak, modeli, bo co zapomniałem podkreślić, w zestawie mamy dwa samolociki.
No wiec skoro samolociki są dwa, to wypraska z ich głównymi elementami konstrukcyjnymi jest zdublowana.
Wszelka drobnica – wnętrze szoferki, koła, rury wydechowe itd. kryją się w wyprasce z dwiema kolejnymi ramkami. Niby takimi samymi, ale jednak nie do końca. W sednie, czy zawartości jednak identycznymi.
Elementy przeźroczyste do obydwu miniatur znajdują się na wspólnej ramce.
Zestaw uzupełnia mała blaszka fototrawiona – a w zasadzie dwie, po jednej dla każdego modelu. I tu dziwna sprawa. Bo w blaszce są elementy konstrukcyjne podwozia, jakies drobiazgi do szoferki. Ale już nie pasy fotela pilota. Szkoda, będzie trzeba dobrać coś z oferty Brenguna.
Po kolejnych etapach montażu prowadzi całkiem czytelna instrukcja.
Po szczegóły producent odsyła na swoją stronę. I tu owszem, zacząłem szukać szczegółów na temat malowania. Bo żadnej informacji na rzeczony temat w modelu nie znalazłem. Na stronie producenta też jej nie było. Dopiero owocem korespondencji stała się publikacja tych plansz (oraz zapewnienie, że ów brak jest cechą szczególną pierwszych egzemplarzy zestawu):
Jak widać jest na bogato, bo do wyboru są aż cztery schematy. Co za tym idzie, kalkomania jest całkiem spora…
…wydrukowana przez Begemota, wiec czarów nie ma.
Wracając do plastiku. Na początek przypomnę, z jakim gabarytem mamy do czynienia.
Detale są na naprawdę niezłym poziomie. Zaryzykuje twierdzenie, że niejeden model w 1/72 nie może pochwalić się takim wykonaniem. Gdyby nie szkaradny kolor plastiku i jednak drobne niedociągnięcia samego wtrysku, model byłby na poziomie tych nowszych małych Eduardów.
Oszklenie jest nie najgorsze, choć pewnie mogło by być odrobinę cieńsze. Ale jest przejrzyste i bez poważniejszych zniekształceń.
Na co warto zwrócić uwagę, obydwa szkiełka nie są jednakowe. Różnią się kształtem szyby za kabiną. Różnica ta jest zarysowana na ich powierzchni, bo całe elementy mają te same wymiary, ponieważ dopasowane są do takiego samego kadłuba.
Na koniec rzecz najbardziej istotna – tak, śmigiełko można zrobić tak, by się kręciło. Bez ingerencji w zestaw, ale z pewnymi odstępstwami od sposobu montażu sugerowanego w instrukcji.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to