1/35 Russian Heavy Tank KV-1
Model 1941, Early Production
Tamiya – 35372
Budowa – Cz. 2
Długo zastanawiałem się, w jaki sposób ubrać sklejony model Klimenta. W początkowej opcji miał być cały zielony z mocną modulacją, jednak po przejrzeniu dziesiątków zdjęć wybór padł na kamuflaż trójbarwny. Gwoli ścisłości, występowanie takiego schematu malowania nie jest potwierdzone na wozie z armatą ZiS-5, który serwuje nam Tamiya. Z pewnością trójbarwny kamuflaż nosił pojazd z 220. Brygady Pancernej używany pod Leningradem wiosną 1942 r., ale był to KW-1 uzbrojony w armatę F-32, różniącą się od ZiS-5 m.in. jarzmem. Niemniej postanowiłem tak właśnie pokolorować mój model – dla przypomnienia zawartość pudełka i relacja z budowy. Przejdźmy jednak do meritum. Standardową czynnością w moim warsztacie jest porządne odtłuszczenie wszystkich elementów modelu. Jak zawsze do tego celu zastosowałem popularny płyn do mycia naczyń Ludwik i letnią wodę. Jak już wszystko porządnie wyschnie, można zabrać się za malowanie. Przed tą czynnością staram się podzielić model na sekcje, które będę mógł dokładnie i wygodnie pomalować. W tym przypadku wygląda to tak:
Warto jest także zabezpieczyć niektóre detale – w tym przypadku mocowania kół.
Praktycznie zawsze zaczynam od czarnego podkładu. Tutaj ponownie sięgnąłem po Ammo 2023 One Shot Black Primer.
Muszę pochwalić Hiszpanów, bo nareszcie poprawili dozownik w buteleczce. Podkład naniosłem aerografem z dyszą 0,3 mm przy ciśnieniu około 2,5 bara. Tego podkładu się nie rozcieńcza, a podczas aplikacji warto co jakiś czas przetrzeć dyszę.
Podkład otrzymała również drobnica…
…oraz traki.
Całość warto zostawić na 24 godziny do porządnego wyschnięcia. Kolejnym krokiem było położenie koloru bazowego, czyli Russian Green 4B0 z Ammo. Jak to mówią? Aha – winylowe błoto – a więc ja to winylowe błoto rozcieńczam tylko i wyłącznie dedykowanym thinnerem – nie stosuje tutaj płynów do mycia szyb, wódki (szkoda), wody czy tam czegoś jeszcze. Proporcji niestety nie podam, wszystko jest mieszane na oko.
Farbki aplikowałem na ciśnieniu od 0,6 do 1,0 bara.
Warto by było odstawić miniaturę na 24 godziny do wyschnięcia przed naniesieniem następnego koloru, ale przyznam się, że ja maskowałem i malowałem już po 30 minutach.
Sama powierzchnia po prawidłowej aplikacji powinna być lekko satynowa. Dlatego też farbę należy kłaść cienkimi, transparentnymi warstwami, a nie starać się wszystko pokryć za jednym pociągnięciem. Bardzo ważne jest też porządne rozmieszanie samej farbki.
Kolor numer dwa to 7K Russian Tan. Przy okazji malowania T-80U wspominałem, że nie maskuję całego modelu tylko pojedyncze plamy. Tak też postąpiłem tutaj. Do maskowania użyłem plasteliny z Ammo. Bardzo dobrze się formuje i nie rozpływa się szybko, a przy malowaniu pojedynczych plam z pewnością nie zdąży.
Cała operacja zajęła mi około godziny.
Dokładnie w ten sam sposób położony został trzeci z kolorów: 6K Russian Brown…
…i tym sposobem cały kamuflaż był gotowy.
