28mm Lady Olynder
Mortarch of Grief
Nighthaunt
Games Workshop – 91-25
Właściwie to tak z przyzwyczajenia piszę te 28 mm, bo jednak obecnie większość figurek z Games Workshop to trzyma się raczej gabarytów pasujących do 32 mm. A ta tutaj to już w ogóle jest znacznie większa – co pokazuje zwyczajowo boxart, z obrazkiem przedstawiającym model naturalnej wielkości
Czyli mały nie jest. A przy tym nieco inny od tych pionków z Games Workshop, które prezentowałem tutaj dotychczas. Tak się bowiem składa, że moją uwagę przykuwają przede wszystkim postacie z uniwersum Warhammer 40ooo. Czyli takietam szajse fikszyn. Tutaj mamy do czynienia z czymś bardziej klasycznym, ze świata fantasy, który – jeśli dobrze rozumiem – obecnie funkcjonuje pod szyldem Age of Sigmar. Mogę jednak coś mieszać lub upraszczać, bo jak już wielokrotnie wspominałem – mnie te wszystkie łorhamerowe pionki interesują wyłącznie z perspektywy modelarskiej. A Lady Olynder zainteresowała mnie za sprawą swojej formy. Tylko z pozoru nietuzinkowej, bo seria Nighthaunt różni się od podobnych miniaturowych zjaw o szmaciano-eterycznej formie. I właśnie to, jak jest to skonstruowane, budziło moją ciekawość. Jak w większości figurek z GW postać jest poszatkowana. Producent nie stosuje wielodzielnych form wtryskowych, zatem w ten sposób musi omijać ograniczenia technologiczne. Elementy zestawu zmieszczone są w trzech (czy dwóch – zależy jak liczyć, bo dwie są właściwie osobnymi bytami połączonymi ze sobą) ramkach z ciemnoszarego plastiku
Jak widać, wszystko jest bardzo ażurowe i w gruncie rzeczy delikatne
W komplecie jest również podstawka – prosta, typowa, 60 mm (w przybliżeniu)
Ten mocny podział całego modelu pozwala na oddanie różnych drobnych detali…
…ale też i mocno przestrzennej, ażurowej konstrukcji. Zgrabnie zachowany jest balans pomiędzy imitacją zwiewnych i cienkich elementów, a ich niezbędną grubością i trwałością – tak, by nie połamało i nie rozpadło się to już podczas malowania (o graniu nie wspominając)
Nawiasem mówiąc – cała ta niemała (choć jednak lekka, bo ażurowa) konstrukcja opiera się na tej małej podstawce – i tylko za jej sprawą łączy się podłożem. Jeśli wierzyć zeznaniom posiadaczy gotowego modelu – całość jest jednak dość solidna. Choć chybotliwa
Oprócz różnych powiewających szmat i pukli włosów, są też inne szczegóły, które budzą uznanie (oraz strach przed wycinaniem z ramek – żeby się nie połamało) – ot, choćby pnącza róż, wyglądające jak drut kolczasty
Inne detale nie odstają jakością wykonania, choć tu już nie ma niczego niespotykanego
No może znowu uwagę zwraca ażurowa kolia – tyleż delikatna, co jednak solidna
Specyficzny podział i ilość elementów sprawiają, że budowa tego modelu wymaga uwagi. Na szczęście instrukcja montażu przedstawia poszczególne etapy bardzo wyraźnie i w czytelny sposób:
Nieco gorzej wygląda kwestia sugerowanej kolorystki, a tutaj Games Workshop jest konsekwentne w swoich lakonicznych schematach malowania – zaprezentowanych zdawkowo w instrukcji:
Czy za sprawą nieco większej ilości zdjęć – na odwrocie pudełka
Patrząc na to ‘fabryczne’ malowanie, a szczególnie na elementy metalowe, można nie docenić potencjału, jaki ma ten model. A ma jednak duży, co udowadnia choćby Natalia Oracz (swoją drogą, polecam przygotowany przez nią artykuł o malowaniu filigranowych wzorów na modelach) swoją interpretacją – zgoła odmienną od tej prezentowanej przez GW
Po więcej zdjęć tej pracy odsyłam na profil Natalii na Instagramie (koniecznie!).
KFS