1/48 Lim-2/MiG-15bis
Hobby 2000 – 48008
Budowa
Jak wspominałem w recenzji, model Bronco/Hobby 2000 jest zestawem uproszczonym. Tym samym dla wielu modelarzy będzie stanowił bazę do mniej lub bardziej zaawansowanych waloryzacji – zarówno samodzielnych, jak i po prostu montażu gotowych dodatków, gdy te już się pojawią. Jednocześnie jest to dobra propozycja dla kolekcjonerów mniej wymagających czy modelarzy mniej doświadczonych. Mamy bowiem do czynienia z modelem niezbyt skomplikowanym i dobrze spasowanym. Mimo to, wciąż wymagającym nieco uwagi. Innymi słowy – w sam raz do trenowania staranności i różnych technik modelarskich przydatnych w bardziej skomplikowanych zestawach. Bo uważną obróbkę części trenować trzeba już na samym początku – zaraz po pierwszym cięciu – choćby usuwając delikatne nadlewki wokół gniazd kołków montażowych
Dobrze jest również przerobić delikatnie otwory na te większe bolce, rozwiercając ich brzegi ostrzem skalpela lub skrobakiem
Gdy dodatkowo rozprawimy się starannie z pozostałościami wlewów, nagrodą jest bez mała perfekcyjne spasowanie połówek kadłuba
Zresztą nie tylko połówek, bo stanowiąca osobny segment pokrywa komory uzbrojenia (połączona z wnęką podwozia oraz kabiną) również siada bez zarzutu
Upewniwszy się, że montaż bryły nie przysporzy problemów, mogłem zabrać się za przygotowanie elementów wnętrza. Na początek imitacja dyszy silnika. Jej wnętrze nie jest przesadnie eksponowane, ale wiecie, na konkursach różnie potem bywa…
…zatem lepiej zaszpachlować drobne ślady po wypychaczach, które znajdują się we wnętrzu kanału wylotowego. Najprościej zrobić to nakładając we właściwych miejscach niewielkie krople kleju cyjanoakrylowego (użyłem czarnego, by lepiej było widać, o czym mowa)
Cyjanoakryl ma tę przewagę nad klasycznymi szpachlówkami, że gdy już stwardnieje, to nie traci objętości. A że twardnieje dość szybko, to już po kilku chwilach można zabrać się za obróbkę
Do sklejenia ze sobą tych elementów również użyłem cyjanoakrylu, nakładając go całkiem obficie, by jego nadmiar posłużył ponownie jako szpachlówka
Spoiny należało oczywiście wyszlifować
Pamiętać też trzeba, że z kadłuba wystawać będzie sama końcówka dyszy, zatem ten fragment należy dobrze wyszlifować i wypolerować także od zewnątrz, gąbkami sciermymi AK
Gotową rurę pomalowałem czarną błyszczącą Tamiyą X-1. Nałożyłem stosunkowo gęstą mieszankę, aby farba zadziała również jak surfacer
Na tak przygotowane powierzchnie natrysnąłem metalizer AK476 Xtreme Metal Steel
Detale turbiny podkreśliłem wodnym łoszem z citadelowskiego Nuln Oil
Nawet cienkie warstwy farby zmieniają nieznacznie wymiary elementów, a we wnętrzu dyszy była to jednak całkiem solidna powłoka. Dlatego, dla lepszego dopasowania elementów, dobrze jest zeszlifować ‘powłoki lakiernicze’ z boków elementy turbiny
Wciskając ten element na siłę ryzykuje się bowiem rozerwanie spoiny połówek dyszy. A po kilku szlifach pilnikiem elementy schodzą się bez problemu i łączenie wystarczy delikatnie podlać cienkim klejem
Gotową dysze można przymierzyć do kadłuba, ale JESZCZE NIE WKLEJAĆ! Obróbki wymaga bowiem otwór wylotowy