Kolejnym krokiem było delikatne porozjaśnianie kolorów. W przypadku zielonego do barwy bazowej dodałem – oczywiście na oko – odrobinę białego i żółtego, do pozostałych białego. Samo rozjaśnianie to coś w rodzaju panel lightning – czyli rozjaśniane były środki poszczególnych plam. W tym przypadku farbę rozcieńczyłem trochę mocniej i malowałem na ciśnieniu 0,5 bara.
Wyszło w miarę subtelnie – oto właśnie mi chodziło.
Dzięki takiemu zabiegowi kolory przestały być jednolite, a przez to całość została w jakimś stopniu urozmaicona.
Zanim zabezpieczyłem całość lakierem, pomalowałem niektóre wystające elementy, jak na przykład łby śrub, mocno rozjaśnionymi odcieniami kolorów bazowych. Dzięki temu detale stały się bardziej widoczne.
Wydechy pokryłem farbką Ammo 042 Old Rust. Tak powstała baza pod dalsze zabiegi.
Wnętrze reflektora potraktowałem tamijowskim markerem X-11.
I tym samym całość była przygotowana do położenia lakieru błyszczącego – wszelkie prace z olejami itp. wykonuję na błyszczącym lakierze. Jak to się mówi, ilu modelarzy, tyle sposobów. Wracając jeszcze na chwilę do kamuflażu, dostępny jest dedykowany mini zestaw farbek.
Proszę zwrócić uwagę, jak prezentuje się bryła pojazdu z mocno zaakcentowanymi szczegółami.
Kadłub i wieżę pokryłem lakierem Tamiya X-22 i zabrałem się za koła. Podobnie jak to miało miejsce z bryłą pojazdu, tak i tutaj najpierw pomalowałem je kolorem 4B0, a następnie porozjaśniałem od środka.
Następnym krokiem było zrobienie zadrapań i uszkodzeń powłoki malarskiej. Wykonałem je przy pomocy gąbki ze zmywaka kuchennego i pędzelka. Technika ta wymaga trochę wprawy i po jakimś czasie można osiągnąć ciekawe efekty. Jak widać zastosowałem tutaj dwa kolory: 042 Old Rust i jasno zielony 082.
Gdy wszystkie koła wyschły, zabezpieczyłem je błyszczącym werniksem Tamki.
Żeby nie tracić czasu, przygotowałem również gąsienice do dalszych zabiegów malując je tamijowskim XF-10 Flat Brown…
…i zgodnie z moją zasadą, że maluję i wykańczam wszystko w modelu, a nie tylko to, co widać, pomęczyłem również spód kadłuba, nadając mu wygląd frontowego weterana.
Kolory i technika ta sama co w przypadku kół, dodatkowo użyłem farby 044 Chipping Color.
Mimo że boki wanny miałem w zamyśle mocno ubrudzić, to nie potraktowałem ich po macoszemu.
Po tych zabiegach zabrałem się za wash. I jak ktoś pamięta choćby relację z malowania T-34-85, stosuję tzw. pinwash, czyli nie zalewam całej miniatury miksturą, a jedynie zapuszczam ją wokół wystających elementów i w zagłębienia typu linie podziału blach itp.
Do tego celu niezmiennie od dłuższego czasu używam gotowców Ammo – w tym przypadku 1005 Dark Brown Wash.
Po około 15-20 minutach zacząłem zbierać nadmiar przy pomocy suchych patyczków higienicznych. Ponieważ model zabezpieczony został lakierem błyszczącym, emalia nie wgryzła się w pory i można ją było usunąć nawet w całości. Z tego powodu praca na błyszczącej powierzchni wymaga ostrożności i delikatności.
Tak samo postąpiłem w przypadku części poniżej błotników i kół.
Teraz mogłem odstawić model do porządnego wyschnięcia na 48 godziny i…w międzyczasie pograć na gitarze 😀
OK, pograne, więc w ruch znowu poszedł aerograf: model pokryłem dwoma cienkimi warstwami lakieru X-22, żeby podczas pracy z oilbrusherami nie usunąć przypadkiem washa.
