1/700 Des Moines – Budowa – część 1
Very Fire – 700907DX
W recenzji zwróciłem uwagę na zbyt mocno moim zdaniem wyeksponowane pasy burtowe. Miałem to zostawić, ale się złamałem. Trochę je zeszlifowałem. Dość agresywnym sprzętem, ale ponieważ model wyląduje w wodzie, to i ewentualne uszkodzenia dolnej części nie będą widoczne.
Kluzy są zatkane, dlatego malutkim frezem zrobiłem w nich otwory.
Już o tym wspominałem, ale opiszę jeszcze raz. Drewniane pokłady do okrętów są zbyt grube. Małe elementy wręcz w nich znikają.
Standardowo pokład ma grubość ok. 0.25 mm
Składają się na to fornir i folia z klejem. W pokładach niektórych firm da się dość łatwo usunąć tę folię, co znacznie redukuje grubość pokładu. W przypadku tego modelu pokład jest już w zestawie. W recenzji zwracałem uwagę, że napis na pokładzie (3M), zapalił mi światełko ostrzegawcze. Jako, że jest to firma znana z dobrej jakości kleju w swoich produktach, spodziewałem się, że może być z tym problem. I był. Klej był położony bezpośrednio na fornir, nie było więc tak jak w standardowych pokładach separatora z folii, którą można próbować oderwać. Patyczkiem kosmetycznym nakładałem w dużych ilościach na klej aceton i pęsetą starałem się go rolować i zrywać. Aceton dość szybko odparowuje i powierzchnia z powrotem robiła się kleista, dlatego ściąganie kleju robiłem małymi fragmentami.
Finalnie grubość pokładu spada prawie o połowę.
Przed nałożeniem forniru pomalowałem wszystkie wystające elementy pokładu
Fornir po tym moczeniu acetonem trochę się powyginał, ale to nie problem, najwyżej trochę trudniej będzie się go smarowało klejem.
W recenzji narzekałem, że wszystkie nadbudówki mają bardzo mocno przeskalowane imitacje antypoślizgowych chodników. Nawet abstrahując od ich wielkości, olbrzymim kłopotem byłoby ich pomalowanie. Zdecydowałem się je zedrzeć.
Uznałem, że frezy talerzowe będą najbardziej odpowiednim narzędziem do tego celu.
Udało się. Plastikowe imitacje chodników usunięte bez jakichś większych zniszczeń. Ewentualne niedokładności przykryją kalkomanie.
Świetne kalkomanie takich chodników ma w swojej ofercie rodzima firma Shelf Oddity
I tak to powinno wyglądać. Prawda, że jest różnica?
Pocieniłem też frezem boki stanowisk armat 76 mm. Były troszkę za grube.
Kolejność sklejania uzależniam od modelu. Zazwyczaj sklejam mniejsze fragmenty, dopiero później łącząc je w całość. Kiedy mamy już sklejony kadłub, można zacząć dokładać nadbudówki i wyposażenie, ale dobrze jest wcześniej przemyśleć, czy przyklejone elementy nie będą nam przeszkadzać w późniejszych pracach. Des Moines ma jedną długą główną nadbudówkę. Sprawdziłem, jak pasuje do kadłuba.
Wchodzi idealnie – bez żadnych oporów. Dlatego uznałem, że wygodniej mi będzie dokleić do niej wszystkie elementy, a dopiero skończoną przykleić do kadłuba. Łatwiej obracać/przekręcać mniejszy element niż cały okręt. Gdyby nadbudówka nie wchodziła lekko, a np. na wcisk i konieczne byłoby użycie jakiejś większej siły, to albo bym te opory usunął, albo przykleił nadbudówkę w pierwszej kolejności. Mocowanie się z nią przy przyklejonych już delikatnych elementach jak np. relingi, gwarantuje ich uszkodzenie.
Kolejne piętra nadbudówki.
Dobrze jest wcześniej przyszykować sobie potrzebne elementy i wyprofilować relingi. Wygodniej jest to robić, kiedy piętra nie są jeszcze z sobą połączone.
Skleiłem okna z dachem. Standardowo, czyli dach nakleiłem NA blaszkę z oknami. Takie łączenie zakrywa miejsce styku dwóch blaszek (chowa się pod dachem).
Dach okazał się jednak za krótki – nie dochodził do kolejnego piętra nadbudówki.
Nie było rady, trzeba to rozkleić i sprawdzić czy doklejenie dachu z boku, DO okien, nie poprawi sytuacji. Zawsze to zyskuję grubość blaszki. Nie trzeba bawić się w rozklejanie debonderem. Wystarczy na chwilę włożyć element do acetonu. Aceton zeżre cyjanoakryl… razem z farbą. Tę i tak musielibyśmy usunąć, bo po klejeniu trzeba wyszlifować połączenie. Przy takim połączeniu miejsce styku blach jest już widoczne.
Pasuje.