W tym celu trzeba złożyć na sucho połówki kadłuba i wyrównać krawędzie, coraz to drobniejszymi pilnikami
Dopiero uporawszy się z tym, można wkleić dyszę
Ponieważ nie ma tutaj żadnych bolców pozycjonujących, należy zwrócić uwagę, by styk połówek rury pokrywał się z krawędzią elementu kadłuba
Konstrukcja kabiny jest dość specyficzna. Zresztą poniekąd podobnie jak w oryginale – jest ona połączona z wlotem powietrza – czy raczej stanowi jego przegrodę. W modelu dodatkowo stanowi jeden segment z wnęką podwozia, a jak by tego było mało – przed montażem w kadłubie skleja się ją z pokrywą komory uzbrojenia. To wszystko razem daje oszałamiające dziesięć elementów plastikowych
I w sumie wszystkie je warto przygotować sobie zawczasu. Raczej się nie pomylą w trakcie montażu. Co prawda wydawać się może, że to rzecz niewidoczna, to jednak starannie usunąć trzeba kotwo-wypychacze na spodzie podłogi kabiny
A to dlatego, że powierzchnia ta stanowi miejsce styku z kolejnym elementem
Cała konstrukcja jest całkiem mądrze przemyślana, ale już mniej doskonale spasowana. Dlatego dobrze jest każdy element przymierzyć na sucho
Okazuje się wtedy, że niektóre wypustki wymagają delikatnego odchudzenia, by weszły bez problemu w gniazda (tym bardziej pogrubione później o nawet delikatne warstwy farby)
Drobnych ingerencji pilnikiem wymagają też zakładki stabilizujące połączenie ścian i podłogi kabiny
Nie jest to szczególnie angażujące ani tym bardziej trudne, i choć może z lekka irytować, to jednak staranna obróbka owocuje świetnym dopasowaniem elementów – nawet na sucho
Nieco uwagi poświęcić trzeba celownikowi. Jest on odlany z przeźroczystego polistyrenu, głównie po to, by odtworzyć jego szybki. Szybki, które nie dość, że są grube, to jeszcze przez ich środek biegnie szew po łączeniu połówek formy. A więc szlifowanie (mikro pilnikami z Hobby Elements)…
Odpowiednio przygotowany detal należy przykleić do tablicy przyrządów. Niestety konstrukcja nie podpowiada prawidłowego pozycjonowania tych elementów względem siebie. Niespecjalnie pomocna jest również instrukcja montażu. Z moich przymiarek wynika jednak, że powinno to wyglądać mniej więcej tak:
Obróbki wymaga też element stanowiący podstawę całej kabiny, a jednocześnie imitację pokrywy komory uzbrojenia. Przede wszystkim należy usunąć szwy po łączeniu połówek formy z boków imitacji luf…
…a same lufy oczywiście nawiercić. Do tego celu zdecydowanie lepiej niż cienkie wiertła nadaje się igła iniekcyjna
Mając przygotowane wszystkie podzespoły kabiny, mogłem zabrać się za sklejanie – krok po kroku
Fotel, który do wybitnych nie należy (choć oryginał też nie był wybujałą konstrukcją), postanowiłem pozostawić w dwóch kawałkach…
…i do podłogi przykleić jedynie siedzisko
Przednią ścianę kabiny wystarczyło wcisnąć na sucho we właściwe miejsce…
…a następnie łączenie podlać delikatnie cienkim klejem
Na czas schnięcia wetknąłem też na swoje miejsce boczne ściany. Nie przyklejałem ich jednak, bo to utrudniłoby nieco ich malowanie
Zanim sięgnąłem po farby i aerograf, musiałem jeszcze zamaskować szybki celownika…
…jak również zamocować wszystkie elementy w wygodny sposób – czy to na prętach zakończonych ‘krokodylkami’, czy na wykałaczkach zanurzonych uprzednio w płynie maskującym