I tak pracę ze wspomnianymi specyfikami Ammo zacząłem od klasycznego owada, znaczy się biedronki. Pionowe powierzchnie wieży i kadłuba zostały po prostu zakropkowane paroma kolorami…
…które następnie rozprowadzałem z góry w dół płaskim pędzelkiem zwilżonym w rozcieńczalniku do emalii.
Całą operację kontynuowałem do czasu uzyskania subtelnego efektu.
W kolejnym – już nawet nie pamiętam którym – kroku, przy pomocy oilbrushera 3512 Dark Brown wykonałem cieniowanie polegające na tym, że przy wszystkich liniach podziału blach i konturach pojazdu pędzelkiem naniosłem linie, które następnie roztarłem pędzelkiem wykonując koliste ruchy. Pędzelek był zupełnie suchy, dzięki czemu udało mi się uzyskać płynne przejścia kolorów.
Same błotniki mogłem następnie zdjąć i dotrzeć wygodnie do miejsc, do których dostęp byłby utrudniony, gdybym wcześniej je przykleił. W ten oto sposób wychodzą zalety takiego podziału miniatury do prac malarskich.
Samo cieniowanie podkreśliłem jeszcze nowością na moim biurku, a mianowicie Shaderami od Ammo. Nie będę tutaj spekulował, z czego to, jaki ma skład itp. Nie jestem chemikiem i po prostu mnie to nie interesuje – dla mnie ważne, że działa. Ogromny plus to bardzo, ale to bardzo drobny pigment. Same kolory są mocno transparentne i rzadkie. Ja aplikowałem je na ciśnieniu 0,5 bara subtelnie i delikatnie wzmacniając efekt cienia osiągnięty przy pomocy oilbrushera.
Końcowymi pracami związanymi z użyciem farb akrylowych było wykonanie obić i otarć. Podobnie jak w przypadku kół i spodu kadłuba, użyłem gąbki i pędzelków łącząc obie techniki, co daje naprawdę fajne rezultaty. Należy przy tym uważać, żeby jednak nie przesadzić z ilością tych uszkodzeń farby.
Przy okazji doprowadziłem również do (nie)porządku wszystkie drobniejsze części jak włazy czy też skrzynki na wyposażenie. Sposób wykonania uszkodzeń powłoki malarskiej był identyczny jak w poprzednim kroku, kolory farbek również. Muszę jeszcze raz wspomnieć plusy malowania takich elementów oddzielnie – na przykład w przypadku skrzynek nie musimy manewrować całym modelem, a jedynie nimi. Naprawdę polecam.
Tym samym mogłem przejść do ostatniego aktu budowy miniatury Klimenta, czyli zbrzydzenia tego monstrum. Zanim to jednak nastąpiło, musiałem przygotować jeszcze jedyne elementy nie pochodzące z japońskiego pudełka. Były to liny holownicze, gdyż zestawowy sznurek raczej ich nie przypominał. Zastosowałem tutaj produkt Eureka XXL przycięty na odpowiednia długość.
Same uszy pozostawiłem zestawowe.
Liny są, pora na brud. Zacząłem od boków i spodu wanny kadłuba. Do tego celu wykorzystałem naprawdę minimalną ilość produktów. Na boki nałożyłem specyfik 1704 Heavy Earth. Następnie wymieszałem ze sobą pigmenty 3007 Dark Earth i 3004 Europe Earth, i okrągłym pędzelkiem wtapowałem w miksturę uprzednio naniesioną na kadłub.
Zakamarki potraktowałem płynem 1405 Dark Mud, tworząc ciemniejsze obszary brudu. Gdzieniegdzie zaaplikowałem również emalię 1408 Fresh Engine Oil. Starałem się nie zawalić błotem całego zawieszenia, by nie zakryć zupełnie jego szczegółów. Chciałem jedynie zaakcentować jego pozostałości, a generalnie cały pojazd miał wyglądać na działający w czasie wiosny, ale bez deszczu w tle.
