1/72 FV 432 Mk.2/1 Chieftain Mk.5
1+1
TAKOM – 5008
Dzisiaj na tapet trafia kolejny dwupak Takoma z siedemdwójkowymi pojazdami. Czas temu jakiś Kamil opisał całkiem ciekawy zestaw dla dwojga zawierający dwa Chieftainy. Mi trafiła się przyjemność zajrzenia do pudełka z wcześniejszym Wodzem w zestawie z brytyjskim odpowiednikiem M113, czyli FV432. Same ładne pojazdy!
Całkiem spore, jak na skalę, pudełko opatrzone jest naprawdę ładnym malunkiem na białym tle. Mocno widać inspirację stylistyką Tamiyi, jak dla mnie niemal perfekcyjną w swym dopracowanym do ostatniego szczegółu minimalizmie. Tak, czuję się tym niemal kupiony…
Pudełko nie zawiera zbyt wiele powietrza – ramki zabezpieczone foliowymi torebkami wypełniają je po brzegi. Dość sporo tego dobra.
Prócz stosiku plastiku w pudełku znajdziemy osobny worek zawierający książeczkową instrukcję, arkusik kalkomanii i fototrawione płytki ze sporą ilością elementów.
I tak – mosiężnej biżuterii mamy trzy arkusze. W tym dwa dla czołga. Jedna zawierająca siatki i drobiazgi. Jest to jeden z elementów różniących ten zestaw od dwuczołgowego kombosa, bo ta płytka jest zupełnie nowym elementem zawierającym zdecydowanie więcej siatek okrywających żaluzje i będących częścią koszów na wieży…
… i druga, znana z poprzedniego zestawu, z bocznymi ekranami.
Tutaj zastosowano całkiem grube blaszysko. Które nota bene ma przykrą wadę – płyty ekranów są wygięte. Nie wiem czy na wskutek produkcji, czy czegoś innego. Nie bardzo mam pomysł, jak by je można było wyprostować, tak żeby nie wróciły do poprzedniego kształtu. Chyba najprościej potraktować je jako szablony do odtworzenia ich w arkuszu plastiku lub karty telefonicznej (jeśli się jest modelarzem starszej daty…).
I jeden dla małego czołga. Znajdują się na nim głównie siatki tworzące charakterystyczny kurnik na dachu transportera (czy tam inny kosz na wyposażenie albo brudną bieliznę) oraz całkiem spora liczba mniejszych detali, łącznie z charakterystycznymi osłonami reflektorów.
Kalkomanie to w sumie niewielki arkusik papieru, dość ciasno upstrzony kolorowymi znakami. Na pierwszy rzut oka robi całkiem dobre wrażenie, a zarazem nieco dziwne, bo folia, na której wydrukowano znaki, jest bardzo matowa. Folia owa jest ponadto dość cienka.
Bliższa inspekcja pokazuje, że Takom powinien jeszcze trochę poćwiczyć kalkomanie. Niektóre kolory są rozlane, widać dość nachalny raster druku, a czerwień ma mocno zauważalne przesunięcie, widoczne najbardziej na irańskich rondlach. Co też jak dla mnie na starcie eliminuje irańskie malowanie.
A skoro o malowaniach mowa – do wyboru jest sześć.
Trzy dla Chieftaina.
I trzy dla mydelniczki na kółkach.
Nawet zróżnicowane. Same diagramy są wyraźne, z pokazanymi śladami eksploatacji. Bardzo sensowny pomysł.
Kolory farb i specyfików brzydzących miniaturę standartowo podano dla serii winyli Ammo Mig. Jak ktoś ich nie używa, to będzie musiał sam sobie wybrać kolory z palety swoich ulubionych farb.
Ostatnie dwie strony instrukcji to reklama…
…i portrety głównych bohaterów niniejszej notki.
A skoro zacząłem ględzić o instrukcji (mimo że od końcowej części, bo mam taki kaprys), to słów o niej jeszcze kilka.