Tak przygotowane elementy natrysnąłem podkładem ze srebrnej farby Mr. Color C8
Na kolor bazowy wnętrza wybrałem FS36375, czyli Light Ghost Gray RC252
Nieliczne detale pokolorowałem winylowymi akrylami z AK-Interactive 3G, Scale75 i Hataki Blue line
Trochę więcej uwagi poświęciłem obiciu oparcia fotela, malując je farbami AK-Interactive z zestawu Leather and Buckles
Do podkreślenia detali użyłem mieszanki farby olejnej ABT150 Field Grey i rozcieńczalnika ABT113 Fast Dry Thinner z Abteilung 502
Różnej intensywności mieszankę rozprowadziłem po powierzchni, zgarniając ją zwilżonym pędzlem w zakamarki
Nie obyło się bez kontrolnej przymiarki
Ale wciąż ‘na sucho’. Czekało mnie bowiem jeszcze zrobienie imitacji obić – tu zwyczajowo, we właściwych miejscach zdrapywałem farbę, odsłaniając srebrny podkład. W zależności od potrzeb używałem spiczastej pesety…
…albo mosiężnego ‘pędzelka’ z Green Stuff World
Jak wspominałem w recenzji, w zestawie nie znajdziemy pasów fotela pilota. W fotelu katapultowym KK-1 nie były one specjalnie wyrafinowaną konstrukcją, zatem na upartego można próbować zrobić je samodzielnie. Ja wybrałem rozwiązanie mniej kłopotliwe, czyli gotowy zestaw Eduarda, co prawda nominalnie przeznaczony do innego modelu, ale jednak pasujący wizualnie
Wstępnie ukształtowane pasy przykleiłem we właściwych miejscach za pomocą kleju PVA
Dopiero teraz mogłem zabrać się za przyklejenie bocznych ścian. Tutaj ponownie wystarczyło wsadzić elementy we właściwe miejsce, a miejsca styku delikatnie zapuścić klejem…
..a potem całość połączyć z podstawą
To jeszcze nie koniec prac nad tym segmentem, ponieważ łączy się on także z przegrodą wlotu powietrza. Na jej froncie mamy imitację reflektora, którą trzeba pomalować na srebrno, a następnie przykryć elementem przeźroczystym. Dobre dopasowanie oraz niewielkie okucie na krawędzi sprawiają, że śmiało można to skleić podlewając niewielkimi ilościami szybkoschnącego kleju do plastiku
Dopasowanie przegrody do sekcji kabiny jest już mniej idealne i by wszystko schodziło się bez użycia siły, tu i ówdzie niezbędna jest delikatna interwencja pilnikiem
Dzięki temu, podobnie jak było to z elementami kabiny, całość wystarczy złożyć ze sobą na sucho, a następnie podlać klejem miejsca styku elementów
Rynienka z przodu to miejsce, w którym należny umieścić balast. I przestrzeń tę należy wykorzystać jak najbardziej skrupulatnie. Dodatkowo, właściwie niezbędne jest dodanie więcej obciążników – na przykład kawałków blachy ołowianej – tuż za tylną ścianą kabiny. Ja niestety przekonałem się o tym dużo później i jakoś musiałem sobie z tym radzić. A łatwiej jest zrobić to na tym etapie. W każdym razie ja wsypałem tu nieco ołowianych kulek, które następnie zalałem klejem PVA
Gdy klej zaczął już wysychać na powierzchni, kabinę przymierzyłem do kadłuba, by upewnić się, czy zamocowane kulki nie wadzą o jego ściany
Dla pewności dosypałem jeszcze trochę drobnego, sypkiego balastu z Deluxe materials
Przy czym, podkreślam, to wciąż było odrobinę za małe dociążenie nosa. Naprawdę warto o to zadbać.