W ten sam sposób postąpiłem ze spodem, jednak w tym przypadku starałem się to zrobić tak, aby wyglądało na to, że czołg nieraz szorował brzuchem o ziemię. Ściągałem zatem nadmiar specyfików w kierunku tyłu wanny.
Żeby wszystko ze sobą współgrało i było stonowane, do brudzenia kół zastosowałem naturalnie te same produkty.
Wytarte bieżnie kół wykonałem przy pomocy pigmentu 3009 Gun Metal, który nakładałem palcami.
Koła z obu stron potraktowane zostały w ten sam sposób. Do znudzenia przypominam moje motto – malujemy wszystko.
Koła były gotowe do montażu, więc mogłem zabrać się za dopieszczenie tyłu i przodu dolnej części miniatury, używając specyfik 1751 Dry Steppe z serii Splashes. Zasymulowałem rozbryzgi błota, posługując się pędzelkiem i wykałaczką.
I jak wszystko dobrze wyschło, mogłem zdjąć zabezpieczenia z wahaczy – niczego nie musiałem czyścić przed montażem kół…
…więc kultowy klej Revella bardzo dobrze połączył elementy. Jednym słowem warto poświęcić parę minut na takie maskowanie.
Kadłub stanął wreszcie na kołach i był gotowy na założenie gąsienic, które czekała jeszcze operacja ich umęczenia.
Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat postarzania i malowania gąsienic, po raz kolejny odsyłając Was, drodzy czytelnicy, do znakomitego i wyczerpującego artykułu Kamila. W bardzo podobny sposób powstały i traki naszego Klimenta, a do ich brudzenia użyłem widocznych na zdjęciu specyfików Ammo.
Sam montaż na kołach to była czysta przyjemność, bo już na etapie budowy modelu pasowały one perfekcyjnie. Niczego nie trzeba było naciągać ani sztukować.
No i jak widać, na jaw wychodzi kolejny plus Tamijuniowego Ruska – oddzielne odlane błotniki. Nie trzeba się gimnastykować, po prostu zakładamy i gotowe.
Po drugiej stronie również bez niespodzianek.
Nadszedł ten moment, żeby wspomniane błotniki zamontować na stałe i zabrać się za weathering górnych partii pojazdu.
Całą operację zacząłem od….zwykłej ziemi. Sposób jej wykorzystania prezentowałem również podczas malowania Miniartowej glebogryzałki.
Nakładałem ją na model małą szpachelką…
…a korekty położenia dokonywałem pędzelkiem.
Następnie całość zakropiłem specyfikiem 2012 Sand & Gravel. Całość sprawia wrażenie mokrej brei…
…jednakże po wyschnięciu wygląda w porządku. Przepraszam – jeszcze nie wygląda – bo trzeba wspomóc się siuwaksami i wszystko dopieścić.
Tak więc na granicy ziemi i elementów zaaplikowałem pędzelkiem specyfik Dry Steppe, który rozprowadzałem po całości z pomocą Odourless Thinnera.
Proces schnięcia przyspieszałem suszarką do włosów, co umożliwiło nakładanie kolejnego siuwaksu, tym razem ciemniejszego 1400 Kursk Soil. Jego kumulacje starałem się umieszczać bliżej zakamarków.
Nałożyłem jeszcze jeden kolor – Heavy Earth – żeby jeszcze bardziej zróżnicować brud na błotnikach.
Po tych zabiegach pokryłem kadłub lakierem Tamiya XF-86 Flat Clear i miejscami jeszcze zróżnicowałem brud przy pomocy oilbrushera Dark Brown.
Zostawiłem całość do wyschnięcia i zabrałem się za ukurzenie wieży. Zrobiłem to w banalny sposób. Nałożyłem miejscami płyn Kursk Soil, który następnie porozprowadzałem po całym dachu pędzelkiem zwilżonym w thinnerze do emalii. Tym samym lekko brudnym pędzelkiem porobiłem zacieki na bokach wieży.
