1/72 Du doch nicht!!
Albatros D.V, Fokker Dr. I and Fokker D.VII
Eduard – 2135
Co prawda nie śledzę banieczki szmatopłatowej, ale jednak zdziwiło mnie, że poza nią omawiany tutaj zestaw przeszedł bez większego echa. Odnoszę wrażenie, że kolejne kalkomanie do kolejnych meserszmitów (bo trudno mówić tu o nowych opracowaniach) budzą większe emocje. Tymczasem zestaw trzech samolotów, którego wspólnym mianownikiem jest osoba Ernsta Udeta, jest atrakcyjny nie tylko za sprawą malowań – te zresztą są już zasygnalizowane (choć nie w pełnej krasie) na bokach pudełka…
..ale również doboru miniatur. Bo oprócz względnie nowego Fokkera D.VII, eksploatowanego ostatnio dość intensywnie, w pudełku znajdziemy dwa starsze modele, od dłuższego czasu przez Eduarda nie wznawiane
Dwa jednoramkowe modele, opracowane pierwotnie na przełomie wieków. Pierwszy z nich to Albatros D.V. Ten akurat, oprócz niniejszej edycji, trafił na rynek także w osobnym pudełku, w tym miesiącu. Drugi jednak, czyli Fokker Dr.I, ostatni raz wznowiony był w 2017 roku. Ale po kolei. Pierwszą bowiem rzeczą, jaka każdej sroczce od razu rzuci się w oczy po otwarciu pudełka, jest maleńkie pudełko z błyskotką
Naprawdę zupełnie niewielkie…
…a zawiera metalową przypinkę z miniaturą Blue Maxa
Rzecz, nomen omen, mała, a jednak cieszy. Niemała, a raczej nie cienka jest instrukcja montażu. No ale opisuje ona trzy modele i w sumie osiem malowań do nich zebranych
Dodatkowo, na wstępie mamy bogato ilustrowaną zdjęciami archiwalnymi notkę hagiograficzną poświęconą Udetowi
Troszkę nazbyt lakonicznie opisana jest tu postać Eleonore “Lo” Zink, bogdanki, a później [przez moment] żony Udeta
A to przecież jej ksywka trafiała na burty większości samolotów Ernsta. A przynajmniej na wszystkie, których malowania zajdziemy w tym zestawie
Jak nietrudno się domyśleć, kalkomanie do powyższego zestawienia są wcale okazałe – pod względem ilości i rozmiarów
Mamy zatem dwa arkusze z lozengą i taśmami
Do nich zresztą załączono osobne plansze prezentujące schemat aplikacji
Wszelkie oznaczenia, inskrypcje i napisy eksploatacyjne zebrano natomiast na kolejnym niemałym arkuszu
I wreszcie modele. Wszystkie trzy w wydaniach Profipack, zatem z blaszkami i maskami na pokładzie. Choć te ostatnie w większości wypadków zdają się niezbyt niezbędne. Ale po kolei. Albatros D.V
Czyli jedna ramka…
…i jedna blaszka
Co ciekawe, w odróżnieniu od blaszki sprzedawanej osobno, w serii Zoom, nie ma ona nadruku imitującego sklejkę na elementach konstrukcji wnętrza kabiny. Poza tym jest jednak identyczna
Po bardziej szczegółowy opis zestawu zapraszam do recenzji wydania weekendowego Albatrosa. Tam też nieco więcej o wspomnianej blaszce fototrawionej.
Kolejna miniatura to Fokker Dr.I
Jak wspominałem we wstępie, opisu tej miniatury dotychczas nie było, zatem mała dygresja. [EDIT] Oczywiście, że był – tak dawno, że o nim zapomniałem, a to przecież jedna z pierwszych szmatopłatowych recenzji Radka
Mało tego – jest nawet relacja z budowy tej miniatury
Zatem skoro już naklepałem, to zostawiam również garść swoich impresji na temat tego zestawu.
Jednoramkowy model. Pierwszy raz zagościł na półkach sklepowych jeszcze w minionym stuleciu, choć już pod jego koniec. Mimo to wciąż pozostaje chyba najlepszym Dreideckerem w skali 1/72. Mimo że widać po tym opracowaniu jego wiek. Ogólnie model ma aparycję szortrana. Porządnego, ale jednak szorta. Prawdę mówiąc, nie wiem w jakiej technologii powstał, ale chyba wtryskiwany jest jednak w metalowe formy. Nie zmienia to jednak faktu, że powierzchnie modelu nie zawsze są wyrafinowane – nawet jak na tak niewyrafinowaną konstrukcję jak Dr.I
Ugięcia poszycia na kadłubie jednak nawet raczkująca wówczas Arma, w swoim Fokkerze E.V zrobiła ładniej
Znacznie lepiej w tym modelu wypada poszycie skrzydeł i sterów
Jednocześnie nieco słabiej prezentują się detale – czy to wnętrza…
…czy te bardziej eksponowane jak karabiny czy silnik (trochę jednak uproszczony), czy wreszcie osłona tego ostatniego, z linią wyglądającą jak drapana igłą po ciemku #bardzoszortranowylook
Jednocześnie wspomniana wyżej blaszka stanowi naprawdę udane uzupełnienie czy też ratunek dla ułomności plastiku. Począwszy na zamiennikach detali wnętrza (chociaż takie jak drążek, choć bardziej filigranowe, wciąż stanowią jedynie bazę do samodzielnych przeróbek). Ale mamy niewątpliwie niezbędny zamiennik topornego fotela czy perforowane osłony luf. Są też brakujące detale silnika – i w sumie może lepiej, że nie próbowano odlać ich z plastiku. Oraz inna drobnica
Trzeci wreszcie model to Fokker D.VII
…w którym chyba znowu mamy kombinację ramek z kadłubem inną niż w dotychczasowych zestawieniach. A przypomnę, że różnice tyczą się osłon silnika. Tutaj mamy takie:
Blaszka do modelu standardowa dla wydań Profipack tego modelu
Do wszystkich trzech modeli w komplecie są maski. Edek poszedł jednak po bandzie i dał jedynie naklejki na koła. Szkoda zatem, że w maskach do D.VII nie ma również zabezpieczenia chłodnicy, jakie znajdziemy w osobnym komplecie masek, gdzie jest tak:
Tymczasem tutaj same kółka (lub oponki)
Podsumowując – abstrahując od atrakcyjności malowań, tematu czy wreszcie tego, że w pudełku mamy dwie od dawna nie wznawiane miniatury, komplet ma jeszcze jedną zaletę – wszystkiego po jednym, i to w jednym pudełku! Mniej straszy na półce wstydu:>
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez firmę Eduard