Ostatnie, czym trzeba się zająć przed sklejeniem połówek kadłuba, to ster kierunku. Podobnie jak inne podobne elementy w modelu, jest on osobnym elementem, który można ustawić w dowolnej pozycji (co nie znaczy, że może być ‘ruchomy’, bo i nie ma on żadnego mocowania)
Niestety, w jednej z połówek rynienka na jego mocowanie jest zbyt płytka i wymaga delikatnego pogłębienia
Otwór ostatecznie ma mieć z grubsza okrągły przekrój…
…a wtedy ster pasuje bezbłędnie
Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej został odpowiednio obrobiony z resztek wlewów i artefaktów łączenia połówek formy…
..a ze statecznika starannie usunięte zostały najdrobniejsze nawet nadlewki
I tak, to wreszcie jest ten moment, w którym można zabrać się za montaż kadłuba. Zacząć można (bo w sumie nie jest to niezbędne) od nałożenia nieco gęstego kleju na masywne kołki montażowe wewnątrz kadłuba
Montaż kabiny wymaga jednoczesnego składania wszystkich trzech podzespołów – nie jest to skomplikowane, ale wymaga uwagi
O ile nie przykleiło się go wcześniej do jednej z połówek, to przed zaciśnięciem statecznika zamontować trzeba ster kierunku
Dalej mamy już typowe klejenie polegające na zapuszczaniu styku elementów niewielkimi ilościami płynnego kleju
I konsekwentnie nieco więcej uwagi poświęcić trzeba wpasowaniu pokrywy przedziału uzbrojenia, na którym siedzi bez mała całe wnętrze modelu
Zdecydowanie mniej roboty jest ze skrzydłami, bo mamy tu o wiele mniej części. Przy czym dobrze jest zacząć od obróbki wszystkich z nich
Szczególnie, że także tutaj również bez dopasowania na sucho i drobnych szlifów się nie da obejść
Lotki i klapy są osobne, ale zaprojektowane tak, że mocuje się je w pozycji zamkniętej. Te pierwsze pasują perfekcyjnie. W klapach uwagę zwrócić należy na pióra mocujące je w skrzydle
Są minimalnie zbyt masywne i nieobrobione wychylają minimalnie klapę. Po obróbce wszystko pasuje bez problemów i można kleić po złożeniu segmentów na sucho
Należy pamiętać o nawierceniu niezbędnych otworów montażowych pod różne detale i wybrane zbiorniki paliwa
W jednym ze skrzydeł jest też imitacja światła do lądowania. Bardzo skromna, bo sprowadza się do niewielkiej okrągłej szybki. Otwór na nią trzeba wyrównać…
…i o ile nie decydujemy się na samodzielne dorabianie imitacji odbłyśnika, to wnętrze skrzydła w tym miejscu warto pomalować na srebrno. Użyłem Hataki Blue Line, bo nawet bez podkładu ładnie kładzie się ona na powierzchni (a do takiego drobiazgu nie chciało mi się odpalać aerografu)
Sklejanie połówek skrzydeł to formalność – najpierw trochę gęstego kleju na gniazda kołków montażowych…
…a potem myk – całość do kupy, i podlanie styku elementów rzadkim klejem
Tak posklejanym elementom warto dać chwile odsapnąć. Spoiny kleju ‘rozpuszczalnikowego’ mają tendencję do delikatnego zapadania się podczas długotrwałego schnięcia. Jeśli szykujemy model do metalicznego wykończenia, wymagają one jednak bardzo starannego wykończenia. Dlatego, mimo świetnego spasowania, i tak ostatecznie trzeba przeszlifować miejsca łączenia elementów kadłuba
Po tym zabiegu odtworzenia tudzież pogłębienia wymagają linie podziału, które ze względów technologicznych bliżej krawędzi są bardziej delikatne. Gruba taśma maskująca 3M, stosowana jako prowadnica, oraz piłka żyletkowa czy wreszcie prosty skrobak do linii, pozwalają szybko i łatwo rozprawić się z tematem
Z kolei do pogłębienia obrysów inspekcji czy nielicznych imitacji nitów oraz śrub użyłem grubej igły krawieckiej, tudzież bardziej masywnego punktaka (do tych większych otworków)
Obrabiając powierzchnie, nie można zapomnieć o usunięciu artefaktu łączenia wymiennych fragmentów formy w rejonie hamulców aerodynamicznych