Całość zabezpieczyłem XF-86 i przy pomocy pędzelka 8B nadałem krawędziom narażonym na ścieranie metaliczny wygląd. Ołówek zastosowałem również do otarć krawędzi na kadłubie.
Tym sposobem doszedłem do końca budowy tego – w mojej ocenie świetnego – zestawu. Na zakończenie dopowiem tylko, że kawałki gałęzi na błotnikach pochodzą z korzeni, a plamy oleju na pojeździe to oczywiście Fresh Engine Oil. Jak łatwo się zorientować, przy brudzeniu górnej części modelu nie użyłem ani grama pigmentów, a całość zamknąłem matowym lakierem dopiero na sam koniec. Przy takim bezpigmentowym sposobie mogłem sobie na to pozwolić, bo lakier w żaden sposób nie zmienił kolorów i odcieni emaliowych specyfików. W przypadku gdybym użył pigmentów i pokrył je lakierem, zniszczyłbym cały efekt. Liny holownicze pomalowałem farbą Tamiya XF-10 i przetarłem pigmentem Gun Metal, natomiast wydechy tapowałem gąbką kolorami w następującej kolejności: Vallejo 066 Deep Sky Blue, Ammo 040 Medium Rust i Ammo 042 Old Rust, a na całości zrobiłem płukanke z oilbrushera Dark Brown. W ostatnim słowie powiem jeszcze tylko, że nawet zestawowe gąsienice dały radę – temat wlotów powietrza przemilczę. No i to chyba wszystko w tym temacie, zapraszam do galerii.
Rafał Buber Kubić
Model przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Tamiya
Eleganckie kompendium! Dzięki!
Wspaniały poradnik “step by step”! Dodaję do paska zakładek bo będę do niego wracał nie raz!
Dzięki Rafał!
Powiedz coś więcej o shaderach, to oleje czy akryle? Łapią podłoże, czy łatwo zrobić zacieki? I czym się różnią od filtrów?
Hej.Wiesz co też za dużo o nich nie wiem.Słyszałem,że są to tusze.Zacieków nie robiłem tylko z aero cieniowanie.
tak z grubsza to zdaje się, że shadery są odpowiednikiem citadelowskich contrastów, i jeśli tak, to naprawdę fajna rzecz, natomiast ammo po raz kolejny ma problem z pokazaniem do czego i jak używać produktów, które wprowadza do oferty. dość dziwaczne, bo wygląda to jak by sami nie wiedzieli co i po co sprzedają.
Dzięki Rafał za kolejny przydatny poradnik. Model wyszedł świetnie! Super się czyta twoje teksty, masz talent, nie tylko modelarski 😉
“…i zgodnie z moją zasadą, że maluję i wykańczam wszystko w modelu, a nie tylko to, co widać, pomęczyłem również spód kadłuba, nadając mu wygląd frontowego weterana.”
No i potem można w Bytomiu albo innym Paprykarzu model na lusterku postawić.
Z przyjemnością się to czytało/oglądało. Model wyszedł przepięknie. Sam go mam i chętnie będę się posiłkował tym poradnikiem. Mam tylko małe pytanie, jakim pędzelkiem robione były wszystkie otarcia na modelu?
Cieszę się,że się podobało.Pędzelek to Kozłowski 3/0.Sprawdzi się każdy w rozmiarze około 000. Jednym słowem każdy jak najcieńszy 🙂
witam jestem początkujacym emerytem w malowaniu modeli czołgów, nie za bardzo rozumiem niektóre slogany jakimi posługują sie doswiadczeni modwlarze ?
co to znaczy płukanka z oilbrusherem ?
pozdrawoam dr Rutkowski
Można by powiedzieć tak po krótce,że jest to spolszczona nazwa washa,czyli technika mająca za zadanie wydobycie szczegółów modelu.
Mam pytanie czy brem-1m i bm 27 uragan był cieniowany w ten Sam sposób jak ten model ?