Ma formę typowej dla producenta książeczki. Na pierwszej stronie mamy powtórzony rysunek z pudełka. Pierwsze karty to zwyczajowe porady i objaśnienia zastosowanych przez Takoma symboli oraz rysunek z inwentaryzacją zawartości zestawu.
A dalej mamy izometryczne diagramy obrazujące kolejne etapy budowy obu miniatur. Same w sobie wyraźne i przemyślane, ale ze względu na format książeczki nieco za małe. Osoby ze słabszym wzrokiem mogą odczuwać dyskomfort (w sumie osoby ze słabym wzrokiem zajmujące się skalą 1/72 z dyskomfortem są za pan brat).
Reasumując, model jest…
Racja – zapomniałem o plastiku!
Ramek jest całkiem sporo, nawet jeśli pamiętamy, że są to dwa pojazdy. Pierwej pozwolę sobie omówić Chieftaina – większa część modelu jest wspólna z opisanymi wcześniej wersjami 10 i 11, toteż znajdziemy w pudełku znane już ramki:
W wersji Mk.5 inna jest wieża (nie posiada dodanego później pancerza Stillbrew). Górna część skorupy wieży odlana jest jako jeden element w formie suwakowej.
Reszta jej elementów mieści się na dwóch ramkach, połączonych dla kawału w jedną.
Transporter to kolejne cztery ramki. Po pierwsze połączone ramki K i L.
Oraz dwie sztuki ramki F zawierającej przede wszystkim elementy układu napędowego.
Oglądając części zestawu odnosi się bardzo pozytywne wrażenie. Obie miniatury są odwzorowane bardzo szczegółowo, jak na możliwości dzisiejszej technologii przystało. Jako że Chieftain został już szczegółowo opisany, skupię się raczej na FV432.
Elementy składające się na zabawkę odlane są bez nadlewek i zaklęśnięć tworzywa.
I jak na skalę 1/72 są naprawdę finezyjne.
Bardzo ładnie odtworzono układ jezdny pojazdu. Zarówno charakterystyczne koła z otworami ulgowymi widocznymi także na wewnętrznej (tej odkadłubowej) stronie. Chociaż wydają się nieco za małe i pewnie przyda im się pracowite przewiercenie wiertłem.
Niektóre elementy, jak na przykład rolki podtrzymujące gąsienice, są z powodzeniem odtworzone za pomocą form wielodzielnych.
Same gąsienice mają bardzo realistyczny zwis (jakby to źle nie brzmiało…).
Poskładanie ich do kupy będzie bez wątpienia ułatwiać specjalny jig. O ile spasuje się z resztą modelu. Warto to wcześniej sprawdzić czy też pomierzyć.
Oprócz zwisu gąsienice w ramach promocji mają także całkiem sporo śladów po wypychaczach, których usunięcie będzie dość upierdliwe.
Niestety, owe ślady widnieją także na wewnętrznych stronach włazów, więc jeśli ktoś będzie chciał wykonać model otwarty, poza dorobieniem całego wnętrza będzie musiał jeszcze szarpać się z tą nieprzyjemnością. Rzecz jasna, obiektywnie mówiąc nie jest to potworna wada. Chociaż w dobie nowoczesnej technologii i nowych modeli będących niemalże małymi arcydziełkami stanowi powód do odczuwania delikatnego absmaku.
W ramach podsumowania – spore pudełko z dwoma moim zdaniem interesującymi pojazdami. Można sobie je wykonać osobno, można pomyśleć o jakiejś winiecie, można…
W ramkach wszystko to wygląda naprawdę solidnie, mimo pewnych zauważalnych niedostatków. W pracy – nie wiem (jeszcze), aczkolwiek słuchy mnie doszły, że Chieftainowi do bycia fajną w sklejaniu zabawką sporo brakuje. Pożyjemy, nawdychamy się oparów thin cementu, zobaczymy.
Michał Błachuta
Model przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Takom
PS. Jeśli czytanie moich wypocin sprawia Ci choćby połowę tej przyjemności co mi ich pisanie i odczuwasz nieodpartą chęć wsparcia ich powstawania – rozważ zrzutkę na wiadro kawy z Extra Thinem w serwisie buycoffe.to