Po tych wszystkich zabiegach mogłem zabrać się za rzecz najbardziej nudną i czasochłonną, czyli wykończenie powierzchni. Jak wspominałem w recenzji zestawu, poszycie nie jest wypolerowane. Dodatkowo wszystkie ryte linie i nakłuwane otwory mają delikatnie wystające krawędzie. Planując malowanie NMF trzeba się z tym rozprawić, szlifując powierzchnie drobnymi gąbkami polerskimi…
…potem wełną stalową, również o najdrobniejszej możliwej gradacji (czyli grubości i twardości włókien)…
…i wreszcie kostkami polerskimi. Dostępne są różne, różniste – jako akcesoria do pazurów. Ja bardziej prestiżowo sięgnąłem po polerki konfekcjonowane przez AK-interactive – nawiasem mówiąc całkiem niezłe
Cały ten proces to doskonały trening cierpliwości i staranności. A ponieważ model jest całkiem porządnie opracowany, nie wiąże się to wszystko z niepotrzebnymi nerwami i frustracjami. No może nie licząc tych spowodowanych uszkodzeniami detali. Choć sam sobie winien jestem, bo lufami powinienem był zająć się dużo wcześniej. A nie dopiero wtedy, gdy najcieńsza z nich mi się ułamała
To jednak nie dramat. Wręcz przeciwnie. Wystarczyło nawiercić otwór i wstawić w niego odpowiedniej długości rurkę. Ja użyłem mosiężnej, bo mam ich zapas w różnych średnicach. Ale bez problemu dobierze się również igłę iniekcyjną
Z rozpędu wzmocniłem również lufę drugiego działka – na wszelki wypadek. Najpierw nawierciłem ją wiertłem na tyle długim, by sięgnęło również podstawy, a potem, po odcięciu wystającego kawałka lufy, w otworze zamocowałem metalowy pręcik
Kolejnym detalem, który lepiej zamienić na coś trwalszego, jest pitot w skrzydle
Niby dość solidny, ale metalowy zamiennik jest bez wątpienia solidniejszy, a przy okazji można go zdemontować na czas malowania. Ponownie użyłem mosiężnych rurek, ale równie doskonale sprawdzą się tu wspomniane igły. Nie wspominając o jakichś gotowych zestawach
Mając gotowy kadłub i skrzydła, mogłem wstępnie poskładać konstrukcję płatowca. Choćby po to, by sprawdzić, czy balast w nosie spełnia swoją rolę
I o czym wspomniałem już pisząc o budowie kabiny, musiałem poszukać sposobu na dociążenie przodu miniatury. I tu po raz pierwszy ucieszyły mnie uproszczenia konstrukcji, bo dawały dostęp do mniej eksponowanych fragmentów wnętrza. I tam właśnie postanowiłem umieścić odważnik z blachy ołowianej…
…a dla pewności dołożyłem jeszcze kilka sklejonych ze sobą pasków rzeczonej blachy, wypełniając całą dostępną przestrzeń
Musiałem później to podmalować i pocieszałem się, że w zasadzie w większości zniknie za oparciem fotela. Pomalować musiałem też fragment przed tablicą przyrządów i za otworem kabiny. Dla bezpieczeństwa wnętrze przesłoniłem kawałkiem gąbki – aby uniknąć ewentualnego odkurzu z jasnej farby
Przyszła więc pora na oszklenie. Montaż wiatrochronu to formalność
Nieco więcej pracy było z limuzyną owiewki. Oprócz niezbędnego polerowania powierzchni przeźroczystych (bo ich wykończenie to największa chyba słabość tego modelu)…
…zająć się trzeba było również płytą pancerną i jej podstawą. A w zasadzie szybą pancerną, której ramy wymagają pomalowania. Maski zabezpieczające oszklenie wyciąłem ze Scotch Magic Tape
Sklejając płytę z podstawą trzeba zadbać o jej prawidłowe nachylenie – najlepiej dopasowując elementy do oszklenia
Po pomalowaniu detali, tu i ówdzie trzeba było zaaplikować łosza (takiego samego jak w kabinie, skoro i powierzchnie malowane tą samą farbą)
Półkę z pancerzem trzeba wklejać bardzo ostrożnie, by nie uszkodzić oszklenia – ja stopniowo aplikowałem homeopatyczne ilości szybkoschnącego kleju do plastiku
Oszklenie kabiny było zatem gotowe
Tak, jest kolejny bajer – jest ruchome – czy raczej można je zamocować w dowolnej pozycji.