Przed sklejeniem z dołem dokleiłem reling, bo łatwiej to robić obracając w rękach mniejszy element niż większy.
Tu też najpierw sprawdziłem jak pasuje do głównej i czy nie będzie potrzeba jakaś nadmierna siła mogąca spowodować uszkodzenie już przyklejonych blaszek
Zacząłem wieszać na bokach jakieś kosze i dopiero wtedy załapałem. W jednym miejscu do nadbudówki mocujemy platformy.
A te platformy łączą się z pokładem nadbudówki.
I trzeba je przykleić PRZED pomalowaniem pokładu, by połączenie zaszpachlować i wyszlifować. Mój błąd.
Dopóki nadbudówka nie jest przyklejona do pokładu, staram się dokładać do niej wszystko, co tylko można, a co nie będzie narażone na łatwe uszkodzenie przy kolejnych pracach. Myślę nad masztami i olinowaniem. Można spróbować dołożyć maszty i wszystko olinować, zanim trafi ona na pokład. Tak zrobił Słoma w większej skali.
Może i w mniejszej też ma to sens. Niebezpieczeństwo kryje się w obracaniu i pochylaniu elementu w czasie olinowywania. Sama nadbudówka jest lekka i podatna na wywrócenie. Zamocowana do modelu będącego już na podstawce ma znacznie mniejsze szanse na ewentualny wypadek przy pracy. No nic, to się jeszcze zobaczy.
Wentylatory – z nimi jest ciekawa sytuacja. Mamy w modelu wentylatory plastikowe oraz fototrawione. I nie są identyczne.
Różnica wielkości jest znacząca. Ja wybrałem fototrawione, bo fajniej wyglądają. I uprzedzając ewentualne pytania. Tak, wiem, że w modelu są wentylatory w dwóch wielkościach. Nie, nie pomyliłem się, na zdjęciach są dwa duże.
Pojemniki na flagi sygnalizacyjne.
Takie flagi, które były wciągane na maszty, magazynowane były w specjalnych pojemnikach.
W modelu mamy niebrzydko wykonane elementy plastikowe, a posiadając wersję DX również fototrawione. Z plastikowymi za bardzo nic więcej nie da się zrobić, za to do fototrawionych możemy flagi powkładać.
Co można zrobić z hydraulicznej taśmy teflonowej, pokazywałem tutaj. Z najcieńszej uciąłem kilka kawałków i powpychałem w te dziurki.
Starałem się by to, co wystaje, miało jak najbardziej pofałdowany i nieregularny kształt, imitujący wystające szmatki flag. Takie flagi z grubsza składały się z kombinacji pięciu kolorów. Biały, czerwony, niebieski, żółty, czarny. Białego było najwięcej, bo występował w prawie każdej fladze. Dlatego malując taśmę pamiętajmy. by właśnie białego było najwięcej.
Oprócz pojemników przy maszcie głównym, możemy te flagi również powkładać do mniejszego pojemnika przy maszcie rufowym. Zawsze to jakieś urozmaicenie na z reguły szarym okręcie.
Równolegle z dokładaniem elementów do głównej nadbudówki, próbuję ogarnąć resztę blaszek. Jeśli do modelu mam spory zestaw fototrawiony (a tak jest w tym przypadku), to staram się poskładać z nich jak najwięcej zestawów. Są blaszki do głównej artylerii? To sklejam działa. Nadbudówki z relingami – sklejam. Radary? – robię. Chodzi o to, by szybko pozbyć się jak największej ilości blaszek. Po co? Bo często instrukcje nie o wszystkich wspominają 🙂 Zbyt często zdarzało mi się, że już po sklejeniu i pomalowaniu jakiegoś elementu odkrywałem, że są jeszcze blaszki do zamiany części plastikowych lub do doklejenia, a czasami taka wymiana nie była już możliwa. Czasem taka blaszka nie była w ogóle ujęta w instrukcji, czasami była, ale w tak nielogicznym miejscu, że o potrzebie jej zmiany dowiadywałem się zbyt późno. Małe zestawy łatwo ogarnąć, większe – jak ten – już niekoniecznie. Dlatego robię to, co jest dobrze zilustrowane, a później sprawdzam, co zostało i co z tym trzeba zrobić.
Radar MK 56
Sama buda jest plastikowa, ale doklejamy do niej fototrawioną czaszę radaru. Składającą się z kilku części. Na początek z dwóch.
Sklejamy na krzyż i doklejamy cztery ramiona.
A później w środek musimy powklejać trzy kółeczka.
Aby mieć szansę te ramiona jakoś sensownie powklejać, to dobrze jest pierwszy krzyżak najpierw przykleić do największego kółeczka…
…a później resztę.
Chyba robię się na to za stary…
PRZERWA
Janusz Bogusz – Rhayader
Masz Janusz zdrowie na te 700-tki. Mógłyś śmiało aplikować do punktu kastracji pcheł. Ja ledwo ogarniam 350… Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!