W zestawie Hobby 2000 znajdziecie gotowe maski, ale ja ich nie miałem, wiec musiałem wyciąć je samodzielnie. Zresztą i tak zapewne bym wycinał, bo preferuję papierową taśmę, która układa się lepiej niż folia Oramask. A samodzielne przygotowanie masek skomplikowane nie jest. Zaczynamy od oklejenia powierzchni kawałkiem taśmy. Dobrze jest docisnąć ją do powierzchni i granic ram wykałaczką lub innym spiczastym, ale niezbyt ostrym narzędziem (ostre może poszarpać lub podziurawić napiętą miejscami taśmę)
Następnie cienkim lub dobrze zatemperowanym ołówkiem obrysowujemy kształt szybki
Taśmę trzeba zdjąć z oszklenia i przenieść na płaską powierzchnię, żeby wyciąć narysowany kształt. Ja przyklejam takie fragmenty na kawałek płytki polistyrenowej – jest mi wygodniej precyzyjnie operować i kręcić nią właśnie, niż ostrzem skalpela
Gotowe maski przyklejamy we właściwym miejscu
Okrągłe zabezpieczenia szybki wygodnie wyciąć można wybijakiem
Natomiast zdecydowanie bardziej kłopotliwe jest staranne zasłonięcie wybranej powierzchni płynem maskującym. Nie polecam
Skoro miałem gotowy kadłub i skrzydła (one oczywiście również wymagały wypolerowania), mogłem złożyć to w całość…
…a następnie spoiny ‘pomalować’ klejem. Bo szpachlowanie nie było konieczne
Podwieszane zbiorniki paliwa to kolejna porcja drobnych prac przygotowawczych. Zacząłem od sklejenia ich połówek i pogłębienia linii podziału
Szlifując połączenie, nie przejmowałem się wypustkami na spodzie – zapewne imitacjami jakichś zaworów – a w zasadzie od razu je odciąłem. Podobnie zresztą jak imitację wlewu, która umieszczona blisko granicy elementu była nierówna
Takie detale znacznie łatwiej wymienić jest na nowe, zrobione samodzielnie. I nie potrzeba do tego żadnych wyszukanych narzędzi. Bo w pierwszej kolejności nawiercić trzeba odpowiedniej wielkości otwory
Dopiero na tym etapie zająłem się dokładnym wygładzeniem powierzchni, a finalnie polerką
Teraz musiałem przygotować sobie pręciki do wetknięcia w przygotowane otwory. W tym celu nad ogniem rozciągnąłem kawałek ramki z modelu
Wklejać to trzeba ostrożnie, bez użycia siły, bo na krawędziach może wypłynąć rozpuszczony plastik, lub co gorsza taki kołek może rozerwać spoinę połówek zbiornika. Gdy mamy pewność, że wszystko wyschło, wystarczy odciąć nadmiar plastiku, a następnie powierzchnię wyrównać pilnikiem
Podążając od ogółu do szczegółu, zająłem się podwoziem. Najpierw upewniłem się, czy jego pokrywy będą pasować – chciałem mieć je osobno na czas malowania
Nie napotkawszy żadnych problemów, sięgnąłem po elementy podwozia. Nad przednią golenią warto się na chwilę pochylić. Nie jest to najbardziej wyrafinowany element, choć dzięki temu, że goleń stanowi monolit z kółkiem, a także z bocznym popychaczem, całość jest bardziej solidna. A to ważne, wziąwszy pod uwagę balast wewnątrz kadłuba
Niemniej jednak, nie osłabiając konstrukcji, można nadać temu elementowi nieco bardziej realistyczny wygląd (a w konsekwencji ułatwić sobie późniejsze malowanie granic poszczególnych fragmentów). Wystarczy wygrawerować delikatne zagłębienie na granicy opony. Użyłem tu ostrza skalpela, prowadzonego tępą stroną po powierzchni opony tak, by jej właśnie nie uszkodzić
Na koniec wydrapaną bruzdę wygładziłem, ‘malując’ parokrotnie ‘szybkim klejem‘ do plastiku
Gotową goleń wkleiłem we wnękę
Zabierając się za podwozie główne, zacząłem od przygotowania sobie wszystkich elementów całego zespołu
Na początek potrzebne są jednak jedynie trzy
Sklejamy je ze sobą i pozostawiamy do wyschnięcia kleju
Gdy nie grozi już przypadkowe uszkodzenie, goleń można śmiało wkleić w gniazdo we wnęce. Boczny siłownik dodatkowo pozycjonuje konstrukcję, niemniej jednak warto uważnie sprawdzić, czy zachowana jest prawidłowa geometria
Dolnych części osłony, a także kół, nie przyklejałem – je również chciałem mieć jako osobne na czas malowania
Gdy spoina łącząca golenie ze skrzydłami odpowiednio się utwardziła, mogłem ostatecznie upewnić się, że ilość zaaplikowanego balastu była wystarczająca
Niestety, tak nafaszerowany ołowiem kadłub staje się ciężki i na jednak wiotkim podwoziu całość delikatnie się buja. Dlatego właśnie w recenzji modelu pisałem, że przydałyby się metalowe zamienniki goleni.
Gdy samolot leżał tak do góry nogami, pokusiłem się o kolejny drobny dodatek własny – imitacje instalacji hamulcowej. Przycięte na z grubsza dobraną długość druty cynowe najpierw przykleiłem do nasady goleni…
…a następnie uformowałem w odpowiedni kształt i unieruchomiłem kolejnymi kroplami cyjanoakrylu
Na koniec musiałem zająć się instalacją radiową. A ściślej wkleić maszt (jego podstawa wymaga kilku szlifów, by siadała wygodnie w gnieździe na powierzchni kadłuba)
Dodałem też kawałek cienkiego pręcika na nieco nazbyt uproszczonym mocowaniu linki anteny
Tym samym etap budowy był zakończony
Gdy tylko będę miał kalkomanie, zabiorę się za malowanie tego zestawu.
Tymczasem dwa słowa podsumowania. Przede wszystkim trudno przejść obojętnie wobec uproszczeń tego modelu, nie do końca licujące z WYPUSTEM datowanym na lata dwudzieste XXI wieku. Niemniej jednak, to one właśnie czynią ten zestaw ciekawą propozycją tak dla modelarzy doświadczonych, którzy potraktują go jako bazę do waloryzacji, jak i dla tych mniej zaawansowanych sklejaczy plastiku. Ci ostatni cieszyć się będą z zupełnie przyzwoitego spasowania elementów i w większości przemyślanej konstrukcji. Model ten jest jednocześnie świetnym materiałem do treningu mniej lub bardziej zaawansowanych technik modelarskich. Od elementarnej staranności w obróbce plastiku – wcale tu nie kłopotliwej, poprzez pogłębianie czy rycie linii podziału. Można poprzestać na sprawach elementarnych, opisanych wyżej, ale można też podnosić sobie poprzeczkę, decydując się na nitowanie (gorąco zalecam) czy też dalej idące waloryzacje poszczególnych sekcji. Przede wszystkim kabiny.
KFS
P.S. W odpowiedzi na pytanie pod wpisem – jeszcze jedno zdjęcie – z aparatu ustawionego płasko na blacie, równolegle do modelu
P.S”. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Czy w tym wypus… tzn wyprysku kryzy na skrzydłach są zrobione jak należy i czy trzeba docinać jakieś linie?
Ale ‘jak należy’ pod względem merytorycznym czy technicznym?
Na zdjęciach nie mogę się tego dopatrzeć, więc pozwolę sobie dopytać, czy model stojący na kółkach odpowiednio opada na ogon (cecha tak charakterystyczna dla rodziny MiG-15/17)?
Dodałem zdjęcie, które być może odpowiada na to pytanie
Dzięki!
Kolega to się pomylił z powołaniem, bo moim zdaniem to łatwiej zająć się bajko pisarstwem. Nie mogę uwierzyć że w recenzji można było pominąć błędnie zrobionego przejścia skrzydło-kadłub i błędny profil skrzydła przy krawędzi spływu. Tego rodzaju recenzje prowadzą do sfałszowania rzeczywistego obrazu danego modelu. Nie wiem czym to jest spowodowane, niewiedzą z brakiem znajomości tematu czy zwykłym przeoczeniem? Pozdrawiam Lubomir
Jak we wszystkich innych recenzjach tu publikowanych, tak i tutaj kwestie merytoryczne są celowo pominięte. To jest ocena jakości modelu plastikowego, a nie tego, jak bardzo jest lub nie jest poprawny merytorycznie.
Nie mogę się z takim podejściem zgodzić. Jeżeli robimy recenzje modelu to w pewnym stopniu powinno się wniknąć w temat poprawności i podobieństwa do prawdziwego obiektu który posłużył za pierwowzór . W przeciwnym razie można by napisać poprawny kolorowy plastik dobrze pasujący do siebie- klocki Lego. Myślę że temu taki portal powinien służyć. Ocena ramek danego modelu jest nikomu nie przydatna bo każdy po otwarciu pudełka widzi jak jest.Lubomir.
Toteż w pewnym stopniu wniknąłem w podobieństwo do pierwowzoru. I w owym stopniu żadnych wartych uwagi aberracji nie odnotowałem. Tym bardziej, że takie kwestie jak reflektor we wlocie powietrza czy hamulce nawet wśród znawców tematu są dyskutowane.
Natomiast owszem, ten portal jest właśnie o tym, czy opisywany tu kolorowy plastik wygląda ładnie i czy poszczególne elementy do siebie pasują. XCzyli zasadniczo o tym, co najbardziej interesuje zdecydowaną większość jego czytelników.
O czyli kolega Lubomir otwiera swój własny portal z merytorycznymi recenzjami plastikowych zabawek ?
Rozczaruję kolegę. Na 1000% nie. Mam lepsze zajęcie niż opisywanie modeli których nigdy nie zamierzam mieć w swojej kolekcji. Jeśli kolega dalej nie wie o co mi chodziło to radził bym jeszcze raz przeczytać ze zrozumieniem. Może podpowiem, kiedy pokazuje się dany model i robi waloryzacje a pomija taki istotny element który od razu rzuca się w oczy nawet laikowi to coś chyba nie tak. Jedyną zaletą tego portalu jest duża ilość zdjęć z budowy danej miniatury z których można coś niecoś wywnioskować. A tak na koniec mam takie pytanie. czy kolega ma taki dowcip-uszczypliwy od urodzenia czy może kolega przechodził jakieś specjalne szkółki w tym temacie. Pozdrawiam i życzę aby te Naszebrzydkiemodele.pl były ładniejsze i zachwycały ludzkie oko. Lubomir
Kolega Lubomir jak widzę jest z tych modelarzy gawędziarzy. Szkoda.
Ja tam bym chętnie zobaczył nowy lepszy portal z recenzjami skoro te tutaj nie spełniają standardów:) A jeszcze lepiej modele kolegi Lubomira bo z tak fachową wiedzą to podejrzewam że powiększone 48 razy wzniosa się mu niebu same w merytorycznym wzniosie!!!
Gdzie jest hajs?
Znów kolega nie przeczytał ze zrozumieniem. UWAGA TŁUMACZĘ. Nie chodziło mi o portal a o recenzję danego modelu. Jak coś jest co widać na pierwszy rzut oka z odległości 10 metrów to można choćby wspomnieć że należało by to poprawić. Wybór należy oczywiście do modelarza. Akurat trafiło to na model MIG 15. Tak na marginesie to modelarstwem zajmuję się od ponad 40-tu lat i nie tylko redukcyjnym ale także RC. Nie zamierzam dłużej polemizować w tym temacie bo kopanie się z koniem to zbytek łaski. Pozdrawiam i życzę dużo pięknych modeli także tych z merytorycznym wzniosem.Lubomir
Czy kolega może poświęcić chwilę prywatnego czasu i poza portalem się ze mną skontaktować? Zależy mi dowiedzieć się czegoś.
modelowy@10g.pl
Prosze pisać pod adresem podanym na stronie
Czy bedzie mozna liczyc na post z malowaniem i wykonczaniem modelu?
Pewnie tak, choć na razie bardzo nie chce mi się nitować modelu, więc leży i czeka na swoją kolej..
Lim-2 nie posiada światła lądowania we wlocie powietrza tylko to które jest na lewym skrzydle.
Mig-15bis do 33 serii produkcyjnej włącznie posiadał reflektor we wlocie. Egzemplarz wzorcowy do Lim-2 pochodził z 37 serii produkcyjnej czyli reflektor tylko w skrzydle tak jak napisał przedmówca.